O czułości wobec wszechświata, szukaniu poetyckiej bliskości z nieludzkimi bytami i etyce troski opowiada plenerowa wystawa audiowizualna “499 sekund” w warszawskiej Art Walk Gallery. Jeśli obrazy z Jamesa Webba poruszają Was bardziej niż Leonardo, to koniecznie wybierzcie się na plac Europejski. 



“Uwielbiam zapach wszechświata o poranku”, zwykł mówić Neil deGrasse Tyson, jeden z najwybitniejszych żyjących astrofizyków i popularyzatorów nauki. W licznych książkach, wykładach i filmach dokumentalnych niestrudzenie pokazuje on laikom, czyli 99,9 procentom ludzkości, ukryte i nieoczywiste piękno kosmosu. Mówimy o pięknie, jakie potrafią dostrzec przede wszystkim naukowcy na co dzień obcujący z wybuchami supernowych, pulsarami czy kwarkami. Czy pierścienie Saturna lub formowanie się gwiazd mogą wywołać uczucie wzniosłości, takie które towarzyszy nam przy oglądaniu Lilii Wodnych Moneta czy Ekstazy Berniniego? Mam wrażenie, że wystawa “499 sekund”, umieszczona w miejskich przestrzeniach Art Walk Gallery próbuje je wywołać. I to w bardzo konkretnym celu. 

 

W trzynastu futurystycznych oknach wystawowych dwie kuratorki Agnieszka Słodownik i Karolina Wlazło-Malinowska umieściły opowieść o wędrówce pojedynczego fotonu ze Słońca ku Ziemi. Trwa ona tytułowe 499 sekund. W tym czasie cząstka światła pokonuje trudno wyobrażalne 150 milionów kilometrów. Jak szybko się porusza, ilustrować może porównanie: ludziom w najszybszych samolotach okrążenie kuli ziemskiej zajmuje około 56 godzin. Foton w trakcie zaledwie 9 minut pokonuje tę odległość 37 razy. 

 

499 sekund kierunek zwiedzania 1536x622

Wystawa audiowizualna „499 sekund”, kierunek zwiedzania / Art Walk Gallery

 

01 499 sekund Fot. K Srednicka

Wystawa audiowizualna „499 sekund”, fot. Katarzyna Średnicka / Media Mafia

 

 

Niecały kwadrans trwa natomiast audionarracja towarzysząca wystawie, czytana głosem jednej z kuratorek: Agnieszki Słodownik, artystki audio, znanej m.in z podkastu Delfin w Malinach. Zamiast tworzyć tradycyjny muzealny audioprzewodnik twórczynie zaproponowały inne doświadczenie: zanurzenie się w historii, która ma nas wciągać w filozoficzno-naukową peregrynację ku naturze wszechrzeczy. “Chciałyśmy by oglądający wyszedł z wystawy lekko wyciszony, skupiony, na chwilę zatrzymany w mieście, z uwagą skierowaną na swoje ciało w przestrzeni i na słowa, metafory, którymi opisujemy przyrodę i sposób organizacji czasoprzestrzeni”, mówi jedna z twórczyń. 

 

Art Walk. Wystawa 499 SEKUND

 

Naszym cicerone po ekspozycji jest przedstawicielka obcej cywilizacji, która jak sama informuje, obserwuje ludzkość gdzieś z głębi kosmosu. Prowadzi nas przez kolejne odsłony estetyczno-edukacyjnej wędrówki, gdzie widok polarnego Merkurego, binarny kod czy struktura Petunii cultivars eksponowane są jak dzieła sztuki. Obrazy te umieszczone są w galeryjnych ramach, ale w miejsce klasycznych opisów intencji autora i technik wykonania, autorki umieściły poetycko-naukową narrację o skali wszechświata, czarnych dziurach czy ciemnej materii. 

 

13 499 sekund Fot. K Srednicka04 499 sekund Fot. K Srednicka

 
ilustracja "The Question of When" Karolina Wlazło-Malinowska, druk soczewkowy, zdjęcie dolne: widok wystawy, fot. K Średnicka. / Media Mafia

  

 

Poznanie, a przede wszystkim zachwyt nad wszechświatem wymaga bowiem oduczenia się pojęć, które uważamy za naturalne: czasu, odległości czy historii. Kiedyś za pomocą teleskopu Hubble’a, dziś Jamesa Webba oglądamy gwiazdy i wydarzenia, których już nie ma. Światło może podróżować miliardy lat, a my zaglądając przez oko teleskopu nie widzimy wydarzeń w czasie rzeczywistym, a raczej transmisję z własnego prapra początku sprzed 4,6 miliarda lat. Czasu nie da się cofnąć tylko na Ziemi, daleko w gwiazdach może on się dowolnie zaginać, wywracać i przede wszystkim, nie istnieje w próżni, a zlepiony jest z przestrzenią. Fizyka (szczególnie teoria względności i mechanika kwantowa) pokazują nam rzeczywistość radykalnie inną od naszego codziennego doświadczenia, rządzącą się zupeł­nie inną logiką. Nawet po lekturze kultowej “Krótkiej historii czasu” Stephena Hawkinga trudno uniknąć wrażenia intelektualnego mindfucku i swoistego podziwu dla tych, którzy w pracy rozwikłują fundamentalne problemy genezy wszelkiego bytu. 

 

Nawet po lekturze kultowej “Krótkiej historii czasu” Stephena Hawkinga trudno uniknąć wrażenia intelektualnego mindfucku i swoistego podziwu dla tych, którzy w pracy rozwikłują fundamentalne problemy genezy wszelkiego bytu

 

Zachwyt ten dzieli też Agnieszka Słodownik, która bez wahania wymienia swoje ulubione teorie naukowe: Model Standardowy oraz pole Higgsa. Ta pierwsza wyjaśnia podstawowe zasady rządzące kosmosem, zbudowanym z kilku podstawowych bloków konstrukcyjnych zwanych cząstkami elementarnymi. Obecnie niemal kompletny model, daje niezwykły wgląd w fundamentalną strukturę materii i samego wszechświata. Pole Higgsa z kolei, nazwane na cześć noblisty Petera Higgsa, nadaje masę owym cząsteczkom elementarnym, z których składa się zwykła materia, czyli wszystko wokół nas. To właśnie hipoteza brytyjczyka została wykorzystana do konstrukcji Modelu Standardowego, a przewidywane przez niego istnienie cząsteczki elementarnej: bozonu (dziś znanego jako bozon Higgsa), potwierdzono doświadczalnie w Wielkim Zderzaczu Hadronów znajdującym się w CERN w 2012 roku. 

 

Na Plac Europejski, gdzie umieszczona jest wystawa, trafiam mroźnym, sobotnim popołudniem. Nieprzystający do refleksji i zadumy jest jej przestrzenny kontekst: to serce korporacyjnej dzielnicy Wola, wzniesionej ze stali i szkła, symbolu dynamicznego rozwoju stolicy. Kosmiczna architektura placu wydaje się być pochodną popularnych wyobrażeń o mieście przyszłości. Wzrok przyciąga nieregularny, organiczny kształt budynku dawnej restauracji Genesis (sic!), który przypomina utopijne projekty baz na księżycu. Ukrytą wśród lśniących drapaczy chmur przestrzeń ożywiają drzewa i rośliny, które umieścił tam deweloper. Terraformowanie sztucznego krajobrazu poprowadził z rozmachem: na placu w środku Warszawy powstało także jeziorko i kaskadowy strumień. Czy pracownicy imponującego 220-metrowego wieżowca Warsaw Spire wychodząc z pracy lub w przerwie na papierosa zatrzymują się by zajrzeć w okna wystawienniczego pasażu? Co właściwie wyciągają z opowieści przygotowanej przez artystki? 

 

11 499 sekund Fot. K Srednicka

 
"Zorza", 
Marta Krześlak, 2020, instalacja kinetyczna, folia, drut, silniczki wibracyjne

 

   

Zderzenie z mechaniką i skalą wszechświata może być doświadczeniem dojmującym. Brakuje nam ludzkiego, niematematycznego języka do opisu kosmosu, potoczna fenomenologia na nic się zdaje, pozostają nam metafory i poezja. Poetycki jest już sam słownik fizyki kwantowej mówiący o splątaniach, przestrzeniach stanów i studniach potencjału. “Słowa nie nadążają za wszechświatem, tak jak wyobraźnia nie nadąża za czasoprzestrzenią albo koncepcją, powiedzmy, 20 wymiarów”, mówi nam narratorka wystawy. “Można szeptać słowa, próbować układać z nich puzzle, mapę, jednak zawsze w końcu dochodzi się do momentu, w którym potrzebny jest jeden kluczowy znak interpunkcyjny: pytajnik.”

 

Poszukiwane na wystawie nowe formy bliskości i relacji z tym, co nieludzkie, są dla jej twórczyń estetyczną odpowiedzią na trwającą katastrofę klimatyczną




Jakie pytania stawia przed widzem wystawa? Czy coś się kryje pod olśniewającymi obrazami głębin przestrzeni kosmicznej? Czy mogą wywołać coś więcej niż zachwyt dla osiągnięć technonauki i wzmocnienie fetyszu eksploracji kosmosu? Ten skądinąd wystawa wyśmiewa pracą “Mercury Ad Travel”. Poetycka narracja wystawy ma pobudzić w nas “czułość wobec przestrzeni, z której się wywodzimy” mówi mi Słodownik. Tylko zmiana sposobu myślenia i - może przede wszystkim - odczuwania natury może nam pomóc w obliczu narastających konsekwencji antropocenu. Poszukiwane na wystawie nowe formy bliskości i relacji z tym, co nieludzkie, są dla jej twórczyń estetyczną odpowiedzią na trwającą katastrofę klimatyczną.

 

09 499 sekund Fot3. K Srednicka


“Mercury Ad Travel”, Karolina Wlazło-Malinowska, fot. Katarzyna Średnicka / Media Mafia

 

 

Przyzwyczajeni do swojej nieuzasadnionej wyjątkowości ludzie zdominowali filozofię i sposób myślenia o świecie. Dominacja humanizmu w kulturze Zachodu wiązała się z dwoma fundamentalnymi paradygmatami: człowiek usytuowany był w centrum (wszech)świata, a wszelkie inne byty były przez nas rozpatrywane wyłącznie w relacji do naszego ludzkiego centrum. Nowe perspektywy w humanistyce, takie jak post-antropocentryzm starają się te utarte schematy odrzucić. Potrzebujemy nowych opowieści kreowanych w bliskości z nieludzkimi bytami, które pozwolą na życie rozumiane jako symbiotyczne współistnienie w obliczu ekologicznej katastrofy. Z jednej strony dostarczają ich nowe nurty w filozofii: nowy materializm, dark ecology Timothy Mortona czy filozofia zorientowana na obiekt. Radykalnie zrównują one ontologię bytów, gdzie żaden obiekt nie posiada uprzywilejowanego statusu: w taki sam sposób istnieje człowiek, mysz, trawa, robot kuchenny i szczoteczka do zębów, pisze np. Graham Harman. Z drugiej strony, coraz częściej sztuka sięga po takie nowe narracje. Na myśl przychodzi choćby twórczość Urszuli Zajączkowskiej, botaniczki i poetki, która znosi twarde podziały na nauki ścisłe oraz humanistykę. Badaczka głośno protestuje przeciwko używaniu w opisie świata wyłącznie akademickiego, suchego, zdystansowanego emocjonalnie języka. Świat nie jest martwym przedmiotem badania, mówi autorka “Patyków i badyli”, powinniśmy czuć zachwyt nad jego pięknem, ale też smutek i żałobę obserwując ginące ekosystemy. 

 

Warto czułą troską otoczyć też pozornie zimny i daleki wszechświat, poświęcić mu choćby 9 minut spaceru po warszawskiej Woli

  

W 1972 roku astronauta Harrison Hagan wykonał z pokładu Apollo 18 zdjęcie kuli ziemskiej, które znane jest jako Blue Marble: błękitna planeta. Po raz pierwszy, dzięki tej fotografii ludzkość mogła zobaczyć ziemię w całej okazałości, jako całość i wspólny dom. Ta wizualizacja wywołała nie tylko zachwyt ludzi na całym świecie, ale także zainspirowała ruchy ekologiczne i liczne utopijne projekty. Podobne uczucie doniosłości towarzyszy nam dziś oglądającym kolejne obrazy przesyłane dzięki budowanemu przez 14 lat teleskopowi Jamesa Webba. Zachwyt jest transformującym i kolektywnym doświadczeniem, które w może pomóc w zmianie ludzkiej perspektywy na nasze miejsce w planetarnym układzie. Warto czułą troską otoczyć też pozornie zimny i daleki wszechświat, poświęcić mu choćby 9 minut spaceru po warszawskiej Woli. 

 

05 499 sekund Fot3. K Srednicka


“Flosiversum pulcherrimus”, Karolina Wlazło-Malinowska, Arkadiusz Rataj / Art Walk Gallery

 


 

Wystawa “499 sekund”

Kuratorki: Agnieszka Słodownik, Karolina Wlazło-Malinowska

Galeria Art Walk, Plac Europejski, Warszawa

06.12.2022 – 31.03.2023

Tekst narracji i ścieżka dźwiękowa: Agnieszka Słodownik

Koncept wizualny: Karolina Wlazło-Malinowska

Z udziałem Marty Krześlak i Arkadiusza Rataja, współpraca: Wiesław Czajka, Chris Hernandez

Projekty graficzne: Karolina Wlazło-Malinowska

Organizatorzy: Fundacja Sztuka w Mieście, Ghelamco

Partner: Polskie Towarzystwo Meteorytowe

 

___________


Ewa Drygalska - filmoznawczyni i amerykanistka, ekspertka ds. nowych technologii w muzeach i instytucjach kultury, publikuje w “Znaku” i “Dwutygodniku”

 

___________

 

Zdjęcie główne: Słońce widoczne w promieniach Roentgena. Obraz wykonany przez teleskop satelity NuSTAR Źródło obrazu: NASA, NuSTAR, SDO/ NASA/JPL-Caltec

 

 

Patronite