W erze nadmiernej produkcji i nadmiaru znaczeń sztuka odrywa się od wyścigu wydajności, kierując uwagę na działania zrównoważone. Wystawa Weroniki Zalewskiej „Ruchome łuski naszych zwierząt" stanowi nie tylko przestrzeń ekspozycyjną, ale również refleksję nad odpoczynkiem i rezydencją przekształcając podskórne fałdy architektury neoromańskiego Zamku Cesarskiego w miejsce interwencji artystycznej.
Idea rezydencji artystycznych w ostatnim czasie na gruncie polskim nabiera nieco innego zabarwienia. Instytucje coraz częściej proponują swego rodzaju wytchnieniowe wyjazdy dla osób artystycznych, ale też osób pracowniczych sektora kultury. To, że odpoczynek i rekreacja stają się przedmiotem podążania, zdaje się, że wynika z dość jasno sprofilowanego azymutu zrównoważonych działań (w tym wypadku na poziomie programowym, czy coraz bardziej wytartego hasła, że w dobie nadprodukcji towarów, sensów i znaków, sztuka dystansuje się od wyścigu, kto zrobi więcej, ładniej i wydajniej, aby potem na kilka tygodni przenieść się do innego miejsca, aby cykl powtórzyć, w trakcie produkcji nowego projektu. Uogólnianie, obecność w teraźniejszości, budowanie relacji i wzajemne poznawanie stają się coraz bardziej akceptowane, co świadczy o politycznym wymiarze działań. W tym kontekście rezydencje stają się areną oporu wobec stylu życia promowanego przez kapitalizm XXI wieku, dodatkowo wpisanego w ramy relacji zawodowych..
Tego typu praktyki mają oczywiście swe negatywne skutki w postaci braku materialnych efektów naszych działań (odwieczny konflikt ducha z materią…), a ja mam przekonanie, że w istocie należy wykonać tytaniczną pracę, aby w ciągu siedmiu czy ośmiu tygodniu pobytu rezydencyjnego stworzyć spójny, przyciągający pokaz, jeśli wliczymy w to czas na research i realizację.
Dlatego też przyjrzyjmy się rezydencjom artystycznym w poznańskim Centrum Sztuki Zamek, gdzie wspierają i opiekują się osobami artystycznymi Jagna Domżalska i Kamil Gustaw Mizgala. W końcowych dniach lutego wystawę otworzyła tam Weronika Zalewska(1), a to o tyle istotne, że to twórczyni, która na poziomie deklaratywnym jest związana z myśleniem ekologicznym, jej działania na poziomie teoretycznym przywołują ideę rezyliencji i odpoczynku (zwłaszcza dla Ziemi poddanej ekspoatacji). Sama jednak nieustannie pracuje i nie odpoczywa. Artystka wypełniła swoimi pracami trzy sale poznańskiego Zamku – sąsiadujące ze sobą Pokoje Marmurowy, Brzozowy i Orzechowy. Neoromański budynek Zamku przypomina mi bardzo mocno poniemieckie przestrzenie zaaranżowane na działania muzealne, jak wrocławskie Muzeum Przyrodnicze (o którym jeszcze za kilka zdań). Zbudowany dla podkreślenia związku Poznania z II Rzeszą i niemieckością (jak cały kompleks Cesarski), miał demonstrować potęgę jednego z imperiów, wspierającego się zarówno siłą muszkietów, jak i różnego rodzaju dyskursów (scjentystycznego czy też biologizującego stosunki społeczne). To ważny trop dla odczytywania całej wystawy – Zalewską bowiem niezwykle interesują wszelkie przesunięcia relacji władzy, zawłaszczenia i kolonizacje, od których też niewolna jest nauka, jak i idea archiwum, przechowującego wiedzę, ale przyczyniającego się do jej zapomnienia.
Tkaniny Zalewskiej, kąpane w odrzutach po wypitej kawie, nabierają praźródłowego charakteru, przypominają w swoim kształcie skórę czy powłokę – zyskują nową tożsamość, gdy artystka pozwala zjawiskom chemicznym na działanie i poszukuje sojuszy swoich gestów wśród procesów naturalnych
Artystka od dłuższego czasu rozwija również osobiste animal studies, gdy w trakcie swojego magisterskiego dyplomu na warszawskiej ASP przyglądała się zwierzętom i ich życiu na obszarach safari za pomocą kamer internetowych – służyły jej jako podstawa do stworzenia wideo opowiadającego o zapośredniczeniach widzenia, głównie w powiązaniu z aparatem technologicznym i tym, jak potrafi zmienić naszą percepcję poprzez likwidację bariery przestrzennej. W porezydencyjnym, Zamkowym pokazie, tematy zwierzęce dalej są istotnym punktem dla rozwijania praktyki Zalewskiej. Azymut z kwestii przestrzennych został przesunięty na to, jak w zasadzie działa czas wobec nie-ludzi z istotnym ludzkim wkładem.
Zalewska zaaranżowała trzy przestrzenie Zamku – sąsiadujące ze sobą Pokoje Marmurowy, Brzozowy i Orzechowy. Wspomniany marmur, obecny na korytarzach obiektu, okazuje się jednym z elementów aranżacji całego pokazu – przelewa się na niego woda z ust Alicji Czyczel, która wykonuje swój performans stawania się i oswojenia przestrzeni Zamku. Choreografka i performerka w rozpisanej na dwie przestrzenie pracy wideo używa siebie do odnajdowania się w przestrzeniach, zaznaczania swej obecności, poznawania faktur i konturów. Można powiedzieć, że zajmuje ją światowanie. Czyli po prostu życie. Kamienne podłogi Zamku, po których stąpa Czyczel, mają w sobie zaklęte lata istnień istnienia, mirady węglowych struktur, które zostały poddane ciśnieniu i temperaturze – te łuski ciągle są ruchome, zmieniają swój wygląd i funkcje, przepoczwarzając się z zakopanych pod tonami skał do wysokiego gatunku cesarskiej posadzki, instrumentu budowania potęgi. Na wideo widzimy również performerkę, która umieszcza siebie samą w zapomnianych szufladach wypełnionych mchem, przekształca się w nie-ludzką istotę, która się wyłania, przepoczwarza, może po raz pierwszy doświadcza i oswaja.
Zwapnione szczątki w posadzce Zamku są miejscem złączenia wielu czasów i organizmów – zapisano w niej historię przetworzenia martwych ciał, a następnie wydobycia i odpowiedniej obróbki, żeby służyć ugruntowaniu niemieckości Poznania w początkach wieku XX. Teraz, poddane przejęciu przez wodę z ust Czyczel, zostają po raz kolejny zdane na pastwę procesów naturalnych – drążeniu wód w skale (spokojnie, podłoga Zamku jest odpowiednio konserwowana, aby zachować swe właściwości). Takimi gestami Zalewska stara się podważyć stosunki biowładzy, których duch nadal unosi się w Zamku Cesarskim. W tej prezentacji łączy wiele mediów – pracuje i na swoich lekturach, proponując widzkom podążanie poprzez istotne dla siebie fragmenty publikacji naukowych, probówki wypełnia płynami (w tym fermentującą się trakcie trwania wystawy kombuczą) – daje możliwość grzybom i drożdżom rozwoju, będąc demiurgiem w małej skali.
Dla Zalewskiej podstawowym medium pracy artystycznej staje się powłoka – to, co okala, zakrywa. W powłoce zawiera się element, który łączy ze sobą wszelkie składowe powłok, czyli fałdy. Pomarszczenia, zgniecenia, przypadkowe tąpnięcia, które budują nam strukturę obiektów artystycznych, ale i rzeczy jako takich, tych codziennych
Tkaniny Zalewskiej, kąpane w odrzutach po wypitej kawie, nabierają praźródłowego charakteru, przypominają w swoim kształcie skórę czy powłokę – zyskują nową tożsamość, gdy artystka pozwala zjawiskom chemicznym na działanie i poszukuje sojuszy swoich gestów wśród procesów naturalnych. Charakter materii zdaje się być dla Zalewskiej nieodróżnialny od siebie, trafnym określeniem jest w tym miejscu monizm: w obiektach ready-made potrafi odnaleźć gniazdo (za które służy tutaj poduszka do masażu) z jajami pochodzącymi z nieistniejącego Kaiser-Friedrich Museum (gdzie mieści się obecnie poznański oddział Muzeum Narodowego) czy też ostrygi mogą być odgrywane przez dawne poidła dla koni. To również kolejna cecha twórczości artystki – wyszukiwanie w typowych dla nas rozdzielonych przestrzeniach techniki i natury zbieżności na poziomie struktur, wyglądu, kształtów czy działania. Rzeczone ostrygi zresztą zbierane z lubością przez artystkę wśród resztek restauracyjnych, zostały także elementem ekspozycyjnym – wypełniały stare, poniemieckie szuflady, które jako odpowiednie miejsce do schowania cennych przedmiotów, w tym wypadku gromadzą wapienne odpady – nadal cenny materiał, na szczęście coraz częściej oddawany miejscom, z których zostały pozyskane(2).
Dla Zalewskiej podstawowym medium pracy artystycznej staje się powłoka – to, co okala, zakrywa. W powłoce zawiera się element, który łączy ze sobą wszelkie składowe powłok, czyli fałdy. Pomarszczenia, zgniecenia, przypadkowe tąpnięcia, które budują nam strukturę obiektów artystycznych, ale i rzeczy jako takich, tych codziennych, jak podkreślał Deleuze w swoim studium o Leibnitzu(3). Fałda, zaprzęgnięta do pracy za rzecz powłoki, jest istotna właśnie jako łącznik i rozdzielnik jednocześnie, dodaje wymiarowości przedmiotom, pełni, ale i różnych wariantów rozwoju i możliwości.
Działania artystki na Ruchomych łuskach naszych zwierząt w dużym stopniu korespondują z praktyką Angeliki Markul – prezentowane w opolskiej Galerii Sztuki Współczesnej, prawdopodobnie po raz ostatni, jak przyznaje sama artystka, Garganta del Diablo, to próba zmierzenia się ze zbliżonymi ideami, obie artystki dzieli jednak czas poszukiwań – u Zalewskiej, z jej alchemicznym okiem, najbardziej interesujące są próby (re)(de)konstruowania naukowych, dyskursywnych, a przez to w odbierających naturę rzeczy elementów świata, które w wyniku przemocy, podboju zostały zaprzęgnięte do produkcji wiedzy, co ją wyraźnie ją osadza; Markul rozwija swoje kosmologie, ale i odwraca upływ czasu południowoamerykańskiego wodospadu – dzięki temu podróżuje ku praźródłom istnienia, co zdecydowanie wykracza poza naszą percepcję. Podobnie jak to, co stanie się z naszym życiem.
Zalewska skutecznie obnaża umowność takich instytucji jak muzea historii naturalnej – przechadzając się po trzech ekspozycjach Pokojach ma się wrażenie obcowania z przebywania jednocześnie połączonej z opuszczonym laboratorium alchemicznym
Dopowiedzeniem tej historii zajmuje się Zalewska – w centrum jej zainteresowań jest to, jak życie zachowuje się po życiu – jak jest konserwowane, jak może funkcjonować po życiu. Opowiada o tym rozpisane na trzy kanały wideo „watch them pour out of the test tube”, które powstało w trakcie rezydencji na Uniwersytecie Masaryka w Brnie. Artystka weszła z kamerą do składziku z wypełnionymi preparatami i fiolkami z zawartością formaliny – zalane nią owady czy ssaki potrafią bez zmiany stanu skupienia przedawać kilkaset lat (kolor ich powłok zyskuje przy tym specyficznego srebrzysto wyciszonego powabu). To, co w europejskich muzeach historii naturalnej jest na wyciągnięcie zwiedzających, to w zasadzie nic przy tym, co skrywają archiwa i magazyny – pamiętam z wizyt w magazynie wrocławskiego Muzeum Przyrodniczego, że tego typu miejsca to bardziej gabinety osobliwości, często w mojej optyce przypadkowo poupychanych szkieletów i zakurzonych preparatów, które poddane są katalogowaniu i badaniom; być może ktoś kiedyś na nie spojrzy. Bez mapy, opowieści, stają się upiorną biomasą. Zalewska w wideo wplata osobistą historię, jednocześnie zastanawiając się, jakie jakości różnią nasze ciała od ciał nie-ludzi?
Rozmieszczona we wnętrzach Zamku Cesarskiego ekspozycja jest próbą przechwycenia narracji wyrastającej z ducha imperializmu, kolonializmu, scjentyzmu, czego rozwinięciem były aplikowane przez nowoczesność rozmaite obiekty tresury czy próby skatalogowania świata – Zalewska skutecznie obnaża umowność takich instytucji jak muzea historii naturalnej – przechadzając się po trzech ekspozycjach Pokojach ma się wrażenie obcowania z przebywania jednocześnie połączonej z opuszczonym laboratorium alchemicznym. Zaaranżowane w tej przestrzeni obiekty są rodzajem interwencji w architekturę neoromańskiego budynku, który miał być emanacją potęgi II Rzeszy i emergencji niemieckości. Fałdy tego ducha pozostały, choć są tak jak ulotne jak woda na marmurowej posadzce – drąży ją, ale z czasem musi wyparować.
_________________
Weronika Zalewska - artystka intermedialna i badaczka. Praktykuje sztukę wideo i instalację jako sposób opowiadania historii o różnych skalach i porowatościach, na przecięciu dokumentu, fikcji spekulatywnej, nowych materializmów / transkorporealności, geoantropologii i krytycznych studiów nad technonauką. Związana z Biurem Usług Postartystycznych. Wraz z Dominiką Wasilewską jest współtłumaczką książki Alexis Pauline Gumbs „Undrowned. Black Feminist Lessons from Marine Mammals” na język polski (premiera jesienią 2024) oraz współtwórczynią podkastu Poskończoności.
_________________
Cezary Wicher - ukończył filologię polską i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Wrocławskim. Pisał o literaturze i sztukach wizualnych dla kilku czasopism. Członek zespołów programowych WRO 2021 i WRO 2023, kurator wystaw Mikoryza (Studio BWA Wrocław, 2023) i Już po nas (Studio BWA Wrocław, 2023-2024).
_________________
1 Gdy piszę te słowa, możecie w CK Zamek zobaczyć kolejny porezydencyjny projekt, tym razem Umgebung Marka Wodzisławskiego. https://ckzamek.pl/wydarzenia/11210-rezydencje-artystyczne-umgebung-marek-wodzisawski/
2 https://www.fastcompany.com/40436384/restaurants-are-returning-their-empty-oyster-shells-to-the-ocean-to-rebuild-decimated-reefs
3 https://machinamysli.org/deleuze-neoleibnizjanizm-i-neobarok-gilles-deleuze-falda-leibniz-i-barok-recenzja/
_________________
Zdjęcie główne: „Ruchome Łuski naszych zwierząt", fot. Tomasz Koszewnik