Aktualna sytuacja w Muzeum Sztuki w Łodzi nie jest niestety bezprecedensowa w polskiej kulturze. By lepiej ją zrozumieć, polecamy lekturę wybranych haseł ze Słowniczka instytucji od A do Z i sprawdzenie, co łączy organizatora z klubem kokosa.
Wybraliśmy dla Was pięć haseł ze Słowniczka Instytucji od A do Z, które trafnie ilustrują to, co niedawno wydarzyło się w Muzeum Sztuki w Łodzi. Publikacja pod redakcją Anny Mituś i Maryny Tomaszewskiej wydana przez BWA Wrocław jest wynikiem działań mobilnej pracowni, w której udział wzięło kilkanaście autorów i autorek. Na Słowniczek składa się ponad sto dwadzieścia haseł, opisujących zagadnienia kluczowe dla przyszłości środowiska artystycznego i instytucji kultury.
DERBY
– termin zaczerpnięty ze świata piłki nożnej (→ klub kokosa), oznaczający mecz między dwoma klubami z tego samego miasta. W Łodzi na jednym z murów pojawił się napis „ŁKS w sumie lubi Widzew, ale nie wie, jak zagadać”. Podobnie jest z konkurencyjnymi instytucjami kultury w wielu polskich miastach, nieskłonnymi do nawiązywania dialogu i podejmowania współpracy. Jest wiele powodów tego stanu rzeczy, ale za kluczowy należy uznać fakt, że instytucje są prowadzone, a zatem finansowane, przez różne jednostki administracyjne, na przykład miasto i województwo, często rządzone przez opozycyjne frakcje polityczne. Problem ten dotyka również podmiotów dotowanych z tej samej kieszeni, lecz czasem dodatkowo korzystających z infrastruktury należącej do politycznego oponenta po stronie władz (→ dworzec). W mieście „najwspanialszych” polskich derbów, czyli w Łodzi, ratusz nawet nie próbuje udawać, że to tutaj mieści się pierwsze w Europie (a drugie na świecie) muzeum sztuki współczesnej. Czy ktoś kojarzy jakąś kampanię promocyjną Łodzi, w której miasto chwaliłoby się Muzeum Sztuki? To kwestie komunikacji i budowania publiczności, ale nie lepiej wygląda realizacja wspólnych przedsięwzięć. Przecież aż się prosi, żeby Muzeum Sztuki w Łodzi współpracowało z Miejską Galerią Sztuki. Placówki te działają co prawda w różnej → skali – pierwsza to instytucja o międzynarodowym zasięgu, druga jest miejscem lokalnym (niestety, aż za bardzo) – można jednak odnieść wrażenie, że Galeria czeka aż Muzeum do niej zagada. Produkcją dystynkcji zajmują się kadry urzędnicze lub pracownicze mniejszych instytucji, sfrustrowane brakiem szans na podjęcie gry, a także niektóre artystki i niektórzy artyści związani z galerią, deprecjonując konkurencyjne, silniejsze instytucje. Jeszcze rzadziej zdarzają się kooperacje podmiotów o różnych profilach, na przykład muzeum z teatrem czy ośrodkiem literackim, a przecież mogłyby zrodzić się z nich nowe jakości. Może mecz przyjaźni zamiast wiecznych derbów jest bardziej prawdopodobny w innych miastach. Niech w końcu muzeum X zagada do galerii Y albo odwrotnie, nie chodzi tu bowiem o wygraną instytucji, tylko odbiorczyń i odbiorców. (Marcin Polak)
INSTYTUCJA
– słowo niosące przynajmniej podwójny sens. Z jednej strony zaproponowany przez Émile’a Durkheima, zgodnie z którym instytucja to każdy zestalony sposób robienia czegoś, narzucający się nam jako coś oczywistego, a co za tym idzie – wywierający na nas przymus. Tak rozumianymi instytucjami są język, prawo, ubiór czy zwyczaj mówienia „dzień dobry” na powitanie. Z drugiej strony instytucja ma sens bliższy funkcjonalnej myśli Bronisława Malinowskiego i oznacza po prostu zbiory urządzeń, budynków, narzędzi, w których wybrane jednostki osiągają jakiś istotny społeczny cel: leczą, strzegą prawa, upowszechniają kulturę. W tym drugim sensie instytucją jest szpital, szkoła, remiza i galeria sztuki. Niezależnie jednak od tego, jak rozumiemy instytucję, jej podstawowym celem jest regulowanie jakiegoś fragmentu rzeczywistości tak, żeby ograniczać dowolność ludzkich działań, oraz tak, żeby umożliwiać trwanie zbiorowości w czasie. Oznacza to, że instytucje są z definicji trwalsze od ludzkiego życia, na czym zresztą zasadza się zdolność do wywierania przez nie przymusu: jawią się nam one jako coś zastanego, obiektywnie istniejącego, do czego musimy się dostosować. (→ Długie trwanie instytucji), mimo że daje poczucie bezpieczeństwa i powoduje, że nie musimy się zastanawiać nad każdym działaniem, sprawia jednocześnie, że bardzo trudne są jakiekolwiek zmiany porządku, limituje ono także wyobraźnię, zamyka zbiorowość w stałym zbiorze innych możliwości. Stąd intensywne próby eliminowania instytucji lub budowania antyinstytucji przez osoby tworzące neoawangardową sztukę, kończące się zazwyczaj (i z konieczności) niepowodzeniem, ale prowadzące do urefleksyjniania (→ krytyczność) miejsca instytucji w polu kultury i poza nim, a co za tym idzie – dające podstawy krytycznej analizy ich działań. Rezultatem tych antyinstytucjonalnych praktyk nie jest wyeliminowanie instytucji kultury, ale niezwykle trafne rozpoznanie w nich miejsc reprodukujących reguły funkcjonowania również szerszej, społecznej rzeczywistości. Stąd zaś tylko krok do eksperymentowania z budowaniem alternatywnych form życia społecznego przez przeobrażenie sposobów funkcjonowania instytucji kultury. (Marek Krajewski)
KLUB KOKOSA
– hasło zapożyczone ze świata polskiej piłki nożnej. W 2009 roku Daniel Kokosiński, grający w trzecioligowym Zniczu Pruszków, podpisał kontrakt z Polonią Warszawa. Miał być → objawieniem, szybko się jednak okazało, że ten środkowy obrońca jest za słaby na grę w Ekstraklasie. Kontrakt był tak napisany, że klub nie mógł się piłkarza pozbyć w inny sposób, jak tylko dyscyplinarnie. Mimo że było mu ciężko, ponieważ przez dwa sezony biegał samotnie po schodkach stadionu, piłkarz ostatecznie kupił sobie kilka mieszkań. W świecie sztuki również istnieje klub kokosa – znajdują się w nim artystki i artyści oraz kuratorki i kuratorzy, co do których nikt nie ma pewności, czy robią rzeczy interesujące. Raz wzbudzili zainteresowanie (→ namaszczenie) i od tego czasu znajdują się na co drugiej wystawie. Niestety, rzadko można z wystaw zarobić choćby na jedno mieszkanie. Jeśli istnieją niedocenieni przedstawiciele świata artystycznego i kuratorskiego, to jest to ich odwrotność. Trzeba dużej wprawy, żeby stwierdzić, kto należy do klubu kokosa, zwłaszcza że w czasach, gdy Daniel Kokosiński występował w Zniczu Pruszków, grał w nim również Robert Lewandowski. (Dawid Radziszewski)
ORGANIZATOR
– obecny w każdej instytucji kultury. Może być nim osoba publiczna (na przykład minister, wojewoda czy prezydent miasta) lub prywatna (właściciel, fundator, sponsor). W ramach naszego słowniczka ograniczymy się do analizy specyfiki tych pierwszych. Organizator, często pozostając w cieniu, jest odpowiedzialny za zapewnienie i nadzorowanie podstawowych funkcji życiowych instytucji: jej budżetu, siedziby, osobowości prawnej, powołania → dyrektorki/ dyrektora. Zgodnie z powszechnym przekonaniem swój nadzór powinien on sprawować w sposób zapewniający autonomię merytoryczną instytucji. Zdarza się jednak, że organizator myli realizację misji i zadań statutowych z urzeczywistnianiem partykularnych interesów osób prywatnych czy organizacji politycznych. Dzieje się tak na przykład wtedy, kiedy dziedzińce siedzib instytucji publicznych stają się tłem dla partyjnych wieców i konferencji prasowych. Z taką sytuacją mamy również do czynienia wtedy, kiedy decyzja o powołaniu dyrekcji instytucji wynika nie z analizy proponowanych rozwiązań programowych czy potrzeb organizacyjnych (inwestycyjnych), lecz z osobistych interesów czy upodobań polityków (równie często samorządowych, jak i ministerialnych). Szczególna jest sytuacja, w której program merytoryczny instytucji oceniany jest w odniesieniu do prywatnych gustów organizatora bądź reprezentujących go kadr urzędniczych. Wszystkie opisane wyżej przykłady powodują, że realizacja zadań instytucji kultury, które wynikają z jej podstawowej publicznej misji – budowania świadomych odbiorców zdolnych do samodzielnej interpretacji zdarzeń (nie tylko tych pochodzących ze świata sztuki) – bywa utrudniona (→ negocjowanie autonomii). (Szymon Żydek)
SŁABI AKTORZY POLA
– grupa podobna do ciemnej materii świata sztuki Gregory’ego Sholette’a, lecz pozbawiona potencjału wzniecenia rewolucji na własnych zasadach. Słabi aktorzy pola wymykają się jednoznacznej charakterystyce, zwykle bowiem cechuje ich brak wspólnych interesów i właściwości. Jedno, co można o nich powiedzieć: nie rozdają kart, nie wywierają wpływu, są ledwie widoczni. Powody słabości są różne – czasem systemowe, czasem losowe. Rzadko organizują enklawy w celu zabezpieczenia doraźnego interesu. Wśród nich można wyróżnić dwie strategie działania: pogodzenie się z własną pozycją i walkę. Choć stanowią wentyl bezpieczeństwa dla ogółu produkcji artystycznej i funkcjonują jako argument za różnorodnością życia artystycznego, to i tak znajdują się poza polem widzenia. Jako instytucje bywają akwariami dla nowego narybku, wśród którego część zostaje zassana do silniejszych podmiotów. Bywa jednak, że stają się spadochronami do utrzymywania się ze sztuki niegdysiejszych sezonowych gwiazd (→ klub kokosa). Biorąc pod uwagę różne kapitały, ich słabość jest subiektywna – są nimi prężnie działające instytucje z marginesu pola, jak i artystki po trzydziestym piątym roku życia bez opieki galeryjnej. W samych instytucjach bywają nimi wszyscy ci, których niedostrzegana praca podtrzymuje funkcjonowanie organizmu-struktury. (Aleksy Wójtowicz)
-
Słowniczek instytucji jest dostępny do pobrania na wolnej licencji w tym miejscu.
-