Guillaume Airiaud to nie tylko twórca interesujących kompozycji inspirowanych historyczną symboliką i tradycyjnym rzemiosłem, ale również wdzięczny i elokwentny rozmówca. Pochodzący z Francji artysta opowiada Klarze Czerniewskiej-Andryszczyk o sile symboliki tradycyjnej sztuki europejskiej, wyzwalającej i oczyszczającej mocy rzemiosła, figurze artysty jako aktywisty oraz korzyściach z życia i pracy w Berlinie.

 

 

Spotykamy się w Warszawie przy okazji otwarcia Twojej nowej wystawy indywidualnej pt. Layering of the World. Czy to Twoja pierwsza wystawa tutaj?

Tak naprawdę to już trzecia. Dwie poprzednie odbyły się kilka lat temu w Galerii Kordegarda (Bajeczne są rzeczy przyziemne, gdy dotknie je ręka geniusza, 2013) oraz w nieistniejącej już klubogalerii Jadłodajnia Filozoficzna (Luxury is a Game, 2008). Być może warto nadmienić, że każdą z nich kuratorowała moja przyjaciółka Marta Czyż, z którą znamy się jeszcze z Berlina, z odległych czasów.

 

Co pokazujesz tym razem?

Wybór prac na wystawę był dość arbitralny: nie jest to do końca retrospektywa, jednak zestawiam tu zarówno prace z przeszłości, jak i te najnowsze, próbując dociec, jak moja twórczość ewoluowała na przestrzeni ostatnich lat. To, co dostrzegam i do czego wracam, to z pewnością zamiłowanie do wszelkiego rzemiosła, mięsistości materiałów, haftów i tkanin. Najwcześniejsza praca, „Love Me Tender”, pochodzi sprzed 10 lat, jednak ostatnio do niej powróciłem i całkowicie przekształciłem na tę wystawę. To również największa gabarytowo praca na tej wystawie. Zacząłem pracę nad nią od druku na tkaninie, potem był haft, żmudna aplikacja niezliczonych koralików, a z czasem, po latach, powróciłem do niej i poprawiałem ją od czasu do czasu, dodając kolejne warstwy. Praca ewoluowała więc podobnie jak uczucia, do których nawiązuje tytuł.

 

036 KS 220914 461

Guillaume Airiaud, fot. Katarzyna Średnicka/ Media Mafia  

 


Kiedy ogląda się Twoje prace na żywo, można się wciągnąć w grę motywami architektonicznymi, które pojawiają się na wielu pracach. Czy ta zabawa perspektywą linearną, patrzenie poprzez elementy historycznej architektury, to coś co można odnieść do Twojego pochodzenia, dorastania w historycznej francuskiej miejscowości?

Być może, jednak nie jest to zamierzone. Chodzi mi raczej o reprezentację cywilizacji i kultury jako takiej, bo to ona ma wpływ na naszą zbiorową tożsamość i wyobraźnię. Gdy dorastałem, razem z rodziną nie chodziliśmy po muzeach, tylko jeździliśmy po okolicy i odkrywaliśmy gotyckie kościoły i kaplice katolickie. Odnosząc się do tych historycznych form, chcę nie tylko przywrócić ich estetyczny wyraz, ale skupić się na treści i znaczeniu tego, co wywarło taki ogromny wpływ na kulturę, w której dorastałem. 

 

Te motywy religijne mają w sobie potencjał masowego przekazu, zdają się wręcz być częścią kultury popularnej. 

Dla mnie to raczej coś, co łączy mnie z historią sztuki. Studiowałem nie tylko sztuki piękne, ale i historię sztuki. Szczególnie zafascynowała mnie architektura romańska i gotycka, w której wszystko jest skodyfikowane: każdy detal ma swoje uzasadnienie i cel, posiada znaczenie – to coś co ma dla mnie ogromną wartość. Nic nie jest przypadkowe – co przekłada się na estetykę, materialność, ikonografię. Możesz dosłownie czytać te dzieła poprzez ich oglądanie.

 

Wydaje mi się, że nie powinniśmy się skupiać tylko na tym, co wygląda ładnie i znajomo. Pociąga mnie patrzenie dalej i sięganie głębiej. Dzięki temu możemy nauczyć się więcej o naszej cywilizacji i historii

 

Kiedy odwołujesz się do tej warstwy historyczno-artystycznej, czy liczysz na to, że jest to czytelne dla publiczności?

Nie zawsze. Ciekawe jest to, że większość osób może być opatrzona z wizualną stroną sztuki tradycyjnej, zwłaszcza malarstwa, ale niekoniecznie rozumie te warstwy symboliczne, które ona skrywa. Z drugiej jednak strony istnieje przeświadczenie, że sztuka współczesna jest niezrozumiała, wymagająca, i bardzo konceptualna. Ten aspekt odnajduję właśnie w sztuce dawnej, religijnej. Wydaje mi się, że nie powinniśmy się skupiać tylko na tym, co wygląda ładnie i znajomo. Pociąga mnie patrzenie dalej i sięganie głębiej. Dzięki temu możemy nauczyć się więcej o naszej cywilizacji i historii. 

 

Na wielu z Twoich prac pojawia się figura mężczyzny – artysty przy pracy. To cytat z jednej z rycin Albrechta Dürera. Czy to Twoje alter ego?

W pewnym sensie tak, ponieważ reprezentuje artystę przy pracy, z narzędziem służącym do wyrysowania perspektywy geometrycznej, która ma pomagać w stworzeniu nowego dzieła. Dla mnie, to przedstawienie symbolizuje moment przedefiniowania postrzegania świata. A właśnie to tak naprawdę jest nadrzędną rolą każdego artysty. W pracy „Threaded” wykorzystuję ten dürerowski motyw w asamblażu, zestawiając go z innymi przedstawieniami. W ten sposób staram się zaznaczyć upływ czasu, ewolucję idei i motywów, które kierują artystami i pomagają nam zrozumieć naszą rolę w społeczeństwie.

 

 127 KS 220914 725


Threaded", fot. Katarzyna Średnicka/ Media Mafia


  

Czy właśnie to angażuje Cię najbardziej w Twoich nowszych pracach?

Tak myślę. To zderzenie cywilizacji, podobnie jak potrzeba bycia bardziej zaangażowanym, mój namysł nad tymi zagadnieniami staje się coraz bardziej widoczny, choć w niezbyt oczywisty sposób. Figura Jezusa może być percypowana w różnoraki sposób, dla mnie jednak jest uosobieniem patriarchalnego, imperialistycznego rysu widocznego w historii naszej cywilizacji. Kontrastuję ją z moją wizją artysty jako aktywisty: w pracach „R-evolution I” i „R-evolution II”, zestawionych ze sobą w jednym z modułów wystawy, artysta buduje aktywną przeciwwagę dla systemu. W lewej części tego dyptyku, postać kobiety, skopiowana ze średniowiecznej rzeźby, która w oryginale trzymała w rękach książkę i dziecko, a w mojej – tylko książkę, jest analogiczną figurą aktywistki walczącej z patriarchatem. Uważam, że patriarchat nie jest optymalnym systemem dla funkcjonowania naszego świata. Widzimy to dzisiaj, widzimy to też w przeszłości. Gdyby na świecie panował matriarchat, wydaje mi się, że byłoby to dla nas bardziej korzystne.

 

Czy prezentowane na wystawie maski możemy również odczytywać odwołując się do Twojego pojęcia aktywizmu? W końcu maska potrafi całkowicie przekształcić ciało, zwiększyć performatywny potencjał osoby, która ją zakłada…

Tak, idea włączenia masek do wystawy wpisuje się w tę antypatriarchalną narrację, pełną historycznych odniesień. Przywodzi na myśl skojarzenia z wojskiem czy rycerstwem, a więc uosobieniem maczystowskiego patriarchatu, z drugiej jednak strony ma w sobie coś z magii, duchowości i rytuału, karnawału, a więc przenicowania norm.

Te maski powstały pierwotnie na zlecenie znanego domu mody i na użytek muzyków –posiadały więc jeszcze inną funkcję. Nie myślałem o nich wtedy w jakichś konceptualnych kategoriach, były po prostu ozdobą, dodatkiem. Gdy je tworzyłem, skupiałem się bardziej na opanowaniu konkretnych technik i umiejętności rzemieślniczych związanych z metalem. Pociągała mnie też wizja stworzenia czegoś bardziej „organicznego” i praca z anatomią, która nie pojawia się zbyt często w moich pracach. 

 021 KS 220914 00211

 Widok wystawy „Layering of the World", fot. Katarzyna Średnicka/ Media Mafia

 

  

Jeśli chodzi o ten rzemieślniczy aspekt: czy wszystkie prace wykonujesz całkowicie sam?

Tak, zazwyczaj. Czasami próbuję pracować z ludźmi i im podzlecać różne zadania, jednak zazwyczaj nie jestem w pełni zadowolony z efektu – wolę więc wszystko robić sam, mieć to pod kontrolą, gdyż jestem w tym bardzo precyzyjny i dokładny.

 

W końcu rzemiosło polega na przekazywaniu wiedzy manualnej poprzez wspólne wykonywanie danej rzeczy, przekazywanie umiejętności manualnych „z ręki do ręki”. Można oczywiście próbować nauczyć się pewnych rzeczy samemu, jednak ten system mistrzowski jest wciąż żywy

 

Widziałam też, że prowadziłeś warsztaty, w których uczysz rzemiosła innych.

Tak, zrobiłem kilka warsztatów z maskami, to było bardzo interesujące. Zacząłem organizować warsztaty, gdy wzrosło moje zainteresowanie rzemiosłem. W końcu rzemiosło polega na przekazywaniu wiedzy manualnej poprzez wspólne wykonywanie danej rzeczy, przekazywanie umiejętności manualnych „z ręki do ręki”. Można oczywiście próbować nauczyć się pewnych rzeczy samemu, jednak ten system mistrzowski jest wciąż żywy. W końcu, po wielu próbach, osoba, którą uczysz, wykona coś całkowicie sama, i będzie to miało indywidualny charakter, ponieważ zawsze nadajemy rzeczom, które wykonujemy, unikalny rys. To dla mnie bardzo inspirujące – różnorodność rzemiosła doskonalne odwzorowuje różnorodność ludzi, którzy się nim zajmują.

 

Czy wartość unikatu jest dla Ciebie istotna w Twojej własnej pracy?

Tak, oczywiście. Podoba mi się to, że nad każdą pracą muszę się trochę namęczyć, nawet jeśli czasami wykonywanie powtarzalnych gestów, takich jak naszywanie koralików, jest chwilami nudne. Przy „Love Me Tender” pracowałem godzinami, naszywając aplikacje. Kiedy po jakimś czasie odrywałem się by spojrzeć na efekt pracy, było to niekiedy frustrujące: przez godzinę udawało mi się opracować ledwie kilka centymetrów powierzchni! Jednak z drugiej strony, ta ręczna praca jest bardzo medytacyjna i całkiem wyzwalająca – kiedy moje ręce pracują, myśli o codziennych trudach jakoś ulatują. Jest to dla mnie najbardziej twórczy proces, w którym umysł wypełnia się nowymi pomysłami. 

 071 KS 220914 379

Love Me Tender", fot. Katarzyna Średnicka/ Media Mafia   

 


Co sprawiło, że chciałeś zostać artystą? Kiedy zdałeś sobie z tego sprawę?

Jako nastolatek, zacząłem rysować komiksy. Nie byłem wtedy zaznajomiony ze sztuką współczesną, ale wiedziałem, że jest to coś, co chcę robić. W liceum zacząłem odkrywać współczesny świat sztuki. Mieszkałem w małej miejscowości, ale mogłem czasem wyskoczyć do miasta i odkrywać wszystko samemu. Zdawałem do szkół rysunku i na akademię, i gdy się dostałem, wiedziałem, że to tam właśnie powinienem być.

 

W Berlinie działa doskonale zorganizowany Kultursenat, który organizuje i dostarcza przestrzenie na pracownie dla artystów, czy liczne warsztaty, w których można pracować z drewnem, metalem, rzeźbą w kamieniu, ceramiką, drukiem, etc. Artyści mają też zapewnione ubezpieczenie

 

Co sprawiło, że zdecydowałeś się zamieszkać w Berlinie? Mieszkasz tam już dość długo, prawda? 

Tak, mieszkam tam już jakieś 15 lat. Kiedy przyjechałem do Berlina, miałem 24 lata. W tym czasie trochę się miotałem, miałem okres zwątpienia w to, co chcę robić. Jednak w Berlinie poczułem całkowitą wolność. To miasto, które przeżyło drugą wojnę światową i następujący po niej podział, sprawiało wrażenie wielkiego placu zabaw: ludzie mogą tu robić co chcą, mogą być kim chcą, co dla mnie w tamtym okresie było bardzo wyzwalające i stymulujące. Kiedy zamieszkałem w Berlinie, poczułem, że nikt nie ma prawa mówić mi, co mam robić, jak mam żyć, ani kim być. To chyba rzadkie, wydaje mi się, że nie ma zbyt wielu takich miejsc na świecie, a i Berlin też powoli traci tę aurę. Wciąż jednak oferuje wiele możliwości wszelkiej maści twórcom, co jest bardzo inspirujące.

 046 KS 220914 646

Oprowadzanie po wystawie „Layering of the World", fot. Katarzyna Średnicka/ Media Mafia 

 

 

Co konkretnie masz na myśli?

W Berlinie, I ogólnie w Niemczech, polityka dotycząca sztuki i kultury jest naprawdę zaawansowana. W Berlinie działa doskonale zorganizowany Kultursenat, który organizuje i dostarcza przestrzenie na pracownie dla artystów, czy liczne warsztaty, w których można pracować z drewnem, metalem, rzeźbą w kamieniu, ceramiką, drukiem, etc. Artyści mają też zapewnione ubezpieczenie. Ponieważ wielu artystów nie mogłoby wyżyć wyłącznie ze swojej sztuki, istnieje wiele możliwości dorobienia w branży kreatywnej – sam pracuję z innymi artystami, galeriami, czy przy różnych produkcjach.

 

Wracając do Twojej wystawy tutaj, mam jeszcze pytanie dotyczące samej przestrzeni prezentacji. Przestrzeń galerii Art Walk jest dosyć specyficzna, przyciąga nie tylko publiczność wernisaży i galerii, ale i osoby które pracują w okolicznych biurowcach czy rodziny z dziećmi mieszkające w pobliżu. Zamiast typowego white cube’a, mamy tutaj ciekawą, ale i wymagającą przestrzeń, która w doświadczeniu może się kojarzyć z doświadczeniem pasażu handlowego z tradycyjnymi witrynami sklepowymi. Jak udało Wam się przełamać to skojarzenie?

Masz rację – to bardzo specyficzna przestrzeń o bardzo wyraźnej własnej tożsamości, narzuconej przez jej architekturę. Zależało mi na tym, żeby zachować jednak skojarzenie ze światem sztuki i skupić się na profesjonalnym wyrazie wystawy. Było to wyzwanie z kilku względów: po pierwsze, poprzez zamknięcie moich prac w przeszklonych modułach, za szybą, trudno jest oddać ich pełen wolumen. Po drugie, prace można oglądać tylko od frontu, z jednej perspektywy, co stanowiło mocne ograniczenie w ich odbiorze, uniemożliwiało też nawiązanie jakichś relacji narracyjnych i przestrzennych pomiędzy pracami. Szyby z kolei odbijają światło – co sprawia, że lepiej ogląda się wystawę po zmierzchu, gdy mamy już tylko światło sztuczne oświetlające obiekty od wewnątrz. Martwiłem się, że taki sposób prezentacji nie będzie zbyt korzystny dla moich prac, w których wiele rozgrywa się w detalu. Jednakże efekt końcowy bardzo pozytywnie mnie zaskoczył – materialność moich prac wybrzmiewa w pełni, dodatkowo podkreślona grą świateł, cieni i płaszczyzn wokół.

 

_

 

Guillaume Airiaudurodził się w 1983 roku w Nantes, we Francji. Studiował sztukę na Akademii Sztuk Pięknych w Nantes oraz historię sztuki na berlińskim Freie Universität. Jego prace opierają się na aspektach tworzenia obrazu i eksploracji tradycyjnego rękodzieła. Brał udział w licznych wystawach grupowych i indywidualnych, a także współpracował z Hermèsem (2012-2016). Mieszka i pracuje w Berlinie.

_

 

Klara Czerniewska-Andryszczyk - historyczka sztuki, badaczka i kuratorka. Współkuratorka wystaw sztuki i designu, m.in. „Więcej zieleni! Projekty Aliny Scholtz” w Muzeum Woli (2021, z Ewą Perlińską-Kobierzyńską), „Cadavre exquis. An anatomy of Utopia” w pawilonie polskim na I Biennale Designu w Londynie (2016, z Marią Jeglińską) oraz festiwalu „Warszawa w budowie – Miasto artystów” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej (2014, z Tomaszem Fudalą). Kuratorka wystawy Polish Design Stories prezentowanej na Vienna Design Week oraz w Muzeum Miasta Łodzi (2015). Autorka książki „Gaber i Pani Fantazja” poświęconej artystom-plastykom Hannie i Gabrielowi Rechowiczom (2012), współautorka książek „Alina Scholtz. Projektantka zieleni Warszawy (Muzeum Warszawy, 2022) i „Essays on Kitchens” (Spector Books, 2019). Pisze, redaguje i tłumaczy teksty o sztuce, projektowaniu i tematyce miejskiej, jest także autorką wywiadów i esejów. W 2020 roku była stypendystką Miasta Stołecznego Warszawy.

_

 

Galeria Art Walk, plac Europejski, Warszawa
14.09. – 27.11.2022
Wystawa „Layering of the World", Guillaume Airiaud
Kuratorki: Marta Czyż, Karolina Wlazło-Malinowska
Organizator: Fundacja Sztuka w Mieście, Ghelamco
Patron: Instytut Francuski w Polsce

 

-

Zdjęcie główne: "Histoire de Coeur", Guillaume Airiaud , fot. Katarzyna Średnicka/ Media Mafia 

 

Patronite