Łódzka ściana płaczu, a właściwie Ściana Płaczu, bo przecież to już od dwóch co najmniej dekad funkcjonująca w przestrzeni miejskiej nazwa ulicy Zachodniej, opatrzyła się nam. Jest z nami już ponad pół wieku i znakomita większość z nas nie pamięta, kiedy jej nie było. „Od zawsze” była tutaj, jest i będzie – niewzruszona jak i pewna swego istnienia jak ruiny świątyni w Jerozolimie od której wzięła swoją nazwę.
Gdyby Ściana Płaczu była super bohaterem albo postacią z gry RPG, jej specjalnymi zdolnościami byłyby niewzruszoność, niewrażliwość na zmiany i otępienie umysłów. Ta ostatnia zdolność jest szczególnie ważna dla jej trwania i niezbędna dla jej egzystencji – łodzianie dzięki niej dzielą się na tych, którzy już Ściany nie zauważają i uważają, że tak było, jest i będzie i nic nie ulegnie zmianie, oraz na tych, którzy owszem, Ścianę widzą i płaczą na jej widok, ale uważają, że chociaż zmiany są konieczne, to i tak nic nie uda się z różnych powodów zmienić.
Sam mam na swoim koncie kilka prób zmian i eradykowania Ściany. Ponad dekadę temu, gdy mierzyłem się ze Ścianą pierwszy raz, Ściana próbowała bronić się czarem Pomieszanie Umysłów i spowodowała, że jednolity dotychczas front jej wrogów podzielił się na tych, którzy chcieli walczyć z nią nadal i na tych, którzy uznali, że odsłonięte oficyny i resztki zrujnowanych kamienic są niezbędnie konieczne do utrzymania i uratowania jako niezbywalna część Łódzkiego Dziedzictwa. Konflikt ten pozostał z nami po dzień dzisiejszy i kładzie się cieniem na wszystkich dyskusjach o przyszłości Ściany.
Ściana wygrała i zawsze wygra, ponieważ od zwykłego mieszkańca aż po prezydencki gabinet rozciąga się ocean niemożności
Drugi raz mierzyłem się ze Ścianą w roku 2014 i 2015, kiedy pracowałem w Biurze ds. Rewitalizacji i Rozwoju Zabudowy Miasta (tak się wtedy dumnie nazywało) i mój atak został szybko odparty. Wytłumaczono mi wtedy, że po pierwsze jakiekolwiek zmiany na ulicy Zachodniej są niemożliwe, bo nie ma żadnej ulicy która mogłaby ją zastąpić (a ulica Karskiego może kiedyś powstanie i może wtedy jakieś zmiany da się wprowadzić, ale na pewno nie wcześniej), a po drugie to kiedyś w końcu na pewno uda się tą przestrzeń zabudować, jak już zbudujemy tam wielopiętrowe parkingi i reszta działek magicznie się samozabuduje. A do tej pory żadnych złudzeń, panowie, nie tykajmy tego inaczej, niż poprzez wymianę chodnika i opaskę z łupanej kostki.
Ta łódzka jednak, Ściana Ścian, Ściana, Z Której Są Wszystkie Ściany, Ściana Tysięcy Łez, Z Których Powstał Ocean Niemożności, ona pozostanie tu już z nami na zawsze
Trzeciego razu nie będzie – nie wierzę, że za mojego życia zobaczę jakieś istotne zmiany w tej przestrzeni. Ściana wygrała i zawsze wygra, ponieważ od zwykłego mieszkańca aż po prezydencki gabinet rozciąga się ocean niemożności. Teoretycznie urząd miasta ma wszystkie karty w ręku – może swobodnie kreować tę przestrzeń w obrębie samej ulicy, może przywrócić zlikwidowane podczas remontu linii tramwajowej w 2008 roku przejścia dla pieszych przy ul. Więckowskiego i Próchnika, może zawęzić pasy ruchu, może wyznaczyć drogi rowerowe, może zasadzić drzewa i krzewy. Ponieważ od pięciu lat na tym terenie obowiązuje Specjalna Strefa Rewitalizacji, urząd miasta może również uporządkować strukturę własnościową w obrębie Ściany, ale wymagałoby to odejścia od paradygmatu budowy tam parkingów wielopoziomowych i ochrony istniejących oficyn na rzecz scalenia działek i zabudowy ich w celach mieszkaniowych – Specjalna Strefa Rewitalizacji powstała jako zbiór narzędzi ustawowych właśnie ze Ścianą na myśli, ze Ścianą przed oczami i żeby Ścianę wreszcie zniszczyć. Wiem, bo pamiętam kiedy te przepisy powstawały i znam ludzi, którzy nad nimi pracowali.
Paradoksalnie wręcz Ściana przysłużyła się do likwidacji swoich sióstr w innych miastach, mniejszych, nie tak spektakularnych, bądź chociaż do ośmielenia innych drużyn poszukiwaczy przygód, którzy być może zdecydują się ruszyć z nimi do walki. Ta łódzka jednak, Ściana Ścian, Ściana, Z Której Są Wszystkie Ściany, Ściana Tysięcy Łez, Z Których Powstał Ocean Niemożności, ona pozostanie tu już z nami na zawsze.
___________________________________
Jarek Ogrodowski – miejski aktywista i społecznik, w roku 2013 brał udział w kampanii edukacyjno-informacyjnej pierwszego Budżetu Obywatelskiego w Łodzi realizowanej przez Fundację Fenomen i Stowarzyszenie Topografie. Ekspert w zakresie partycypacji społecznej i rewitalizacji.