O możliwościach emancypacji i upodmiotowieniu zwierząt, skali ich sprawczości i polityczności, rozszerzeniu praw obywatelskich i konieczności międzygatunkowej deliberacji – recenzja książki Evy Meijer „Zwierzęta mówią. W stronę demokracji międzygatunkowej”.
Kilka miesięcy temu w polskiej debacie publicznej przetoczyła się dyskusja, wywołana opinią profesora-językoznawcy, Jerzego Bralczyka, o tym, czy psy zdychają, czy umierają. Pomijając kontekst uprawianej przez profesora dyscypliny naukowej, zdaje się, że głos w sprawie zabrali wszyscy – od zwykłych użytkowników mediów społecznościowych, przez publicystów, intelektualistów, lekarzy weterynarii, a na celebrytach różnej maści kończąc. Skala reakcji – oczywiście w pewnym, ograniczonym zakresie – pokazała, jak empatycznym, solidarnym ze zwierzętami społeczeństwem jesteśmy, jak długą drogę przeszliśmy i jak wiele pracy wykonaliśmy, aby jako ludzie zacząć myśleć o innych zwierzętach w sposób bardziej humanitarny. Na pierwszy rzut oka, wnioski płynące z tej sytuacji wydają się pokrzepiające i napawające optymizmem. Z drugiej jednak strony, argumenty używane w dyskusji o śmierci zwierząt towarzyszących (bo to przecież o nie, a nie o zabijane masowo w ubojniach i rzeźniach kurczaki i krowy chodziło) odsłaniają szereg błędów natury poznawczej i moralnej, jakie popełniamy w stosunku do pozaludzkich istnień.
Kilka miesięcy temu w polskiej debacie publicznej przetoczyła się dyskusja, wywołana opinią profesora-językoznawcy, Jerzego Bralczyka, o tym, czy psy zdychają, czy umierają
Eva Meijer, holenderska pisarka, filozofka i aktywistka, zarówno w swojej pracy twórczej, jak i badawczej, od lat zajmuje się problematyką emancypacji i wyzwolenia zwierząt. Wydana w 2021 roku – nakładem wydawnictwa Drzazgi – książka „Zwierzęta mówią. W stronę demokracji międzygatunkowej” (ang. When Animals Speak. Toward an Interspecies Democracy) jest nie tylko ukoronowaniem lat badań i studiów, obserwacji i refleksji, ale przede wszystkim potężnym programem społecznym i politycznym, którego celem jest maksymalne upodmiotowienie i uznanie sprawczości istot pozaludzkich.
Punktem wyjścia myśli Meijer jest założenie o równości wszystkich zwierząt (w tym ludzi), co wymaga radykalnego przeformułowania powszechnych sądów i opinii na temat człowieka, społeczeństwa i kultury, a szerzej – świata. Choć w tradycji filozoficznej istnieją różne teorie wyjaśniające uznanie homo sapiens za istotę wyższą i ważniejszą od innych bytów, obecnie najbardziej dominującą wydaje się ta, stawiająca język jako główną cechę dystynktywną, odróżniającą ludzi od zwierząt.
„(…) język definiowany jest z reguły jako przymiot ludzki (…)” – pisze Meijer w pierwszym rozdziale książki. „Przekonanie to nie jest ugruntowane w prawdzie biologicznej czy uniwersalnej, tylko wyrasta z praktyk kulturowych należących do dyskursu przedstawiającego ludzi jako ważniejszych od innych zwierząt i traktującego człowieka jako wzorzec, którego miarą ocenia się zwierzęta pozaludzkie (…)”.
Choć w tradycji filozoficznej istnieją różne teorie wyjaśniające uznanie homo sapiens za istotę wyższą i ważniejszą od innych bytów, obecnie najbardziej dominującą wydaje się ta, stawiająca język jako główną cechę dystynktywną, odróżniającą ludzi od zwierząt
Tymczasem – jak dowodzi autorka, porównując różne (nie tylko zachodnie) tradycje kulturowe oraz przywołując szereg badań i szeroko je opisując w będących integralną częścią książki „Studiach przypadków” – współczesna wiedza na temat zwierząt, zarówno ich natury biologicznej, jak i konstrukcji społecznej czy poznawczej, przeczy utrwalanym przez wieki w naszej kulturze przekonaniom, podważając tym samym założenia antropocentryzmu, który w swojej skrajnej formie przybierać może formę szowinizmu gatunkowego. Pułapka antropocentryzmu, w którą wpadli krytycy profesora Bralczyka, w świetle tego, jak odczytuję (być może nieudolnie) myśl holenderskiej filozofki, polega na tym, że niejednokrotnie stając w obronie zwierząt, nieświadomie utrwalamy zastany porządek, stosując przemoc epistemiczną. Przejawia się ona tym, że w centrum rozważań nad istotą istnień pozaludzkich stawiamy własne odczucia z nimi związane, zamiast koncentrować naszą uwagę nie na znoszeniu różnic między gatunkami, ale ich respektowaniu i uwzględnianiu. Podążając za myślą Jacquesa Derridy – który jako jeden z nielicznych filozofów podjął kwestię sposobów myślenia o zwierzętach pozaludzkich, kwestionując przy tym zastaną konstrukcję ludzkiego podmiotu – mówiącą o tym, że nie istnieje jedna różnica, jedna przepaść między człowiekiem a zwierzęciem, tylko wielość różnic, Eve Meijer stwierdza: „Inne zwierzęta powinny być rozpatrywane niezależnie, same w sobie, a nie w skali pokrewieństwa i podobieństwa do ludzi”.
Orki i delfiny nie bawią się w oceanariach. To jedynie nam, ludziom, się tak wydaje, ponieważ przykładamy do nich naszą miarę. Uwięzione walenie cierpią tak samo jak każde inne zniewolone zwierzę (w tym człowiek).
„Jeśli nie określimy stosunków władzy i dominacji i nie przeprowadzimy ich krytycznej analizy, sprawczość zwierząt pozaludzkich nie zostanie potraktowana poważnie, a przemoc wobec zwierząt będzie się ponawiać” – przestrzega Meijer.
Dlatego opieranie aktywizmu prozwierzęcego jedynie na pomaganiu zwierzętom ma w głównej mierze charakter doraźny i interwencyjny. Aby nastąpiła zmiana systemowa, należy uznać istoty pozaludzkie „za grupy polityczne, a nie tylko za ofiary. [Wtedy] układ odniesienia zostanie zakwestionowany i otworzą się przed nami nowe kanały strategiczne, polityczne i prawne do walki z uciskiem”.
Orki i delfiny nie bawią się w oceanariach. To jedynie nam, ludziom, się tak wydaje, ponieważ przykładamy do nich naszą miarę. Uwięzione walenie cierpią tak samo jak każde inne zniewolone zwierzę (w tym człowiek)
Meijer opisuje polityczność dżdżownic czy sprawczość gęsi, za Johnem Hadleyem postuluje prawo własności do zasobów naturalnych dla zwierząt pozaludzkich czy podważa zasadność walki (w niektórych przypadkach i w pewnym zakresie) z bezdomnością psów i kotów.
Nawet jeśli nie podzielamy części poglądów filozofki, lektura jej książki to niesamowita, intelektualna przygoda, kwestionująca dogmaty i wywracająca na nice nawet na pozór bardzo progresywne postulaty. To ćwiczenie z myślenia i odczuwania, eksperyment, który warto na sobie przeprowadzić.
„Dążenie ku polityce międzygatunkowej nie jest nigdy kwestią dawania głosu innym zwierzętom, polega raczej na zrozumieniu i przyjęciu do wiadomości, że mówiły one do nas przez cały czas – pisze w Podsumowaniu Eva Meijer. „Możemy zacząć na nowo. Powinniśmy zacząć na nowo”.
____________________
Natalia Królikowska – łodzianka, doktora nauk humanistycznych, literaturoznawczyni, producentka wydarzeń kulturalnych, miłośniczka książek dziwnych, autorka bloga recenzenckiego Propsiki.
____________________