Spotkanie łódzkich artystek i artystów z osobami reprezentującymi inne kultury, narodowości czy środowiska stanowi trzon koncepcji wystawy Zbliżenia przygotowanej w ramach Festiwalu Łódź Czterech Kultur. Jej kurator, Artur Chrzanowski, opowiada Marcinowi Polakowi o różnych odcieniach lokalności i globalności, definiowaniu wielokulturowego charakteru miasta i przekraczaniu granic podczas pracy nad ekspozycją.

 

Jesteś kuratorem wystawy Zbliżenia, która odbędzie się ramach Festiwalu Łódź Czterech Kultur. Opowiedz, jak do tego doszło i z czego wynika temat wystawy?

Rzeczywiście, zostałem zaproszony przez Festiwal do stworzenia wystawy w ramach części poświęconej sztukom wizualnym. Współpracowałem już wcześniej zarówno z Festiwalem, jak i z Centrum Dialogu – wiele lat temu wraz z Józefem Robakowskim i Wojciechem Lederem przygotowaliśmy trzy osobne wystawy na festiwal w 2012 r. Ta organizowana przeze mnie, Ekspres Wschód – Powrót do awangardy, miała miejsce w piwnicach Kamienicy Pinkusa. Wcześniej, podczas festiwalu w 2010 r., przygotowałem studencką wystawę Noc z Mistrzem poświęconą postaci Czesława Miłosza. W ramach współpracy z Centrum Dialogu zaproponowałem dużą wystawę Getto XXI w kompleksie fabrycznym Monopolis tuż przed rewitalizacją oraz wystawę Bałuty XXI w przestrzeni miasta. Przykładów wcześniejszej współpracy jest jeszcze więcej, a organizatorzy zaufali mi ponownie. Przyjąłem to zaproszenie z dużą ciekawością efektu.

 

Każda osoba ma w swoim życiorysie miejsce zarówno na Łódź, jak i na cały świat

 

Zdecydowałeś się na zaproszenie tylko lokalnych artystów i artystek. Dlaczego?

Hasłem przewodnim tegorocznego festiwalu jest określenie „Bliscy”, zatem planując wystawę, zdecydowałem się bezpośrednio do niego nawiązać. Stąd tytuł wystawy i dlatego taki dobór zaproszonych artystów i artystek, którzy znają miasto z własnego doświadczenia i obserwacji. Zauważyłem, że w ostatnich latach podczas Festiwalu Łódź Czterech Kultur do wystaw zapraszani byli głównie artyści spoza Łodzi. To oczywiście bardzo interesujący aspekt – dla środowiska niezbędna jest możliwość wymiany, poznawania twórców z innych miast Polski. Tym razem jednak zdecydowałem się zaproponować gościom festiwalu poznanie twórców i twórczyń, którzy są z Łodzią związani, stąd pochodzą lub tutaj zdecydowali się zamieszkać i tworzyć. Jest w naszym mieście bardzo wiele interesujących postaci, żałuję, że musiałem ograniczyć liczbę uczestników. W pytaniu użyłeś określenia „lokalni”. Poniekąd tak, są to lokalni twórcy, jeśli spojrzymy na to geograficznie, ale w swoim podejściu, inspiracjach, otwartości umysłów i dokonaniach artystycznych wykraczają dalece poza lokalność Łodzi. Przykładowo Marta Krześlak swoją pracę zrealizowała na osi Łódź – Nowy Jork – Bruksela, a Aleksandra Gieraga zaangażowała międzynarodową grupę artystyczną Finding Us złożoną z twórców z całego świata. Zatem pojęcie „lokalności” jest bardzo względne, a w kontekście tej wystawy tym bardziej wybrzmiewa niejednoznaczność tego określenia. 

 

image00021
Aleksandra Gieraga przy montażu pracy "Finding us - Kooperacja", fot. Anna Maria Wolniak

 


W taki razie nie masz wrażenia, że brakuje nam balansu? Albo zapraszamy rodzimych twórców i twórczynie, albo artystów i artystki spoza Łodzi?

Nie mam takiego wrażenia i w moim przekonaniu nie trzeba tego tak jednoznacznie polaryzować: albo jedni, albo drudzy. W zestawie zaproszonych uczestników trudno wskazać osobę, która jednoznacznie jest „rodzimym” artystą bądź „rodzimą” artystką. Każda osoba ma w swoim życiorysie miejsce zarówno na Łódź, jak i na cały świat. I to ich łączy. Są to ludzie z otwartymi umysłami, otwartymi sercami, wrażliwymi duszami. Wśród zaproszonych osób są rodowici łodzianie, np. Jerzy Grzegorski czy Tomasz Matuszak, ale i łodzianie z wyboru, jak pochodzący z Warszawy malarz Tomasz Kwiatkowski czy urodzony w Hajnówce rzeźbiarz Wojciech Pawliczuk. Sam jestem łodzianinem z wyboru, mieszkam tu już przeszło połowę swego życia. Który festiwal, jak nie ten, poświęcony Łodzi różnorodnej i wielokulturowej, byłby bardziej adekwatną przestrzenią realizacji takiej wystawy?

 2016 09 19 002"Przedmurze", Tomasz Kwiatkowski

 


Twój projekt kuratorski opiera się na idei współpracy artystów z zaproszonym gośćmi, często emigrantami czy emigrantkami lub po prostu obcokrajowcami od dawna mieszkającymi w Łodzi.

Początkowym założeniem było zaproponowanie zaproszonym artystom i artystkom podjęcia współpracy, dialogu z tzw. inną kulturą obecną w naszym mieście. To, że Łódź jest wielokulturowa w szerokim rozumieniu tego słowa, jest faktem – mamy wiele restauracji z etniczną kuchnią, sklepów, salonów usługowych, nawet jeśli nie prowadzonych przez cudzoziemców, to przynajmniej we współpracy z nimi. Wydało mi się interesującym, jak artyści podeszliby do tej kwestii. Jakie kultury są w Łodzi obecne? A może jest to zupełnie wymieszana wielokulturowa rzeczywistość, taka jak wszędzie w naszej części świata? Dodatkowym założeniem doboru artystów było zróżnicowanie mediów i języków plastycznych, w jakich tworzą. Wierzyłem, że to spowoduje większą różnorodność opowieści. Dla kompozycji wystawy to przydatny aspekt – i tak się stało. Allan Dransfield odwiedził wiele miejsc w mieście i sfotografował kilkanaście pracujących w nich osób. Allanowi łatwiej zjednać sobie cudzoziemców, ponieważ sam nie jest Polakiem, a jednocześnie na co dzień korzysta z tych sklepów. Natomiast Sergiusz Kuchczyński realizując serię obiektów biżuteryjnych, opowiedział o swym znajomym Mykole, który uciekł z Ukrainy nie z powodu wojny, lecz przez toksyczną miłość, a Dominika Krogulska wraz z przyjacielem o włoskich korzeniach, Barnabą Bonatim, spotkała się przy stole, celebrując tradycyjne włoskie danie. Na wystawie jest wiele innych przykładów kooperatyw: Zbigniew Olszyna namalował serię akwarel inspirowaną efektami badań naukowych pochodzącego z Gwatemali łódzkiego naukowca Arnoldo Font-Nàjery, a Andrzej Chętko w pracy zainspirowanej spotkaniem i zwykłą rozmową z młodym ukraińskim uchodźcą nawiązuje do historii swojej rodziny i miejsca pochodzenia. Wskazuje też na zbieżność imion dwóch głównych rozgrywających wojny na wschodzie. Zauważyłem, że dany artystom pretekst do podjęcia współpracy z innymi ludźmi i oparcia dzieła na tej idei prowadzi do efektów, które zaskakują ich samych. Wielokulturowy charakter wystawy sygnalizuje też jeden z plakatów, gdzie tytuł Zbliżenia jest przetłumaczony na języki wszystkich zaangażowanych osób.

 IMG 20220902 175056Instalacja pracy Zbigniewa Olszyny „W przybliżeniu”, fot. Artur Chrzanowski

 


Wraz z Agnieszką Chojnacką prowadzicie na ASP pracownię... Opowiedz, czym się w niej zajmujecie.

Z Agnieszką prowadzimy razem zajęcia w Instytucie Fotografii i Multimediów, ale Pracownia Działań Konceptualnych dostępna jest dla wszystkich studentów uczelni w ramach wolnego wyboru. Skupiamy się na zagadnieniach dotyczących zmienności odbioru pracy plastycznej w zależności od zmiany kontekstu miejsca, czasu, okoliczności, mieszania i łączenia mediów. Ważnym elementem na zajęciach są także działania kolektywne, w grupach, we współpracy z innymi osobami spoza uczelni. Studenci i studentki do poszczególnych ćwiczeń znajdują lub wybierają specjalistów w potrzebnych dziedzinach lub sięgają do zasobów swych rodzin, przyjaciół. Tworzą prace osadzone w idei współpracy i wzajemnej pomocy. W plastycznych uczelniach artystycznych to nie jest takie częste, w przeciwieństwie do szkół muzycznych czy filmowych, gdzie praca zespołowa jest koniecznością i oczywistością.

 

Od początku planowałem wydarzenie w taki sposób, by oglądanie wystawy połączyć z odwiedzinami w jakimś nowo odkrytym, nieznanym lub zapomnianym wnętrzu

 

Zaprosiłeś do współpracy jakichś swoich studentów lub studentki?

Wielokrotnie zapraszałem studentów do organizowanych przez siebie projektów kuratorskich, umożliwiając im pracę obok doświadczonych artystów. Do udziału w tej konkretnej wystawie także zaprosiłem osoby z różnych pokoleń, z różnych dyscyplin artystycznych. Taka różnorodność pozwala na poznanie bardzo różnych perspektyw twórczych, a także umożliwia dynamizację scenariusza samej wystawy, mieszanie się energii. Do udziału zaprosiłem dwójkę studentów, którzy w swojej aktualnej pracy są interesującymi osobowościami artystycznymi: pochodzącą z Białorusi Marię Lasmakovą, której instalacja Plac zabaw eksponowana jest w ogrodach Muzeum Sztuki, oraz Pawła Szlotawę, ilustratora i rysownika, bardzo popularnego w mediach społecznościowych. Ponadto ukraińska artystka Maryna Naumchuk, która związała się z naszą uczelnią, prezentuje efekt warsztatów tradycyjnego haftu przeprowadzonego dla studentek ASP.

 

E6A136B8 42C9 4187 95A3 9CFC08536D31
"My, cyganie, co pędzimy z wiatrem",  Paweł Szlotawa, fot. Marcin Polak

 


Agnieszka Chojnacka poprosiła sześć pisarek i pisarzy o napisanie po jednym rozdziale książki, wysyłając im kilka motywów, które powinny pojawić się ich opowiadaniach. Brzmi intrygująco.

Przyznaję rację, jest to bardzo intrygująca praca, która dodatkowo rozciągnięta jest w czasie. Na wystawie Agnieszka sygnalizuje istnienie książki, natomiast po bezpłatny egzemplarz należy zgłosić się pod podany adres. Książka opowiada o jednym określonym momencie dziejącym się w Łodzi i opowiedzianym przez sześcioro pisarzy i pisarek – przedstawicieli nacji o starosłowiańskich korzeniach. To dobrze, że książka w formie drukowanej będzie artefaktem, który wymknie się z kalendarium wystawy i będzie funkcjonować długo po zakończeniu się tegorocznego festiwalu. Dzięki projektowi Agnieszki na wystawie mamy reprezentację twórczości literackiej.

 

Gdzie się odbędzie wystawa? Jak to będzie wyglądać?

Od początku planowałem wydarzenie w taki sposób, by oglądanie wystawy połączyć z odwiedzinami w jakimś nowo odkrytym, nieznanym lub zapomnianym wnętrzu. Szukałem przestrzeni, nie wykluczając żadnego rodzaju obiektów. Wystawy w takich miejscach bywają niezmiernie inspirujące. Kiedy okazało się, że siedziba dawnego MOPS-u mieszcząca się w kamienicy w samym centrum miasta trafiła w prywatne ręce, skontaktowałem się z nowym właścicielem. Bardzo mu dziękuję za udostępnienie obiektu i oddanie go nam wszystkim na czas wystawy. Specyfika wnętrza powoduje, że na każdym z trzech pięter jest kilka osobnych pomieszczeń – w każdym z nich jest oddzielna prezentacja pracy jednej z zaproszonych osób. Jedynie największe reprezentacyjne pokoje z oknami na ulicę Piotrkowską umożliwiły połączenie prac dwojga artystów w ciekawą relację.

 

Uważam, że warto jest przełamać pewną niechęć do deklaracji możliwości zakupu prac przy okazji takich wystaw

 

Nie skupiasz się na jednym medium, na wystawie będzie dużo różnych środków wyrazu: malarstwo, tkanina, wideo, literatura.

Zestaw jest bardzo zróżnicowany. Myślę, że tematyka oraz zakres wystawy tłumaczy taką formułę. Jest tak, jak wymieniasz – obok siebie można zobaczyć film eksperymentalny Izumi Yoshidy, zestaw masek teatralnych Mateusza Bidzińskiego, rozbudowany obiekt Bronki Nowickiej, artystki wizualnej znanej i nagradzanej za twórczość pisarską. W jednym z pokoi instalację malarską site specific przygotował duet streetartowców Tope i Gu-Tang. Chciałbym nadmienić, że wiele z prac prezentowanych na wystawie można zakupić. Zachęcam kolekcjonerów sztuki do kontaktowania się z autorami i autorkami. Uważam, że warto jest przełamać pewną niechęć do deklaracji możliwości zakupu prac przy okazji takich wystaw. W mojej opinii to nic złego, wręcz przeciwnie, to doskonała okazja, by zapoznać się z twórczością uznanych artystek i artystów i inwestować w sztukę.

 

IMG 20220902 160458Mateusz Bidziński "Maski", fot. Artur Chrzanowski

 


Widziałem, że jest już zainstalowana siatka maskująca, którą wyplatali studenci i studentki wraz wykładowcami i pracownikami ASP. Niby nic odkrywczego, ale jednak robi wrażenie. Piękna sala z widokiem na Piotrkowską i siatka, która ma też ma swój zimny urok. Po wystawie pomoże chronić przed śmiercią... Piękne i straszne zarazem.

Akcja tkania siatek maskujących i wysyłania ich na front walki w Ukrainie trwa nieprzerwanie od pierwszych dni wojny. Zainicjowała ją Izabela Stronias, profesorka łódzkiej ASP, i koordynuje prace do dzisiaj. Siatki tkane są w budynku Akademii codziennie, już ponad 180 dni, z zaangażowaniem bardzo wielu osób: pracowników, studentów, gości. Sam uczestniczyłem w akcji i od początku poruszał mnie jej społeczny i wspólnotowy charakter. Poza tym same siatki są pięknymi formami, z przejmującym przesłaniem. Zaproponowałem pokazanie siatek jako artefaktów na wystawie z pewnymi obiekcjami – czy oderwanie ich od funkcji, celowości powstawania nie trywializuje tej pracy. Z drugiej strony, zawieszone w jednym z największych pokoi kamienicy wyglądają doprawdy monumentalnie, są piękne i straszne zarazem, jak przyznałeś. Ponadto sama akcja to wyjątkowa sytuacja, jednocząca, konsekwentna, ale mimo ogromnej wartości wszyscy chcemy, by zakończyła się jak najszybciej. Wojna niestety wciąż trwa. Zachęcam do przyłączania się, pomagania. Wciąż trzeba kupować materiały, siatki bazowe, organizować transport. Jestem dumny, że to działanie ma miejsce w naszej uczelni, dlatego zdecydowałem się pokazać efekty pracy na wystawie, a o patronat nad nią zwróciłem się do Rektora Akademii. Bardzo dziękuję, że się zgodził.

 

fotZOlszyna 36
Wojciech Pawliczuk "Patchworki", fot. Zbigniew Olszyna

 


Na koniec dwa trudne pytania. Nie wiem, jaki miałeś budżet na realizację wystawy. Zwykle teatr czy muzyka dysponują większymi środkami niż szuka. Dlaczego tak jest? Czy sztuki wizualne mają mniejsza rangę niż wyżej wymienione dziedziny twórczości? Może po prostu nie są tak popularne?

Sam obserwujesz wydarzenia kulturalne w Łodzi i w całej Polsce, jesteś zatem w stanie ocenić ich popularność lub rangę. Myślę, że wciąż jest bardzo dużo do zrobienia, by przypominać i uświadamiać, że wystawa sztuki może być źródłem wzruszeń, inspiracji i rozrywki, tak jak spektakl lub koncert. Może to niestety wynikać z niewystarczającej edukacji od początku kształcenia. Ludzie z założenia deklarują niezrozumienie sztuki współczesnej, często bez podejmowania prób. To przykre i niesprawiedliwe, bo dzieła plastyczne tak samo dotyczą naszej wspólnej rzeczywistości, jak kino czy literatura. Dlatego warto wciąż te opory przełamywać. Dobrze, że w programie festiwalu jest miejsce na wystawę sztuk wizualnych. Mam nadzieję, że w kolejnych edycjach będzie ich więcej. Myślę, że ta wystawa będzie zrozumiała i dostępna dla szerokiej publiczności festiwalowej – to jej wielka wartość i zasługa artystów i artystek. Wiele prac opowiada o codzienności, bliskości spotkań z innymi kulturami. Zwykłe picie herbaty jest takim spotkaniem, bo często zapominamy chociażby o jej egzotycznym pochodzeniu. Zamówienie pizzy na wynos to także zbliżenie z inną kulturą, a wpisało się w naszą codzienność. Bo ona już dawno jest wielokulturowa z korzyścią dla społeczeństwa.

 

Dlaczego kurator Artur Chrzanowski zaprosił artystę Artura Chrzanowskiego do wystawy?

Współuczestnictwo to jeden z elementów w mojej pracy kuratorskiej od samego początku. Sam zajmuję się działaniami artystycznymi, twórczością, zatem koncepcję wystawy traktuję także jako wyzwanie artystyczne, a nie tylko kuratorskie czy organizacyjne. Biorąc udział w tych samych wystawach, do których zapraszam inne osoby, chciałbym uwiarygodnić jej tezy, założenia. Jestem wtedy częścią wystawy, stawiam sobie te same zadania do wykonania. Teraz przygotowałem pracę, która jest dla mnie dużym wyzwaniem, ponieważ sięgnąłem po środki wyrazu, których wcześniej nie stosowałem. Mam dużą tremę, ale w takim gronie będzie raźniej.

 

-

Artur Chrzanowski (1973) - pochodzi z Wyszkowa, edukację artystyczną rozpoczął w Supraślu niedaleko Białegostoku, a kontynuował ją w Łodzi. Mieszka tu już większą część swojego życia. Zajmuje się działaniami artystycznymi w obszarze sztuk wizualnych, realizuje projekty kuratorskie, stara się działać społecznie. Związany z Akademią Sztuk Pięknych w Łodzi.

Marcin Polak – artysta i kurator poruszający się na styku działań artystycznych i społecznych. Inicjator działań z cyklu „Zawód Artysty”, mających wpłynąć na zmianę polityki kulturalnej. Założyciel i redaktor portalu „Miej Miejsce“. Współprowadzi latającą „Galerię Czynną“. Absolwent PWSFTViT w Łodzi. Stypendysta MKiDN. W 2016 został odznaczony honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej“.

 

Zdjęcie główne: Artur Chrzanowski, fot. Marcin Polak

Patronite