Gentryfikacja, rozdmuchane instytucje, urzędnicza pycha, za małe budżety, za duże festiwale, oddolne zaangażowanie, przeskalowane projekty, niedocenianie artystów, niepoliczalność sztuki. "Skład Solny to dla nas więcej niż tylko miejsce pracy", a dyskusja o nim to więcej, niż tylko konflikt artystów i miasta: to zebrane w soczewce problemy (polskiego) zarządzania kulturą. Z artystami/tkami ze Składu Solnego: Piotrem Bogatką, Marcinem Paterem, Bartolomeo Koczenaszem i Cecylią Malik, rozmawia Jakub Wydra.

 

 

Jakub Wydra: Czym jest Skład Solny?

Piotr Bogatka: Skład Solny jest dla mnie drugim domem. Przebywam tu więcej czasu niż w domu, więc mógłbym nawet powiedzieć pierwszym domem. Tu pracuję, tu tworzę, tu odpoczywam, tu spotykam fajnych ludzi, z którymi mogę porozmawiać. Ale też mogę być sam, mogę się zamknąć w pracowni. Cała paleta dobrych rzeczy.

Marcin Pater: Skład Solny jest domem pracy twórczej, gdzie młodzi artyści mogą się edukować, tworzyć własną sztukę i podglądać jak pracują artyści starsi. To również dom dla społeczników i aktywistów. Tutaj dojrzewają idee społeczne, które przecinają się ze sztuką.

Cecylia Malik: Skład Solny to jest wrażliwa społecznie instytucja kultury. Kiedy wybuchła pandemia, Bartolomeo przeszedł się po tych osobnych pokoikach i zrobiliśmy jedyną w tamtym czasie wystawę w Krakowie. Była to w sumie seria trzynastu wystaw w oknie Wiewiórki “Obrazy ze Składu”: przed budynkiem pojawiły się schodki do okna, w którym można było oglądać dzieła ze Składu Solnego. W czasie  kryzysu na granicy, mieliśmy zielone światełko, wigilię dla uchodźców. Jak zaczęła się inwazja na Ukrainę, to w pierwszy dzień zebrały się organizacje aktywistyczne z Krakowa umawiające transporty na granicę, a potem w naszej wspólnej przestrzeni, w której na co dzień pracujemy, powstało miejsce pomocy.  Tak dużo się działo, taką mamy dynamiczną rzeczywistość, że nie myśleliśmy o tym całym Lemie…  Ale na nieszczęście urzędu – my lubimy protestować, jesteśmy totalnie szczęśliwi, że tu działamy i dalej będziemy w tym wszystkim solidarni. 

 

Zrzut ekranu 2024 01 8 o 16.40.23

 
Obrazy z Solnego

 

 

 

Pytanie, które chyba warto zadać na początku: dlaczego dyskusja wokół Składu Solnego dzieje się teraz, skoro wszyscy od dawna wiedzieli o Planecie Lem? 

PB: W Składzie Solnym jestem od 25 lat, pamiętam go jak to jeszcze był dom towarowy, jak tu były różne sklepiki. Weszliśmy tam jako pierwsi artyści. I w ciągu tych 25 lat, miało powstać bardzo dużo instytucji: muzeum Podgórza, filharmonia, biblioteka. Nawet nie wiem czy mogę wszystko wyliczyć. Słysząc “Planeta Lem” myślałem, że będzie znowu takie zjawisko, które gdzieś się wzięło z niebios i skończy się tak samo jak zawsze: nic z tego nie wyjdzie. Pakować mieliśmy się bardzo wiele razy i zawsze zostawaliśmy.

MP: Pamiętam, jak 6 czy 7 lat temu robiłem remont w studiu i sąsiedzi się dziwili dlaczego, skoro “tu już ktoś mierzył mury pod bibliotekę miejską”. Mijają lata, nic się nie dzieje. Przychodząc tutaj 13 lat temu słyszałem, że to jest miejsce na rok, dwa. A co dopiero jak słyszę, że Piotrek jest tutaj 25 lat.

PB: Muszę przyznać, że nie przypuszczałem, że będzie aż tak ostro, że to już jest naprawdę sytuacja, która zagraża naszemu dalszemu pobytowi w Składzie. Stąd późna mobilizacja, gdy wyszło na światło dzienne, że to jest poważna sprawa i trzeba szybko coś zrobić. Moim zdaniem miasto późno zareagowało, chciało podstępem nas przechytrzyć i stąd wyrzucić. 

 

 

Miasto nie docenia artystów, nie docenia tego, czym jest sztuka, mógłbym nawet powiedzieć, że nie rozumie czym sztuka jest. Miasto to jest biznes

 

 

Mówisz o podstępie, 6 grudnia Arkadiusz Półtorak przed Radą Miasta mówił o zdradzie. Jak się czujecie w tej sytuacji? Jak czujecie się w relacji z miastem, urzędem?  

PB: Jako artysta czuje się potraktowany niesprawiedliwie. Drugie studia skończyłem w 1995 roku, więc mam trochę lat i doświadczenia. I zaznaczę, nie mówię tylko o Składzie Solnym, tak samo bywało gdzie indziej: wynajmowało się pracownie i nagle trzeba było lokal opuścić albo podnoszono znacznie czynsze, bo te miejsca znalazły się w strefie gentryfikacji. Zawsze czułem się potraktowany niesprawiedliwie i tak samo jest teraz. Miasto nie docenia artystów, nie docenia tego, czym jest sztuka, mógłbym nawet powiedzieć, że nie rozumie czym sztuka jest. Miasto to jest biznes. Chodzi przede wszystkim o pieniądze, o prestiż, a sztuka nigdy nie przynosiła pieniędzy – chyba, że jest w jakiś kolekcjach albo galeriach – ale w takiej przestrzeni otwartej nie było zysków. Uważam, że miasto nie docenia i nie rozumie, że artyści są magnesem…

Bartolomeo Koczenasz: Dla Zabłocia są ważni, przecież tu ciągle na stronach projektów deweloperskich czy miejskich strategii jest mowa o “artystycznym Zabłociu”... Śmieje się z tego oczywiście, bo my tym jesteśmy, a niedługo ostatnia rzecz, która zostanie po “artystycznym Zabłociu” to będzie jakiś blednący mural. Artystyczne Zabłocie umiera od momentu, w którym powstało – to przecież nie był MOCAK albo Lem. Tu był największy konglomerat pracowni w kraju, Telpod i Fabryka Miraculum. Tam też miałem pracownię, a teraz jest tam blok.

PB: Dlatego mówię: to co jest niby artystyczne, no to są rzeczy, które każde miasto ma, bo musi mieć. To jest komercja. A Skład Solny, jest czymś takim… Byłem w Berlinie, Dusseldorfie, wiem jak to jest w Barcelonie. Takich miejsc już praktycznie nie ma, one są na wyginięciu. Nie rozumiem miasta, nie rozumiem tych ludzi, dlaczego chcą to zlikwidować. To przecież coś, czym każde miasto chciałoby się poszczycić: oddolną kulturą, która sama z siebie powstała od samego początku. Pomieszczenie po pomieszczeniu było zajmowane przez artystów i nigdy bym nie przypuszczał, że dożyję tego, że cały Skład jest zajęty przez tak różnorodne, kreatywne środowisko. Cieszę się, że w tym uczestniczyłem i dalej uczestniczę. Serce mi się zaczyna kroić, jak słyszę cały czas, że musimy, a nie musimy, nie wiadomo, ostatnio jednak musimy. Brak słów. 

CM: Musimy, ale nie musimy, to jest właściwie świetne hasło na transparent. 

 

stanbaranski sklad rmk WEB 21

 

Cecylia Malik na sesji Rady miasta w sprawie Składu Solnego, fot. Stan Barański 

 

 

 

No właśnie: musicie, nie musicie, muszą, nie muszą. Sytuacja jest skomplikowana, więc spróbujmy przez to przejść krok po kroku. Czemu nie przeniesiecie się na Wesołą?

BK: Składu Solnego nie da się przenieść. Przez 25 lat budynek zagęszczał się kolejnymi artystami i pracownikami kultury; ta przestrzeń się sprawdziła. Z zaplecza tego budynku w postaci placu, parkingu, wspólnego wielkiego korytarza, bliskości Wisły, dużej przestrzeni wspólnej do wystaw, spotkań, warsztatów i produkcji wielkich prac korzystają setki artystów, muzyków i mieszkańców. Dodatkowo, architektura Składu zwyczajnie sprzyja tworzeniu się relacji i współpracy między twórcami, to coś bardzo unikatowego i wartościowego. Gdzie niby znajdziemy kolejny taki budynek? To tyle w temacie rozmowy o przeniesieniu; to co zbudowaliśmy jest właśnie tu. A miasto zaproponowało nam Kuchnię na Wesołej, czyli budynek wymagający gruntownego remontu za miliony złotych. Studnia bez dna. 

 

 

Składu Solnego, tego czym on jest teraz – grupą ludzi tworzących wspólnotę – nie da się przenieść. To, że my jesteśmy taką oddolną i nieformalną instytucją, to jest dla nich zwyczajnie nie do pojęcia i dlatego chcą zrobić nową instytucję, która ma się zaopiekować artystami

 

 

CM: To będzie zwyczajnie tworzenie czegoś nowego. Niech nikt nie kłamie i powie wprost: chcemy stworzyć nowe miejsce w Krakowie dla artystów. Bo Składu Solnego, tego czym on jest teraz – grupą ludzi tworzących wspólnotę – nie da się przenieść. To, że my jesteśmy taką oddolną i nieformalną instytucją, to jest dla nich zwyczajnie nie do pojęcia i dlatego chcą zrobić nową instytucję, która ma się zaopiekować artystami.

MP: Ja też chciałbym zaznaczyć jedną rzecz, którą zauważam w tej sytuacji – tu nie ma dialogu, to jest raczej monolog. Tu jedna strona narzuca drugiej jakieś rozwiązania. Został nam narzucony budynek, zostały nam narzucone rozwiązania tworzenia instytucji prawnej, nie ma zwyczajnego pytania: “czego potrzebujecie, jakiego miejsca, jakich warunków. Robicie super rzeczy, jak możemy pomóc, żebyście je robili dalej w Krakowie?”

BK: Ja myślę, że ten dialog jest, tylko bardzo nieumiejętnie prowadzony. Jest pokraczny, jest absurdalny i sprowadza się do tego, że proponują nam coś czego nie potrzebujemy i w tworzeniu czego nikt, zarówno w Składzie i w urzędzie miasta nie ma doświadczenia. To wygląda tak: przychodzisz kupić hot doga, a ktoś Ci proponuje całą budkę z hot dogami.

 

 

Malik fragment2

 

 

Są jakieś osoby w mieście, które rzeczywiście Was słuchają? 

MP: Tak, zdecydowanie. Chociażby tych kilku radnych, którzy za nami zagłosowali. Oni tu byli, mają ogląd na sprawę, widzą tę sytuację nieco szerzej. 

BK: Są radni, którym bliska jest kultura i są w tym konsekwentni od kilku kadencji. W końcu to jeden z radnych podniósł problem nieaktualności projektu w kontekście kryzysu energetycznego i klimatycznego – od 2026 roku nowe budynki publiczne mają być zeroemisyjne. Musimy być ambitni, nowocześni, odpowiadać na wyzwania naszych czasów. A nie spieszyć się, bo za dwa lata już nie będzie wolno. Projekt Planety Lem już teraz jest przestarzały. Czy trzeba na siłę realizować pewne pomysły, tylko dlatego, że prawo jeszcze pozwala? 

MP: Cecylia lubi podkreślać, że to jest mało ekologiczne i zupełnie nieekonomiczne rozwiązanie. Po co rozwalać jedno miejsce, przenosić nas stąd, co będzie kłopotliwe i praktycznie niemożliwe do zrealizowania? Żeby od zera zbudować dwa miejsca? Czy nie lepiej zostawić to, które już dobrze funkcjonuje i zbudować jedno supernowoczesne, adekwatne do dzisiejszych czasów?

 

stanbaranski sklad rmk WEB 6

 

Protest w obronie Składu Solnego, fot. Stan Barański

 

 

 

Skoro niemożliwe jest żeby Was przenieść, pozostaje jedna opcja: zostajecie. Chyba, że jest coś co miasto mogłoby zrobić, żeby dać Wam działać, ale w innym miejscu?

BK: Najlepszą opcją jest to, że zostajemy i prowadzimy naszą działalność dalej. Zakładamy stowarzyszenie GSS: Gang Składu Solnego i dzierżawimy budynek od ZBK. Wokół całego Składu miasto tworzy park, a mieszkańcy zyskują piękny kawałek Krakowa dostępny dla nich, artystów i organizacji pozarządowych. Ale trzeba się temu dalej przyglądać – zmieni się władza w mieście i może w 2025 roku się okaże, że robią jakiś inny projekt… To jest realny scenariusz, bo rozmawiamy o sferze planów, ambicji, zaplecza politycznego, lobby kulturalnego i parcia na kolejne instytucje.

CM: Warto pomyśleć o zmianie projektu, bo to właśnie tego miasto nie chce zrobić. Trzeba to podkreślić: oni bronią projektu, bo samej Planety Lem przecież jeszcze nie ma. Walka toczy się o to, żeby zostawić żywych artystów i zmienić projekt, przeprowadzając Centrum Literatury. Chociażby na Wesołą, gdzie miasto kupiło za ciężkie pieniądze dużo budynków i nie ma jeszcze pomysłu co w tym miejscu zrobić. Nasza propozycja jest prosta; oni mówią, że wszystko wywraca. W rzeczywistości wywraca jeden projekt architektoniczny.

BK: Wtedy zachowuje się jedno miejsce i aranżuje inne, tworzy markę w przestrzeni, która nie ma na siebie pomysłu. Ale miasto nie dopuszcza jakiejkolwiek myśli o zmianie projektu. Zabronione! Koniec dyskusji, szybko w marcu składamy, budujemy.

MP: Prawda jest też taka, że projekt, którego władze miasta tak zaciekle bronią, to będzie projekt sprzed prawie 10 lat. Mnóstwo czasu: w ciągu tych 10 lat świat się zmienił nie do poznania. Wybuchła wojna, skończyła się Pandemia, zmieniły się rządy, mamy inne realia …

 

 

Po co rozwalać jedno miejsce, przenosić nas stąd, co będzie kłopotliwe i praktycznie niemożliwe do zrealizowania? Żeby od zera zbudować dwa miejsca? Czy nie lepiej zostawić to, które już dobrze funkcjonuje i zbudować jedno supernowoczesne, adekwatne do dzisiejszych czasów?

 

 

Na wiosnę zaplanowane są wybory samorządowe, obecny prezydent Krakowa Jacek Majchrowski nie będzie w nich startować. Myślicie, że to będzie moment zmiany? 

Wszyscy: Tak. 

CM: Oczywiście. Wszyscy zaczęli się bardzo spieszyć, bo na każdym szczeblu będą zmiany. Muszą zdążyć złożyć wniosek w trybie bezkonkursowym i zdobyć pieniądze na budowę. Obecne władze miasta obawiają się, że jeśli za bardzo się zmieni układ polityczny, to ktoś może mieć na to wszystko inny pomysł. Przecież list intencyjny w sprawie budowy Planety Lem podpisał jeszcze minister Gliński. 

 

stanbaranski sklad rmk WEB 10

 

 Protest w obronie Składu Solnego, fot. Stan Barański

 

 

 

Kultura i sztuka znowu staje się raczej tłem dla polityki. A jak wygląda sama polityka miasta wobec niezinstytucjonalizowanych artystów? 

BK: Cała sytuacja na Zabłociu trochę odpowiada na to pytanie. Są jakieś plany, coś ma powstać, więc podmioty gospodarcze się wynoszą i przychodzą artyści (Telpod, Miraculum, Skład Solny). Przychodzą na rok, na dwa, na pięć, na dwadzieścia… Później zostają wyrzuceni, a biznes zarabia na idei artystycznego Zabłocia. Druga strona krakowskiej polityki kulturalnej, sprowadza się do rozdania paru stypendiów i wynajęcia ruder na 5 lat w elitarnym konkursie, z normalnym czynszem lokalu użytkowego. To jest obecna polityka władz miasta wobec artystów. 

CM: Do tego to artyści często muszą najpierw te lokale wyremontować.

BK: Nie mają również żadnej zniżki na ten czas, mimo że nie mogą z lokali w tym czasie korzystać. A przecież mamy zasób lokali miejskich. To jest zasób dla mieszkańców, który powinien być bardziej zdywersyfikowany. Nie powinno być tak, że jest lokal użytkowy i jest aukcja, w której artyści i organizacje pozarządowe są w większości przypadków skazani na klęskę. Powinno powstać jakieś ciało, rada przy urzędzie, Wydziale kultury czy ZBK. Taki organ mógłby oznaczyć na jakie cele może być wynajęty dany lokal: tutaj mogłaby powstać pracownia, bo kto by chciał na piętrze kamienicy komercję. A tutaj, na Kazimierzu, na parterze, to może raczej galeria sztuki albo działalność wydawnicza. To możliwość realnego wsparcia żywej kultury w Krakowie.
Dwadzieścia lat temu czynsze były tańsze, nie było Airbnb, ludzie wciąż mieszkali na Starym Mieście czy Kazimierzu. Również dlatego polityka lokalowa musi się zmienić, bo centrum Krakowa staje się martwym skansenem i najbardziej widoczni stają się niestety pijani turyści.

CM: Cała ta sytuacja, to jest też historia o kapitalizmie: po to jest miasto i po to jest państwo, żeby zastosować mechanizmy oporu wobec gentryfikacji. To co władze miasta robią teraz, w ramach projektu Planety Lem, to jest dalsze zmienianie Krakowa na park dla turystów, na pewno nie dla krakowian. Bo powstaną miejsca dla autokarów, dla wycieczek… 

BK: To jasno wybrzmiało na ostatnim spotkaniu Rady Miasta. Jednym z głównych argumentów za tą inwestycją było to, że powstanie świetna wystawa edukacyjna dla wycieczek. 

CM: Z jednej strony wszyscy się martwią, że na Kazimierzu są tylko turyści, że nikt na Starym Mieście nie mieszka, że na Rynek to głupio pójść, że są całe ulice bez żadnych normalnych sklepów. A jednocześnie jest przestrzeń z lokalnymi artystami, którą wymienia się na wielką instytucję z super parkingiem. Ona będzie dalej gentryfikować dzielnicę, która jest właśnie w punkcie zwrotnym. Czy trzeba to Podgórze zaorać, bo kapitalizm jest tak absolutnie nieunikniony?
Jest duży dyskurs dewzrostu rozważający, czy wzrost to jest wartość na którą należy stawiać i do czego on długofalowo prowadzi. Niby urzędnicy miejscy chodzą na wykłady, dyskusje, kiwają głowami, czytają mądre książki, ale to się nie przekłada na rzeczywistość. Sytuacja Składu Solnego to moment, w którym trzeba się poważnie zastanowić, jakiego miasta faktycznie chcemy. 

 

 

Druga strona krakowskiej polityki kulturalnej, sprowadza się do rozdania paru stypendiów i wynajęcia ruder na 5 lat w elitarnym konkursie, z normalnym czynszem lokalu użytkowego. To jest obecna polityka władz miasta wobec artystów

 

 

Bo to jest ostatni moment, domknięcia “pasa gentryfikacji” Podgórza, po kolei: Cricoteka, Lem, MOCAK…

CM: Dla Roberta Piaskowskiego budowa w tym miejscu nowej wspaniałej budowli to rozwój miasta, w który on głęboko wierzy. Żeby nie było – my go lubimy i cenimy. Ale w końcu to Pełnomocnik Prezydenta ds. Kultury, który mówi: “Cecylia, jest teraz Centrum Kongresowe, jest piękna Cricoteka… a potem rana, dziura i MOCAK”. Ta rana i dziura to jest Skład Solny, parking i fragment zieleni za nim. Właśnie tak postrzega Skład Solny, bo nie ma ładnego chodniczka i jest trochę krzaków.

BK: A przecież miasto od ponad 20 lat to miejsce zaniedbuje na własne życzenie…

CM: Bo Skład Solny ciągle jest w stanie przejściowym. Ciągle będzie coś robione, ciągle planowana jest nowa inwestycja… I Robert Piaskowski sam wygląd tego miejsca postrzega bardzo negatywnie. Bo tak rozumie miasto, jako eleganckie, nowoczesne budynki. Zobaczcie co się stało koło Cricoteki na Nadwiślańskiej. Tam są już same ekskluzywne budynki, kilka restauracji, kilka barów. 

BK: Największymi beneficjentami tych wszystkich projektów są turyści. I dlatego w pandemii opustoszały lokale, bo całe osiedle to głównie turystyczna noclegownia… 

CM: Trzeba to powiedzieć wprost: to co się dzieje ze Składem Solnym, to po prostu kolejny etap gentryfikacji Krakowa. 

 

Peter Bogatka w pracowni fot Bartolomeo Koczenasz

 

Piotr Bogatka w pracowni, fot Bartolomeo Koczenasz

 

 

 

To, że dla kultura rozumiana jest przez pryzmat dużych inwestycji i rozpoznawalnych instytucji to chyba nie tylko krakowska specyfika, tylko generalnie publiczny model zarządzania kulturą. 

BK: W Krakowie ten model jest o tyle wyjątkowy, że bazuje na idei miasta turystycznego, rozbudowy infrastruktury dla turystów. Troszkę ten akcent przesunęli pracownicy korporacji, dla których istotne były parki, sprawnie funkcjonująca komunikacja publiczna. Ale generalnie inwestycje poszły w górę, bo centrum estetyczne, a lokalizacja atrakcyjna i turystyczna. To bańka, w dodatku obciążona kosztem gentryfikacji i krakowian, którym proponuje się bycie turystą we własnym mieście, w dzielnicach pozbawionych mieszkańców.

CM: A w kontekście Planety Lem: powstał nagrodzony projekt, który zachował oryginalny budynek. Ale wyobraź sobie, że jesteś architektem – już nie mówię urzędnikiem, który to zleca – i nie idziesz zobaczyć wnętrza tego budynku, zobaczyć co i kto tu jest? Nikt tutaj w taki sposób nie był, a urzędnicy, którzy to zlecali, rozmawiali z pojedynczymi osobami. 

Jak robisz jakiś wrażliwy projekt, to chyba interesujesz się w jakim kontekście on będzie powstawał. To normalne, że robisz jakikolwiek research. My ze zdziwieniem przecieramy oczy, to co tu się wydarzyło, to na architekturze by była dwója! 

MP: Miałem kiedyś taką sytuację, w czasie kiedy Skład nawiedzali różni ludzie związani z inwestycją Planety Lem: nagrywam w studiu, i nagle, bez pukania, bez zapowiedzi, wchodzi grupka trzech osób. Wchodzą w samym środku sesji nagraniowej, więc pytam ich co tu robią. Oni mi na to: “oglądamy lokal, bo tutaj będzie Planeta Lem”. No dobra, ale teraz jej tutaj nie ma, ja tu mam sesję, proszę mi stąd wyjść. I pukać następnym razem. 

Sytuacja była absurdalna, zupełnie jakbym wszedł komuś do domu bo może, hipotetycznie, za 5 lat kupię to mieszkanie. Ja nie mam problemu, żeby ktoś – z konkursu, czy KBFu tu był i oglądał – tylko samo to podejście do nas… 

CM: No właśnie, jest tu jedna rzecz, którą przegapiliśmy. Jak ZBK przekazało Skład Solny KBFowi – dość duże czerwone światło, w trakcie którego trzeba było protestować. To było jakoś przed pandemią i to był mocny ruch w tym procesie: miejskie instytucje przekazały sobie ten budynek. To był moment krytyczny, ale tu było tyle tych planów, że gdzieś to przegapiliśmy. 

 

25 lecie sklad solny fot stan baranski

 

 25-lecie Składu Solnego, fot. Stan Barański

 

 

 

Symptomatyczne jest to, że w tej rozmowie pojawia się Biuro Festiwalowe, przejmując rolę właściwie rolę Wydziału Kultury w zarządzaniu procesami artystycznymi w mieście. A przez swój model działania, niejako wymusza dalszą festiwalizację i tymczasowość krakowskiej kultury.  

BK: Dziwi fakt, że organizacja festiwalu jest bardzo często jedyną formą na prowadzenie działalności kulturalnej w mieście i to dostępną tylko dla 20 – 30 podmiotów, często rokrocznie tych samych. Kraków ma gigantyczny i niewykorzystany zasób ludzi kultury i sztuki, którego oferta angażuje mieszkańców i lokalnych artystów dużo bardziej niż duże festiwale. 

CM: Obraz całej sytuacji pokazuje też miasto mówiące, że “artyści wiedzieli, rozmawialiśmy z artystami”. Faktycznie, z trzydziestu tu działających, trzy osoby wynajęły miejskie pracownie. I to w ramach konkursu! A to również dlatego, że zanim zaczęliśmy się starać o Skład Solny, to uruchomiliśmy proces przekazania przez miasto części pięknej, mocno zniszczonej Wilii na pracownie twórcze. Przekonaliśmy prezydenta Kuliga, który przekonał Wydział Kultury, że budynek pusty z niewyjaśnioną sytuacją prawną przekazać na pracownie – zrobiliśmy zwyczajnie kawał dobrej roboty dla miasta i krakowskich artystów. 

A w Składzie prowadzone są inne działania: Siostry rzeki, kolektywy, Wodna masa krytyczna, organizacje pozarządowe, dlatego jesteśmy tutaj dalej. Nie mamy tu swojej przestrzeni, tak jak się klasycznie myśli o pracowni. A oni publicznie mówią, że były rozmowy i dostaliśmy miejsce. To właśnie pokazuje zupełną arogancję i przedmiotowe traktowanie artystów, którzy są dla miasta używani do takiego “użyźniania gruntu”. 

BK: I władze miasta nawet tego zasobu artystycznego nie potrafią wykorzystać. Powiedzieliby: macie tu za darmo na 10 lat i ogarniajcie. Może by nas było wtedy stać na ogrzewanie i remont. W podobny sposób od 2018 roku działa w Gdańsku Stocznia Cesarska.

W Krakowie urzędnicy zagospodarowują ten oddolny potencjał organizując kilka hucznych imprez. Sprowadza się to do tego, że robią bardzo dobrą promocję Nocy tego, czy tamtego i zapraszają twórców czy NGOsy, które za jakieś śmieszne pieniądze robią piękne i angażujące wydarzenia. Albo w ramach Krakersa – jako galeria dostajesz tysiąc złotych i robisz wystawę wartą 20, 30 razy więcej. My ten tysiąc wydaliśmy na wynajęcie od miasta pokoju na wystawę. Sorry, ale dla kuratorów, artystów, pracowników technicznych środków nie ma. Budżet na kulturę pochłaniają w 95 % miejskie instytucje i duże festiwale.

 

 

Inna sprawa, to kwestia kontroli: festiwale i instytucje kultury są dość hierarchiczne. Z jednej strony – wiadomo, chodzi o kontrolę finansów publicznych. Ale z drugiej, ruchy oddolne wyróżnia organizacyjna złożoność, która utrudnia odgórne sterowanie. Czy tu nie oddziałuje zwyczajny lęk dotykający odpowiedzialności za niezrealizowany projekt i obawy o brak kontroli?

CM: To chyba jest nie lęk, ale pycha urzędu. Przez nią urzędnicy zaczynają czuć się kreatorami kultury: mają wizję i to najlepszą wizję. Chcą być reżyserami, a artyści mają być tylko wykonawcami tej sztuki. To jest bardzo duży błąd. A my jesteśmy teraz w tej wizji – Planecie Lem – zamiast w kontakcie z menadżerem kultury, który się artystami opiekuje. Który przypatruje się, słucha co ciekawego się dzieje i wspiera. Czułość, opiekuńczość, to są zresztą paradygmaty, po które sięgamy w XXI wieku. One powinny być dla władzy dobrze znane, a jej działanie wręcz przeciwnie, jest bardzo przestarzałe. 

 

 

 

Bo w gruncie rzeczy, władze miasta bardzo dużo naszemu środowisku zawdzięczają. Wystarczy wspomnieć Zakrzówek, Hotel Cracovia, Willa przy ulicy Bronisławy, drzewa na placu Inwalidów. Tyle lat się nie da, a potem to jest ich sukces

 

 

 

Oparcie w wielkiej wizji łączy się dobrze z argumentem brudnego podwórka, z wizją modernistycznego, odgórnego planu. Będzie instytucja, ładny zabytek z czystem dziedzińcem, parkingiem i parkiem. Wszystko dokładnie po drodze z Cricoteki do MOCAKU. A na koniec do centrum kongrersowego ICE na festiwalowy koncert. Wielki plan. 

BK: Tylko władze miasta nawet z tym ładnym budynkiem ICE mają problem. Brakuje pieniędzy na jego funkcjonowanie. A nasze brudne podwórko? No cóż, miasto od dwudziestu lat obiecuje, że za rok coś tu będzie. Teraz całkiem ładnie to się ułożyło w narrację dla nich, że brzydkie, obskurne, że artyści zaniedbali i grozi katastrofa budowlana. To oczywiście nie jest prawda, ale w połączeniu z odpadającym tynkiem brzmi całkiem przekonująco. Co więcej, w przypadku wielu miejskich inwestycji rozmach miasta sięga zenitu: to miejsce zostanie w znacznym stopniu zalane betonem i nazywanie tego parkiem jest mocno naciągane.

CM: Nawiasem mówiąc, dlaczego zwyczajnie nie padło pytanie, czy my możemy zostać w tej Planecie Lem? Bo my im nie pasujemy do tego projektu. 

A wracając do pytania, czy się boją fermentu, czegoś poza kontrolą. I tak i nie. Bo w gruncie rzeczy, władze miasta bardzo dużo naszemu środowisku zawdzięczają. Wystarczy wspomnieć Zakrzówek, Hotel Cracovia, Willa przy ulicy Bronisławy, drzewa na placu Inwalidów. Tyle lat się nie da, a potem to jest ich sukces. Możliwe, że tutaj też tak się stanie. Jest Skład Solny, są artyści, będzie przepiękny park, a także wspaniała instytucja literatury, która zrewiatlizowała Wesołą. Gdyby się taki scenariusz wydarzył, to po raz kolejny – to oni będą ojcami sukcesu.

Tylko za każdym razem politycy trzymają się swojego pomysłu, za wszelką cenę nie chcą z niego zrezygnować. Tak jak było w przypadku Zakrzówka, gdzie firma deweloperska miała zbudować osiedle i wyręczyć ich w zbudowaniu parku. Tylko ludzie, solidarnie i konsekwentnie działając, ten plan wywrócili. Oni mogą chcieć kontroli, ale koniec końców to nieposłuszeństwo się im i miastu bardzo przydaje. To wszystko daje nam jakąś nadzieję. 

 

Przygotowania sklad solny fot Bartolomeo Koczenasz 4

 

Skład Solny, fot Bartolomeo Koczenasz

 

 

 

Wątek aktywistyczny jest tu bardzo istotny. Bartolomeo, w 2015 roku Olga Święcicka pytała Cię w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego, czy po tylu latach miejskiego aktywizmu zwyczajnie nie macie dość? Po kolejnych 8 latach pytanie zdaje się powracać. 

BK: W Krakowie mamy ciągle podobne pytania. I to nie tylko przy Cracovii i Zakrzówku. 10 lat temu była rozmowa o MOCAKu, teraz jest o konkursie w Bunkrze Sztuki. Była dyskusja o Fabrykach na Zabłociu, teraz jest o Składzie Solnym. 

MP: Tylko, że te dobre miejsca na oddolne działania w mieście się kończą. I to jest najsmutniejsze.

 

 

Nawet w krótkiej rozmowie dobrze widać, że sprawa jest złożona i dotyczy przede wszystkim szerszej polityki miasta. A mimo wszystko, sprawę przedstawia się jako spór artyści kontra literaci. 

MP: Są takie głosy, które spłycają całą sytuację do takiego konfliktu, bo takie przedstawianie sprawy dużo łatwiej “sprzedać” opinii publicznej. My nie jesteśmy przeciwko samej Planecie Lem, a nasz apel o debatę ekspercką popierają też literaci, m.in. Mariusz Szczygieł czy Dorota Masłowska. Pytamy po prostu, czy w obecnych realiach i w aktualnej formie proponowana inwestycja ma sens? Może warto to jeszcze raz dogłębnie przemyśleć.

Ludzie tego niestety nie rozumieją, a nawet myślą, że ktoś nam płaci za protesty. Znalazłem ostatnio komentarz o treści: “kto sponsoruje Skład Solny?”. To jest rzecz, która chyba do tej pory nie wybrzmiała dobrze: miasto nie dokłada tu ani złotówki. A my do kasy wpłacamy prawie ćwierć miliona. Miasto nie dotując nic, dostaje w zamian bardzo dużo. 

BK: Ale dostaje coś niepoliczalnego, coś poza kontrolą. A miasto chce dostawać to co chce: ofertę kulturalną/festiwalową. Bo przecież w środkach programu na kulturę nie ma czegoś takiego jak działalność całoroczna. Wielokrotnie wskazywałem w urzędzie przykład Gdańska, gdzie są 4 nabory w skali roku i myślę, że m.in. dzięki temu doszło do zmiany. Wcześniej był jeden konkurs na wydarzenia kulturalne, błąd formalny oznaczał, że widzimy się za rok. Teraz faktycznie konkurs jest częściej, ale za to jest mniej pieniędzy: 200 tysięcy na edycję podzielone między kilka podmiotów. Co to jest w skali tak dużego miasta jak Kraków? 

CM: Nawet jak powstaje program pracowni twórczych, to jest on tylko dla dyplomowanych artystów, którzy mają jakieś tam osiągnięcia. Nie jest dla młodych, nie jest dla muzyków. Albo dla odmiany, powstaje instytucja dla literatów. A Skład Solny to jest miejsce zupełnie inne, czegoś takiego najzwyczajniej w świecie nikt by nie zaplanował, nikt by odgórnie nie wymyślił. Tu działają muzycy, funkcjonujący w zupełnie innym środowisku niż my, artyści sztuk wizualnych. Ale kompletnie w innych obiegach – również ekonomicznych – działają NGOsy ze Składu, które zajmują się edukacją ekologiczną, które pracują ze studentami z programu Erasmus. 

PB: Najfajniejsze jest to, że tu nic nie było zaplanowane. To jacy artyści wchodzą, kogo wprowadzą i komu powiedzą, to był wybuch niekontrolowany. Obecność muzyków, rzeźbiarzy, malarzy, różnych innych organizacji, też przecież zróżnicowanych wiekowo – ja jestem najstarszy, ale jest dużo młodych osób – to wszystko wnosi energię. To jest niesamowite, ile rzeczy się tu działo i dzieje, tego się zwyczajnie nie da porównać. Tego co tu jest to nie znajdziemy nigdzie. Nie ma szans.   

CM: Wszystko urodziło się samo i poza kontrolą. Jak najlepsze rzeczy, jak natura. 

MP: I to jest ekosystem, w którym te mniejsze artystyczne światy się przecinają. Muzycy dogadują się z artystami sztuk wizualnych i robią wspólne wydarzenie.  Jest tu szkoła Outpost, której uczniowie przechodzą na zajęcia do mojego studia. Tu zwykła rozmowa na korytarzu przekuwa się w niezwykłe projekty, tak z Mateuszem Jareckim nagrywamy całą płytę. 

 

25 lecie sklad solny fot stan baranski 7

 

 25-lecie Składu Solnego, fot. Stan Barański

 

 

 

Pomijając świat kreatywny, to Skład przecież angażuje ludzi z bezpośredniego, dzielnicowego otoczenia. Te światy, w miejscu intensywnie się gentryfikującym, bardzo silnie się przecinają. 

MP: To prawda i chcemy się na społeczność otwierać dalej, dlatego w kolejnych tygodniach robimy Otwarte Soboty. Zapraszamy wszystkich, którzy chcieliby zwiedzić Skład Solny. 

CM: Ale to miejsce jest tak naprawdę otwarte cały czas. Jest przecież cała szkoła, która ma prawie stu uczniów, są przeróżne osoby z NGO, są członkinie kolektywów, czyli na przykład Siostry Rzeki. Przychodzą moi studenci na zajęcia, prowadzone są różne otwarte warsztaty. Tu były przygotowywane Strajki Kobiet czy Młodzieżowe Strajki Klimatyczne, przychodziła masa ludzi. Były wydarzenia dla osób uciekających przed wojną, podczas akcji Laptopy dla Ukrainy ustawiały się kolejki. Działają osoby z Akcji Ratunkowej dla Krakowa, przed Wodną Masą Krytyczną powstaje stocznia. Wiele z tych osób powraca z zupełnie innych powodów, nawet spacerując wzdłuż Wisły. Niedawne otwarcie na 25 lecie Składu Solnego było specjalne, bo otworzyły się pracownie.

BK: Pokazaliśmy miejsca, które normalnie są niedostępne dla ludzi i przez to nieco tajemnicze. Wnętrza pracowni artystów, rzeźbiarzy, studio nagrań. Dla ludzi to było coś niesamowitego, bo te przestrzenie są zazwyczaj oazą spokoju. 

CM: To jest super i fajnie, że możemy tak różnorodnie działać i się tym w nowy sposób podzielić. I dzięki tej różnorodności możemy się zorganizować: w każdą sobotę ktoś inny będzie gospodarzem i będzie mógł coś ciekawego zaproponować i pokazać. 

 

siostry rzeki fot. bartolomeo Koczenasz

 

Siostry rzeki, fot. Bartolomeo Koczenasz

 

 

Skład Solny to jest ewenement. Tak jak rzeki – to jest coś tak pięknego, że nie możemy tego zniszczyć. Czy Wy wiecie, jacy tu są wspaniali ludzie? Jakie tu powstają cudowne, piękne rzeczy? Dlatego Składu Solnego bronimy

 

 

 

To jaki macie pomysł, żeby udało się Skład obronić, a potem – żeby to się nie wydarzyło po raz kolejny i nie trzeba było tej obrony prowadzić w nieskończoność? I w kontekście przyszłości – co zrobić, żeby powstawały kolejne takie miejsca? 

PB: Przede wszystkim ważne jest pokazywanie wszystkim – urzędnikom, sąsiadom, nowym gościom – czym jest Skład Solny. Z czego się składa, z jakich ludzi, rzeczy, artystów, lokali. Kolejna sprawa, to zapraszać ludzi do współpracy, bo każda instytucja musi mieć też czynnik społeczny, żeby zaistnieć i zwyczajnie przetrwać. Teraz mamy szansę tworzyć razem, być wspólnotą i wierzę w to, że wiele wspaniałych rzeczy jeszcze powstanie. Również dosłownie, w przestrzeni zewnętrznej – na wiosnę znowu będzie się tam dużo działo. To wszystko wygląda zupełnie inaczej latem, kiedy jest Wodna Masa Krytyczna, jak ludzie schodzą się ze wszystkich stron, dzień i noc coś się dzieje. To jest coś wspaniałego po prostu. Tego się nie da opisać. 

BK: A ja powtórzę: przy ZBK powinna powstać Rada, która będzie opatrywać komentarzem lokale przeznaczone na aukcję. To działa we Wrocławiu, w Katowicach w pewnym stopniu też… A jeśli chodzi o ten budynek – powinniśmy założyć stowarzyszenie i przestać się martwić tym, że ktoś ma nam dbać o zabytek, gdy go konsekwentnie zaniedbuje. To chyba będzie jedyna ścieżka, jeśli miasto zechce przeprojektować Lema i uczynić ze Składu Solnego unikalny w skali kraju klaster artystyczny. Fajnie by było mieć jakiś dialog, jakieś porozumienie.

Stowarzyszenie to jest dla nas szansa rozwojowa. Chociażby dla tego, że będziemy mogli zrobić adaptację zamkniętego obecnie strychu. Moglibyśmy sami wymyślić elewację. W ten sposób szybciej od miasta zrealizujemy konieczne prace remontowe… 

CM: Tutaj jest bardzo ciasno. A na górze są zamknięte przez KBF pokoje, z pięknym światłem. Tam się teraz kurzy, żeby przez przypadek ktoś się nie wprowadził i potem nie protestował przed wyprowadzką… 

PB: Generalnie nie damy się, chcemy walczyć. 

MP: Podczas naszego pierwszego spotkania, w trakcie którego wyraziliśmy chęć, żeby coś zrobić z obecną sytuacją, uderzyła mnie jedna rzecz. Uświadomiłem sobie, że kiedy te kilkanaście osób z bardzo różnych środowisk uruchomi swoje ekosystemy, to mamy bardzo dużą siłę rażenia. Zacząłem mieć nadzieję, że to wszystko może się udać. 

BK: Idealny scenariusz oznacza też aktywne i partnerskie uczestnictwo stowarzyszenia w artykułowaniu potrzeb mieszkańców i sąsiadów – czyli na przykład powstaniu parku dla podgórzan, dostosowaniu placu do innych celów niż dziki parking. Ale też znajdujemy sponsora, robimy zrzutkę, remontujemy dach i elewację. Ten przeobrażony Skład Solny troszczy się też o artystów w tym mieście. Tutaj jest mnóstwo świetnych ludzi, damy radę. 

MP: A na Wesołej powstaje piękna i nowoczesna instytucja, Centrum Literatury i Języka Planeta Lem. Ten budynek jest wspaniały i futurystyczny.

BK: A nawet jeśli jego zeroemisyjność to wyzwanie –  AGH, Politechnika, miasto, wszyscy łączą siły dla przyszłości. Powstaje projekt godny Lema. 

 

 

Wierzycie, że to wszystko może się udać? 

CM: Mamy nadzieję i dlatego to wszystko dalej robimy. I nie myślimy o tym jak się spakować. Planujemy, działamy; jak przestaniemy protestować to będziemy musieli myśleć o pakowaniu. A to byłoby okropne. 

Wiemy o co walczymy, wiemy jakie to jest świetne miejsce. Skład Solny to jest ewenement. Tak jak rzeki – to jest coś tak pięknego, że nie możemy tego zniszczyć. Czy Wy wiecie, jacy tu są wspaniali ludzie? Jakie tu powstają cudowne, piękne rzeczy? Dlatego Składu Solnego bronimy. 

 

 

___________


Cecylia Malik – malarka, artystka wizualna i aktywistka ekologiczna. Łączy sztukę i aktywizm, dbając o sens i skuteczność swoich działań. Wspólnie z ekspertami z różnych dziedzin organizuje protesty kreowane jako happeningi i dzieła sztuki w przestrzeni publicznej, zamieniając trudny język specjalistów zajmujących się ochroną środowiska na język sztuki. Założycielka i liderka kolektywu Siostry Rzeki, w którym jest rzeką Białką. Autorka strony wizualnej happeningów Sióstr Rzek, a także filmu dokumentalnego o kolektywie. Pierwszy protest w obronie rzeki, „Warkocze Białki”, wymyśliła i zorganizowała wspólnie z galerią Bunkier Sztuki w 2013 r. Rzeki stały się jej miłością i pasją. Należy do Koalicji Ratujmy Rzeki od początku jej istnienia. Autorka wielu projektów artystycznych, do ważniejszych należą: „365 drzew” „6 rzek”. Współtwórczyni akcji „Modraszek Kolektyw” obronie krakowskiego Zakrzówka przed zabudową oraz cyklicznej imprezy na Wiśle Wodna Masa Krytyczna. Współzałożycielka stowarzyszenia CSW Wiewiórka. W 2017 r. zainicjowała akcję „Matki Polki na wyrębie” przeciwko „lex Szyszko”. Laureatka wielu nagród, m.in. Człowieka Polskiej Ekologii za rok 2017 i Nagrody Katarzyny Kobro w 2019.


Bartolomeo Koczenasz – artysta sztuk wizualnych, absolwent filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego i współzałożyciel Centrum Sztuki Współczesnej Wiewiórka w Krakowie. W latach 2016- 2018 prowadził niezależną instytucję sztuki Art House w Krakowie. Od 2010 roku współorganizuje wydarzenia o charakterze społeczno-artystycznym, m.in. Ulica Józefa, Wodna Masa Krytyczna i Modraszek Kolektyw. W 2012 roku został nominowany na artystę̨ roku w plebiscycie Kulturalne Odloty Gazety Wyborczej. W 2018 roku zrealizował projekt Dar Krakowian dla Pomorzan, w ramach którego spławił rzeźbę Księżyca Wisłą z Krakowa do Gdańska. Od 2019 roku kuratoruje wystawy i programy rezydencyjne w CSW Wiewiórka w tym wystawę "Sól Zabłocia", która zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie krakowskiego tygodnia galerii Krakers. Pasjonuje się wodą, archiwami fotograficznymi i przestrzenią miejską. Tworzy obiekty fotograficzne i realizuje projekty artystyczne o charakterze site-specific.


Marcin Pater – producent muzyczny, realizator dźwięku, muzyk, nauczyciel. Pracuje w branży muzycznej od ponad 15 lat. Przez ten czas przeprowadził niezliczone ilości sesji nagraniowych w różnych miejscach (studio, plener, studia tworzone specjalnie na potrzeby danej sesji w miejscach, które nie są do tego przystosowane). Jako producent muzyczny jest odpowiedzialny za brzmienie wielu projektów muzycznych, w sumie brał udział w tworzeniu ponad 150 różnych wydawnictw muzycznych. Ma w swoim dorobku artystycznym Złotą Płytę za nagrania do albumu IGO. Współpracuje z zespołami jako realizator dźwięku podczas koncertów (m. in. Clock Machine, Gypsy and the Acid Queen, ARS Latrans Orchestra). Zagrał niezliczoną ilość koncertów w formie tras oraz pojedynczych wydarzeń m.in. Męskie Granie, Letnie Brzmienia, Bestsellery Empiku 2020, Edison Festival, Olsztyn Green Festival, Orange Warsaw Festival, Fest Festival, Woodstock Festival, Sziget Festiwal (Węgry), Volt Festiwal (Węgry). Na stałe członek zespołu Clock Machine. Posiada własne studio producenckie o nazwie MuseLab, które znajduje się w domu pracy twórczej - Skład Solny w Krakowie. Stworzył autorski program nauczania z zagadnień percepcji dźwięku, który wykłada w Outpost Academy.


Piotr Bogatka, ur. 1961 roku w Bytomiu na Górnym Śląsku. Rodzina Bogatki przeniosła się do Niemiec w 1976 roku. W latach 1987-1990 studiował grafikę użytkową w Wyższej Szkole Komunikacji Wizualnej w Krefeld. W roku 1990 powrócić do Polski – do Krakowa, gdzie ukończył malarstwo w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zdobyta wiedza, znajomość technik, doświadczenie i wielonarodowa tożsamość mają silny wydźwięk w jego pracach, zarówno w podejmowanych tematach jak i w doskonałym warsztatowo odwzorowaniu otaczających go pejzażach. W pracach „Multi-Kulti” Bogatki niemiecki Beuthen scala się z powojennym polskim Bytomiem.


___________


Jakub Wydra – doktorant SDNS UJ w interdyscyplinarnym programie Society of the Future, absolwent MISH UJ (zarządzanie kulturą współczesną). Badawczo zainteresowany naukami społecznymi w kontekście antropocenu, queeru, posthumanizmu. Krytyk sztuki, dziennikarz futurolog, fan Krakowa.

 

___________

 

 Zdjęcie główne: 25-lecie Składu Solnego, fot. Stan Barański

 

 

Patronite