O idei ravewitalizacji, o świadomym budowaniu programu festiwalu i o krótkiej historii Ravekjaviku z Igorem Hanke i Wojtkiem Gwaderą rozmawia Ryszard Gawroński.

 

 

Za każdym razem kiedy robię wywiad z kimś z Ravekjaviku, to gadam z innymi osobami.

Igor: To myślę, że masz jeszcze zapas na przynajmniej 10 edycji.




Ile osób w tej chwili organizuje Ravekjavik?

Igor: W stowarzyszeniu jest teraz dziesięć osób, ale na pierwszym organizacyjnym spotkaniu w fabryce było nas około trzydziestu.




Pamiętam, że pierwszą edycję Ravekjaviku nazwaliście „Islandzką Rzeźnią Elektroniczną”. Festiwal przypominał wtedy bardziej zajawkę, a cała organizacja – spotkanie ziomków, którzy (jak to często bywa w Łodzi) postanowili zrobić imprezkę w fabryce. Chyba bardzo rozrośliście się od tego czasu.

Igor: Nie powiedziałbym, że to popularny pomysł. Pewnie dużo ludzi miało taki plan, ale to właśnie my kiedyś usiedliśmy i powiedzieliśmy „kurde, dużo jest tych fabryk w Łodzi i można by było coś fajnego ogarnąć”. Wtedy po prostu zaczęliśmy to robić i myślę, że był to swego rodzaju precedens. Na łódzkiej scenie undergroundowych imprez nie działo się zbyt wiele od lat. Były UDS-y, były mniejsze inicjatywy, ale tak naprawdę my zagospodarowaliśmy tę niszę.

Wojtek: Większość nielegali nie odbywała się w fabrykach. Przeważnie były to pustostany i przejścia podziemne.

Igor: Przed nami była L’tronica.

Wojtek: Była L’tronica i przez dwa sezony imprezy na WI-MI-ie. Wcześniej odbywały się też jakieś imprezy w starym EC-2.

 

 

Tak naprawdę, to od dwóch czy trzech lat, właściwie przestaliśmy być imprezą skupioną na techno. Wydaje nam się, że rynek jest nim obecnie przesycony. Uznaliśmy, że nastał czas, aby zaprezentować ludziom szerszy zakres muzyki tanecznej, żeby zapoznać ludzi z mniej oczywistymi gatunkami na polskich parkietach

 



Od tego czasu wyszliście z undergroundu. To, co robicie teraz, trudno nazwać zwykłą imprezą w fabryce – to raczej wielka machina, która współpracuje z całym miastem, by zrobić super wydarzenie.

Igor: To na pewno się zmieniło, ale underground cały czas jest w serduszku. Przestrzenie fabryczne nadal nas jarają – chcemy je otwierać, by więcej osób mogło je zobaczyć i w nich imprezować. Chcemy się rozwijać i rośniemy z roku na rok. Dlatego weszliśmy w instytucjonalną współpracę z Akademią Sztuk Pięknych, Akademią Muzyczną i Uniwersytetem Łódzkim. To wynosi rave’y na salony i jest dla nas wsparciem. To super, że silne instytucje, jak uniwersytety czy artystyczne szkoły wyższe, firmują nasz festiwal i myślą, że warto w nim partycypować.

Wojtek: Sam aspekt współpracy jest bardzo ważny. Być może nie jest to oczywiste dla sporej grupy ludzi, ale Łódź to niewielki rynek muzyczny i mało osób chodzi na tego typu imprezy. To istotne, żeby współpracować ze sobą, crossować się i wzajemnie wspierać – przy tak nielicznej publiczności nikt nie byłby zadowolony, gdyby jednego dnia odbywały się dwie imprezy typu Ravekjavik.

 

 

Festiwal Ravekjavik01 2
Festiwal Ravekjavik16


 

Igor: Na szczęście jest tylko jedna impreza typu Ravekjavik (śmiech). Właśnie dlatego chcemy poszerzać grono odbiorców i przełamywać pewien stereotyp – techno czy rave są raczej kojarzone z imprezami w mrocznych piwnicach czy bunkrach. To wszystko przypomina chowanie się. Chcemy to trochę odmienić, bo takie imprezy to przede wszystkim wolność, równość i otwartość na różnego typu doświadczenia. Ravekjavik jest festiwalem szczęścia i pozytywnych emocji, dlatego odbiegamy identyfikacją i programem od imprez techno w ich pierwotnym kształcie. Takie wydarzenia potrafią budzić inne, bardziej pozytywne emocje w różnych częściach globu, ale u nas częściej są ponure i ciemne. My jesteśmy na antypodach tego typu skojarzeń.

 

Co istotne – łodzianie dają radę



Tak naprawdę, to od dwóch czy trzech lat, właściwie przestaliśmy być imprezą skupioną na techno. Wydaje nam się, że rynek jest nim obecnie przesycony. Uznaliśmy, że nastał czas, aby zaprezentować ludziom szerszy zakres muzyki tanecznej, żeby zapoznać ludzi z mniej oczywistymi gatunkami na polskich parkietach.

Co istotne – łodzianie dają radę. Czasem stawialiśmy na rzeczy, co do których nie mieliśmy pewności, czy się przyjmą, ale bawili się do nich wspaniale! Pamiętam, że od dłuższego czasu chcieliśmy zaprosić dwóch kozaków z Príncipe: Lycoxa i Marfoxa. Przyjechali do nas i nie dość, że porwali publikę, to sami byli zachwyceni melanżem. Stwierdzili, że takich imprez w Lizbonie nie ma. Wielokrotnie słyszymy to od artystów. Daytimers rok temu byli zachwyceni i powiedzieli, że w Anglii coś takiego byłoby przede wszystkim nielegalne.

Uważam, że to najlepsza laurka dla eventu, gdy muzycy, którzy grają dwie imprezy tygodniowo i mogą być zmęczeni, chcą być na Ravekjaviku, przychodzą przed swoim występem i zostają po nim do siódmej. Rok temu kiedy szedłem spać o szóstej rano, widziałem jeszcze wielu bawiących się ludzi, którzy grali u nas sety. To fantastyczne uczucie.

 

 

Festiwal Ravekjavik26




Byli jacyś inni artyści, co do których mieliście wątpliwości? Zastanawialiście się, czy łodzianie to łykną?

Igor: Zawsze są wątpliwości! (śmiech)

Wojtek: Na przykład koncert T’ien Lai. Przyszło na niego naprawdę dużo osób. Podejrzewam, że było tam z 300 osób i widziałem, że odbiór był bardzo dobry.

Igor: To trochę tak, jak z mistrzostwami w piłkę nożną. Zawsze jest faworyt, na którego wszyscy stawiają, ale jest też mega zaskakujący czarny koń. Celujemy w jak największe nazwiska, ale często znajduje się ktoś, kto po prostu przyjedzie i zaora system. Tak właśnie było z Príncipe dwa lata temu i z Bored Lord w zeszłym roku. Nigdy jednak nie wiesz, kto to będzie, bo na to składa się wiele czynników.

Wojtek: Właśnie dlatego uważamy, że w różnorodności jest olbrzymia siła. To fajne, że na samej imprezie są ciekawi artyści, ale przede wszystkim różnorodny line-up przyciąga zróżnicowaną publikę. Tacy odbiorcy tworzą najlepszy imprezowy feeling.

Staramy się, by różnorodność wychodziła poza kwestie czysto muzyczne. W 2019 roku założyliśmy, że połowa puli wykonawców części nocnej to będą kobiety. Jeśli chodzi o liczby, to średnia występujących w Europie kobiet w ogólnej puli wykonawców, waha się od 18% do 25%. My uznaliśmy, że będziemy mieli 50/50. W tym roku w ogóle się na to nie umawialiśmy, a wyszło nam to bardzo organicznie. Kobiety DJ-ki wnoszą inną, bardziej zróżnicowaną energię na imprezie, zarówno na dancefloorze, jak i na backstage’u.

 

 

RVVK 39



Jak w tej chwili Ravekjavik buduje swój line-up?

Wojtek: Co roku, organizując festiwal, lubimy sobie stawiać pewne założenia. Nie są one zbyt rygorystyczne, ale na przykład przy tej edycji uznaliśmy, że będziemy dążyć do bookowania wykonawców, którzy eksplorują muzykę bliską ich krajom. Naphta i Mała Herba tworzą elektronikę bezpośrednio nawiązującą do słowiańskiego folku. Badsista wplata w swoje sety baile funk i kuduro, które są niesamowicie popularne w Rio. W utworach Akiko Haruna mocno przebijają brzmienia J-popowe i J-rockowe. Bjarki jest bardzo dumny z tego, że jest Islandczykiem.

Nie jest też tak, że line-up tworzymy sami, izolując się od reszty. Pytamy naszych przyjaciół, ludzi z branży muzycznej, artystów z poprzednich edycji, żeby polecali nam dobre rzeczy. Wydaje mi się, że potrafimy wstrzelić się w trendy tuż przed tym, zanim wybuchną. Tak było na przykład w 2019 roku z SPFDJ i VTSS. VTSS zagrała wtedy za grosze, porównując do jej aktualnej artist fee. W tej chwili to największa gwiazda w historii polskiej muzyki tanecznej. Takim strzałem rok temu był Bored Lord. Jak będzie w tym roku? Zobaczymy.

 


RVVK 14

 

Podkreślacie też, że w Waszym programie polscy artyści mogą liczyć na równe traktowanie. Nie występują oni dla garstki osób na początku imprezy przed głównymi gwiazdami. Przyszło Wam to naturalnie czy to też wymagało założeń?

Wojtek: Jesteśmy przede wszystkim polskim festiwalem, a nasz rynek muzyczny ma niesamowitą jakość. Jeśli chodzi o line-upy wydarzeń muzycznych, to moim zdaniem traktowanie Polaków na równo z zagranicznymi artystami powinno być elementem naszego leczenia się z kompleksów. Nie powinniśmy ślepo patrzeć w kierunku Zachodu i myśleć, że tylko oni robią świetną muzę. Robią ją, ale my też robimy super rzeczy! Polacy w wielu obszarach muzyki, nie tylko elektronicznej, robią niesamowitą robotę! Polska, jako muzyczny i festiwalowy rynek, powinna dążyć do tego, aby Polacy grali za uczciwe stawki i o atrakcyjnych godzinach. Dlatego my dajemy naszym rodzimym wykonawcom bardzo fajne sloty.

 

Nie myślimy o dzieleniu wykonawców na kobiety lub mężczyzn i nie sprawdzamy, czy ktoś ma paszport islandzki, brazylijski, polski, portugalski czy niemiecki



Igor: To są też łatki. Umówmy się, trochę jesteśmy za czasem podziałów. Przynajmniej my mentalnie, jeżeli chodzi Ravekjavik. Nie myślimy o dzieleniu wykonawców na kobiety lub mężczyzn i nie sprawdzamy, czy ktoś ma paszport islandzki, brazylijski, polski, portugalski czy niemiecki. Tak naprawdę, to co za różnica? Jeżeli ktoś gra dobrą muzykę z odpowiednią ekspresją, to będzie występował o dobrej porze. Staramy się zachować balans bez względu na pochodzenie, płeć, wyznanie, orientację, bo najważniejsza jest energia, którą artyści zostawiają na scenie i którą przekazują publice.

Wojtek: Istotne jest to, że przy tegorocznej edycji eksplorujemy kolejny kontynent. Badsista jest reprezentacją Ameryki Południowej, więc zostały nam jeszcze Australia i Afryka. Za sprawą artystów z Principe mieliśmy już muzykę mocno inspirowaną Afryką, ale przy okazji przyszłej edycji bardzo chciałbym zaprosić kogoś ściśle związanego z tymi kontynentami.

 

 

RVVK 13

RVVK 30

 



Zostając jeszcze na chwilę w Polsce – zauważyłem, że wspomnianym podejściem do rodzimych artystów mocno budujecie zaufanie. Niedawno czytałem wypowiedzi członków T’ien Lai o unikaniu naszych festiwali ze względu na oferowane warunki. Wam zaufali, więc to chyba działa.

Wojtek: Znam członków T’ien Lai, więc mi zaufali (śmiech). Kiedy opowiadałem im o wszystkim, to byli podjarani – wiedzieli, jak to będzie wyglądać i w jakim trybie pracujemy.

Igor: Trochę sprostuję to, co powiedział Wojtek – jesteśmy polsko-islandzkim festiwalem, a proporcja między artystami z tych krajów wyrównała się przy ostatnich edycjach. Kiedy zaczynaliśmy, prawie 90% stanowili wykonawcy z Islandii. Może dlatego członkowie T’ien Lai powiedzieli, że nie grają na polskich festiwalach, bo robią to na przykład na polsko-islandzkich. (śmiech)




Macie też po raz pierwszy zewnętrznego kuratora całej sceny, czyli część dzienną Radia Kapitał. Czy łatwo było po prostu oddać komuś kawałek festiwalu?

Igor: Nie! (śmiech)

Wojtek: Powiem szczerze, że z mojej perspektywy zupełnie tak!

Igor: Darek i Justyna, którzy z ramienia Radia Kapitał i Ignorantki odpowiadają za tą scenę, są profesjonalistami. Potrzebujemy takich osób, bo robią rewelacyjną robotę. Jestem przekonany, że przygotowane przez nich występy będą miały mnóstwo artystycznej jakości.

 

Nie wyobrażamy sobie, by na jakimkolwiek rave było miejsce na przejawy dyskryminacji czy nietolerancji. To mają być przestrzenie braterstwa, równości, miłości, zrozumienia i szacunku




Na jaki występ najbardziej czekasz na scenie, której nie bookowałeś właśnie Ty?

Wojtek: Na Ernesta Borowskiego i na set Justyny – jej występ będzie oparty na winylach i kasetach. Dawno czegoś takiego nie widziałem. Ostatni raz na koncercie opartym na szpulach byłem na Unsoundzie jakieś 8 lat temu.



A Ty, Igor?

Igor: Podobnie jak Wojtek najbardziej czekam na występ FOQL, ale również z tego względu, że chodziłem z Justyną do klasy w liceum. Spotkaliśmy się po wielu latach braku kontaktu. Jeżeli chodzi o main event, to Brazylia jest blisko mojego serduszka, więc Badsista jest moją faworytką. Patrząc przez pryzmat moich łódzkich doświadczeń, to czekam na stary dobry drum’n’bassik od Bambi Uzi i Agzilli




Przyświeca Wam też idea ravewitalizacja. Co rozumiecie przez to słowo?

Igor: Kiedy po raz pierwszy weszliśmy do fabryki wykorzystanej podczas pierwszej edycji Ravekjaviku, to był tam pan Zdzisław. W wielkim obiekcie zestawem swoich kluczy rozkręcał pozostawione tam maszyny tkalnicze. Był tam sam, a maszyn były setki. Zrobił już 2/3 swojej pracy. Widać było, że z każdym rozkręconym urządzeniem jest coraz mniej do zrobienia i kiedy skończy, fabryka zostanie oficjalnie zamknięta. Pójdzie pod młotek na sprzedaż. My, wchodząc tam, byliśmy następną zmianą po panu Zdzisławie. On rozkręcał maszyny, a my wstawiliśmy nowe. O to właśnie chodzi: o tchnięcie życia w opustoszałe, zapomniane obiekty fabryczne, których są setki. W centrum Łodzi jest ich ponad 300, są niedostępne na co dzień i schowane w różnych parcelach. Nasz projekt ravewitalizacyjny polega na zapraszaniu do takich przestrzeni kreatywnych osób – z jednej strony wizualnych i muzycznych artystów, z drugiej – uczestników, chcących doświadczyć czegoś nowego, ciekawego i niestandardowego. Te dwie grupy poddają fabryki ravewitalizacji.

 

RVVK 17


RVVK 7




Mam wrażenie, że ravewitalizacja skupiła się ostatnio na dwóch miejscach. Czy planujecie wrócić do formuły wędrownego festiwalu, jak na początku? Teraz trzymacie się Wólczańskiej 55/59 i Gdańskiej 86/88.

Igor: Nie chcemy przywiązywać się w 100% do jednego miejsca. Taka decyzja nigdy nie zapadła. Natomiast przy organizacji większych przedsięwzięć potrzebny jest solidny i pewny partner. Stąd wybór tego miejsca po raz kolejny. Nie jest tak, że za każdym razem serwujemy to samo w tej samej przestrzeni. Zmieniamy ją. Otwieramy też inne miejsca w całym kompleksie, więc doświadczenie z poprzedniej edycji nie będzie tożsame z przeżyciem z tego roku. Odpowiadając jednak na twoje pytanie: tak, szukamy nowych lokalizacji z potencjału, w których będziemy mogli zorganizować coś jeszcze lepszego.




Kiedy zauważyłem, że lokalizacje zaczynają się powtarzać, to pomyślałem sobie, że Ravekjavik trochę okrzepł. Czujecie to po tych siedmiu latach?

Igor: Na pewno rozwój wiąże się z większą odpowiedzialnością, poszerzaniem kompetencji, tworzeniem kanałów komunikacji, planów, rozliczaniem się ze wszystkich przedsięwzięć. Z roku na rok jest coraz więcej wydarzeń towarzyszących i szersza oferta muzyczna, więc siłą rzeczy potrzebujemy więcej rąk do pracy, a co za tym idzie rozbudowy struktur i odpowiedzialnej realizacji naszych założeń. Korzystamy z doświadczeń i kontaktów zdobytych w ostatnich latach, ale wciąż trafiają się rzeczy, które nas zaskakują i przez które nie da się przejść suchą nogą. Ale to nas nie zraża – wtedy na moment trzeba sobie ubrudzić buty i cisnąć dalej.

Wojtek: Nie wszystko udaje się zrealizować i mamy jeszcze sporo pomysłów, których nie wprowadziliśmy w życie. Ravekjavik będzie się rozwijał również w bardziej niespodziewane strony.




Zadałem to pytanie, bo z festiwalem łączą się również elementy, które towarzyszą Wam od samego początku, jak np. hasło: „bez żadnych izmów i fobii”, owce, wiadra i slogan: „brudne buty, czyste serca”. Czy ten cały pakiet skojarzeń dalej dobrze podsumowuje Ravekjavik?

Igor: Od samego początku jest z nami nazwa, herb i brand hero, czyli owca. To są immanentne części tożsamości Ravekjaviku. Jeżeli chodzi o „brak izmów i fobii”, to tak jak już przeszło w naszej rozmowie – tolerancja na 100%. Nie wyobrażamy sobie, by na jakimkolwiek rave było miejsce na przejawy dyskryminacji czy nietolerancji. To mają być przestrzenie braterstwa, równości, miłości, zrozumienia i szacunku. Taki festiwal chcemy tworzyć i na pewno od zawsze i do samego końca będzie to leżało u podstaw Ravekjaviku. Do tego dochodzą inne rzeczy wokół – czasem są to wiadra, czasem szaliki albo flagi, ale idea i istota się nie zmienia.

 

Ravekjavík - 03.06.2023, Łódź

 

____________________

 

Ravekjavík – festiwal muzyki elektronicznej i sztuk wizualnych - unikatowy miks: pofabrycznego dziedzictwa Łodzi, nowych technologii, sztuk wizualnych oraz pokojowego współistnienia opartego na zrozumieniu i wzajemnym poznawaniu się poprzez sztukę. Festiwal realizuje wielki projekt rejwizalizacji Łodzi.

Igor Hanke – jeden z wielu założycieli festiwalu Ravekjavik, na codzień współwłaściciel i COO agencji kreatywnej Oxymoron.

Wojtek Gwadera – na co dzień pracuje w branży video. Miłośnik muzyki wszelakiej. Po godzinach niezależny promotor, producent i kurator wydarzeń muzycznych.

__________________


Ryszard Gawroński – od lat prowadzi audycje w Studenckim Radiu „Żak” Politechniki Łódzkiej. Na antenie współtworzy programy „Alternator” i „Ryneczki kontra Markety”. Był redaktorem prowadzącym „Porcys”, jego teksty ukazywały się w „Dwutygodniku” i na łamach „Glissanda”. Współtworzył cykl koncertowy „Tylko Spokój Nas Uratuje”. Od czasu do czasu lubi zorganizować jakieś wydarzenie.

 

 

Patronite