Przez kilka kwietniowych dni mogliście zobaczyć zestaw spektakli o wiele świeższych niż Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. W Łodzi odbyła się Polska Platforma Tańca – przegląd najlepszych spektakli tanecznych z ostatnich kilku lat. Niestety, wiedzieli o tym zapewne tylko obsesyjnie śledzący scenę artystyczną.

 

 

Urok i klątwa tańca polega na tym, że wydarzenia i spektakle taneczne, o ile nie są to wielkie przedstawienia baletowe, zdają się naprawdę niszowe. Zarówno eksperymentalny teatr, jak i wystawy sztuk plastycznych wydają się w porównaniu z nimi mainstreamowe jak Budka Suflera. Jednak jak na niszę przystało, są także, w przeważającej części, świeższe, trafniejsze i bardziej sexy. Taniec potrafi w sposób bardzo konkretny, bo zakorzeniony w ciele inspirująco dotykać ważnych tematów. Wielka szkoda, że Platforma wpasowała się w tę niszę zamiast ją poszerzać i nie udostępniła szerzej lokalsom informacji o możliwości uczestnictwa.


Zgoda, to wydarzenie o środowiskowym, a nawet targowym charakterze, skierowane przede wszystkim do środowiska tanecznego i międzynarodowych gości. W założeniu ma pomagać zacieśniać więzi, sprzyjać długoterminowej współpracy i promować polski teatr tańca za granicą. To szczególnie istotne zważywszy na prekarny, a wręcz bezdomny status tańca wśród dziedzin sztuk. Wraz z programem Platformy, długopisem i przypinką dostałam w pakiecie od organizatorów książeczkę o sukcesach projektu asystowania tancerzom w odchodzeniu od zawodu co wydało się niezamierzonym komentarzem do kondycji tej grupy. W Polsce brakuje bowiem instytucji skoncentrowanych na produkowaniu i wystawianiu spektakli choreograficznych. Części pokazywanych w Łodzi tytułów a powtórzmy, wybrano w założeniu najlepsze z całego kraju z ostatnich kilku lat nie można zobaczyć nigdzie na stałe.

 

Nawet ciężkie tematy w tym medium częściej niż gdzieindziej zyskują pewną lekkość

 

 

To co konkretnie was ominęło?

Jeśli nie mieliście dotąd okazji sprawdzić, jak fajne są współczesne produkcje taneczne, wiedzcie, że to co dzieje się w Polsce jest tylko częścią większego trendu. Termin zwrot choreograficzny, używany przez krytykę od ponad dekady, odnosi się do tendencji coraz częstszego sięgania po ruch, improwizację i ich historię w teatrze, performansie i sztukach plastycznych. Eksperymentalny i poszukujący taniec, jaki wpisuje się w jego ramy jest bardzo często uwalniający. Z pełną wdzięku swobodą daje wyrazu trudnym emocjom. O sytuacjach granicznych mówi bez patosu. Dekonstruuje kulturowe konwencje i klisze. Otwiera się na naturę i pozaludzkie formy istnienia, a czasem nawet na elementarne pytania filozoficzne, szczególnie fenomenologiczne. A że całe to spektrum tematów dotyczy ludzkiego ciała, taniec dla którego to samo ciało jest medium sprawdza się w nich znakomicie. Nawet ciężkie tematy w tym medium częściej niż gdzieindziej zyskują pewną lekkość. 

 

PPT VALESKA FOT HAWADSC02652

 
"VALESKA VALESKA VALESKA VALESKA", Fundacja Performa, Dominika Knapik, STICKY FINGERS CLUB, fot. HaWa

 

 

 

Dzięki temu, że wymagający techniczne taniec naturalnie powoduje zmęczenie performerów, temat wysiłku i dyskomfortu jest w tym medium obecny jak chyba w żadnym innym. Sprawia to, że przekonująco można opowiedzieć o wojnie w Ukrainie, jak w "Every Minute Motherland" Macieja Kuźmińskiego, ale także o zmaganiach rodzicielstwa, narodzin i śmierci jak "W moim początku jest mój kres" Lubelskiego Teatru Tańca. "III Symfonia" Janusza Orlika łączy opowieść o rodzicielstwie i wojnie. Za Henrykiem Mikołajem Góreckim, poświęcenie i utrata odnoszą się w tym spektaklu do heroicznego patriotyzmu, ale także relacji między matką i dzieckiem. "Café Müller" Dominika Więcka, nawiązująca do klasycznej pracy Piny Bausch, dotyka natomiast tematu nieco tylko mniej nieprzyjemnego samotności i niedopasowania, które zostają jednak w jego performansie przekroczone.  

 

 

Taniec potrafi w sposób bardzo konkretny, bo zakorzeniony w ciele inspirująco dotykać ważnych tematów

 

 

Jak zwalczać ograniczenia dzięki odwadze i kreatywności pokazywała jeszcze wyraźniej nieoficjalna sekcja feministyczna Platformy. Dominika Wiak w brawurowym "Misspiece" proponuje autorski sposób obecności na scenie, który świadomie odcina się od klisz kobiecości i uprzedmiotawiającego męskiego spojrzenia. To ruch inspirowany kulturą house, transowy i dynamiczny, prowadzący do uwolnienia, w którym doświadczenie podmiotowości ulega zatarciu. Obszerny pikowany płaszcz jako kostium performerki jest także narzędziem wyjścia poza kategorię płci. Znajdująca się na scenie opakowana rzeźba, która nie zostaje nigdy odpakowana, zdaje się przypominać, o tym jak zwodnicze jest skupienie na tym, co konwencjonalne i powierzchowne, bo najważniejsze doświadczenie taneczne odbywa się we wnętrzu i nie ujawnia się wprost.   

 

MISSPI1


"MISSPIECE", Dominika Wiak, fot. fot. Marta Ankiersztejn

 

 

 

W byciu sobą przeszkadzają kobietom performerkom nie tylko stereotypy dotyczące płci, ale także konwencje ściśle artystyczne. Ramona Nagabczyńska w "Częściach ciała" podejmuje wyzwanie włączenia ekspresji twarzy, rugowanej z nowoczesnego tańca, bo zaburza elegancką manierę performowania sterylnie neutralną, w sam raz do galeryjnego białego sześcianu. Emocje ukazywane są w nim poprzez ruch, ale nie poprzez minę czy grymas, które zbyt łatwo stają się brzydkie, dziwne lub prowokujące i po prostu nie mieszczą się w kanonie. Nagabczyńska postuluje rozszczelnienie tego ciasnego, chociaż niewątpliwie estetycznie atrakcyjnego paradygmatu tańca nowoczesnego. Dzięki temu może on stać się lepszym narzędziem poszukiwań tożsamościowych, tworzenia własnego wizerunku scenicznego, doświadczenia wolności, emancypacji. 

 

PPT Czesci ciala Nagabczynska fot. Marta Ankiersztejn 14


"Części ciała", Ramona Nagabczyńska, fot. Marta Ankiersztejn

 

 

 

Patronką takich poszukiwań może być Valeska Gert, niemiecka dadaistyczna tancerka o anarchistycznym zacięciu, która zachwycała wolnością do obyczajowych i artystycznych konwencji. Jej wciąż nie dość znaną postacią zainspirowany był wykonany przez Sticky Fingers Club spektakl Dominiki Knapik "Valeska Valeska Valeska Valeska". Knapik w swoim solowym "Agonie" autoironicznie opowiedziała o figurze niemożliwej łączenia bycia matką z pracą ambitnej choreografki i tancerki w pozbawionej stabilności, pełnej nadużyć branży. Zarówno Nagabczyńska (z dramaturgicznym wsparciem Agaty Siniarskiej i Mateusza Szymanówki) jak i Knapik sięgają obficie po humor. I robiąc to naprawdę dobrze, przypominają jednocześnie, jak potężnym narzędziem jest żart w nierównej walce z o podmiotowość i realizację potencjału w opresyjnej kulturze, w upupiającym i wyzyskującym społeczeństwie. Weźmy włączone do "Agonu" nagranie z próby Leni Riefenstahl. Epizody niepamięci gdzie głos Eweliny Marciniak z offu nieco protekcjonalnie zachęca performującą nago Knapik do jeszcze większego wysiłku oraz zwieszania się z rampy, zapewniając o znakomitym efekcie. Jak dowiadujemy się z napisów, scena ta nigdy nie weszła do spektaklu.   

 

PPT Agon Knapik fot. Marta Ankiersztejn 14

 

 "Agon", Teatr Łaźnia, fot. Marta Ankiersztejn

 

 

 

Obśmiewanie glamourowych konwencji oraz etykiety świata celebrytów było także centralnym wątkiem ironicznej prezentacji kolektywu "Sticky Fingers Club". Mniej zabawny, ale oferujący więcej radości był pokazany w dniu otwarcia "Connected/Disconnected" według pomysłu Patryka Gorzkiewicza, który wprost epatował psotną energią osób wrażliwie i bystrze wchodzących ze sobą w interakcje w ruchu. Ten improwizowany spektakl dawał wyobrażenie o mocy twórczej wolności zakorzenionej w ciele, jakiej trudno doświadczyć poza obszarem zwrotu choreograficznego. 

 

 

Poprzez ciało można bowiem także testować i pielęgnować sposoby doświadczania, które mogą przynieść nową jakość wyeksploatowanemu przez kapitalizm i patriarchalną kulturę współczesnemu światu

 

 

Otwierająca, nowatorska siła medium tanecznego jest także wychylona w przyszłość, a nawet ku utopii. Poprzez ciało można bowiem także testować i pielęgnować sposoby doświadczania, które mogą przynieść nową jakość wyeksploatowanemu przez kapitalizm i patriarchalną kulturę współczesnemu światu. W spektaklu "Złe ziele" Magda Jędra dokonała rzeczy wydawałoby się niemożliwej zbliżyła uczestników do doświadczenia pokrewieństwa z roślinną formą istnienia, a dokładnie z chwastami. Źródłem tej bliskości były przede wszystkim ruch, zatarcie granic między sceną a widownią, scenografia, muzyka oddziałująca także wibracjami oraz czasem prosty, a czasem nieco poetycki tekst. 

 

PPT Zle ziele Jedra fot. Marta Ankiersztejn 17

 

 "Złe ziele", Magda Jędra, fot. Marta Ankiersztejn

 

 

 

Jak chwasty, tak i to co zwierzęce znajduje się gdzieś na peryferiach tego, czym interesuje się mainstreamowa kultura. Na tym właśnie skupiły się autorki "Lagmy", Dana Chmielewska i Alicja Czyczel. Ten temat eksplorowały zarówno w ruchu, kostiumach, obiekcie stworzonym ze skór pozyskanych z kurtek z drugiego obiegu, z którym wchodziły w interakcje oraz ścieżce dźwiękowej złożonej z cielesnych nieartykułowanych dźwięków: “krzyków, pisków, mlaśnięć i pomruków”. Powstał w ten sposób wyraz tego, co w życiu zakorzenione w najbardziej podstawowych impulsach, amorficzne i co łączy doświadczenie ludzkie z naturą, a co zwykle jest wypierane i spychane na margines jako nie dość cywilizowane i kulturalne. Tymczasem obserwując bezradność głównego nurtu wobec katastrofy klimatycznej, kluczowym zadaniem staje się odzyskanie i oswojenie tej pierwotnej zwierzęcej formy istnienia. Stamtąd właśnie, z siły i nieoczywistej mądrości ciała możemy oczekiwać ratunku. 

 

PPT Lagma Czyczel fot3. Marta Ankiersztejn 2

 
"LAGMA", Chmielewska, Czyczel, Gryka, Szypulska, 
fot. Marta Ankiersztejn

 

 

 

Zabawny, szczery, błyskotliwy, osobisty, rozsadzający ograniczające i przemocowe konwencje, pełen radości i umieszczający w sobie cierpienie, emancypacyjny, wychylony w przyszłość - taki jest nowy polski taniec pokazywany na Łodzi w kwietniu. Jeśli nie skorzystaliście z okazji żeby się z nim zapoznać, pewnie będzie to wymagało tropienia i jeżdżenia po Polsce, ale warto. W kontakcie z tą oczyszczająco rebeliancką sztuką spora część produkcji artystycznej od literatury przez teatr do sztuk plastycznych ujawni przed Wami swoją rozczarowującą miałkość. Niewiele jest lepszych sposobów żeby z wdziękiem i przenikającą do trzewi skutecznością dotykać ważnych tematów. I włączmy tę lekcję do naszej codziennej praktyki tańcząc więcej dla siebie i na rzecz lepszego świata. 

 

 

FOMO Score: 5/5

 

W cyklu “Spóźnione, ale szczere” prezentujemy recenzje celowo „spóźnione” – wydarzeń, których nie możecie już zobaczyć, bo się skończyły. FOMO score szacuje, jak bardzo powinniście żałować, że Was tam nie było.

 

 

Polska Platforma Tańca, Łódź, 18-kwietnia 2024. Przygotowanie: Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.

 

 

__________________

 

Anna van Doesburg – historyczka i krytyczka sztuki, malkontentka, stypendystka Uniwersytetu Ziemi Ognistej, Antarktydy i Wysp Południowego Atlantyku.

 

__________________

 

Zdjęcie główne: "MISSPIECE", Dominika Wiak, fot Klaudyna Szchubert

 

 

Patronite