Rozmowa z młodą artystką i projektantką Aleksandrą Stasik o specyfice tworzenia tkaniny artystycznej, inspiracjach płynących z historii włókienniczej Łodzi oraz o potencjale dobrze zaprojektowanych przestrzeni publicznych.
Marcin Polak: Opowiedz o swojej realizacji „Włókniarki”, za którą otrzymałaś nagrodę „Miej Miejsce” w 34. edycji Konkursu im. Władysława Strzemińskiego – Projekt.
Aleksandra Stasik: Praca poświęcona włókniarkom poprzez medium tkaniny opowiada o minionych pokoleniach kobiet-robotnic, których milczenie stało się nieodłączną częścią ich historii. Tkanina została wykonana na XIX-wiecznym krośnie żakardowym. Kratkówka (czyli projekt przełożony na język żakardu) oraz sploty zostały opracowane ręcznie. Ze względu na skomplikowany raport – (element, który powtarza się w tkaninie) – praca wymagała wybicia 600 kart, co trwało około 4-5 miesięcy. Potem nastąpił proces tkania, wykonywany przez kierownika tkalni na ASP. Tkanina żakardowa to materiał o wyjątkowej strukturze, który powstaje na specjalnym krośnie żakardowym. Dzięki zastosowaniu tej technologii można uzyskać skomplikowane, wielobarwne wzory, które są integralną częścią tkaniny, a nie jedynie dekoracyjnym elementem na powierzchni.
Twoja praca ma walory estetyczne, artystyczne oraz użytkowe. Jednocześnie stanowi nawiązanie do włókienniczej historii naszego miasta.
Przeprowadziłam się na studia z Zakopanego do Łodzi, nie mając pojęcia, o historii włókienniczej miasta. Na pierwszym roku studiów przyjaciółka – łodzianka – poleciła mi książkę Marty Madejskiej „Aleja Włókniarek”, i to od jej lektury wszystko się zaczęło.
Ciekawe. Może „Aleja Włókniarek” czy jeszcze parę pozycji powinny być lekturami obowiązkowymi dla studentów kierunków artystycznych? Czy po przeprowadzce do Łodzi było jeszcze coś, co szczególnie zainspirowało Cię do zgłębienia historii miasta lub do tworzenia prac w jej kontekście?
Myślę, że warto mieć tę świadomość, szczególnie na kierunku związanym z tkaniną. Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to rzeźba Henryka Burzca przy Manufakturze – artysty tworzącego w Zakopanem. Pamiętam, że na początku studiów dostrzegałam wiele powiązań między Łodzią a Zakopanem.
Na tkalni ASP zajmuje się tym Pan Grzegorz, który ręcznie wybił moje karty żakardowe (ok. 600 sztuk) zaprojektowane do Włókniarek
Wracając do Twojej realizacji, czy rzeczywiście jest to tak skomplikowany i pracochłonny proces, jak się wydaje? Wspominałaś o wybijaniu kart, co to znaczy konkretnie? Jak nazywa się osoba, która się tym zajmuje?
Tak, proces produkcji tkaniny na krośnie żakardowym wymaga precyzyjnej pracy z użyciem kart żakardowych. Karty te zawierają otwory, które odpowiadają konkretnym wzorom na tkaninie. Podczas pracy na krośnie żakardowym, otwory w kartach sterują ruchem nitek osnowy, umożliwiając tworzenie wzorów. Wszystko zależy od wielkości raportu i skomplikowania wzoru. Zależało mi na uzyskaniu unikatowego efektu z różnorodnymi splotami i dużym raportem, który w opracowaniu był bardzo czasochłonny. W dawnych czasach wybijanie kart żakardowych wykonywano ręcznie, co wymagało dużej precyzji i znajomości wzorów. Obecnie proces ten jest w dużej mierze zautomatyzowany. Na tkalni ASP zajmuje się tym Pan Grzegorz, który ręcznie wybił moje karty żakardowe (ok. 600 sztuk) zaprojektowane do Włókniarek.
„Włókniarki" wykonałaś pod okiem Dominiki Krogulskiej, wykładowczyni i uznanej artystki, która jest bardzo aktywna w swojej dziedzinie. Czy to miało dla Ciebie szczególne znaczenie?
Zdecydowanie tak. W pracowni pani dr Dominiki Krogulskiej jestem od 5 lat, realizuję właśnie dyplom magisterski i współpracuje nam się świetnie. Mam duże zaufanie do intuicji pani Dominiki i jej korekt. Pomijając już wymianę świetnej energii i zrozumienie, przede wszystkim mam poczucie rozwoju – wiem, że nie stoję w miejscu. Każda rozmowa, nawet krótka, czasem na korytarzu, motywuje mnie do dalszej pracy.
Mam duże zaufanie do intuicji pani Dominiki i jej korekt. Pomijając już wymianę świetnej energii i zrozumienie, przede wszystkim mam poczucie rozwoju – wiem, że nie stoję w miejscu
W konkursie Strzemińskiego otrzymałaś również wyróżnienie honorowe za kolekcję tkanin „Kilimowo". Opowiedz coś więcej o tej pracy.
„Kilimowo" to kolekcja tkanin dekoracyjnych stworzona klasyczną metodą sitodruku, której celem było połączenie tradycji z nowoczesnością. Inspiracją do powstania projektu była kratkówka – baza wykorzystywana przez projektanta przed rozpoczęciem pracy na krośnie. W moich pracach ten proces zyskał nową wartość, stanowiąc punkt wyjścia do autorskiej interpretacji techniki kilimu, w której subtelnie wpleciony został motyw "crazy flowers". Zaprojektowałam ręcznie, tworząc pikselowe rysunki na kartonach, dwa unikatowe wzory o wymiarach 100 x 70 cm, oparte na dwóch kolorach – czerni i różu. Projekt został tak opracowany, aby mógł być raportowany na różne sposoby, co pozwoliło uzyskać tkaninę o wymiarach 100 x 280 cm. W procesie produkcji wykorzystałam trzy sita, a pełny wzór, składający się z dwóch kolorów, został odbity aż 24 razy. Każde z odbić wykonywane było pod innym kątem, z różnymi przysłonięciami i rotacjami, co umożliwia tworzenie nieograniczonej liczby kompozycji. Technika kilimu stanowi ważny element naszego narodowego dziedzictwa, a nowatorskie podejście do projektu, w połączeniu z wykorzystaniem techniki sitodruku, ma na celu ukazanie nowego oblicza tej trudnej, ale pięknej techniki, będącej jedną z najstarszych form tkackich.
Wciąż studiujesz, ale już pracujesz. Czym zajmujesz się w swojej pracy zawodowej?
Projektuję tkaniny, działam też graficznie, i malarsko, współpracuję w różnych dziedzinach. Jestem otwarta na nowe doświadczenia, ale głównie poruszam się w kręgu tekstyliów.
Miałaś już również własną wystawę w Muzeum Włókiennictwa. Jak wyglądały kulisy organizacji tej wystawy? Jakie to było doświadczeniem dla Ciebie?
W Muzeum Włókiennictwa miała miejsce wystawa mojej kolekcji dyplomowej „One - słuchajcie się nawzajem”, która powstała w pracowni Druku na Tkaninie, prof. Małgorzaty Lachman. Praca ta nawiązywała do strajku włókniarek. Pamiętam, że po rozmowie ze swoją promotorką stwierdziłam, że świetnie byłoby pokazać część tej pracy i historii w miejscu, które cały czas przypomina o włókienniczej Łodzi. Przygotowałam portfolio, skontaktowałam się z dyrektorką CMWŁ, Anetą Dalbiak, która bardzo ciepło przyjęła mój pomysł i zgodziła się na wystawę. Wspominam tę sytuację bardzo miło – dostałam dużo wsparcia, a myślę, że dla osoby, która dopiero zaczyna, jest to bardzo motywujące.
Gratuluję inwencji i odwagi. A jak wygląda wsparcie szkoły w starcie zawodowym i artystycznym? Sam konkurs jest chyba dobrą przestrzenią do rozpoczęcia kariery. W tym roku pojawiło się wielu fundatorów nagród, które często przybierają formę staży w renomowanych firmach.
Dziękuję! Myślę, że konkursy na pewno są pewnego rodzaju promocją, ale to bardzo losowa sprawa. Zawdzięczam ogromne wsparcie swoim promotorkom, które nie tylko promują moje prace w mediach społecznościowych, ale także polecają mnie w środowisku zawodowym. Dzięki temu nawiązują się kolejne współprace.
Kierunek, na którym studiujesz (Tkanina i stylizacja wnętrz) jest nowy, zwłaszcza jeśli chodzi o drugi człon. Brzmi to bardzo przyszłościowo, szczególnie w kontekście rosnącego zapotrzebowania na oryginalne i dobrze zaprojektowane przestrzenie.
Tak, byłam pierwszym rocznikiem, który rozpoczął studia na nowo powstałym kierunku. To świetne rozwiązanie dla osób, które chcą łączyć tkaninę z projektowaniem wnętrz i innymi dziedzinami. Lubię, kiedy tkanina jest na tyle uniwersalna, że może znaleźć zastosowanie zarówno we wnętrzu, jak i na odzieży w postaci druku.
Wiele osób boi się podjąć ryzyko, ponieważ szablon jest bezpieczny. Wielokrotnie podczas różnych współprac słyszałam: To sprawdzi się za granicą, w Polsce nie przejdzie
Z drugiej strony, patrząc na obecny wygląd przestrzeni publicznych w Polsce – wnętrz restauracji czy sklepów – można odnieść wrażenie, że wiele z nich tworzonych jest według jednego, powtarzalnego szablonu. Przykładem są lokale z betonowymi ścianami, sztucznymi paprotkami, czerwonymi siedziskami i neonami. Takich „oryginalnych” miejsc są setki, a w większości przypadków nie korzysta się przy ich aranżacji z usług projektantów.
Wiele osób unika podejmowania ryzyka, ponieważ utarty szablon wydaje się bezpiecznym wyborem. Często podczas różnych współprac słyszałam zdanie: „To sprawdzi się za granicą, w Polsce nie przejdzie”. Choć zmiany zachodzą powoli, można zauważyć, że powstaje coraz więcej kreatywnych i odważnych przestrzeni. Myślę, że świadomość ludzi również ewoluuje, a potrzeba wychodzenia poza schemat staje się coraz bardziej powszechna.
Przez lata organizowałem projekt W wystawach, w ramach którego powstało wiele ciekawych witryn sklepowych. Jedna z nich, słynna Book się rodzi, była doskonałym przykładem tego, jak dobrze zaprojektowana przestrzeń może wyróżnić się w tłumie nijakości. Szkoda, że potencjał takich inicjatyw nie został w pełni wykorzystany. Można by stworzyć system lub program, który z jednej strony zapewniałby pracę projektantom i grafikom, a z drugiej – wspierałby powstawanie estetycznych przestrzeni, które przyciągają klientów. Takie rozwiązanie przyniosłoby korzyści zarówno twórcom, jak i lokalnym przedsiębiorcom.
Dobrze zaprojektowana przestrzeń to podstawa – można stworzyć coś wartościowego, ale jeśli jest to zaprezentowane w sposób nijaki, traci na jakości i oddziaływaniu. Twoja inicjatywa była świetnym pomysłem – wymiana doświadczeń i współpraca między różnymi środowiskami to klucz. Brakuje takich projektów, ponieważ właśnie w tej synergii kreatywność może zyskać nowe oblicze.
Czego jako młoda artystka i projektantka oczekiwałabyś jeszcze od szkoły lub instytucji kultury?
Brakuje współpracy, szczególnie międzyuczelnianej, której kiedyś było więcej. Szkoda, bo takie projekty mogłyby być naprawdę głośne i wartościowe. Bardzo cenne byłoby też stworzenie wspólnej przestrzeni, z której twórcy mogliby korzystać swobodnie o każdej porze. To pomogłoby budować środowisko sprzyjające rozwojowi artystycznemu i zawodowemu
Co sądzisz o tym, aby przy każdej dużej instytucji kultury powstawała przestrzeń dedykowana młodym artystom? Na przykład na wzór Project Roomu w Zamku Ujazdowskim.
Tego typu projekty mają ogromny potencjał. Wspierają rozwój młodych artystów, dając im możliwość prezentacji swoich prac w prestiżowych miejscach i pozwalają poczuć się częścią szerszego środowiska kulturowego. To także sposób na odkrywanie nowych talentów i budowanie dialogu między artystami a odbiorcami. Uważam, że takie przestrzenie powinny stać się standardem przy instytucjach kultury, bo ich brak często ogranicza młodych twórców.
Jesteś z Zakopanego – czy pochodzenie sprawia, że łatwiej jest zostać artystką, chociażby ze względu na dobre liceum plastyczne?
Kultura góralska i dom, z którego pochodzę, niewątpliwie miały wpływ na moją wrażliwość artystyczną. Inspirowały mnie tradycje, estetyka regionu i bliskość sztuki użytkowej. Liceum Kenara to szkoła na bardzo wysokim poziomie, dająca solidne podstawy techniczne i teoretyczne, co z pewnością pomaga w późniejszym rozwoju. Jednak zostanie artystką to bardziej złożony proces – zależy od wielu czynników, takich jak determinacja, odpowiednie wsparcie czy dostęp do dalszej edukacji.
Czy "Włókniarki" będą pokazywane na kolejnych wystawach? Jakie masz plany zawodowe i artystyczne na przyszłość?
Tak, „Włókniarki” będą pokazywane ponownie. Obecnie pracuję nad drugą wersją kolorystyczną tej pracy, którą mam nadzieję zaprezentować w styczniu. Jeśli chodzi o plany, staram się nie ograniczać i rozwijać w różnych kierunkach. Na ten moment koncentruję się na dyplomie magisterskim, ale równocześnie angażuję się w projekty z lokalnymi projektantami i współpracuję z przyjaciółmi, którzy – podobnie jak ja – dopiero zaczynają swoją karierę zawodową.
Wiesz już, gdzie pokażesz „Włókniarki”? Możesz zdradzić, jaką realizację przygotowujesz na dyplom magisterski?
Na razie konkretne miejsce prezentacji nie jest jeszcze ustalone, ale mam nadzieję, że uda się zorganizować wystawę w kontekście, który najlepiej podkreśli historię i tematykę pracy. Jeśli chodzi o dyplom magisterski, to projekt jest wciąż bardzo dynamiczny i zmienia się z tygodnia na tydzień. Tematycznie nawiązuje do kultury góralskiej, co jest dla mnie naturalnym wyborem. Obecnie poszukuję przędz termokurczliwych, które są trudno dostępne w Polsce, oraz pracuję nad symulacjami i wizualizacjami w kontekście druku. To duże wyzwanie, ale bardzo inspirujące.
Dziękuję za rozmowę.
_______________
Aleksandra Stasik, ur. 2000 r., mieszka i pracuje w Łodzi oraz Zakopanem. Ukończyła Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem. W 2023 roku obroniła dyplom licencjacki z wyróżnieniem na Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi w Pracowni Projektowania Druku na Tkaninie I, dr hab. Małgorzaty Lachman, prof. uczelni oraz w Pracowni Ekspresji Malarskiej, dr hab. Joanny Trzcińskiej, prof. uczelni. Aktualnie jest studentką II stopnia dwóch kierunków; Tkaniny i Stylizacji Wnętrz oraz Wzornictwa na macierzystej uczelni. Obecnie w kręgu jej zainteresowań pozostają działania związane z szeroko rozumianą problematyką kreowania tkanin. Odnosi się do tematów tożsamości, sztuki ludowej, a w szczególności kultury regionu Podhala.
_______________
Marcin Polak – artysta i kurator poruszający się na styku działań artystycznych i społecznych. Inicjator działań z cyklu „Zawód Artysty”, mających wpłynąć na zmianę polityki kulturalnej. Założyciel i redaktor portalu „Miej Miejsce“. Współprowadzi latającą „Galerię Czynną“. Absolwent PWSFTViT w Łodzi. Stypendysta MKiDN. W 2016 został odznaczony honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej“.
_______________