O tym w jaki sposób sport wyklucza, dlaczego nie ma wyoutowanych piłkarzy i czy można na nowo uspołecznić futbol - z Adamem Oziemskim, inicjatorem i pomysłodawcą projektu Wolny Klub Sportowy Łódź oraz z Michałem Rauszerem, koordynatorem sportowym WKS-u rozmawia Natalia Królikowska.
NK: Czym jest Wolny Klub Sportowy?
AO: Wolny Klub Sportowy to inicjatywa, która jest odpowiedzią na wykluczenie, reakcją na dyskryminację w sporcie – zarówno osób z grupy LGBTQ+, jak i osób o innym kolorze skóry, pochodzeniu czy kobiet – mimo, że piłka nożna dziewczyn bardzo się rozwinęła w ostatnim czasie nie tylko na świecie, ale również w Polsce.
Mamy w WKS-ie osoby homoseksualne, dziewczyny, czarnoskórego chłopaka, który w szkole, do której chodził, był ofiarą rasizmu. Chciał grać w piłkę nożną, ale kompletnie nie miał z kim, ponieważ nie dość, że został wykluczony z grupy rówieśniczej, to poddawany był również przemocy psychicznej ze strony innych uczniów. W dużej części wykluczenie dotyczy młodzieży w wieku szkolnym, ponieważ dyskryminacja w warunkach szkolnych ma doskonałe warunki do rozwoju, ale również dorosła, męska piłka nożna tworzy środowisko pełne nienawiści i agresji, rządzące się prawami silniejszego. Dotyczy to zarówno trybun, kultury stadionowej, kibicowskiej, jak i boiska czy szatni, czyli samych piłkarzy. Jeden z naszych zawodników był czynnym kibicem jednej z łódzkich drużyn i chodził na mecze dopóki nad jego głową nie zawisł transparent „Śmierć wrogom ojczyzny”. Stwierdził wtedy, że jest to niezgodne z jego przekonaniami i wyznawanymi wartościami i że nie może się już dalej z tym środowiskiem identyfikować.
Międzynarodowe organizacje piłkarskie takie jak FIFA czy UEFA, a za nimi w pewnym zakresie również PZPN, tworzą różnego rodzaju programy czy akcje antydyskryminacyjne. Mieliśmy kampanię NO TO RACISM, zainaugurowaną podczas rozgrywek Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy w 2013 roku, piłkarze występują z naszywkami „Respect” na koszulkach, UEFA zwiększa kary dyscyplinarne za zachowania rasistowskie czy ksenofobiczne – zarówno piłkarzy, jak i kibiców. Również regulaminy PZPN przewidują takie kary, choć na długiej liście potencjalnych przewin nie wymieniona została dyskryminacja motywowana orientacją seksualną. Żeby daleko nie sięgać – FIFA zakazała kapitanom reprezentacji noszenia tęczowych opasek „ONE LOVE” na rękawie w trakcie ostatniego mundialu w Katarze.
AO: Jeśli chodzi o rasizm, to uważam, że w Polsce jest on mniejszym problemem, niż w krajach zachodnich. Być może wynika to z innego rodzaju napięć społecznych, które w krajach starej Unii są zupełnie inne, niż u nas w Polsce, która jest krajem dużo bardziej jednorodnym, homogenicznym, dzięki czemu dla białych kibiców jeden czy dwóch czarnoskórych zawodników nie stanowi reprezentacji jakiegoś większego, szerszego, wykraczającego poza sportowe boisko problemu. W Polsce piłkarze o innym, niż biały, kolorze skóry są postrzegani nie jako część grupy społecznej, a jako jednostki, które się poznaje, z którymi się zbija piątki, z którymi się rozmawia, a przecież rasizm podobnie jak homofobia karmi się obcością i nieznajomością, a więc w pewnym sensie również strachem przed innym, obcym. Łatwiej skierować agresję w stronę grupy, np. o innym kolorze skóry, innym kolorze włosów czy tęczowej torbie, niż w stronę konkretnej osoby, której imię znamy, z którą coś nas łączy.
Różne badania wskazują różne wyniki, w zależności od próby czy badanej grupy, ale zakłada się, że od 2 do 10% ludzkości ma inną niż heteroseksualna orientację. Tymczasem w Polsce, gdzie piłka nożna jest najpopularniejszym sportem, nie mamy ani jednego wyoutowanego piłkarza
Ruchy równościowe, emancypacyjne przyjmują różne strategie na rzecz walki o własne prawa – od działań edukacyjnych, legislacyjnych czy lobbystycznych, przez zwiększające widoczność demonstracje czy marsze, po działania w świecie cyfrowym, w Internecie. Skąd pomysł, żeby kopanie piłki dołączyć do tego typu działań?
AO: Różne badania wskazują różne wyniki, w zależności od próby czy badanej grupy, ale zakłada się, że od 2 do 10% ludzkości ma inną niż heteroseksualna orientację. Tymczasem w Polsce, gdzie piłka nożna jest najpopularniejszym sportem, nie mamy ani jednego wyoutowanego piłkarza. Na świecie są pojedyncze przypadki. Homoseksualność w piłce nożnej jest jednym z największych tematów tabu współczesnego świata.
Wstrząsające! Przecież znamy już nawet wyoutowanych księży!
AO: Ta analogia jest dobra, ponieważ środowisko piłkarskie działa trochę jak środowisko kościelne. Jest tak silnie zmaskulinizowane, że paradoksalnie staje się na pozór doskonałym schronieniem dla niewyotowanego, homoseksualnego chłopca. Jeśli chcesz uniknąć niewygodnych pytań i podejrzeń o bycie gejem, powinieneś zostać albo księdzem albo piłkarzem.
To, że żaden zawodowy piłkarz w Polsce nie jest wyoutowany doskonale pokazuje jak opresyjne, przemocowe i toksyczne musi być to środowisko.
AO: WKS ma być bezpieczną przestrzenią dla tych, którzy cierpią z powodu ostracyzmu, wykluczenia, dyskryminacji czy nienawiści. Ostatnio, przy okazji obchodzenia Międzynarodowego Dnia Coming Outu zamieściliśmy w mediach społecznościowych grafikę z napisem „Piłkarzu, wyjdź z szafy i chodź do WKS-u”. Póki co żaden się nie zgłosił, ale czekamy z otwartymi ramionami.
Ale nie trzeba być osobą nieheteronormatywną, aby dołączyć do WKS-u?
AO: Skąd! Około 90% członków naszego stowarzyszenia to osoby hetero. Piłka nożna – podobnie jak miłość – nie może wykluczać. Każda osoba, która podziela nasze wartości, która identyfikuje się z naszym przekazem, jest sojusznikiem lub sojuszniczką emancypacji osób LGBTQ+ jest mile i będzie mile widziany/a w klubie.
W jaki sposób budować drużynę, złożoną z osób różnych płci, w różnym wieku, prezentujących różne umiejętności, mających różne doświadczenia? Czy to jest w ogóle możliwe?
MR: W takim klubie jak WKS jest o tyle trudne, że nawet porównując z innymi drużynami orlikowymi, w których grałem, zawsze największym problemem było to, że jest to działanie amatorskie i dodatkowe. Zawodnicy są uczniami, studentami, pracownikami, rodzicami, mają swoje zajęcia i swoje życie, dlatego sporym problemem jest w ogóle zebranie odpowiedniej kadry na mecz. A w przypadku WKS-u dochodzi jeszcze dodatkowy czynnik, jakim jest bardzo duże zróżnicowanie poszczególnych osób – zarówno pod względem poziomu sportowego, jak i innych cech. Problemowi, związanemu z niedostatecznymi umiejętnościami piłkarskimi niektórych zawodników, staramy się przeciwdziałać, organizując tzw. treningi wyrównawcze. Docelowo idealnym rozwiązaniem byłoby stworzenie w obrębie jednego klubu dwóch drużyn – jednej bardziej zaawansowanej, drugiej początkującej, bo wtedy każda osoba miałaby szansę nie tylko trenować, ale również grać i rywalizować z drużynami na podobnym poziomie.
Czyli z praktycznego punktu widzenia niemożliwe jest zgranie tak różnorodnych osób i zbudowanie z nich jednego, wspierającego się wzajemnie zespołu? Jak dokonać selekcji meczowej, jednocześnie nie wykluczając?
MR: To jest bardzo trudne, bo chciałoby się, żeby zagrał każdy i każda, ale jest też tak, że kiedy ci i te, które potrafią grać na wyższym poziomie stawiani są w jednej drużynie z osobami, które dopiero zaczynają swoją piłkarską przygodę, to rodzi się w tych pierwszych zrozumiała frustracja. Mimo, że mają świadomość do jakiej drużyny dołączyli i dołączyły i przecież im również zależy na zmianie o którą wspólnie walczymy, to jednak czasem emocje piłkarskie na boisku biorą górę, szczególnie kiedy mecz toczy się o jakąś stawkę. Pracujemy nad tzw. „mentalem” i morale zespołu, ale pewnych problemów, wynikających z lat przyzwyczajeń, czyli z naszej drugiej natury, trudno uniknąć. Tak jak w innych klubach głównym problemem jest zebranie składu, tak u nas jest to zebranie składu i takie go dobranie, żeby osoby wybrane się wzajemnie nie pozabijały i nie wykluczały, a w konsekwencji nie demotywowały. Trudna sprawa!
Osoba koordynująca przygotowanie to w takich okolicznościach bardziej mediator, niż selekcjoner.
MR: Dokładanie!
Być może w imię pro równościowej zmiany społecznej, warto odpuścić ambicje sportowe?
MR: Próbujemy to robić i kiedy o tym rozmawiamy z zawodnikami i zawodniczkami, czy członkami i członkiniami stowarzyszenia to wszyscy to rozumieją i się na to zgadzają, ale po pierwsze rywalizujemy z drużynami, które czynników równościowych nie mają na sztandarach i grają swoimi najmocniejszymi składami, po drugie – boiskowe emocje, o których mówiłem wcześniej, czasem biorą górę.
PZPN nie będzie skory do forsowania równouprawnienia czy promocji zawodników i zawodniczek nieheteronormatywnych, ponieważ ma na tym polu więcej do stracenia, niż do zyskania
Wróćmy jeszcze na chwilę do piłki nożnej kobiet. Na stronie PZPN-u znalazłam dokument, poświęcony temu obszarowi, rozpoczynający się słowami „Piłka nożna kobiet zyskuje coraz większy rozgłos”. W mojej opinii pokazuje to, jakie motywacje stoją za wzrostem zainteresowania kobiecym futbolem i na pewno nie są to motywacje równościowe, a najzwyczajniej w świecie rynkowe. Organizacje sportowe dostrzegły w żeńskiej piłce nożnej potencjał komercyjny, na którym będzie można zarobić.
AO: Zgadzam się. Dlatego uważam, że PZPN nie będzie skory do forsowania równouprawnienia czy promocji zawodników i zawodniczek nieheteronormatywnych, ponieważ ma na tym polu więcej do stracenia, niż do zyskania. Zarówno środowisko piłkarskie, jaki i kibicowskie jest hermetyczne i ksenofobiczne, dlatego Związek straciłby w swoim otoczeniu społecznym wizerunkowo. Tym bardziej, że już w punkcie wyjścia nie jest to organizacja uwielbiana przez kibiców. Dlatego uważam, że to nie system jest do zmiany, a indywidualne postawy ludzi, taka organiczna praca u podstaw.
MR: Odkąd pamiętam jestem kibicem piłkarskim i pamiętam wiele odgórnych akcji PZPN-u czy UEFA, wymierzonych w rasizm czy wspierających wykluczonych. Uważam jednak, że te organizacje przejęły część oddolnych, równościowych postulatów jedynie po to, aby ogrzać się w ich blasku. Są to według mnie puste gesty, obliczone w dużej mierze na potencjalny zysk albo po to, aby pokazać jak te organizacje są fajne, odpowiedzialne i zrównoważone. Tymczasem niejednokrotnie działają wbrew tym deklaracjom. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, z pewnością mogłyby te organizacje wprowadzić szereg rozwiązań i regulacji w faktyczny sposób przeciwdziałających albo zapobiegających dyskryminacji i wykluczeniu, ale z jakiegoś powodu nie podejmują takiego wysiłku.
Ale trud eliminacji zachowań chuligańskich podjęły i to bardzo skutecznie, z dużym sukcesem.
MR: Tak, ale dlatego że „chuliganerka” znacząco wpływała na zyski klubów. Dzięki wyeliminowaniu tzw. „kibiców tradycyjnych” udało się klubom przyciągnąć nową publiczność, która jest w stanie zapłacić za bilet dużo więcej, niż pochodzący z klasy robotniczej „chuligan”.
Cel WKS-u jest wymierny. Nie wiem czy realny, ale chciałbym, żeby 80% play-arenowych klubów podpisało „Deklarację antydyskryminacyjną, gwarantującą równość wszystkim zawodnikom i zawodniczkom”
Poza akcjami w Internecie, zwiększaniem widoczności, w jaki jeszcze sposób planujecie oddziaływać na rzecz zmiany obecnego stanu rzeczy?
AO: Wiosną planujemy dołączyć WKS do rozgrywek w Play Arenie (największe rozgrywki piłki nożnej 6-osobowej w Polsce – NK), które mają w swoim założeniu charakter przyjacielski, towarzyski, trochę podwórkowy, a co za tym idzie wspólnotowy. Zanim wejdziemy do B-klasy rozgrywkowej, chcemy rywalizować z innymi lokalnymi, amatorskimi zespołami, których zawodników znamy niejednokrotnie z orlika, ze szkoły, z osiedla czy pracy. Wydaje nam się to szczególnie ważne, ponieważ często dyskryminacja i wykluczenie mają swoje źródła w strachu przed obcym i w nieznajomości innych osób, reprezentujących odmienne od naszych poglądy czy wartości. Wierzę, że takie oddolne działanie, oddziaływanie na społeczność, mimo że może być drogą dłuższą i mniej efektowną niż próba wpływania na decyzje podejmowane odgórnie, ma więcej sensu, a jej długofalowe efekty będą po prostu trwalsze, staną się prawdziwą zmianą mentalności środowiska piłkarskiego. Cel WKS-u jest wymierny. Nie wiem czy realny, ale chciałbym, żeby 80% play-arenowych klubów podpisało „Deklarację antydyskryminacyjną, gwarantującą równość wszystkim zawodnikom i zawodniczkom”.
Rozgrywki Play Areny toczą się na orlikach. Program rządowo-samorządowy, uruchomiony z okazji organizacji przez Polskę i Ukrainę Mistrzostw Europy w 2012 roku, polegający na wybudowaniu w każdej gminie boiska piłkarskiego uważam za jeden z lepszych programów społeczno-infrastrukturalnych ostatnich lat.
AO: Tak, to był bardzo dobry pomysł, ale pamiętajmy, że program został zakończony i już od paru lat korzystanie z orlików jest płatne, co dla takiego klubu jak WKS, utrzymującego się ze składek członkowskich i drobnych darowizn od sympatyków, jest sporym obciążeniem. Najniższa wynegocjowana stawka za korzystanie przez 90 minut z orlika to 90 zł, co przy dwóch treningach tygodniowo daje miesięczny koszt bliski 1000 zł. W okresie zimowym wynajęcie zadaszonej hali to koszt, oscylujący wokół 400 zł za jedną godzinę!
Rozumiem zatem, że mimo iż jesteście stowarzyszeniem musicie radzić sobie na tzw. zasadach wolnorynkowych. Czy istnieją formy wsparcia, z których moglibyście skorzystać, aby znaleźć finansowanie tak zasadniczych dla funkcjonowania klubu sportowego kosztów jak wynajęcie boiska czy zakup niezbędnego sprzętu?
AO: Liczymy, że w 2024 roku powróci rządowy program „Klub”, który dofinansowuje amatorskie kluby sportowe kwotą 10000 zł na podstawową działalność. Póki co musimy utrzymywać się własnymi i osób nam sprzyjających siłami, co w podstawowym zakresie jest wykonalne nawet na dłuższą metę. Jednak jeżeli chcemy się dalej rozwijać, wspierając jednocześnie przed kolejną formą wykluczenia tych członków klubu, którzy są w trudnej sytuacji finansowej, potrzebować będziemy dodatkowego źródła finansowania. Istnieją oczywiście inne dotacje, np. przyznawane przez fundacje, związane ze spółkami skarbu państwa, które jak wiemy mają dużo pieniędzy i my jako stowarzyszenie do nich aplikujemy, ale póki co bez sukcesu, co wydaje się niezrozumiałe, ponieważ w swoich założeniach postulują one działania włączające, inkluzywne, zwiększające dostępność, równościowe, a więc zdawać by się mogło, że są stworzone dla takich inicjatyw jak nasza. Niestety, w praktyce wygląda to inaczej i jak dotąd nie udało nam się otrzymać żadnego grantu.
Jestem prawie pewien, że gdybyśmy byli Katolickim Klubem Sportowym, dotacje i granty płynęłyby do nas szerokim strumieniem
Dlaczego?
AO: Nasz zespół pisze świetne wnioski, ze świetnymi uzasadnieniami, a kwoty o które wnioskujemy nie są wysokie – mimo to środków nie dostajemy. Myślę, że powodem takiego stanu rzeczy są kwestie stricte ideologiczne. Jestem prawie pewien, że gdybyśmy byli Katolickim Klubem Sportowym, dotacje i granty płynęłyby do nas szerokim strumieniem. Jak ludzie decydujący o przyznawaniu środków, którzy są powiązani z partią prawicową i konserwatywną mogą wspierać tęczową inicjatywę? No nie mogą.
Piłka nożna – jak niemal już każda sfera życia – jest więc polityczna. Sport służy choćby do budowania tożsamości czy wzmacniania postaw patriotycznych – zarówno na poziomie centralnym, jak i lokalnym, w naszych małych – czasem osiedlowych czy wiejskich – ojczyznach.
AO: Tak, ale sport może być również symbolem oporu. Weźmy choćby gest łódzkiej lekkoatletki, Marii Kwaśniewskiej, która na Olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku, stojąc na medalowym podium, w przeciwieństwie do wszystkich obok nie podniosła ręki w nazistowskim pozdrowieniu. Jej zachowanie było patriotyczne, ale również bardzo budujące dla młodego państwa, jakim wówczas Polska była.
Adam Oziemski, fot. Doma
No właśnie! Oczywiste jest to, że sport jest obszarem, opartym w bardzo dużym stopniu na silnej identyfikacji tożsamościowej. Jednak nawiązując do naszej rozmowy i trochę ją podsumowując, okazuje się, że współczesna piłka nożna nie nadąża za zmianami społecznymi, które tożsamości nie łączą już tak silnie jak sto lat temu z identyfikacją narodową, czy klasową jak przed pięćdziesięcioma laty. Obecnie, w trzeciej dekadzie XXI wieku, jeśli sport chce zachować swą moc, opartą na silnej identyfikacji z jakąś grupą, powinien tych grup szukać gdzie indziej.
AO: Tak to słuszna uwaga.
Piłka nożna tkwi więc z jednej stronie w paradygmacie narodowym, makrowspólnotowym, z drugiej – w ponadnarodowej wizji marek globalnych, oderwanych od lokalnych identyfikacji.
AO: Tak, socjologowie czy historycy, zajmujący się sportem interesują się np. ruchami konspiracyjnymi w związkach sportowych w czasie II wojny światowej. Z drugiej strony marketingowcy, politolodzy czy dziennikarze badają komercjalizację i ubranodowienie wielkich klubów piłkarskich.
MR: Widać to doskonale, kiedy porówna się niemiecką Bundesligę z angielską Premier League. W tej pierwszej kibice bronią klubów rękami i nogami przed tym, żeby nie stały się tym, czym angielskie kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej, mimo że szły by za tym gigantyczne pieniądze, a za nimi największe gwiazdy. Niemieccy kibice wolą zachować lokalny charakter swoich drużyn i mogą to robić, ponieważ udało im się zachować swój głos w radach klubowych, odpowiedzialnych m.in. za wybór zarządów.
A więc są częściowo uspołecznione?
MR: Częściowo tak. Podobny model funkcjonuje w Hiszpanii. Mecz ligowy to wciąż lokalne święto, lokalny – a nie ten organizowany odgórnie co cztery lata przez FIFĘ - karnawał. Kibic niemiecki nie jest również wykluczony ekonomicznie. Dzięki zabiegom stowarzyszeń fanowskich, udało się w Niemczech utrzymać ceny biletów na relatywnie niskim poziomie, oczywiście w odniesieniu do średnich, niemieckich zarobków.
Chciałbym, aby WKS był klubem, którego sympatycy i sympatyczki będą mogli i mogły przyjść na mecz, napić się piwa czy yerby, pośpiewać przyśpiewki, w których nie będzie homofobicznych czy rasistowskich haseł, wymyśleć i zrobić transparent, który nie będzie antysemicki czy szowinistyczny
Wszak podział na modern i traditional football również wydaje mi się nieadekwatny do współczesności. Rozumiem skąd się bierze, jakie były okoliczności ruchu against modern football, aczkolwiek nie uważam, że powrót do gry na starych zasadach jest już możliwy. Nie zawrócimy Wisły kijem, a klubów nie zwiążemy z kopalniami czy hutami. Potrzebna trzecia droga. Jak miałaby ona wyglądać?
MR: Against modern football to powrót do wesołych na zachodzie Europy lat 70. czy 80., w Polsce byłyby to lata 90., kiedy można było wejść na stadion przez płot, zrobić rozróbę, napić się piwa. Ja uważam, że wzorców czy punktów odniesienia należy szukać znacznie wcześniej, na początku XX wieku, kiedy powstawaniu klubów sportowych towarzyszyła idea kooperacji i stowarzyszania, budowania jakiejś wspólnoty. Oryginalnie to było tak, że nie istniała wtedy za bardzo sfera kultury konsumenckiej – szczególnie tej, skierowanej do klas ludowych czy uboższych, dlatego jeśli warstwy niższe same sobie czegoś nie zorganizowały, to nikt im niczego nie zorganizował. Ktoś chodził czytać socjalistyczną prasę, ktoś udzielał się w kościele, a część organizowała kluby sportowe. Celem było zorganizowanie wartościowej, cennej aktywności dla społeczności lokalnej. Chciałbym, żeby WKS tak zadziałał w Łodzi. Wiadomo, że to nie będzie klub dla wszystkich, nie będzie też klubem dla jednej dzielnicy czy osiedla, ale że będzie to klub dla grona osób, które będzie się z nim identyfikować i dla których będzie to przyjazne, bezpieczne, socjalizujące z innymi miejsce, że jego sympatycy i sympatyczki będą mogli i mogły przyjść na mecz, napić się piwa czy yerby, pośpiewać przyśpiewki, w których nie będzie homofobicznych czy rasistowskich haseł, wymyśleć i zrobić transparent, który nie będzie antysemicki czy szowinistyczny.
Tylko tyle i aż tyle.
AO: Dokładnie! Mała, wielka zmiana.
MR: Ludzie mają olbrzymią potrzebę identyfikacji, ale jak się okazuje nasze sportowe tożsamości są dużo bardziej labilne, niż nam się wydaje. Weźmy sytuację, kiedy na co dzień jesteśmy kibicami reprezentacji Polski, ale nasza drużyna nie kwalifikuje się na te czy inne mistrzostwa. Zaczynamy kibicować wtedy zwykle innym drużynom. Podobnie jest w rozgrywkach Ligi Mistrzów czy Ligi Europy, w których polskie kluby zwykle nie występują. Rzadko zdarza się tak, że ktoś ogląda mecz zupełnie obojętny, nie utożsamiając się z którąś ze stron, nawet jeśli nie jest to „jego” czy „jej” drużyna.
Na portalu crowdfundinfgowym, na którym zbieracie fundusze na swoją działalność piszecie: „Masz dość faszyzmu na stadionach? Masz dość tego, że osoby LGBT boją się grać w piłkę przez homofobię? Chcesz żeby stadion był miejscem dla rodzin z dziećmi, a nie spędem agresywnych chuliganów? Jesteśmy Twoją reprezentacją”. Czy inicjatywy takie jak WKS mogą stać się awangardą zmian w piłce nożnej?
MR: Jeżeli za tym będzie się takich WKSów rodziło więcej, to być może tak, ale też nie wiem, czy mamy cel stać się awangardą, czasem drobna zmiana ma większe znaczenie.
AO: Dzięki WKS'owi jest duża szansa na szersze podniesienie ważnych tematów, może zapoczątkowanie jakiejś dyskusji w dyskursie. To się liczy. Może za jakiś czas inkluzywne kluby będą normą, a nie awangardą. Marzę o tym.
_____________
Adam Oziemski - inicjator i pomysłodawca projektu Wolny Klub Sportowy Łódź. Ukończył studia International & Political Studies na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego. Obecnie studiuje politologię, jednocześnie zajmując się domem i ukochanym kotem. Marzy o łączeniu działalności naukowej i społecznej w przyszłości.
Michał Rauszer - fan Bundesligi i taktyczny hipster. Na co dzień pracuje na Uniwersytecie Warszawskim, autor kilku książek m.in. Bękarty pańszczyzny, czy Ludowy antyklerykalizm. Nieopowiedziana historia. W WKS zajmuje się sprawami sportowymi
_____________
Natalia Królikowska – łodzianka, dra nauk humanistycznych, literaturoznawczyni, krytyczka literacka, producentka wydarzeń kulturalnych, kibicka Widzewa.