Na codzienność składa się mnogość wielokrotnie powtarzanych czynności, które zmultiplikowane przez powtórzenie w czasie oraz zwielokrotnione dzięki aktywności grup funkcjonujących w podobny sposób wpływają na tworzenie środowiska życia. Otoczenie odzwierciedla codzienność oraz pośrednio wpływa na jej kształtowanie utrudniając lub ułatwiając pewne praktyki, niektóre czyniąc nadmiernie czaso- czy energochłonnymi lub wręcz całkowicie niemożliwymi.

 

Codzienność naszego funkcjonowania to między innymi troska o zdrowie, zabieganie o środki do życia, gromadzenie
i przygotowywanie jedzenia, starania o wygląd, ubranie, mieszkanie. Dalej życie w społeczeństwie, utrzymywanie kontaktów przyjacielskich, intymnych, edukacja własna i wychowywanie dzieci, uczestniczenie w życiu kulturalnym
i politycznym. Wszystkie te potrzeby wymagają stosowania rozmaitych praktyk dla zapewnienia dostępności, przemieszczania się w przestrzeni lub tylko dostępu zdalnego, zależnie od wagi jaką jednostka przypisuje danej aktywności oraz od właściwych jej możliwości. Stylów życia napotykamy porównywalnie wiele jak jednostek, każdy
z nich pociąga za sobą właściwy mu sposób korzystania z przestrzeni. Miasto jak mówi Saskia Sassen [1] jest systemem otwartym, powinno zapewniać dowolność zaspokojenia potrzeb zrożnicowanych użytkowników przestrzeni. Wtedy można mówić o środowisku wspomagającym kreatywność, ułatwiającym spotkania
i nawiązywanie relacji, sprzyjającym rozwojowi nowych myśli, pomysłów, które współcześnie postrzega się jako dobrodziejstwo również w kategoriach ekonomicznych.

Potrzeby jednostek zaspokajane bywają zazwyczaj zgodnie z teorią zdefiniowaną przez Maslowa. Najpierw trzeba
móc funkcjonować w sposób bezpieczny, bez zagrożeń życia i zdrowia aby móc rozważać dyskusje o kształtowaniu środowiska wspomagającego kreatywność.

Stąd wśród obowiązków władz samorządowych oraz w przepisach prawnych znajdują się zapisy nakazujące zapewnienie podstawowych potrzeb obywateli. Podobnie zapisane zadania dotyczą również tworzenia bardziej szczegółowych dokumentów, odnoszących się do kształtowania polityki przestrzennej na szczeblu lokalnym. Problem interpretacji zapisanych zadań tkwi w ich zdefiniowaniu. W zależności od uprawianego stylu życia różne osoby różnie odczytują zapisy prawne i różnie rozumieją ich właściwe wdrożenie, często nie zauważając potrzeb zróżnicowanych grup mieszkańców, nie dostrzegając podstawowych problemów wynikających z codziennego funkcjonowania w sposób inny od własnego.

Powyższy problem niezwykle łatwo zilustrować posługując się przykładem łódzkiego konfliktu między mieszkańcami obszaru nazywanego ostatnio w dokumentach strategicznych miasta "Strefą Wielkomiejską" a resztą miasta oraz
w jeszcze większym stopniu mieszkańcami obszaru nazywanego w innych dokumentach strategicznych "obszarem aglomeracyjnym". W rzeczonej "Strefie Wielkomiejskiej" profil mieszkańców jest dość zróżnicowany jednak można mówić o przewadze osób w podeszłym wieku, charakteryzujących się właściwymi dla tej grupy problemami: zdrowotnymi, materialnymi, etc. Oprócz nich znaczną grupę stanowią osoby zaliczane do tzw. "grupy wykluczonej",
w tym do wielu spośród tych osób odnosi się zjawisko "dziedziczenia biedy". Poza tym mieszka w śródmieściu sporo osób które radzą sobie całkiem dobrze, można ich przyporządkować do tzw. "klasy średniej", niemało jest też przedstawicieli inteligencji oraz młodych ludzi czy rodzin z dziećmi. Postrzeganie śródmieścia miasta  - w tym przykładowo zagadnień bezpieczeństwa - przez jego mieszkańców zdecydowanie odbiega od percepcji przez mieszkańców pozostałej jego części. Przy czym osoby mieszkające w granicach administracyjnych Łodzi widzą śródmieście zdecydowanie pozytywniej niż mieszkańcy wspomnianej już "strefy aglomeracyjnej". Ci ostatni na ogół baliby się tu zamieszkać, niektórzy wręcz boją się wysiąść z samochodu i przejść kilku kroków.

Szczęśliwie w obecnym systemie prawnym mieszkańcy "strefy aglomeracyjnej" nie biorą udziału w lokalnych wyborach. Natomiast nieszczęśliwie przeważają wśród osób podejmujących decyzje o przyszłości miasta. Ich percepcja codzienna rozpoczynająca się w sympatycznym domku z ogródkiem w Buczku, Moskwie czy Wesołej
lub w innych rejonach podmiejskich związana jest z pośpiechem wynikającym z nadmiaru zadań koniecznych dla utrzymania stosownego poziomu dóbr, przerywanym przez uciążliwości korków, stania na światłach bo piesi oraz niemożnością podjęcia decyzji bo lobby rowerowe.

Wydaje się że zrozumienie potrzeb innych odbiorców przestrzeni jest dla kształtowania polityki przestrzennej kluczowe, choć wymaga niewątpliwie empatii i pokory - szczególnie wśród decydentów. W oczekiwaniu na  wykształcenie się tych postaw u rządzącego lobby, co może okazać się jak się zapewne domyślacie niemożliwe, proponowałabym abyśmy dopominali się sami o nasze potrzeby. Bo to chyba jedyna droga aby zostały one zaspokojone.

Przyczynkiem do napisania niniejszego tekstu jest upływający niedługo termin naboru wniosków do dokumentu Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Łodzi. Termin ten upływa ostatniego dnia października. Jeśli my mieszkańcy "Strefy Wielkomiejskiej", czyli inaczej mówiąc śródmieścia, oraz my - mieszkańcy reszty miasta (czyli obszaru w jego granicach administracyjnych) nie zadbamy o to żeby można było tu oddychać czystym powietrzem - co wymaga odpowiedniej organizacji ruchu kołowego i właściwego rozwoju transportu zbiorowego i odpowiedniej infrastruktury i obecności terenów zielonych - to nie będziemy oddychać czystym powietrzem. Jeśli nie upomnimy się o racjonalność rozwiązań planistycznych, w tym o skoncentrowanie zabudowy
o odpowiedniej intensywności bez jej nadmiernego rozpraszania - to przy obecnej bazie podatkowej nie będzie możliwym utrzymanie istniejącej struktury i w części obszaru niedostępne będą podstawowe usługi: oświetlenie, odśnieżanie, czystość czy pielęgnacja zieleni. Potrzeb mieszkańców jest mnóstwo, każdorazowo są one inne. Dlatego właśnie wymyślono planowanie o charakterze formalnym, które w założeniu ma być wyrazem pewnej ugody społecznej, służącej wyważeniu potrzeb różnych grup. Aby było ono możliwe konieczny jest udział nas wszystkich - inaczej nasz głos nie zostanie wysłuchany. Wtedy pozostanie wiara w pokorę oraz empatię urzędników i decydentów, którzy nie wiedzieć dlaczego zazwyczaj wybierają inne niż Łódź miejsce zamieszkania.

Próbując poszukiwać odpowiedzi na tytułowy problem "recepty na kreatywność" - współczesna nauka coraz częściej odnosi ją do uwględniania różnorodności oraz poprawy ogólnego środowiska życia. Innymi słowy - im lepiej uda się zaspokoić bieżące życiowe potrzeby mieszkańców ograniczonej przestrzeni, a jednocześnie - im bardziej owi mieszkańcy będą różnorodni, tym bardziej kreatywne środowisko uzyskamy.

 

MAŁGORZATA HANZL
Pracuje w Instytucie Architektury i Urbanistyki Politechniki Łódzkiej,
wykłada na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej.
Autorka szeregu opracowań z dziedziny urbanistyki, członkek Komitetu Naukowego ISOCARP
- światowej organizacji zrzeszającej urbanistów.
Zaangażowana w działania Komitetów organizacyjnych kilku konferencji międzynarodowych
o tematyce urbanistycznej.
Prowadzi bloga http://mojemiasto.bblog.pl/

Patronite