Muzycy i słuchacze

Na tak zwanej scenie często słychać głosy, że jest źle, że ludzie nie chodzą na koncerty (o sprzedaży płyt nie będzie tym razem mowy), nie wspierają, nie uczestniczą, nie są zainteresowani. Są to opinie zarówno odbiorców, jak i występujących. Rozpacz pojawia się często w wypowiedziach artystów, którzy chcieliby za swoją pracę otrzymać godziwe wynagrodzenie. Narzekają też fani, że kiedyś to na koncert cała wiara szła, że kiedyś to się ludziom chciało, a teraz "dupy im do krzeseł przed komputerami przyrosły".  A jesli już się gdzieś ruszą, to najwyżej na dużą imprezę festiwalową raz do roku.

Warto dodać, że jęki tu przywoływane pochodzą z ust weteranów – osób, które bywały i wciąż bywają na koncertach, a więc faktycznie mogą zaobserwować zmianę sytuacji. Tylko czy aby na pewno są oni obiektywni?

 

Dekady. Różnice

Zatem dlaczego młodzi (mam tu na myśli osoby urodzone po 1989 roku) nie chodzą na to, co my – starsze pokolenie – nazywamy alternatywą? Przy czym to oczywiście nie znaczy, że nie ma ich wcale na koncertach, tylko że stanowią mniejszość. Zatem dlaczego?

Odpowiedź w sumie jest prosta. Nie rozumieją przekazu, nie wiedzą, o co ta szarpanina, brak wiary i prawie zawsze jakiś negatywny, ponury, defetystyczny kontekst. A to dlatego, że inne doświadczenia, inne prawdy i inne obrazy kształtowały pokolenie obecnych dwudziestolatków.

W każdym z nas odkłada się cząstka tego, co przeżyliśmy, doświadczyliśmy i zobaczyliśmy. I z tych cząstek potem powstaje określona świadomość czy dalej światopogląd. Jednym z moich pierwszych wspomnień z dzieciństwa są czołgi na ulicach Łodzi. Jako osoba urodzona w 1977 roku pamiętam jeszcze kartki na żywność, obrady okrągłego stołu, pierwsze częściowo wolne wybory czy zaprzysiężenie Lecha Wałęsy na prezydenta. To nie mogło zostać bez wpływu na chłonny i wrażliwy młody umysł. Co natomiast z najnowszej historii naszego kraju pamiętają osoby urodzone dwadzieścia lat później? Chyba jedynie wstąpienie Polski do Unii Europejskiej. Podejrzewam jednak, że dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym mogło to nie mieć dużego znaczenia. Nie były one bowiem jeszcze świadome życia za żelazną kurtyną. Chęć poznawania świata i przekraczania granic nie zdążyła się w nich jeszcze rozbudzić. Pewnie właśnie dlatego te same młode osoby teraz z taką beztroską mówią o ewentualnym wyjściu Polski z UE. Wychowały się we względnym dostatku, bez represji ze strony państwa. Od kiedy pamiętają półki w sklepach są pełne i jedyne o co trzeba się martwić, to o kasę na kolejne gadżety czy ciuchy. Oczywiście jest to uogólnienie, może dla niektórych krzywdzące, ale niestety dotyczy większości przedstawicieli młodego pokolenia. Być może właśnie dlatego na koncertach nie widać zbyt wielu nowych twarzy, a większość publiki stanowią znajomi, starzy kumple z podwórka czy członkowie innych zespołów.

 

Zaangażowana łódzka scena

Na szczęście na naszym lokalnym podwórku są jeszcze grupy muzyczne, którym upływ czasu i zmiana realiów nie wybiła zębów. Niektóre działają już od  ponad dwudziestu lat, inne zaistniały całkiem niedawno i odnalazły się w tym teoretycznie trudnym i zamkniętym środowisku. Zespoły te są mniej lub bardziej zaangażowane, kontestują rzeczywistość, tworzą bez nastawienia na sukces czy lajki. To jednocześnie zjawiska. Cechuje je zazwyczaj świadoma kreacja, dbałość o szczegóły, przemyślany, określony wizerunek, sposób bycia, życia, przekonania. Odbiorcy ich twórczości utożsamiają się zarówno z samym przekazem, jak i jego formą, wyznają te same idee, od lat niezmienne. Nowe trendy, moda czy kreowane przez media gusta muzyczne mogą wręcz umacniać owe idee, tym bardziej, że pozostają w opozycji do głównego nurtu kultury.

 

Dla wtajemniczonych: JUDE

Doskonałym przykładem świadomego działania, bez koniunkturalnego nastawienia jest zespół Jude. Mimo ponad dwudziestoletniego stażu grupa zagrała zaledwie kilka koncertów w rodzimej Łodzi, zawsze jednak wzbudzając duże zainteresowanie publiczności. Każdy ich koncert jest bowiem wydarzeniem, które nie pozostawia ludzi obojętnymi. Znaczenie ma czas, lokalizacja, okoliczności, wydźwięk, czyli wszystko to, co wzmaga intensywność przekazu. Wniosek z tego taki, że im rzadziej, tym lepiej lub im mniej, tym więcej.

 

  

   

Przyjaciele z 19 WIOSEN

Zespół aktywny od prawie trzydziestu lat. Jego skład zmieniał się wielokrotnie, ale trzon pozostaje ten sam: Marcin Pryt i Grzegorz Fajngold. Członkowie grupy wraz z publicznością tworzą swoisty kolektyw. Słowa Marcina komentujące rzeczywistość, mimo że bywają bolesne, dodają otuchy wszystkim współodczuwającym. Idąc na koncert 19 Wiosen, deklarujesz pewien sposób widzenia i odbierania świata, ale wiesz też, że spotkasz przyjaciół, również tych dawno niewidzianych.

 

19W

 foto: Monika Cywińska


Bliskie spotkania z WF 

Wieże Fabryk z powodzeniem koncertują od 2000 roku. Już pierwszy występ był sukcesem, a każdy kolejny tylko potwierdzał fakt, że zespoł ma oddanych słuchaczy. Co urzeka bywalców koncertów Wież poza charakterystycznymi riffami Studni czy egzystencjonalnymi tekstami Kaczkowskiego? Według mnie to zupełny brak dystansu między zespołem a publicznością, a także bezgraniczna szczerość, bezpośrednia forma, zero egzaltacji: "moja wina, że nie jestem tak dobry, moja wina".

 

 WF

 foto: Michał Szampański

 

Wieczna impreza: PSYCHOCUKIER

Zespół działa od 1995 roku (od 2001 w niezmienionym składzie). Wydał cztery płyty i zagrał w moim odczuciu niezliczoną ilość koncertów w Łodzi. Każdy z nich był udany. Zawsze pełna sala i uśmiechnięte po wystepie pyski. Psychocukier jest lubiany, bo nie schlebia gustom, nie kumpluje się z sezonowymi muzykami i potrafi tzw. branży zagrać na nosie, mówiąc wprost, co o niej sądzi (nawet personalnie). Chłopaki nie zastanawiają się nad konsekwencjami. Chcą tylko nagrać kolejną płytę, zagrać kolejny koncert, wypić kolejne piwo, po prostu dobrze się bawić na i po koncercie, tak jak ich fani.

SASZA2

PS. I pamiętajcie: Sasza to nie imię, Sasza to styl życia.

 

Starzy młodzi

Na łódzkiej scenie są też inne młodsze stażem (bo nie wiekiem) grupy, które mają swoją stałą publikę. To na przykład Demolka, Tryp czy Alles (o którym przez skromność nie będę się rozpisywał). Co zjednuje im sympatię (nie oszukujmy się) nielicznych, ale oddanych odbiorców? Postawa. U każdego inna, radykalna, otwarta, przywiązana do pewnych wartości, ale zawsze "jakaś". Natomiast cechą wspólną wymienionych artystów jest brak nastawienia na sukces. Tworzenie nie dla, a pomimo. Poza tym jeszcze brak oczekiwań, kalkulacji, rozważań, który utwór ma być pierwszym singlem, aby płyta dobrze się sprzedała. Wspólna jest również pasja, potrzeba tworzenia, chęć uzewnętrznienia się, wykrzyczenia własnych wizji i obaw. Jeżeli znajdą się odbiorcy tych krzyków, to dobrze. Ale podejrzewam, że gdyby ich nawet nie było, to nikt z nas nie przestałby pisać i grać.

Może więc pora przestać narzekać na pustą salę?

 

Paweł Strzelec - urodzony w Łodzi w 1977 roku. Z wykształcenia między innymi socjolog. Od 12 lat na łódzkiej scenie muzycznej, obecnie wokalista i autor tekstów w zespole Alles. Od czasu do czasu DJ związany z klubem DOM, na co dzień ojciec 6-letniej Lidii. Pacyfista, feminista, ateista.

 

zdjęcie główne. Tomasz Kantyka    

Patronite