Wychodzę z domu i idę uliczkami łódzkiego Julianowa. Mijam ulicę Folwarczną, prowadzącą niegdyś do folwarku niemieckiego przemysłowca Juliusza Heinzla, właściciela całego osiedla, które od imienia fabrykanta wzięło swoją nazwę. W oddali widzę monumentalny obelisk – to upamiętnienie  spalonych żywcem Polaków i Rosjan w obozie utworzonym przez hitlerowców w fabryce żydowskiego fabrykanta Samuela Abbego. Nieco dalej, po drugiej stronie ulicy Zgierskiej, widzę dawny kościół ewangelicki, dzisiaj katolicki. Wsiadam w tramwaj jadący z Ozorkowa – linia tramwajowa powstała dzięki wspólnej inicjatywie łódzkich fabrykantów różnych narodowości. Zaczynają się Bałuty, dawna dzielnica żydowska. Zaraz obok wielkie imperium żydowskiego przemysłowca Poznańskiego. Jadę przez Plac Wolności, mijam monumentalny kościół, dawniej ewangelicki i siedzibę Muzeum Archeologiczno-Etnograficznego, niegdyś Szkołę Powiatową Realną Niemiecko-Rosyjską. W końcu wysiadam, kierując się w stronę Starego Cmentarza. Mijam świątynię w stylu bizantyjskim – dawną cerkiew garnizonową, przekształconą w kościół katolicki. W końcu docieram na prawosławną część nekropolii. Przechodzę przez furtkę przy podwójnym grobie małżeństwa Gojżewskich na granicy z częścią katolicką. Idę alejką zaraz przy murze cmentarnym. Widzę groby ludzi takich jak Alois Balle, Mehmet Nuri Erol, Brunon Tobiaselli, Teofila ze Schliesów Schmidt, Joseph Pladek. Niemcy, Czesi, Włosi, Turcy.
A to tylko jedna z cmentarnych alej.

 
   

 

1393780 764215430260440 1134278768 n 

Przemieszczając się po Łodzi, niemal na każdym kroku spotykamy ślady wielokulturowej przeszłości tego ośrodka, niezależnie czy jesteśmy w ścisłym centrum, czy na przedmieściach. Moje miasto, wbrew pozorom, nie było miastem jedynie czterech kultur. Było ich o wiele więcej. Multiwyznaniowość i wielonarodowość w Łodzi nie przeminęły wraz
z końcem drugiej wojny światowej.

Za początek różnorodności kulturalnej w Łodzi można uważać przybycie pierwszej mniejszości narodowej na stałe do miasta. Byli to Żydzi, którzy dotarli do miasteczka prawdopodobnie po 1793 roku, tj. po II rozbiorze i sekularyzacji dóbr biskupich, do których należała Łódź. W 1808 roku było już 58 Żydów, a rok później powstała pierwsza drewniana synagoga przy ul. Wolborskiej. Kolejnymi mniejszościami byli Niemcy i Czesi, którzy przyjechali do Łodzi po założeniu dwóch osad fabrycznych – Nowego Miasta (1821-23) i Łódki (1824-27). Przybywali oni w charakterze kolonizatorów i fachowców, którzy mieli za zadanie pomóc w stworzeniu z Łodzi i okolicznych miasteczek prężnie działających ośrodków przemysłowych. Jako że przedsiębiorczy Saksończycy i Ślązacy potrzebowali również wsparcia duchowego, to przy Nowym Rynku, na wylocie ulicy Piotrkowskiej, zbudowano klasycystyczny kościół ewangelicki o formie nawiązującej do ratusza.

 

                         394959 279387578783638 267212920001104 723009 1918150017 n2


Z czasem zaczęły wykształcać się dzielnice narodowe: niemiecka (południowa część osady Łódka), żydowska (Stare Miasto), czeska i śląska (Szlezyng/Ślązaki). Z czasem wyroby rękodzielników zaczęły być mniej konkurencyjne
w porównaniu z towarami pochodzącymi z wielkich, zmechanizowanych fabryk. I tak zatrudniali się oni, często
w charakterze majstrów, u Geyera, Scheiblera czy Grohmana. Wielcy fabrykanci bogacili się, do miasta przybywali coraz to nowi przedsiębiorcy, chcący spróbować swoich sił w 'Ziemi Obiecanej'. Przybywało przemysłowców pochodzenia żydowskiego, zdarzali się także Francuzi, a nawet Rosjanie i Szwedzi.

Wielkie fortuny fabrykantów zachęcały do działań filantropijnych. Jedną z pierwszych wspólnych inicjatyw miejscowych przemysłowców była prawosławna cerkiew pw. św. Aleksandra Newskiego. W skład komitetu budowy weszli najwięksi przedstawiciele łódzkiej burżuazji przemysłowej – m.in. ewangelicy Scheibler i Herbst, żyd Poznański oraz katolik Heinzel. Cerkiew wybudowano w ciągu zaledwie jednego miesiąca. Był to dopiero początek współpracy ponad podziałami. Poznański na własny koszt przeniósł z placu Kościelnego rozebrany katolicki kościół św. Józefa, kiedy budowano tam nową, okazałą świątynię, dofinansowaną przez Scheiblera niebagatelną kwotą 50 tys. rubli. Kiedy wznoszono katolicki kościół na Rynku Fabrycznym (dziś jest to archikatedra pw. św. Stanisława Kostki), witraże od północy ufundowali łódzcy Żydzi, od południa ewangelicy, chór luteranie Matylda i Edward Herbstowie, a dzwon został odlany w pobliskich zakładach Czecha Józefa Johna. Na Starym Cmentarzu, na pograniczu części prawosławnej i katolickiej, pochowane jest małżeństwo Gojżewskich. On – prawosławny Rosjanin, ona – Polka-katoliczka. Tej miłości nie rozdzieliła religia nawet po śmierci. Nagrobki pary znajdują się po dwóch stronach muru cmentarnego, a trumna z ich zwłokami wedle legendy umieszczona jest w podziemnej krypcie na granicy cmentarzy.


Przed Soborem Watykańskim II przekroczenie progu świątyni innego wyznania było uznawane za narażenie swojej wiary, a w przedwojennej Łodzi duchowieństwo katolickie, ewangelickie i żydowskie podejmowało wspólne inicjatywy. Do dzisiaj istnieje fotografia, na której uwieczniony został bp Tymieniecki wraz z pastorem i rabinem, razem przecinający wstęgę nowo wybudowanej świetlicy dla dzieci. Kiedy w 1920 roku do Łodzi przybył nuncjusz apostolski Achille Ratti (późniejszy papież Pius XI), zatrzymał się u ewangelickiej rodziny Scheiblerów. Malowidło nad ołtarzem w ewangelickim kościele św. Mateusza wykonał prawosławny artysta Robert Laub (widać wyraźne wpływy ikon cerkiewnych, jak np. złote tło fresku). 

 

DSC 0540 2 2dfHM2

 

Tak wyglądał niczym nieprzymuszony i dobrowolny miejscowy ekumenizm i tolerancja religijna w praktyce, które spowodowały niezwykły rozwój wszelkich wyznań chrześcijańskich – miasto przed wojną było największym na ziemiach polskich ośrodkiem baptystów, mariawitów oraz Świadków Jehowy. Po niegdysiejszym tyglu religijnym pozostało kilkadziesiąt kościołów i związków wyznaniowych, które nadal odciskają swoje pięto, choć nie tak wyraźne, jak kilkadziesiąt lat temu.

Mimo wszystko, pod pewnymi względami Łódź była silnie podzielona – elitę miasta, warstwę burżuazji stanowili głównie Niemcy i częściowo Żydzi, większość szeroko rozumianej klasy średniej miała żydowskie pochodzenie,
a robotnikami byli Polacy. Mimo to Łódź ery wielkoprzemysłowej była miastem praktycznie wolnym od ksenofobii. Wytworzyła się tu bardzo silna sieć wzajemnych powiązań, które jakakolwiek nietolerancja mogłaby zachwiać, a to spowodowałoby problemy gospodarcze. Wykształcił się tu specyficzny typ tożsamości – mieszkańcy miasta nie czuli się Rosjanami, choć byli poddanymi cara, o swojej ojczyźnie w dalekiej Saksoni, Nadreni czy Morawach dawno już zapomnieli. Nie wszyscy mówili po polsku, jednak każdy był tutejszy – był Lodzermenschem. Ich wspólnym mianownikiem była Łódź, nowa ojczyzna, „Ziemia Obiecana”. To jeden z najstarszych przykładów lokalnego patriotyzmu w historii Polski, który związał mieszkańców kilkunastu narodowości w jedno, zwarte społeczeństwo, o czym świadczą np. wspólne deklaracje Rady Miejskiej u progu niepodległej Polski.

Ludność żydowska i niemiecka bardzo szybko się polonizowała. Dotyczyło to wielu rodzin fabrykanckich i nie tylko.
Już na grobowcu Scheiblerów pojawił się napis w języku polskim. Kiedy zbudowano synagogę postępową, wielu łódzkich żydów żaliło się, że nabożeństwa nie są prowadzone po polsku. Ludwik Grohman, syn Traugotta Grohmanna, spolszczył swoje nazwisko. Z kolei małżeństwo Konstadtów, które ufundowało dom przedpogrzebowy na nowym cmentarzu żydowskim, zamierzało umieścić na nim napis fundatorski w dwóch językach – hebrajskim i polskim. Władze carskie nakazały zmianę napisu polskiego na rosyjski. Mina Konstadt miała wtedy odpowiedzieć: „Nie. Poczekam, aż Polska będzie wolna”. Gmina żydowska, zgodnie w wolą fundatorki, umieściła polski napis w 1921 roku. Asymilacja rodów fabrykanckich stała się na tyle głęboka, że Karol Grohman i Juliusz Ryszard Heinzel zginęli jako polscy oficerowie w Katyniu, a Gwidon John i Robert Geyer zostali zastrzeleni przez gestapo, gdyż odmówili podpisania volkslisty.

 

12143202


Specyficzny klimat miasta i przenikające się wpływy wielu kultur doprowadziły do rozwoju sztuki, literatury i teatru. Powszechnie znana łódzka artystka Katarzyna Kobro, była urodzoną w Moskwie córką Rosjanki i Niemca-szlachcica, pochowana jest na prawosławnym cmentarzu na Dołach. Julian Tuwim pochodził z mocno zasymilowanej żydowskiej rodziny. W swojej twórczości mocno podkreślał swój lokalny patriotyzm i przywiązanie do miasta. Fabrykanci byli mecenasami polskiej kultury – Henryk Grohman zapraszał do Łodzi polskich artystów, np. Ignacego Paderewskiego, a przed śmiercią przekazał Muzeum Narodowemu jedyny w Polsce egzemplarz skrzypiec Stradivariusa. Był kolekcjonerem sztuki, szczególną uwagę poświęca grafice (posiadał dzieła m.in. Muncha i Toulouse-Lautreca). Swój bogaty księgozbiór podarował łódzkiej Bibliotece Publicznej im. Piłsudskiego, a kolekcję sztuki Muzeum Narodowemu w Warszawie. Niemcy tworzyli i wspierali własne teatry, ale w polskich teatrach polska publiczność była mniejszością. Trzy czwarte abonamentów teatralnych na polskie spektakle kupowały rodziny żydowskie. Nie można nie wspomnieć o wspaniałych muzykach – Arturze Rubinsteinie (pochodzenia żydowskiego), rodzeństwu Bacewiczów (o korzeniach litewskich) czy Aleksandrze Tansmanie (także Żyd). W końcu mieszanka językowa wpłynęła na powstanie charakterystycznej gwary łódzkiej, czerpiącej z jidisz, rosyjskiego i niemieckiego.

„Łódź końca XIX wieku i początków wieku XX była miastem praktycznie wolnym od ksenofobii. Zapamiętałem Łódź jako miasto tolerancji, miasto różnych kultur, różnych narodów, które obok siebie żyły. Wyrośliśmy tu na Europejczyków! Nie było mnie potem stać ani na patriotyzm, ani na nacjonalizm, ani na religijne zaścianki” – pisał znany łodzianin, niemiecki tłumacz i popularyzator literatury polskiej Karl Dedecius. A jaka jest Łódź dzisiejsza? Postanowiłem to określić na podstawie własnych obserwacji oraz moich rówieśników – znajomych o różnych korzeniach. Kiedy współczesny łodzianin myśli o wielokulturowej Łodzi, najpewniej wskaże cerkiew przy Kilińskiego jako chyba najbardziej „egzotyczny” zabytek oraz festiwal Łódź Czterech Kultur, spadkobiercę Festiwalu Dialogu Czterech Kultur.

W opinii wielu mieszkańców, wielokulturowość skończyła się w 1945 roku. Fakt, Łódź stała się znacznie bardziej homogeniczna wyznaniowo i narodowościowo, co nie znaczy, że mniejszości przestały wpływać na moje miasto. Wręcz przeciwnie – od kilku lat można zaobserwować swoiste odrodzenie Łodzi wielokulturowej.
Na szczególne wyszczególnienie zasługuje Festiwal Dialogu Czterech Kultur oraz jego dzisiejsza kontynuacja. Powstał on w roku 2002 z inicjatywy śp. Witolda Knychalskiego, który tak mówił o idei powołania tego wydarzenia: „Idea Festiwalu nawiązuje do pięknej tradycji Łodzi wspólnej wielu Narodom. Zmierza do odnowienia dialogu
i zainspirowania dzieła kreacji. Chcemy, aby pomógł on przywrócić dawną radość. Chcemy, aby bal znów trwał! Dążymy do tego, aby Festiwal stał się areną wypowiedzi. Żeby ludzie mieli szansę dyskutować w języku dającym ogromne możliwości wyrazu. Chcemy, aby dialog ten toczył się w uniwersalnym języku sztuki. Tworząc Festiwal, myślimy o zbudowaniu nowej marki. Chcemy, aby Festiwal stał się znakiem nie tylko Łodzi, ale także Polski. Znakiem, który będzie rozpoznawany na całym świecie”. Co roku Festiwal był połączeniem wydarzeń teatralnych, muzycznych (zarówno muzyki poważnej, jak i rozrywkowej), wystaw sztuki, paneli dyskusyjnych i wycieczek. Zapraszano przede wszystkim artystów z Polski, Niemiec, Izraela i Rosji – jako przedstawicieli owych czterech kultur, ale nie tylko.

 

10299500 10202894352832924 693273060 n


Co roku, w pierwszy dzień wiosny, urządzana jest tzw. Kolorowa Tolerancja. Początkowo ograniczała się ona do zamalowywania antysemickich haseł na murach, po 15 latach istnienia jej obchody trwają kilka dni, a w ich czasie można zwiedzać świątynie i nekropolie różnych wyznań i religii, wysłuchać wykładów czy wziąć udział w wycieczkach z przewodnikiem.

Katolicy maszerujący razem z ewangelikami, prawosławnymi, mariawitami i polskokatolikami? To nie sen Jana Pawła II, to łódzka rzeczywistość. Tak było przez 13 lat, od 2000 do 2012 roku. We wspólnej, Ekumenicznej Drodze Krzyżowej, uczestniczyli przedstawiciele tych wyznań. Trasa symbolicznie prowadziła od zboru luterańskiego do kościoła jezuitów, będącego niegdyś własnością ewangelików. Na każdej ze stacji rozważanie prowadził duchowny innego wyznania. Było to najstarsze wydarzenie ekumeniczne w Polsce. Pomysłodawcą był ówczesny metropolita łódzki Jego Ekscelencja abp Władysław Ziółek. Piękna tradycja, w której brało co roku kilka tysięcy ludzi, została zakończona przez nowego biskupa łódzkiego, poznaniaka Marka Jędraszewskiego, co spotkało się z negatywnymi opiniami i komentarzami ze strony mieszkańców miasta. Rozczarowania nie kryli również duchowni zrzeszeni w Łódzkiej Radzie Ekumenicznej. Pozostaje mieć nadzieję, że ta wspaniała inicjatywa zostanie reaktywowana.

Jednak Łódź to nie tylko wielkie wydarzenia, ale także zwykli ludzie. Aby dowiedzieć się co nieco o tym, jak wygląda dzisiaj wielokulturowa Ziemia Obiecana, napisałem do moich znajomych o różnych korzeniach. Nie miałem większego problemu z dotarciem do nich – to najlepiej świadczy o tym, że w moim mieście jest wielu przedstawicieli różnych narodowości.

Zdecydowanie najciekawsza jest historia rodziny Erolów. Pochodzą oni z Turcji, przed II wojną osiedlili się w Zamościu, skąd po 1945 roku dotarli do Łodzi. Założyli oni bardzo znaną cukiernię „Turecką” przy Pomorskiej 17, która istnieje do dzisiaj. W drugim pokoleniu rodzina ta wydała znanych artystów i filmowców. Erolowie nigdy nie spotkali się z żadnym przypadkiem nietolerancji, zawsze byli powszechnie szanowani. Byli zaprzyjaźnieni m.in. z proboszczem parafii katolickiej przy Placu Wolności, który był ich stałym klientem. Dzisiaj w Łodzi żyje już czwarte pokolenie, które jest spolonizowane.

 

                           Erolowie


Deborah Godson jest córką łódzkiego pastora, działacza i parlamentarzysty Johna Abrahama Godsona. W domu posługuje się językiem polskim. Ze swojego dzieciństwa nie pamięta żadnych rasistowskich docinek, nigdy nie zdarzyło jej się, by ktokolwiek był uprzedzony ze względu na jej pochodzenie. Cieszy ją to, że dzisiaj w mieście podejmowane są różne oddolne inicjatywy promujące kulturę afrykańską jak restauracja Meg Mu czy Instytut Afrykański prowadzony przez Johna Godsona. Uważa, że Łódź staje się coraz bardziej tolerancyjnym miastem. Deborah nie ukrywa, że łodzianie często komplementują jej ciekawą, niepolską urodę. Sama ma duży dystans do swojego pochodzenia, dzięki czemu ludzie czują się przy niej swobodniej. Uważa, że nietolerancja bierze się
z niewiedzy, dlatego tak ważna jest edukacja łodzian o innych kulturach, by zapobiec niepotrzebnym uprzedzeniom.

Leon Oganiesian to syn ormiańskich imigrantów, którzy przybyli do Polski po upadku ZSRR. Leon niestety wielokrotnie spotkał się z nietolerancją. Wielokrotnie był piętnowany poprzez mylenie go z Arabami lub Turkami, co bardzo go boli. Uważano go za muzułmanina, chociaż wraz z rodzicami jest chrześcijaninem obrządku ormiańskiego. Zauważył jednak znaczący postęp – takie zachowania w roku 2014 roku zdarzają się zdecydowanie rzadziej niż kilka lat temu. Na co dzień w jego rodzinie używa się języka ormiańskiego.

Paweł Samokhin to Kozak z ukraińskiego Zaporoża, urodzony pod Rostowem. Przyjechał do Łodzi w 2001 roku i ożenił się z Polką. Dzisiaj jest frontmanem znanego zespołu Samokhin Band, w którego to muzyce można odnaleźć wyraźne motywy zapożyczone ze wschodniej muzyki ludowej. Doskonale odnajduje się w dzisiejszej Łodzi.

Czy współczesna Łódź jest miastem wielokulturowym i tolerancyjnym? Zdecydowanie tak. Osobiście uważam, że nie można wysnuwać twierdzenia o nietolerancyjności łodzian, wnioskując jedynie po napisach na murach. Tworzy je jedynie dosyć specyficzny „element” i nie jest to grupa reprezentatywna dla mieszkańców miasta. Jako luteranin bardzo rzadko spotykam się z jakimikolwiek negatywnymi komentarzami na temat mojej religii, ludzie są nią zwykle zainteresowani i pochodzą do tego faktu ze zrozumieniem. Chyba najlepszym powszechnym sprawdzianem dla łódzkiego społeczeństwa były wybory parlamentarne w 2011 roku, kiedy to czarnoskóry radny łódzkiej Rady Miejskiej John Abraham Godson otrzymał trzeci najwyższy wynik w okręgu.  Olbrzymia frekwencja na festiwalu Łódź Czterech Kultur, Kolorowej Tolerancji, Ekumenicznej Drodze Krzyżowej czy koncertach organizowanych w kościele ewangelicko-augsburskim dobitnie pokazują, że dawna tolerancja nie zniknęła wraz z dawnymi mieszkańcami.

KOSMA NYKIEL
Uczeń III klasy I LO im. Kopernika w Łodzi, brązowy medalista IX Międzynarodowej Olimpiady Geograficznej iGeo 2012.
Prywatnie fotograf, miłośnik Łodzi, członek Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
Interesuje się historią sztuki i urbanistyką.

Patronite