Wystawa „Tak pracuje tkanina” w Centralnym Muzeum Włókiennictwa okazuje się poruszająca, zapraszająca nowe możliwości, zachęcająca do zadawania pytań, konfrontująca z nieoczywistymi materiami i technikami, a przede wszystkim zapewniająca nowe paliwo fascynacji polską tkaniną.
Trzy piętra tkanin - to sporo. Ale też Centralne Muzeum Włókiennictwa ma co pokazywać. Imponująca wystawa „Tak pracuje tkanina” stara się ten ogrom uporządkować narracyjnie, za punkt wyjścia biorąc szlachetne godło pracy - i to rozumianej na wiele sposobów, jako wielkość fizyczną, jako wysiłek ludzkich rąk i maszyn, wreszcie jako działanie przedmiotów: aktywną obecność w tle, pracę wyobraźni, którą uruchamiają, czy niewidzialne splatanie ze sobą ludzi i idei. To mianownik bardzo szeroki, na tyle szeroki, że czasami kluczowy motyw znika z horyzontu - momentami jednak łódzka wystawa okazuje się poruszająca, zapraszająca nowe możliwości, zachęcająca do zadawania pytań, konfrontująca z nieoczywistymi materiami i technikami, a przede wszystkim zapewniająca nowe paliwo fascynacji polską tkaniną.
Otwarcie wystawy „Tak pracuje tkanina”, fot HaWa
Parterowa część, oparta na zasobach z archiwów Muzeum od początku XX wieku do dzisiaj, jest być może najbardziej przewidywalna - bo relacje nowoczesnego rzemiosła z „tradycją wynalezioną” to odcinek eksplorowany już mocno w historii polskiego projektowania i w etnologicznych rewizjach (w tym w pracach Ewy Klekot i Piotra Korduby). Ale zarazem jest to fragment wystawy najciekawszy i najgęstszy. To tam można podejrzeć tytułową pracę tkaniny z możliwie wielu stron. To działanie „w służbie”: tożsamości młodego państwa polskiego po 1918 roku (orle żakardy Lucjana Kintopfa), podtrzymania ciągłości tradycji rękodzielniczej (Eleonora Plutyńska i techniki dwuosnowowe - wraz z pracą w hołdzie artystce autorstwa Małgorzaty Markiewicz), awangardy jako dobra użytkowego (projekt deseniu na tkaninę autorstwa Władysława Strzemińskiego). Długimi zawijasami snuje się wątek ludowy, od Władysława Skoczylasa, przez powojenne realizacje Marii Bujakowej, przez póławangardowy, figuratywny kilim Stanisława Gałkowskiego - twórcę fabularnych gobelinów z pogranicza fantastyki, po współczesny nam Kosmos Project, który eksploruje już obszary metafolkloru. Po drodze zdarza się frapujący epizod archiwalny w postaci próby wykorzystania medium tkaniny w służbie czystej propagandy - chodzi o rozbudowany fresk projektu Zdzisława Głowackiego i Aleksandra Kromera, przedstawiający budowniczych Warszawy, niszczenie amerykańskiej broni i wojnę w Korei. To próba fascynująca, bo zupełnie obracająca się przeciwko inicjatorom przedsięwzięcia: medium tkaniny wręcz wymusza awangardowy ton na socrealizmie, gdyż postacie na fresku przypominają nieco portrety Matisse’a, kształty same obleją i przenikają się. Widać, że choć gobelinów okolicznościowych w epoce PRL powstawało wiele (jeden z nich, w stylu już ludowym, wisi nieopodal), to ciekawie jest zaobserwować akt wymyku od narzuconego trybu pracy, fakt, że nie jest to materia zupełnie posłuszna.
zdjęcie górne: otwarcie wystawy „Tak pracuje tkanina”, po lewej praca Kosmos Project, fot. HaWa, zdjęcie dolne „Eleonorze" Projekt Małgorzata Markiewicz , wykonanie - Bernarda Rość, fot. Michał Zięba
Od Magdaleny Abakanowicz zaczynały się encyklopedie popularne i już sam ten fakt uczył szacunku: otwierasz tomik PWN i od razu mierzysz się z majestatem abakanu!
Spodziewanym przebojem wystawy są prace z czasów Polskiej Szkoły Tkaniny, od lat 60. XX wieku. Tkanina wówczas nabiera trójwymiarowości, odpruwa się od dziedziny sztuki użytkowej, autonomizuje się, zbliża do rzeźby, a przy okazji staje się wizytówką polskiej sztuki. To temat, który warto starannie przeczesywać, jego status i globalny oddźwięk. Od Magdaleny Abakanowicz zaczynały się encyklopedie popularne i już sam ten fakt uczył szacunku: otwierasz tomik PWN i od razu mierzysz się z majestatem abakanu! Oczywiście jeden z nich, ciemny, majestatyczny i posępny, znalazł się w CMWŁ, ale jest też Biała, przełomowa dla nowej metody pracy artystki płaskorzeźba z sizalu, bawełny, końskiego włosia, w której przestrzenny kształt się symbolicznie wykluwa. Jest niespokojna Missa abstracta Wojciecha Sadleya z wiązanych pasm przędzy (w opisie „wykonanie pod nadzorem artysty”, co wręcz prosi się o migawkę z warsztatu tej wspólnej pracy). Rewelacyjny prostopadłościan Barbary Levittoux-Świderskiej z klejonych konopi i lnu pod niewinną nazwą Struktura sześcianu przypomina konfrontację z naturalnym, a jednak obcym organicznym bytem, jakby gąszczem mokrych włosów czy sierści. Sklejone nici unoszą się, kłębią, stwarzają pozór dynamiki. Przypominają, zamierzenie lub nie, ożywione włosy z odpływu wanny, konfrontując z tym, co abiektalne, niemile widziane. Mocarna rzecz. Jest „Hasiorowaty” Prorok Marii Łaszkiewicz, ciekawe rzeźby z jedwabiu Jadwigi Maziarskiej i wreszcie sztandary samego Władysława Hasiora. Ten kształtorodny, alchemiczny proces formowania nowych bytów z tkaniny, trochę kojarzący się z eksperymentami malarstwa materii, prosi się o ciągi dalsze i współczesne korespondencje (jak na wystawie - np. z ceramicznymi wykrojami Pauliny Ołowskiej).
Otwarcie wystawy „Tak pracuje tkanina”, fot HaWa
Chętnie zobaczyłabym również w przyszłości więcej zestawień z naszego regionu Europy - powojennych szkół tkaniny w poszczególnych krajach Europy Środkowej i Wschodniej, te udane ewakuacje z wszechwładnego idiomu ludowo-użytkowego w stronę rzeźby, szarż na materię, zaklinania ruchu. Zapowiadają to, już piętro wyżej, dokonania rumuńskiej awangardzistki Gety Brătescu i węgierskiej reżyserki i performerki Judit Kele. Brătescu, twórczyni niezłomnie wolna duchem i równie pogodna, była artystką jednocześnie osobną i skupiającą w sobie ducha dwudziestowiecznej awangardy, tworzyła gobeliny, animacje, poezję, performance. Związki Kele z tkaniną są luźniejsze - o tyle, że studiowała ten kierunek i że zamieściła motyw tkacki w kontynuowanym cyklu I am the work of art, przeobrażając się w symboliczne nitki osnowy. Tu otwierają się nowe potencjalne wątki - jak pracowały i jaki był status poszczególnych artystek (i rzadziej artystów) w danym kraju, w tym Any Lupaș, Jagody Buić, Ritzi Jacobi - wreszcie, na ile przy tak mocnej reprezentacji tworzyły sztukę autoteliczną, nieodnoszącą się do tożsamości. Do tego zestawu pasuje wspomniana na łódzkiej wystawie Rosemary Mayer, nowojorska awangardzistka związana z nurtem sztuki feministycznej, ale w swoich pracach skupiona na fizycznych właściwościach materii, również artystka osobna w swojej pracowni-samotni.
Otwarcie wystawy „Tak pracuje tkanina”, w tle prace Rosemary Mayer, fot HaWa
To wystawa generator, tak lubię o niej myśleć - otwiera coraz to rusz nowe drzwiczki, zapowiada, zachęca, by szukać dalej, a zatem - pracuje.
Im wyżej wędrujemy, tym nitka narracji nieco wymyka się z rąk i momentami, na szczęście nieczęsto, wpada w pułapki zbanalizowanych skojarzeń (tkanina-kobieta-tożsamość-kolektywność-troska, aż chce się śpiewać „z jednej tkaniny wszyscy jesteśmy” z „Rodziny zastępczej”). Ale to również pożytek z tej wystawy: pokazuje niebezpieczeństwa przywiązania się jednoznacznie do jednego medium i prostego odczytywania go. Taki przykład-przestrogę znalazłam w pracach Sophie Utikal, patchworkowych scenach z życia. Na pierwszy rzut oka mogą kojarzyć się z dokonaniami Małgorzaty Mirgi-Tas, jednak o ile te mają w sobie treść dokumentu, miąższ autentycznego życia, o tyle prace Utikal przypominają bardziej ilustracje wektorowe z Instagrama czy okładek pop-feministycznych książek, tylko że wyszyte - i to zupełnie nieironicznie. Ten brak dystansu wobec pop-siostrzeństwa nieco mnie zdumiał: czyżby wektorowa estetyka jak z programu Canva stała się już tak przezroczysta? Znacznie ciekawiej o kategoriach „kobiecej pracy” i jej skojarzenia z projektowaniem i użytkowym i rzemiosłem mówi Karen Kviltu Lidal, która umieszcza kilimy z w ramach drzwi o wymiarach typowych dla Norwegii, nawiązując w ten sposób do tkackiego nurtu Bauhausu (reprezentowanego głównie przez kobiety, które niechętnie przyjmowano na inne kierunki). Tak powstaje opowieść o nieustannej niepewności i ambiwalencji: sam raz czy nie, przed czy za drzwiami. Albo Oksana Briukhovetska, której wojenne, żałobne kolaże nawiązują do estetyki potocznej, do nagrobków, monideł, współczesnych ludowych dekoracji - odświętnych, w tym pogrzebowych, i w tym niezmanierowaniu, wśród serc, kwiatów, gołębi przekonują swoją prawie outsiderską, bezpośrednią reakcją na przemoc wojny.
Otwarcie wystawy „Tak pracuje tkanina” i prace Oksany Briukhovetskiej , fot HaWa
Potoczna estetyka w świecie tkaniny to zresztą inny obiecujący motyw, który na łódzkiej wystawie został na razie tylko zasygnalizowany. O ile bowiem prace poświęcone tożsamościom wydają się momentami tylko a propos całości wystawy, jedynie luźno z nią powiązane, to Cian Dayrit i Marsil Andjelov Al-Mahamid reprezentują nowy i bardzo ciekawy sposób myślenia o tkaninie, którego chętnie widziałabym więcej w przyszłości w CMWŁ. Pierwszy z nich, artysta z Filipin, wyszywa "alternatywne kartografie”, mapy niewidzialnych historii, relacje kolonialnych napięć - dawnych i współczesnych (artysta jest również osobiście zaangażowany w protesty filipińskich rolników). Formy map, pomników, sztandarów, czyli narzędzi symbolicznego narzucania władzy, wykorzystuje jako nośniki dla stłamszonych opowieści. Rezultat to prace gdzieś w połowie między sekretnym przewodnikiem dla wtajemniczonych a bezpośrednim manifestem o mocy tatuażu czy chusty rezerwisty, formalnie z pogranicza outsider artu, choć w oparciu o rozbudowaną teorię (jego prace pokazywano już wcześniej w Muzeum Sztuki na wystawie „Ziemia znów jest płaska”, której kuratorem był Jakub Gawkowski). W podobnych rejonach rezyduje Al-Mahamid, który tworzy coś w rodzaju kreślonego surową kreską komiksu na płótnie, odtwarzając w nim historię zapomnianych ofiar II wojny światowej - jugosłowiańskich więźniów hitlerowskiego obozu pracy w Norwegii. To style wypowiedzi bardziej umownie "ludowe", potoczne niż skodyfikowany folklor, a tkanina i haft, medium „z życia wzięte”, im służą.
Zapewne przy tak imponującej skali wystawy nieuniknione było, że poszczególne wątki narracyjne pójdą nieco w swoją stronę, że ukażą się niespójności, jednak „Tak pracuje tkanina” z pewnością skutecznie działa na korzyść odnowienia zainteresowania tą dziedziną sztuki. To wystawa generator, tak lubię o niej myśleć - otwiera coraz to rusz nowe drzwiczki, zapowiada, zachęca, by szukać dalej, a zatem - pracuje.
______________
Olga Drenda - ur. 1984, pisarka, eseistka, tłumaczka. Absolwentka Etnologii i Antropologii Kultury UJ. Autorka książek Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji, Wyroby. Pomysłowość wokół nas (za którą otrzymała nominację do Paszportów Polityki i Nagrodę Literacką Gdynia w kategorii esej) oraz rozmów Czyje jest nasze życie (wspólnie z Bartłomiejem Dobroczyńskim) i Książka o miłości (wspólnie z Małgorzatą Halber), a także tekstów do antologii Delfin w malinach, Prognoza niepogody, Hourras et désarrois. Scènes d'une guerre culturelle en Pologne, Proszę mówić dalej, Historia społeczna Muzeum Sztuki w Łodzi. Prowadziła podcast o folklorystyce, Ducholożka na tropie, i badania terenowe w ramach Biennale Zielona Góra. Od 2013 roku prowadzi stronę Facebook.com/duchologia, poświęconą widmom epoki transformacji. Felietonistka Tygodnika Powszechnego. Obecnie pracuje nad kolejną książką.
______________
„Tak pracuje tkanina”
08.07 - 24.09.2023
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi
Artystki i artyści:
Magdalena Abakanowicz, Marsil Andjelov Al-Mahamid, Emilia Bohdziewicz, Geta Brătescu, Oksana Briukhovetska, Maria Bujakowa, Helena Bukowska, Kazimierz Chmurski, Maria Teresa Chojnacka, Anna Daučíková, Cian Dayrit, Stefan Gałkowski, Zdzisław Głowacki, Teodor Grott, Władysław Hasior, Mai Hofstad Gunnes, Rafał Jakubowicz, Maria Jarema, C.T. Jasper & Joanna Malinowska, Danuta Jaworska-Thomas, Katarzyna Józefowicz, Aslaug M. Juliussen, Halina Karpińska-Kintopf, Judit Kele, Lucjan Kintopf, Kosmos Project, Lena Kowalewicz-Wegner, Mariusz Kowalski, Aleksander Kromer, Barbara Levittoux-Świderska, Karen Kviltu Lidal, Ingrid Lønningdal, Maria Łaszkiewicz, Britta Marakatt-Labba, Małgorzata Markiewicz, Zofia Matuszczyk-Cygańska, Rosemary Mayer, Jadwiga Maziarska, Hana Miletić, Małgorzata Mirga-Tas, Paulina Ołowska, Jolanta Owidzka, Eleonora Plutyńska, Wojciech Sadley, Janek Simon, Władysław Skoczylas, Anna Sokołowska, Antoni Starczewski, Elise Storsveen, Władysław Strzemiński, Janina Trawińska, Ahmed Umar, Sophie Utikal, Anne Wilson, Kiyoshi Yamamoto
Zespół kuratorski: Jakub Gawkowski, Marta Kowalewska, Anne Szefer Karlsen