Na „Wycieczce” Claudine Pisarek w Muzeum Książki Artystycznej krążymy wokół pomników i innych symbolicznych artefaktów z Bałkanów i Górnego Śląska. Na pozór niegroźne malarskie non fiction, przy bliższym poznaniu okazuje się zestawem obrazów niosących poważne historyczne czy emocjonalne obciążenia.

 

Claudine Pisarek zwykła pisać w swoich biogramach, że „stawia pomniki wybranym fragmentom rzeczywistości”. Prezentacja w sali koncertowej willi Grohmana obejmuje wiele prac traktujących temat pomników literalnie. Na obrazach widzimy posągi, witacze z rogatek miast, herby, detale architektoniczne i inne symbole. Większość nich wyszła z łaski albo nigdy w niej nie była. Jeżeli są opisywane w przewodnikach, to raczej w sekcji „off the beaten path”. Spotykamy bowiem Wincentego Pstrowskiego z Zabrza w zaawansowanym stadium dekomunizacji – cały czas na cokole, ale z czarnym workiem na głowie. Jest i „Skorodowany robotnik karłowaty” – prosto z sekcji „do utylizacji” cmentarzyska pomników z Sofii. Albo na przykład król Dacji Decebal – wyszukiwarka wyrzuca zdjęcia tej monstrualnej pracy rumuńskiego artysty Drăgana, kiedy zapytacie, jaka jest największa płaskorzeźba Europy, ale też – jaka jest najbrzydsza płaskorzeźba Europy. 

 

Sad Decebalus widok ekspozycji2

 „Sad Decebalus", widok wystawy „Wycieczka”

 

 

Pisarek z upodobaniem przełamuje konsensus, że pewne obiekty powinny być zapomniane lub wyrzucone na śmietnik. Kieruje naszą uwagę w stronę Lepeneskiego Viru w Serbii, gdzie przy budowie hydroelektrowni znaleziono zestaw otoczaków z wyrzeźbionymi przed tysiącami lat zdziwionymi lub smutnymi twarzami. Niestety, zapewne wiele z nich zostało zmielonych lub utopionych w betonie. Jest też kamienny miś z socjalistycznych Tychów (lokalne portale podają, że misie wciąż ktoś niszczy, jakby były równie uwikłane w system co Pstrowski).

 

Tyski niedzwiadek

„Tyski niedźwiadek"

 

 

Oczywiście, można sobie wyobrazić wystawę fotografii tych obiektów. Pisarek jednak je maluje. Wymaga to dodatkowych wyborów i przede wszystkim wielu roboczogodzin, słowem sporego wysiłku. Jest właśnie stawianiem im pomników. Upamiętnianiem odpowiednim dla czasów, kiedy nie robią już tego fotografie, bo jest ich za dużo. 

 

Pisarek z upodobaniem przełamuje konsensus, że pewne obiekty powinny być zapomniane lub wyrzucone na śmietnik

 

Zestaw podróżniczych anegdot przełamuje grupa obrazów z Łodzi, gdzie autorka ostatnio mieszkała, a także Łazisk Górnych, z którymi łączą ją więzy rodzinne i przyporządkowanie Urzędu Pracy. Swoje pomniki dostają „tatuaż” rysowany długopisem na ramieniu podczas nocy na bramce w Konkrecie, ciepłe lody z osiedlowego sklepu w Łaziskach i logo tamtejszej kopalni, w świecie realnym wykonane z plastikowych różyczek. Pisarek odtwarza to malując drobnymi kropkami, które mi przypomniały te niemiłosiernie kłujące kwiatki w matach do akupresury. No i jest też Rambo Lucek – obraz poświęcony realnej postaci miejscowego alkoholika i damskiego boksera, który dostaje twarz z innego pomnika górnika z Łazisk. Jest to w istocie obraz o przemocy czającej się gdzieś w sąsiedztwie.

 

Rambo LucekJPG

Rambo Lucek"

 

 

 

Pisarek wiesza prace z Łodzi i Łazisk, o otwarcie osobistym charakterze, wśród tych inspirowanych artefaktami szerzej publicznie znanymi. Daje w ten sposób sygnał, że cały prezentowany zbiór ma raczej charakter pamiętnika, niż interwencyjnego reportażu, że w Bułgarii niszczeją rzeźby plenerowe. Swoją drogą, zestaw ten świetnie pasuje do wnętrz willi Grohmana na Tymienieckiego – pełnej oryginalnego wyposażenia, ale poważnie zaniedbanej. Mam wrażenie, że w typowym muzealnym white cube te obrazy nie byłyby u siebie. 

 

Poprzednia wystawa Pisarek – dotycząca Litwy „Kto się uśmiecha, na pewno nie jest stąd” – nawet samym layoutem plakatu wskazywała, że właściwe sąsiedztwo dla tych prac to książki wydawnictwa Czarne. Wypada więc zapytać: do którego z autorów Czarnego jest Pisarek najbliżej? Rozpatrując trasy wędrówek Pisarek, które zainspirowały pokazywane na wystawie obrazy, na myśl przychodzi Małgorzata Rejmer. Jednak jej książki są bardziej zdyscyplinowane przestrzennie, nie ma szwendania się bez celu. A może Ziemowit Szczerek? Ten z kolei za bardzo błaznujący. To może Krzysztof Varga? On z kolei jest zbyt sybarycki, bez przerwy coś pożera, no i też bardzo uporządkowany, jeżeli chodzi o zakres przestrzenny. Najbardziej pasuje Stasiuk. Od wielu lat w drodze, a to w Wojwodinie, a to Kazachstanie, a to gdzieś w Beskidzie, ale nie w domu – jakby droga była celem samym w sobie. Tak, „Wycieczka” mogłaby być odpowiednikiem „Kronik beskidzkich i światowych” – migawek pisanych czasami blisko, a czasami bardzo daleko. Tylko że wolnym od nadmiarowych dopowiedzeń. Polecam.

 

Claudine Pisarek, „Wycieczka”, Muzeum Książki Artystycznej, 15-27 października 2022.

_

Sylwester Sylwaner  – bywalec wernisaży i finisaży w zaawansowanym stadium, niedoszły kurator, według Google’a – lokalny przewodnik.

_

Zdjęcie główne: „Wąsatek_smutny"

Patronite