Jednym z najciekawszych wydarzeń architektonicznych ostatnich miesięcy był Dolnośląski Festiwal Architektury, który odbył się pod hasłem "Miasto Solidarne" i skupił się na kwestii troski. Główną gościnią festiwalu była wybitna meksykańska architektka Tatiana Bilbao. Tegoroczne kuratorki DoFA, Barbara Nawrocka i Dominika Wilczyńska zdecydowały się skupić na ważnej kwestii geopolitycznej, jaką jest wojna w Ukrainie i opowiedzieć o niej w ujęciu m.in. zmian przestrzennych miast przyjmujących osoby uchodźcze. W czasie festiwalu zobaczyliśmy wiele interesujących projektów, wskazujących na współzależność wątków architektonicznych i społecznych. Marta Czachorowska rozmawia z kuratorkami wystawy.
Marta Czachorowska (M.CZ.): Na początek rozwińcie proszę hasło: „miasto solidarne”.
Barbara Nawrocka (B.N.): Solidarność jako hasło festiwalu odnosi się przede wszystkim do oddolnego zaangażowania jako reakcji na sytuację kryzysową. Zdolność do samoorganizacji uważam za jedną z większych zalet polskiego społeczeństwa. Równolegle – w szerszej skali - hasło solidarność odwołuje się do myślenia wspólnotowego, w którym wartością nadrzędną jest dobro wspólne i wzajemna troska.
Podczas ostatniej edycji DoFy czyli Dolnośląskiego Festiwalu Architektury we Wrocławiu opowiadałyśmy o tym, jak działania oddolne, wspólnotowe i spontaniczne, a także idea troski przekładają się na architekturę i jak reagują na nie miasta. Po wybuchu wojny w Ukrainie w polskich miastach budynki o funkcji galerii handlowych, hal sportowych, biurowców czy dworców były przekształcane w miejsca zbiorowego zamieszkania. Przestrzeń prywatna mieszkań wielu osób często stawała się przestrzenią wspólną, współdzieloną.
Dominika Wilczyńska (D.W.): W kontekście wspomnianej zmiany funkcji i adaptacji istniejących budynków do pełnienia nowej roli przywołam konkretną pracę, którą pokazujemy na wystawie „Ambulatorium”. Studio Widoki czyli architektoniczny duet Mileny Trzcińskiej i Łukasza Stępnika prowadzi nas przez historię czterech warszawskich biurowców zaadaptowanych na miejsca zbiorowego zamieszkania dla osób uchodźczych. Zestawiają ze sobą rzuty. Dokumentują, jak typowa architektura biurowa – wraz ze swoimi nieotwieranymi oknami, taką samą wszędzie grafitową wykładziną dywanową czy rastrowym sufitem podwieszanym sprawdza się jako sypialnia, przedszkole, stołówka czy magazyn leków. Równoległą historię opowiada Anastasiya Ponomaryova. Ukraińska architektka i urbanistka jest obecnie zaangażowana w projekt CO-HATY, który zakłada przekształcenia pustostanów na zachodzie Ukrainy na tymczasowe mieszkania dla osób wewnętrznie przesiedlonych. Śledzimy losy byłego biurowca w Iwano-Frankowsku z perspektywy zaangażowanych w proces architektek i osób biorących udział w procesie konsultacyjnym. O ile zmiany w warszawskich biurowcach są tymczasowe, a jeden z nich właśnie jest wyburzany, o tyle COHATY zakładają perspektywę długoterminową. Projekt architektoniczny zakłada docelowo funkcjonowanie tu cohousingu.
B.N.: Jeszcze bardziej tymczasową architekturę pokazały w swojej instalacji Karolina Częczek i Eugenia Bevz. Architektki na środku Sali Romańskiej Muzeum Architektury we Wrocławiu wybudowały instalację z bloków betonowych czyli materiału, z którego teraz skleja się na powrót budynki w Ukrainie. Rozrzeźbiona bryła pełni funkcję stołu, ławki, tablicy ogłoszeń i stacji ładowania telefonów – wszystkiego, czego potrzebujemy w nowej odsłonie przestrzeni publicznej doby kryzysu.
D.W. Widoki zaproponowały również spekulację: projekt budynku elastycznego, który może zmieniać się w czasie i za pomocą niewielkich środków może być adaptowalny do różnych funkcji.
Każdy nowy budynek to poważna ingerencja w środowisko na etapie budowy, eksploatacji i potencjalnej rozbiórki, a środowiskowo nie stać nas na fast fashion w architekturze
M.Cz. Czy widzicie sposób, aby elastyczność funkcji budynku zaplanować wcześniej - przykładowo poprzez zapisy w konkursach architektonicznych czy paragrafy w rozporządzeniach technicznych.
B.N.: Byłabym ostrożna w sądach, że zapisy i wytyczne konkursowe w Polsce przekładają się na jakość architektury w ogóle. Nie dość, że rozpisuje się je na niewielki ułamek realizacji przemysłu budowlanego, to jeszcze deklarowane na etapie koncepcji postulaty często nie dożywają fazy projektu wykonawczego. Konkursy, przez swój rozgłos, mogą pomóc w promocji pewnych idei, ale to paragrafy wytyczają sztywne ramy projektowania. Wybieram zatem bardzo dobrze wymyślone, zaktualizowane do współczesnych potrzeb i materiałów, przepisy.
D.W. Zaproszona na festiwal architektka z Meksyku, Tatiana Bilbao powiedziała w swoim wykładzie, że współcześnie stawiane budynki, mimo ich wysokiej ceny ekonomicznej i środowiskowej, są tymczasowe. Gwarancja na okno, którą daje dziś producent wynosi 20 lat. Jak działać w takiej rzeczywistości, skoro – jeśli już w ogóle budujemy - powinniśmy to robić z myślą o powtórnym wykorzystaniu nie tylko funkcji ale i elementów składowych budynku? Każdy nowy budynek to poważna ingerencja w środowisko na etapie budowy, eksploatacji i potencjalnej rozbiórki, a środowiskowo nie stać nas na fast fashion w architekturze.
M.CZ. Wracając do tematu miast solidarnych i festiwalu. W waszej wystawie i wydarzeniach brały udział osoby z całego świata (Karolina Częczek przyjechała z Nowego Jorku, Aleksandra Zemke z Barcelony), które podejmują ważne tematy architektoniczne bliskie przede wszystkim młodemu pokoleniu projektantów i projektantek. Czy zauważyłyście wspólne wątki obecne w dyskursie architektów młodszych i starszych pokoleń?
D.W. Ujęło mnie, że bardzo ważnym tematem - ważnym dla wszystkich pokoleń, okazał się wątek sojuszy międzygatunkowych. Ale trzeba przyznać, że tworzenie programu w kolektywie różnych osób to długie godziny spędzane na szukaniu kompromisu. Nie byłyśmy tym zaskoczone. Proponując po raz pierwszy SARPowi poruszanie wątków feministycznych na festiwalu architektury, nie spodziewałyśmy się, że się uda.
B.N.: Dobrze, że w Polsce o ekologii mówi się ostatnio coraz więcej i nie budzi to już kontrowersji. Może to znak czasów, a może efekt pracy wielu osób, aktywistek, publicystów i organizacji pozarządowych, którzy_re od lat o tych postulatach przypominają. Wątki społeczne, takie jak równość płci czy włączanie do głównego nurtu projektowania różnych grup marginalizowanych w tym np. mniejszości seksualnych wciąż potrzebują tej pracy. Podczas debat przed DoFą usłyszałyśmy, że feminizm jest przeciwieństwem solidarności, bo zwraca uwagę na jedną grupę, a wręcz ją faworyzuje. Tymczasem my postrzegamy feminizm jako ideę równościową i inkluzywną i dziś już wszyscy powinniśmy być feministk_ami.
Kolektyw badaczek i architektek Punt 6 z Barcelony przypomina, że feministyczne podejście do projektowania nie dzieli osób na tych, którzy wymagają opieki i tych, którzy jej udzielają, ale polega na opiekowaniu się sobą wzajemnie. Nie ma przecież osób samowystarczalnych. Zawsze będziemy od kogoś zależni_e
M.Cz. : Dlaczego należy być feministką?
B.N. : Tak jak nie należy być rasistą czy homofobką. Uznanie równości płci powinno być standardem, stanem wyjściowym, domyślnym i normalnym. Przyznawanie praw grupom marginalizowanym nie jest odbieraniem ich komuś innemu. A sam feminizm upomina się nie tylko o kobiety. Kolektyw badaczek i architektek Punt 6 z Barcelony przypomina, że feministyczne podejście do projektowania nie dzieli osób na tych, którzy wymagają opieki i tych, którzy jej udzielają, ale polega na opiekowaniu się sobą wzajemnie. Nie ma przecież osób samowystarczalnych. Zawsze będziemy od kogoś zależni_e.
M.CZ. DoFA to festiwal architektoniczny, jak wyjaśnicie związki z architekturą prac, które wybrałyście na wystawę, np. przekształcenie jachtu Abramowicza na pływające centrum troski autorstwa Dominiki Janickiej i Magdy Szpecht, projekt „FemSkate Manifesto” Anny Kotowskiej i Martyny Kędrzyńskiej, filmy o rzece czy o pszczołach? Czy prezentując film o rzece nadal mieścimy się w granicach architektury?
D.W. Wydaje mi się, że rolą takich wydarzeń jest rozciąganie granic dziedziny i sięganie do inspiracji z dziedzin pokrewnych. To poszerza horyzonty, uwrażliwia i ubogaca. Jeśli rzeki podlegają silnym przekształceniom infrastrukturalnym, a te inwestycje niszczą ekosystem to powinnam to wiedzieć jako projektantka. Tworzona współcześnie infrastruktura wytwarza świat stawiając potrzeby człowieka w opozycji do potrzeb natury. Zabrnęliśmy w ślepy zaułek. Architektura nie ma być fortecą, która nas chroni przed naturą, tylko kolejną tkanką, która się w nią wpisuje.
Architektura nie ma być fortecą, która nas chroni przed naturą, tylko kolejną tkanką, które się w nią wpisuje
B.N.: Ostatnio brałyśmy udział w kilku wydarzeniach, gdzie za każdym razem konfrontacje międzypokoleniowe generowały napięcia wywołane różnicą pojmowania roli architekta_tki. Pewnie nie raz wszystkie słyszałyśmy, że wychodzenie myślami poza aspekty estetyczne, techniczne i prawne w architekturze to wchodzenie w kompetencje innych branż. Dobrze, żeby obok dialogu międzypokoleniowego, doceniać także różnorodność perspektyw i doświadczeńPrace takie jak przekształcenie jachtu Abramowicza na pływające centrum troski autorstwa Dominiki Janickiej i Magdy Szpecht, projekt "skateparki dla dziewczynek", a także filmy o rzece czy o pszczołach, wpisują się w koncepcję DoFA jako festiwalu, który promuje różnorodność i interdyscyplinarność w podejściu do architektury. Mówienie o architekturze niearchitektonicznymi środkami może być rodzajem inspiracji i dla projektantów_ek i dla osób działających na poziomie samorządowym. Działania oddolne i samoorganizacja była inspiracją dla nas. Traktujemy je jako laboratorium zmiany i wyobrażamy sobie, że w idealnym scenariuszu można te energię przenieść na długoterminowe strategie.
W czasach kryzysu działania oddolne przynoszą szybsze i bardziej efektywne rezultaty niż planowane odgórnie strategie
M.Cz. Jako architektka specjalizująca się w projektowaniu medycznym, zainteresowałam się nazwą wystawy "Ambulatorium". W jaki sposób ta nazwa odnosi się do tematów poruszanych na festiwalu architektonicznym DoFA, zwłaszcza w kontekście kryzysu na Ukrainie? Czy termin "Ambulatorium" może nawiązywać do potrzeby szybkiego i doraźnego reagowania na sytuacje kryzysowe, które wymagają natychmiastowej diagnostyki i leczenia? Jak architektura może odpowiadać na potrzeby w sytuacjach kryzysowych, takich jak wojna na Ukrainie?
D.W. W czasach kryzysu działania oddolne przynoszą szybsze i bardziej efektywne rezultaty niż planowane odgórnie strategie. Ambulatorium, jako tytuł wystawy, idealnie oddaje tę ideę doraźności i szybkiej reakcji na potrzeby społeczne. Widzimy to także w przypadku wojny w Ukrainie, gdzie spontanicznie tworzono miejsca i inicjatywy w odpowiedzi na bieżące potrzeby.
B.N. W kontekście działań oddolnych wypracowywanych podczas kryzysów, warto zauważyć, że to właśnie w takich chwilach często pojawiają się metody prekursorskie, które mogą stanowić inspirację dla działań systemowych. Kryzysy, takie jak pandemia czy wojna, nagle przyspieszają zmiany w myśleniu o planowaniu. To, co jeszcze niedawno zdawało się być utopią, staje się nagle tematem debatowanym w mainstreamie. Pamiętam jak w 2019 roku Architekturzentrum Wien pokazało wystawę o architekturze troski, którą odebrałam jako feministyczny głos w architekturze i byłam pozytywnie zaskoczona jak szybko następuje popularyzacja takiego myślenia i tych haseł. Ale mówię również o elastyczności funkcji budynków, czy wykorzystywaniu materiałów rozbiórkowych. Na DoFę zaprosiłyśmy m.in. fundację Brda…
M.CZ. Która wraz z Michałem Sikroskim (TŁO) prowadzili warsztaty. Studenci i studentki architektury opracowywali metody na montaż okien i drzwi z odzysku w budynkach w Ukrainie. Nadmienię, iż fundacja Brda, Zofia Jaworowska, Michał Sikorski i Petro Vladimirov reprezentują w tym roku Polskę na London Design Biennale pod hasłem: „Poetyka konieczności”
B.N: Zofia Jaworowska (BRDA) i Wojciech Mazan (PROLOG) którzy prowadzili dwie grupy warsztatowe na DoFie kontynuowali ideę tworzenia manualu dla montażu okien. Z ich inicjatywy powstała broszura po polsku i ukraińsku dla różnych okien i ścian, którą opracowały wspólnie młode polskie biura architektoniczne. Anastasiya Ponomaryova zwróciła mi ostatnio uwagę, że w zachodniej logice bardzo często używa się hasła „postwar”. O Ukrainie rozmawia się przede wszystkim w kontekście tego, co można zrobić czy zaprojektować na czas „po wojnie”. Projektowanie przyszłości jest, w złym tego słowa znaczeniu, modernistyczne. Czeka na spokój, wolność twórczą czy czysta kartka? Prawdziwym wyzwaniem jest „dziś”, nie jakieś wyobrażone, nie wiadomo jakie „jutro”.
M.Cz.: Na festiwalu DOFA mieliśmy okazję wysłuchać wykładu wybitnej architektki Tatiany Bilbao, znanej ze stosowania metod partycypacyjnych. Ola Zemke, autorka gry "SmileUrbo", przedstawiła z kolei platformę do wymiany myśli między różnymi interesariuszami, ujmującą konflikt jako element projektowania miasta. Czy uważacie, że jest możliwe, aby architekt_tka był projektantem_tką platformy, zbierającym i analizującym potrzeby użytkowników miasta, tworzącym grę, w której można projektować niehierarchicznie, a metody partycypacji były bardziej dostępne, przejrzyste dla mieszkańców i mieszkanek?
B.N: To świetny pomysł! Właśnie wyobraziłam sobie, że architektki we współpracy z socjolożkami, graficzkami i projektantkami gier i danych mogłyby wykorzystać najnowsze zdobycze technologii dla większej demokratyzacji planowania miejskiego. Zawsze się zastanawiam nad rolą architektów i architektek w tych procesach, bo jesteśmy tu czasem facylitatorami_rkami i stroną jednocześnie. Zawsze warto mieć tu w zespole np. osobę po socjologii, a znajome biuro Jaz+ współpracuje i poleca współpracę z psychologami_żkami środowiskowymi.
Wspólnie z Dominiką Janicką, specjalnie na DoFę opracowały koncept przebudowy luksusowego jachtu Eclipse należącego wcześniej do rosyjskiego oligarchy a obecnie objętego sankcjami na pływające centrum troski i leczenia traum wojennych
D.W: Planowanie w ogóle powinno być dziedziną multi-dyscyplinarną. Architektura to dziedzina wymagająca pracy zbiorowej i mądrości zbiorowej, a nie jednego demiurga. Na potrzeby wystawy połączyłyśmy w jeden zespół architektkę Dominikę Janicką i Magdę Szpecht, reżyserkę teatralną. Magda jest reprezentantką nowego pokolenia w teatrze, które odchodzi od klasycznego modelu reżysera – demiurga, który dyryguje wszystkimi. Jej podejście jest horyzontalne i oparte na współpracy. Od wybuchu wojny w Ukrainie Magda pracuje jako cyberlfka, relacjonując wydarzenia z frontu na kanałach społecznościowych. Ten rodzaj cyberaktywizmu polega na byciu częścią społeczności, która śledzi oddolne kanały, weryfikuje fake-newsy i przekazuje najnowsze doniesienia. Bardzo ciekawe w jakim stopniu współczesne miasta kreowane są przez dane, informacje i ich dystrybucję. Wspólnie z Dominiką Janicką, specjalnie na DoFę opracowały koncept przebudowy luksusowego jachtu Eclipse należącego wcześniej do rosyjskiego oligarchy a obecnie objętego sankcjami na pływające centrum troski i leczenia traum wojennych.
M.Cz. I tu widzimy przejaw troski i aktywizmu w lżejszej formie, nieprowadzącej do wypalenia aktywistów. To nowoczesne spojrzenie na aktywizm, które wykracza poza tradycyjne, męczące i czasem demotywujące podejście.
D.W. Szpecht i Janicka wykazały się dużą mądrością w opowiadaniu o sprawach ważnych i przemilczanych bardzo przystępnym językiem, wręcz humorystycznie. Ich zabawne kolaże i filmy promujące rejsy wycieczkowe wspierane przez grafiki generowane przez AI już same w sobie dają wytchnienie w całym przebodźcowaniu tragicznymi informacjami i wydarzeniami. Dziś mamy na to popularne słowo: retreat. Ekspozycja Dominiki i Magdy poruszała temat zdrowia psychicznego, na które zbieramy fundusze sprzedając na aukcjach luksusowe wyposażenie jachtu - złote miski toaletowe. Nie bez przyczyny autorki nazwały swoje biuro podróży im. Robin Hooda.
M.CZ. Na festiwalu sprawą nie do końca zrozumiałą były metody pracy aktywistek, w tym przy przypadku używanie metody terapeutycznej zaczerpniętej z teatru – mianowicie wchodzenie w rolę cyberelfki poprzez kostium.
B.N. Magda Szpecht powiedziała, że w pracy cyberelfki pomaga jej kostium. Metoda zaczerpnięta z teatru symbolizująca wchodzenie w rolę i zdystansowanie się od emocji, które niesie za sobą nieustanna konfrontacja z doniesieniami wojennymi. W jej przypadku to elfie uszy.
M.CZ.: Możemy nosić uszy, porywać jachty czy rozsypywać brokat, grać absurdem, żartem.
BN. Przyzwyczaiłyśmy się, że musimy być turbo poważne, żeby nas nikt nie posądził o brak profesjonalizmu i to chyba też jest jakieś pokłosie systemu patriarchalnego. Dla mnie ten projekt Janickiej i Szpecht był ważny, bo mówił o projektowaniu dla troski całkowicie zrywając ze stereotypowym pojmowaniem opieki wpisanej w stereotypowy obraz umordowanej matki Polki. Ich projekt jest dla mnie ucieleśnieniem feminizmu w projektowaniu, pstryczkiem w nos systemów kapitalistycznych. Ich troska jest rebelią.
Dziękuję za rozmowę.
Zachęcamy do zapoznania się z sylwetkami twórczyń biorących udział w festiwalu:
Miastopracownia – kuratorki
Więcej o festiwalu dowiesz się ze strony
___________________
Barbara Nawrocka, Dominika Wilczyńska, Miastopracownia - architektki, absolwentkami Politechniki Krakowskiej. Jako kolektyw podejmują tematy związane z miastem łącząc działania społeczne, artystyczne i aktywistyczne. Jako pracownia architektoniczna zajmują się projektowaniem miejsc spotkań – od urbanistyki po meble. Wprowadzają w życie idee współpracy międzywydziałowej i pracę na rzecz lokalności. Marzą o mieście inkluzywnym, przyjaznym wszystkim jego mieszkańcom i mieszkankom. Prowadzą procesy konsultacyjne, aktywnie włączając użytkowników i użytkowniczki w decydowanie o kształcie wspólnej przestrzeni.
___________________
Marta Czachorowska - architektka, łodzianka z wyboru. Zawodowo i naukowo zajmuje się przestrzeniami troski, medycznymi, terapeutycznymi. Wierzy, że dobrze zaprojektowane miasto oraz budynki mogą mieć pozytywny wpływ na zdrowie fizyczne oraz psychiczne mieszkańców. Laureatka nagrody architektonicznej „Zaprojektowane po ludzku”, konkursu organizowanego przez Gazetę Wyborczą oraz Otodom.