O mikrośrodowiskach artystycznych w Polsce działających na własnych zasadach oraz o robieniu wystaw w dworcowej hali - z Anną Mituś rozmawia Marta Czyż.
Marta Czyż: Cała Polska czyli kto?
Anna Mituś: Przepraszam za ten arogancki tytuł, kiedy wymyślaliśmy go dwa lata temu, wydawał się nam dowcipny. A poważnie już, Cała Polska to zwyczajnie pewne realne terytorium, które próbowałam porównać z mapą, budując wystawę. Mapą, którą rysowali dla mnie zaprzyjaźnieni kuratorzy, artyści i inni znajomi, których prosiłam o ich osobiste rekomendacje. Zakładając przepastne obszary własnej niewiedzy, szukałam zjawisk, o których dotąd nie słyszałam, albo przeciwnie, znałam razem z nabudowaną na nich legendą, którą ciekawie było sprawdzić. Szybko zorientowałam się, że interesują mnie przestrzenie nieinstytucjonalne, których wysyp od kilku lat obserwuję z rosnącą fascynacją, podejrzewając, że ich rosnąca liczba, jest symptomem nadchodzącego przewartościowania głównego instytucjonalnego nurtu, a co najmniej zauważalnym momentem korekty jego kursu.
Cała Polska wreszcie to także, przyznaję, arogancka i w dużej mierze nieudana, próba podważenia obrazu sztuki, powstającego w oparciu o kilka zawsze tych samych branżowych tytułów.
Mam nadzieję, że przywiezione do Wrocławia z całej Polski prace są bardzo ciekawym przekrojem wartości, estetyk i horyzontu doświadczeń artystów urodzonych w większości w latach 90. i końcówce 80.
Dlaczego nieudana i jakich tytułów?
Miałam na myśli warszawoskrętność informacyjnych przepływów. Można się czarować, że wychodzą tytuły takie jak właśnie Miej Miejsce, Format, czy Art-Papier, ale mam wrażenie, że tylko plotkarski Szum, czytany jest przez całe środowisko, głównie ze względu na – przepraszam za anglicyzm – ogólnopolskie krycie i posiadanie działu krytyki „krytycznej”. Taka wartościująca krytyka, budzi emocje, dlatego chociaż niby wszyscy się trochę oburzają, to zaglądanie tam jest swoistym guilty pleasure każdego artysty i kuratora. Większość jeśli nie wszyscy aktywni krytycy piszący dla tych nielicznych tygodników opinii, które jeszcze zamawiają teksty o sztuce, oraz dla kolorowych magazynów, które widzą w niej zyskującą na znaczeniu część modnego, zaangażowanego w rzeczywistość stylu bycia, otóż wszyscy oni mieszkają w Warszawie i mają intensywnie pod górę gdziekolwiek dalej niż do Łodzi może. Wystarczy popatrzeć na podsumowania roku, powtarzają się cztery te same wystawy i te same nazwiska. A dlaczego nieudana? Bo im bardziej zagłębiałam się w swoje poszukiwania, to stawało się jasne, że pracuję znów na wycinku. No, może trochę innym. Mam nadzieję, że wnioskiem z tej wystawy będzie nabranie dystansu do mechanizmów widoczności. Szczególnie w takim kraju jak nasz, w którym zainteresowanie sztuką współczesną dopiero z wolna staje się elementem normalnego światopoglądu kulturalnego człowieka. Za teksty zaś płaci się tyle, że na bilet na intercity już nie wystarcza.
Na wystawie pokazujesz tylko wybrane miejsca, jest ich znacznie więcej. Z czego to wynika?
No właśnie z tego, że nie da się ścisnąć wody w garści. Na żadnej wystawie nie udałoby się pokazać ich wszystkich. Lista miejsc, których nie pokazujemy, a warto by było, jest znacznie dłuższa niż tych, które są obecne na wystawie. Za co wszystkich pominiętych bardzo przepraszam. Nie zawsze nawet, a raczej najczęściej pominięcia nie wynikają ze świadomych wyborów, lecz z konieczności zatrzymania się w pewnym momencie. Założyłam, że na tzw. risercz, poświęcę wakacje, czas letnich podróży, już dzięki temu pomysłowi udało się wyeliminować sporą liczbę inicjatyw.
Co oprócz tej alternatywnej sceny chcesz pokazać tą wystawą?
Mam nadzieję, że przywiezione do Wrocławia z całej Polski prace są bardzo ciekawym przekrojem wartości, estetyk i horyzontu doświadczeń artystów urodzonych w większości w latach 90. i końcówce 80. Ludzi, którzy wchodzą dopiero w przestrzeń publicznej debaty i w pole sztuki. Już teraz tworzą wokół siebie mikrośrodowiska, robiąc to, co robią, na własnych zasadach, bo w większości przypadków, za własne pieniądze. Jeśli korzystają z instytucji to raczej do "jazdy na barana", po to, żeby dowieźć swój, często nieufny wobec instytucjonalnych polityk symbolicznych przekaz. Pobieżny przegląd tych prac pokazuje intensywne poszukiwanie języka do opisania ich świata, obaw, problemów i doświadczeń, których nie opisują już stare kategorie. Lepienie, wręcz klecenie tego języka z tego, co pod ręką, pod palcem klikającym na padzie komputera, z paranoidalną składnią. Układając wystawę, w której w dużym stopniu kuratorska władza została przecież rozproszona i zawieszona, na rzecz zupełnego zaufania do zaproszonych inicjatyw i ich twórców, chciałam uzyskać, coś co nas zaskoczy.
A co Ciebie najbardziej zaskoczyło podczas podróży po Całej Polsce?
Chyba to jak bardzo ciekawie rozwinął się północny wschód Polski. Byłam tam ostatnio kilkadziesiąt lat temu i teraz przeżyłam autentyczny wstrząs. To obszar, który z biedy nie zniszczył swojego krajobrazu i bardzo może teraz znikać na niemądrej polityce modernizacyjnej. Jest tam też bardzo dużo tradycyjnej zaradności, od której możemy się wiele nauczyć no i miejsca na nowe inicjatywy, bo generalnie ciągle wszystkiego jest tam za mało. Zaskoczyło mnie też jak bardzo przesycona off-spejsami jest Łódź. Niestety chyba nie świadczy to dobrze o polityce kulturalnej miasta.
Z całą pewnością jednak charakterystyką miejsc i działań tego typu jest efemeryczność, a młodość to czas najwyższych nadmiarowych wydatków energetycznych a także największej skłonności do szczodrej rezygnacji z autorskiego ego na rzecz budowania sojuszy w imię ekspresji nowych wartości.
Jak ta sytuacja odnosi się do rynku sztuki? Czy osoby, z którymi współpracowałaś mają wypracowany system finansowania? Jak to wygląda?
Tu nie ma jednej odpowiedzi, bo oczywiście na wystawie jest wiele osób, które zupełnie nie mają problemu z utrzymywaniem się z pracy artystycznej. Charakterystyczne jednak, że rynek sam w sobie nigdy nie jest celem, chyba że jest tematem. Śmierć Frajerom np. promuje na wystawie działanie w oparciu o zdecentralizowaną sieć waluty blockchainowej Ethereum, która ma ich ostatecznie uniezależnić od klasycznego rynku sztuki i jego znanych dotychczas mechanizmów.
Komu jest dzisiaj najciężej się utrzymać, jeśli chodzi o środowisko artystyczne?
Wydaje się, że tym, którzy oczekują, że ktoś im w tym będzie jakoś szczególnie pomagał. To rynek bardzo wysokiego ryzyka, ale to banały są.
Myślisz, że tego typu działania są bardziej domeną młodych artystów, czy mogą być projektem na całe życie?
Są takie miejsca, które działają niezmiennie w tym modelu od lat 80., uzależnienie od publicznego wsparcia albo rynku nie jest uniwersalnym losem i naturalną ścieżką ewolucji każdej artystycznej biografii. Z całą pewnością jednak charakterystyką miejsc i działań tego typu jest efemeryczność, a młodość to czas najwyższych nadmiarowych wydatków energetycznych a także największej skłonności do szczodrej rezygnacji z autorskiego ego na rzecz budowania sojuszy w imię ekspresji nowych wartości.
Czy te grupy współpracują między sobą, czy mogą się spotkać i pobyć razem dopiero przy okazji szykowania Twojej wystawy?
Znają się oczywiście w obrębie nakładających się na siebie geograficznie środowisk, jednak podczas montażu bardzo często słyszałam, że cieszą się że mogą poznać się osobiście. Wystawy w takich miejscach mają charakterystykę pop-upowej imprezy. Trwają najczęściej jeden wieczór i pozostaje po nich tylko legenda.
Co jeszcze się zadzieje wokół wystawy?
Będzie działo się bardzo dużo, będzie sporo ciekawych powodów, żeby przyjechać do Wrocławia z okazji spotkań z uczestnikami wystawy, których gospodarzami będą zaproszeni artyści wrocławscy. Będzie też premiera oczekiwanego projektu Maryny Tomaszewskiej pt. Kuratorzy. To taki zabawny kontrapunkt do wystawy, w której kuratorzy są wielkimi nieobecnymi. Odsyłam do strony Całej Polski na fb i na naszym www.
Mam jeszcze pytanie o Waszą sytuację, powiedzmy to, lokalową. Rozmawiamy w galerii, która się mieści na dworcu. Jak bardzo to miejsce tymczasowe?
Trudno mi dzisiaj odpowiedzieć na to pytanie. Gościmy z programem galerii na antresoli głównego dworca kolejowego, ale to przestrzeń wynajmowana przez miasto na zasadach, które znamy tylko do 2025 roku. To bardzo krótka perspektywa. Nasza siedziba, dawny pałac Hatzfeldów, jest wyłączona z użytkowania ze względu na dramatyczny stan techniczny. Niestety wciąż brakuje jasnej wizji i perspektywy dla przyszłości tego obiektu. Prawdopodobnie w najbliższej dekadzie ta sytuacja się nie zmieni. To bardzo negatywnie odbija się na funkcjonowaniu instytucji. Jednocześnie ta wymuszona bezdomność bardzo sprzyja refleksji instytucjonalnej. Skłania do intensywnego myślenia o tym, dla kogo jesteśmy, jak jesteśmy i po co.
Czy planujesz kontynuację projektu? Jeśli nie, to co planujesz po tej wystawie?
Wyspać się.
Dziękuję za rozmowę
__________________________________
Anna Mituś, ukończyła germanistykę i historię sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim. Od 2003 r. pracuje w BWA Wrocław, gdzie od 2008 r. jest redaktorka naczelną magazynu "Biuro", autorką tekstów i kuratorką wystaw. Zajmuje się relacją sztuki do innych obszarów. Publikowała między innymi w "Obiegu", "Umelec Magazine", "Odrze" i "Szumie". W latach 2010-2014 była członkinią Rady Artystycznej Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych.
__________________________________
Marta Czyż – Historyczka sztuki, kuratorka, autorka tekstów o sztuce współczesnej. Kuratorowała wystawy w Kordegardzie, BWA Zielona Góra, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek U-jazdowski. Wspólnie z Julią Wielgus wydała książki „D.O.M. Polski” (z galerią Raster i BWA Zielona Góra) oraz „W ramach wystawy – rozmowy z kuratorami”, która została uznana przez portal culture.pl za jedną z dziesięciu najważniejszych książek o sztuce 2015 roku. Obecnie jako kuratorka pracuje nad Triennale Sztuki Młodych w Orońsku.
__________________________________
Uczestnicy: 9/10 (Jakub Borkowicz i zaproszeni artyści: Ula Lucinska i Michał Knychaus, czyli Inside Job), Jan Baszak, Piotr Bruch, Centrum Centrum (Łukasz Jastrubczak i Małgorzata Mazur), Maciej Cholewa, CSW Wiewiórka (Cecylia Malik i Bartolomeo Koczenasz), DOMIE (Katarzyna Wojtczak i Martyna Miller), Elementarz dla mieszkańców miast (Arkadiusz Półtorak, Martyna Nowicka i zaproszeni artyści: Mikołaj Małek i Leona Jacewska), Galeria Czynna (Łukasz Ogórek, Marcin Polak, Tomasz Załuski i zaproszony artysta: Paweł Kowzan), galeria Komputer (Łukasz Radziszewski i Szymon Kaniewski i zaproszony artysta: Bartosz Zaskórski), Galeria Śmierć Frajerom (Nikodem Baiser, Dominik Jałowiński, Jakub Gliński i specjalny gość: Marcin Kaliński, artyści pokazywani przez galerię na wystawie we Wrocławiu: Marcin Kalinski, Mateusz Sarzynski, Ryszard Winiarski), Groszowe sprawy (Maja Demska), Jak zapomnieć (Karolina Jarzębak, Tomek Nowak i zaproszony artysta: Arek Dec), JEST (Agata Lankamer, Iza Opiełka, Magdalena Kanawka, Krzysztof Latarowski, Piotr Bzdęga), Kalektar.org (Sergey Shabohin), Latarnia Górska (Konrad Brynda, Piotr Bujas, Paweł Krzaczkowski, Katarzyna Szumska), Kasper Lecnim i Irmina Rusicka, Łęctwo (Przemek Sowiński i zaproszeni artyści: Grzegorz Bożek, Agnieszka Grodzińska, Paweł Marcinek, Przemysław Piniak, Zuza Piekoszewska, Paweł Szostak), Paweł Matyszewski, Obrońców Stalingradu 17 (Obrońcy i zaproszeni artyści: Rafał Pietrowicz/Rufus, Iga Świeściak, Grażyna Monika Olszewska), ODIO (Aleksandra Ozimek i zaproszony artysta Gustaw Małecki), Post Brothers, Potencja (Karolina Jabłońska, Tomasz Kręcicki, Cyryl Polaczek), Pracownia Portretu (Katarzyna Stańczak, Maciej Łuczak i zaproszony artysta: Jakob Forster), Marek Rachwalik, Iza Tarasewicz, Żurnal Zin (Emilia Bocianowska, Nico Carmandaye, Anna Maria Koronkiewicz)
kuratorka: Anna Mituś
Cała Polska, galeria BWA Wrocław Główny, 13.12.2019 –1.03.2020
__________________________________
zdjęcia Alicja Kielan