O Łodzi bez pudru, ale z szacunkiem i troską – z przewodniczką, Justyną Tomaszewską na marginesie „afery" o artykuł z „The Independent” rozmawia Marcin Polak. 

 

Koniec roku dostarczył nam niespodziewanych emocji za sprawą „The Independent”, który opublikował ranking miejsc wartych odwiedzenia, w którym Łódź nalazła się na piątym miejscu. Oczywiście znalazła się grupa ludzi z kijem w d..., która musi nam udowodnić, że to kompletna pomyłka. Dziennikarz, który wpisał Łódź do tego rankingu, pewnie nawet nie wyszedł z wanny w Grand Hotelu.

Tego nie wiem, niestety go nie oprowadzałam. Zadałam sobie natomiast odrobinę trudu i przeczytałam pierwszy artykuł, na podstawie którego powstał ten z “rankingiem”. Jego autor, Simon Calder,  był w Manufakturze i na Piotrkowskiej. Szczerze mówiąc to, co się wydarzyło rozwaliło mnie totalnie. Wiem, że niektórzy Łodzianie i Łodzianki nie lubią Łodzi. Nie i już. Mnie to zadziwia, bo na zdrowy rozum, powinniśmy się cieszyć, że Łódź została zauważona, że za takim artykułem, może ktoś przyjedzie, a turyści to pieniądze dla miasta - to taksówki, restauracje, hotele, muzea, galerie i przewodnicy. Korzyść dla wielu. 

 


Myślisz, że to efekt tego, jak miasto wykorzystało ranking w swoich social mediach? W sumie zastanawiam się, po co urzędnicy to robią – czy próbują przekonać samych siebie, że Łódź to jedno z najlepszych miast na świecie? Wydaje mi się to zbędne. Zamiast tego można by stworzyć świetny content. Widziałem na przykład ciekawą kampanię Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej o podróży pociągiem z Londynu do Łodzi przez Kutno – naprawdę dobrze zrobione.

Takie posty zawsze wzbudzają emocje i się klikają, a to przecież najważniejsze. Szkoda, że tak wyszło, bo ten artykuł naprawdę jest fajny. Dziennikarz z dużej brytyjskiej gazety napisał, że Łódź jest ciekawa i warto tu przyjechać. To jest jego przegląd 2024 roku, dość subiektywny, w artykule nawet raz nie pada słowo ranking. Ot, po prostu, byłem, fajny hotel, warto iść na spacer, dobrze pracują nad turystyką opartą na historii. Polecam. Jeszcze nie jesteśmy piątym miastem na świecie. Sama o tym napisałam z radością i dumą, bo to fajnie, że ktoś z zewnątrz, kto był w wielu miejscach na świecie, docenił Łódź.  Ale balonik się trochę napompował. 

 

 

                                                                                                                            fot. HaWa

 


Jedna ze stron promujących samochodowy transport zbiorowy pytała: „Te Independent, nie wstyd Wam? Ludzie zmagają się z codziennymi problemami, a wy tam sobie jaja robicie” XD. Najpopularniejszy komentarz na fb MM to: „Łódź to patologia. Strasznie smutne miasto, melina itd.”. Na szczęście jest dużo pozytywnych odpowiedzi.

Niektórym brakuje umiejętności myślenia i rozdzielania niektórych rzeczy. W Łodzi normalne jest, że pod postem, np. ze zdjęciem pałacu rodziny Poznańskich i opisem jakiejś historii pojawia się komentarz: a na Dąbrowie są dziury. No są, ale czy to na pewno odpowiednie miejsce, żeby o tym pisać? Mogę zaryzykować stwierdzenie, że ktoś ze zmotoryzowanych, kto napisał ten post, nie przeczytał artykułu z „The Independent”. On nie był o warunkach życia w mieście, korkach czy cenach za parkowanie na ulicy. Szkoda, że autor nie widzi różnicy. Ja też mieszkam w centrum, ale moje centrum to historia rodziny Kindermannów i świetne wystawy w Galerii Miejskiej, to dawna fabryka pluszu, schron w budynku obok czy plenery do “Zimnej wojny”. 

Każdy ma swój punkt widzenia. Ja mam fajny, bo mam fajną pracę. Oprowadzam po Łodzi i opowiadam historię, pokazuję Księży Młyn, ulicę Włókienniczą, EC1, park Ocalałych, cmentarz żydowski, Piotrkowską, często idę Gdańską, Więckowskiego. Pokazuję kontrasty, zachwycam się detalami, opowiadam o dawnych mieszkańcach. W mojej pracy spotykam się też z zupełnie innymi spostrzeżeniami, niż Ci co Łódź znają tylko z trasy praca-dom. Turyści inaczej patrzą na miasto niż my.  Na każdym spacerze mówię, że mamy jeszcze dużo do zrobienia, ale zmiany widać gołym okiem, tylko totalny ignorant tego nie widzi. Łódź nie jest temu winna, nie można polubić czegoś, na co się nie zwraca uwagi. 

 

 

     Ja wierzę, że Łódź lubi się bardziej, kiedy się ją rozumie, a żeby zrozumieć, trzeba poznać. Dla niektórych to za dużo

 

 

Dlaczego subiektywny ranking wywołał tyle emocji?

Nie wiem. Może lubimy narzekać. W Łodzi zawsze był jakiś powód do narzekania. Być może zaczęło się to już w XV wieku, kiedy dostaliśmy prawa miejskie, to Łodzianie narzekali, że “no tak, prawa miejskie mamy, a król nawet u nas nie był”, potem niewiele się działo, więc narzekano na wszystko, w XIX wieku narzekano na warunki pracy (bardzo słusznie), na brak wolnego czasu, po wojnie na szarość życia i ceny. Może nie umiemy inaczej, mamy to we krwi. Nie chcemy też zauważyć pewnych rzeczy, nauczyć się historii, zrozumieć to miasto. Ja wierzę, że Łódź lubi się bardziej, kiedy się ją rozumie, a żeby zrozumieć, trzeba poznać. Dla niektórych to za dużo. Chociaż spacery dla Łodzian i Łodzianek cieszą się wielkim powodzeniem. Coraz częściej chcemy poznawać swoją okolicę. 29 grudnia z Krzyśkiem Olkuszem zrobiliśmy spacer, na który przyszło ponad 90 osób! 

 

 

Czy takie informacje faktycznie przyciągają turystów? Post na profilu Miej Miejsce z informacją o rankingu osiągnął ponad 2 miliony wyświetleń.

To się okaże na wiosnę, ale na pewno dobra prasa robi dobrze. Największą siłą są teraz jednak social media, Instagram, Facebook czy Tik Tok potrafią zdziałać cuda. Ja często przeglądam profile miast, do których jadę i czytam komentarze, oglądam zdjęcia, szukam inspiracji.  Mam nadzieję, że Ci, którzy zastanawiali się czy do nas przyjechać po tym artykule, nie weszli w komentarze. 

 

 

                                                                                                              fot. Marcin Wyrzykowski

 

 

Porozmawiajmy o promocji miasta. Jak ją oceniasz?

Różnie. Przez wiele lat zajmowałam się promocją zawodowo, więc doceniam wyczucie trendów, umiejętność robienia memów. Inną rzeczą jest to czy te treści są wartościowe. Niektórzy moi turyści też na to zwracają uwagę, mówią że Łódź ma komunikację “z jajem”, ale mają inne oczekiwania niż my. Często mam wrażenie, że lajki są ważniejsze od przekazu. Brakuje mi np. promocji wartościowych wydarzeń, festiwalu Łódź Wielu Kultur czy nawet spacerów po Łodzi. 

 

 

A co z promowaniem miasta poprzez rozrywkę? Nie da się ukryć, że przy okazji takich imprez jak urodziny Łodzi czy Festiwal Światła przyjeżdżają tłumy ludzi, i to jest super. Pytanie tylko, czy to wystarczy, żeby część z tych osób zatrzymać tutaj na dłużej?

Nie wiem czy taki jest cel tych wydarzeń. Jako turystka sama czasami jeżdżę w różne miejsca na jakieś wydarzenie, wystawę lub spotkanie. Ważne jest to, żeby oferta miasta była zróżnicowana, żeby planując następny wyjazd do Łodzi, nawet z Warszawy, pomyśleć “byłem już w Teatrze Nowym, to teraz jedziemy na koncert” i wracać do Łodzi. A potem jechać do siebie i mówić, że warto tu przyjechać, że są dobre restauracje, ludzie fajni i dzieje się dużo. Na to oczywiście składa się dużo rzeczy, od finansowania kultury, przez politykę miasta po sposób patrzenia na Łódź przez mieszkańców i mieszkanki. 

 

 

Łódź to miasto kontrastów. Większość turystów to docenia, widzi zmianę, której często Łodzianie nie widzą

 

 

Pytam teraz jako Łodziankę, nie przewodniczkę: co robić, co może przekonać ludzi do przeprowadzki do Łodzi? 

Poza oczywistościami, takimi jak praca, mieszkania i dobre warunki życia to, myślę, że trzeba dać możliwości. Znam kilka osób, które wybrały Łódź, część z nich zaczęła od przyjazdu do Łodzi i spaceru z przewodnikiem. To jest fajne, pozwala zobaczyć to, co często mijamy. Łódź ma też ciekawą ofertę na spędzanie wolnego czasu. Ja osobiście zaczęłabym od sprzątania, bo są miejsca, które wołają o pomstę do nieba. Chciałabym też, żeby Łódź była przyjaznym miastem. Wiem, że brzmi to banalnie, ale chciałabym, żeby dobrze się tu czuły osoby z innym krajów, z niepełnosprawnościami, rowerzyści, pieski itd. 

 

 

Co najbardziej podoba się turystom w Łodzi?

Różnorodność. To, że na małej przestrzeni mamy piękną architekturę, miejsca związane z filmem, teatrem, street artem. Jesteśmy miastem, w którym każdy znajdzie coś dla siebie - interesujesz się historią Żydów - są miejsca z tym związane i to tak ważne i piękne, że żaden komentarz na fejsie tego nie zniszczy. Lubisz film? Proszę bardzo - filmówka, Muzeum Kinematografii, plenery, wystawa Kino Polonia w EC1. Chcesz połazić po muzeach - zapraszam do Muzeum Sztuki, Muzeum Farmacji czy Muzeum Miasta Łodzi. Jest co robić. Mogę tak bardzo długo. Łódź to miasto kontrastów. Większość turystów to docenia, widzi zmianę, której często Łodzianie nie widzą. Podobają się też nasze parki i historia rzek, których nie widać.

 

 

                                                                                                                         Fot. Agnieszka Cytacka

 


Może to banalne, ale Piotrkowska to nasz prawdziwy skarb. Za każdym razem, gdy wracam z podróży, myślę, że nie ma drugiej takiej ulicy.

Bo nie ma. Dla wielu Piotrkowska to centrum Łodzi. Zaczynając od placu Wolności, który też zebrał dużo hejtu w komentarzach - co swoją drogą nie ma znaczenia. Często jestem na placu, zawsze są tam ludzie, siedzą na trawie, ławkach, dzieciaki się bawią w fontannie. W tym przypadku rzeczywistość vs komentarze: 1:0. To tu przecież jest brama na Piotrkowską, dalej unikatowe podwórko Joanny Rajkowskiej, piękne kamienice, historie mieszkańców, życia kulturalnego. To tu bywali wszyscy, ja często opowiadam o dawnych mieszkańcach i mieszkankach Łodzi, o Żydach, o tym co straciliśmy, o ulubionych knajpach, o rewitalizacji, wchodzę w podwórka (tak, nie boję się). To przecież tutaj, na Piotrkowskiej, najczęściej spotykamy znajomych, idziemy na kawę czy obiad. Piotrkowska jest jedyna w swoim rodzaju. Turyści z Warszawy zwracają uwagę na to, że my wolniej chodzimy, nie ma tu takiego pędu, napięcia. Warto spojrzeć też w górę, bo detale pourywane na kamienicach są niesamowite. Często czytam komentarze, że Pietryna zmieniła się w melinę, tylko pijaki i pijaki. Każda główna ulica, na całym świecie, ma dwa życia: dziennie i nocne. Ja też wolę to dzienne. Minus auta, aut na Piotrkowskiej nie chcę!

 

 

                                                                                                                     fot. Michał Kmieć

 

 

Skąd teraz przyjeżdża najwięcej turystów?

Różnie. Coraz częściej z Polski. Łódź stała się fajnym miejscem na city break. Jakiś czas temu gdzieś padło hasło “Łódź, ostatnie nieodkryte miasto”. I coś w tym jest, turyści z Polski często mają przed oczami stereotyp szarej, nudnej Łodzi. Chyba mi się nie zdarzyło, żeby ktoś nie powiedział, że się mylił, i że jest dobrze! Oprowadzam również po angielsku, w ubiegłym roku miałam gości m.in z USA, Szkocji, Filipin, Nowej Zelandii, Izraela, Hiszpanii, Egiptu, Francji, Węgier, Meksyku…

 

 

Do tego trzeba się ciągle uczyć i szkolić, bardzo dużo osób interesuje się teraz Łodzią, więc książek, artykułów jest bardzo dużo. I sprawy bieżące, ludzie często pytają co dzieje się w Łodzi, jak się tu żyje, ile kosztuje metr kwadratowy i czy Widzew ostatnio wygrał

 

 

A skąd się tutaj biorą?

Cześć przyjeżdża celowo do Łodzi, bo właśnie słyszeli, że warto, część jest w podróży biznesowej i przy okazji zwiedza miasto, niektórzy odkrywają rodzinne historie, a inni są przejazdem, podczas dużej podróży po Polsce lub Europie. Jest też dużo wycieczek szkolnych. Łódź to dobry kierunek na jednodniową wycieczkę szkolną, Orientarium robi robotę. Ogromną robotę robi Instagram, i to wcale nie miejski, a duże konta Instagramerek z Łodzi. 

 

 

Ciekawe. Możesz powiedzieć które?

Michalina Grzesiak, Siostry Adihd, Manufaktura Splotów. Dużo ludzi przyjeżdża za ich namową, odwiedzają polecane restauracje czy miejsca. Z Michaliną robimy od czasu do czasu spacery online.

 

 

Co turytów i turystki najbardziej interesuje?

Bardzo różnie. Najczęściej to są spacery po Łodzi podczas których opowiadam o wielu historiach, taki miszmasz. Często oprowadzam po terenie dawnego getta łódzkiego, po cmentarzu żydowskim i parku Ocalałych. Ten temat jest dla mnie ważny. Coraz więcej pytań jest o wycieczki szlakiem zrewitalizowanej Łodzi, coraz częściej ten temat jest z nami kojarzony. 

 

 

Czy praca przewodniczki jest ciężka?

Myślę, że cięższa niż się wydaje. Ta praca opiera się na relacjach, przede wszystkim trzeba lubić ludzi. Do tego dużo się chodzi, sprawdziłam to,  w 2024 przeszłam ponad 2000 km. Ta praca wymaga też dużo energii, po 4 h wycieczce w domu już nie chce mi się gadać. Do tego trzeba się ciągle uczyć i szkolić, bardzo dużo osób interesuje się teraz Łodzią, więc książek, artykułów jest bardzo dużo. I sprawy bieżące, ludzie często pytają co dzieje się w Łodzi, jak się tu żyje, ile kosztuje metr kwadratowy i czy Widzew ostatnio wygrał.
Ja bardzo lubię swoją pracę, lubię Łódź, lubię poznawać nowych ludzi, z niektórymi potem jestem w kontakcie. I bardzo lubię pokazywać miasto i obserwować reakcje turystów. Łodzian i Łodzianki też lubię oprowadzać, chociaż to większe wyzwanie. 

 

 

                                                                                                                         fot. Michał Kmieć

 

 

Jesteś osobą, która pracuje również w kulturze. Czy ma to wpływ na twoją pracę jako przewodniczki?

Tak, zdecydowanie. Na bieżąco śledzę to, co dzieje się w Łodzi i staram się chodzić na wydarzenia, kiedy tylko mam czas. Często polecam też turystom różne miejsca, nie tylko restauracje. Jeśli ktoś przyjedzie do Łodzi na kilka dni, to często chce korzystać, iść na wystawę, na koncert lub do teatru. Łódź ma bardzo dużo do zaoferowania. Ja zawsze mówię, że w Łodzi najfajniejsi są ludzie, a najgorsi ludzie. I ta nasza kultura, osoby, które codziennie pracują na rzecz tego miasta, zmieniają je, to wielka siła Łodzi. Doceniam to i opowiadam o tym na swoich social mediach i na wycieczkach. 

 

 

Według mnie Łódź to miasto kultury. Mamy pierwsze w Europie i drugie na świecie Muzeum Sztuki, które od początku było miejscem awangardowych idei,  Muzeum Włókiennictwa, oprócz historii branży, prezentuje także nowoczesne wystawy, łącząc sztukę z modą i historią. Do tego Łódzka Szkoła Filmowa, która wykształciła wielu reżyserów znanych z awangardowego podejścia do kina. Myślisz, że miasto mogłoby zainwestować w kulturę i promocję przez kulturę, nawet kosztem rozrywki?

Tak! Zdecydowanie. Dofinansowanie niektórych wydarzeń przyniosłoby ogromną korzyść. Turyści szukają ciekawych spotkań, festiwali, nie przyjeżdżają tylko na stand up. Te wielkie wydarzenia, jak np. koncerty w Atlas Arenie, są bardzo ważne. Miasto też na tym zyskuje, ale gwarantuję, że na zdecydowanie mniejszy koncert, wystawę, spotkanie też by przyjechali ludzie. Tylko muszą o tym wiedzieć. To jest trudne pytanie, zwłaszcza, że rozmawiamy zaraz po odwołaniu Joanny Podolskiej ze stanowiska dyrektorki Centrum Dialogu, z którym byłam związana 12 lat. Niektóre decyzje są po prostu niezrozumiałe i nie pozwalają mi myśleć o przyszłości pozytywnie. 

 

 

A co się turystom w Łodzi nie podoba?

Najczęściej słyszę, że samochody na Piotrkowskiej, że ulica byłaby o wiele ładniejsza bez zaparkowanych wszędzie aut. Zauważają też różnice między Piotrkowską, a np. Więckowskiego. Wystarczy skręcić z Pietryny i jesteśmy w innym świecie. Ta zmiana tam też przyjdzie, ale jeszcze trochę. Widzą też śmieci i psie kupy. Zwłaszcza na Włókienniczej. 

 

 

Pokazuję piękne miejsca, ale nie pudruję Łodzi. Każdy ma swój rozum, ludzie widzą, że dzieje się dobrze, ale jeszcze dużo mamy do zrobienia

 

 

A jak mówić o Łodzi? Wydaje mi się, że jesteśmy w momencie, w którym wielu społeczników odpuściło działanie. Ja postanowiłem skupić się na kulturze – nie chce mi się już pisać o problemach miasta, choć oczywiście dostrzegam ich sporo. Zresztą odechciało mi się, bo z jednej strony mamy wspomnianą stronę prosamochodową, która ma wielu fanów, ale codziennie generuje niezliczoną ilość postów o tym, jak strasznie jest w Łodzi – teraz oczywiście w kontekście tego rankingu. Z drugiej strony mamy nieustanną propagandę sukcesu, wspieraną między innymi przez jednego z przewodników, który społeczników nazywa hejterami. W efekcie mamy dwie skrajności – dwie „prawdy” o Łodzi. Problem w tym, że żadna z nich nie jest do końca prawdziwa...

Nie chcę komentować tego, co robi grupa zmotoryzowanych, to są ludzie, którzy mają wąskie horyzonty, zajmują się hejtowaniem, obrażaniem innych. Tam nie ma miejsca na dyskusję.  Na facebooku jest taka grupa “Starożytni kosmici”, bardzo ją lubię, wydaje mi się, że często informacje tam są bardziej rzetelne niż u zmotoryzowanych. Druga opcja, czyli propaganda sukcesu, też mi nie pasuje. Ja nie lubię kłamać, że wszystko jest idealnie. Mieszkam tu, jeżdżę autem, MPK, dużo chodzę. Obserwuję i mam swoje uwagi. Często zgłaszam różne miejsca do posprzątania, napisy do zamalowania, reaguję. Jednak, jak opowiadam o Łodzi na wycieczkach, to zawsze mówię z pasją, z szacunkiem do trudnej historii miasta, do jej mieszkańców. Pokazuję piękne miejsca, ale nie pudruję Łodzi. Każdy ma swój rozum, ludzie widzą, że dzieje się dobrze, ale jeszcze dużo mamy do zrobienia. 

 

 

Są trzy rzeczy, które wyjątkowo mnie irytują w kontekście Piotrkowskiej, choć dotyczą też innych miejsc – tutaj jednak są szczególnie widoczne: samochodoza, brak toalet i brak prohibicji. Auta? Już nawet nie chce mi się o tym pisać, ale dostaję tyle wiadomości, że może do tego wrócę. Czy nie denerwuje Cię to, że nawet największe atrakcje, jak pomniki czy Aleja Gwiazd, czasem są zasłonięte albo zastawione samochodami?”

Toalety – temat rzeka. Niby mamy system toalet w knajpach, ale to zupełnie nie działa, wie o tym każdy, kto mieszka w centrum. Do tego dochodzą sytuacje takie jak pandemia, czy zwykły poranek – gdzie większość kawiarni jest zamknięta.

No i brak prohibicji – liczba osób pijących alkohol w centrum, nawet centralnie pod sklepem czy przy okazji wspomnianych imprez jest bardzo duża. Prohibicja czyli zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach po 22:00 byłby z korzyścią dla knajp i samej Piotrowskiej. Nie mówiąc już o zdrowiu publicznym.

Powiedzieć, że mnie denerwuje, to jakby nic nie powiedzieć! Mnie trafia cholera i szlag w  tej samej chwili. Auta rządzą tym miastem. Ja pisałam w sprawie zastawianych pomników do urzędu, ale ktoś chyba zapomniał odpisać. Prosiłam o separatory, donice, cokolwiek. No nic, może na wiosnę… Brak toalet to jest dramat, to naprawdę potrafi położyć wycieczkę, wyobraź sobie, że mam grupę 40 seniorek. Dwie, trzy osoby wejdą do kawiarni, ale 40… Do tej listy dodałabym jeszcze miejsca dla autokarów. Ruch turystyczny w Łodzi rośnie, myślę, że widzi to każdy, kto chociaż raz wiosną lub jesienią był w ciągu dnia na Piotrkowskiej, na Księżym Młynie lub w Manufakturze. Grup jest bardzo dużo, a w Łodzi nie ma nawet miejsca kiss&ride, żeby turystów bezpiecznie wysadzić. No, ale może na wiosnę…

 

 

 

 


Chyba jeszcze nam to nie grozi, ale mieszkańcy wielu miast mają dość turystów. Niedawno we Włoszech odbyła się akcja zaklejania skrzynek do kluczy w mieszkaniach do wynajęcia. Jak mądrze uprawiać turystykę?

Niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie. Zastanawiają się nad tym dużo mądrzejsi ode mnie. Wydaje mi się, że kluczem może być szacunek, zarówno do miejsca, jak i mieszkańców i mieszkanek oraz turystów, którzy są tu tylko, i aż, gośćmi. 

 

 

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na Piotrkowskiej :)

 

 

__________________

 

Justyna Tomaszewska – licencjonowana przewodniczka po Łodzi, autorka bloga dla dzieci Kolorek z Łodzi. Od 2011 do 2023 związana z Centrum Dialogu im. Marka Edelmana, gdzie jako rzeczniczka prasowa i specjalistka ds. promocji realizowała wiele wydarzeń, m.in. rocznice likwidacji Litzmannstadt Getto od 2011, Rok Jana Karskiego, Rok Marka Edelmana, festiwal Łódź Czterech Kultur. Jest absolwentką seminarium Yad Vashem „Nauczanie o Holocauście” (2015) oraz  Instytutu Pamięci Narodowej „Zagłada Żydów”  dla nauczycieli edukatorów (2016) i Szkoły Liderów Miast (2018). Gospodyni podcastu “Łódź poprzez wieki. Rozmowy jak przy kawie” Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego. Laureatka nagrody Prezydenta Miasta Łodzi za upowszechnianie kultury (2019) oraz stypendystka programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci w 2020, w ramach którego napisała bajki o Łodzi. Właścicielka firmy Just Lodz.

 

__________________

 

Marcin Polak – artysta i kurator poruszający się na styku działań artystycznych i społecznych. Inicjator działań z cyklu „Zawód Artysty”, mających wpłynąć na zmianę polityki kulturalnej. Założyciel i redaktor portalu „Miej Miejsce“. Współprowadzi latającą „Galerię Czynną“. Absolwent PWSFTViT w Łodzi. Stypendysta MKiDN. W 2016 został odznaczony honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej“.

 

__________________

 

Zdjęcie główne: Justyna Tomaszewska, fot. Michał Kmieć

 

Patronite