Aktywistka, artystka, królowa zabaw podwórkowych; Matka Polka na Wyrębie i Siostra Rzeka; zawsze tam, gdzie trzeba chronić Naturę przed "chłopami-lobbystami" – czyli Cecylia Malik, tegoroczna laureatka Nagrody im. Katarzyny Kobro w rozmowie z Marcinem Polakiem.

 

22.11.2019

 

Marcin Polak: Wolisz spontaniczność i konkretne działania zwiększające świadomość społeczną od budowania niejasnych i utopijnych narracji artystycznych eksponowanych w galeriach i muzeach? Ostatnio znowu czytałem o Twoich akcjach jako o „nieznośnie infantylnych“. 

Cecylia Malik: Tak, robię nieznośnie infantylne akcje. Przez rok chodzę codziennie po drzewach, potem pływam ręcznie robioną łódeczką miejskimi rzekami. Płynie mi na ratunek straż pożarna i policja wodna, bo jakaś babcia zadzwoniła, że dziecko płynie samoróbką... bo mam czerwona bluzę i różową czapkę. Namawiam całe miasto do pływania na materacach dmuchanych po Wiśle i budowania tratw. Na walkę z wielkim inwestorem idziemy w tekturowych skrzydłach, włazimy na pomniki. Bawimy się na całe miasto przez 8 lat w Modraszki. W końcu zaczynają się z nami bawić radni miejscy, politycy i Kraków wykupuje Zakrzówek, i będzie robić największy park w Polsce.

Wiesz, robienie akcji, takich jak Modraszek Kolektyw, Chciwość Miasta, obrona modernistycznego hotelu Cracowia czy np. Wodna Masa Krytyczna – to zabawy totalne na całe miasto, w znakomitym towarzystwie. Takie zabawy, że cała rodzina mi pomaga, padam ze zmęczenia i wiem, że jutro zabawa będzie trwała dalej. Boję się, wchodzę w kompletnie nowe, nieznane sytuacje, ale ludzie mi ufają, idą ze mną i nie ma już odwrotu.

Mówię: „Ej dziewczyny, ‘bawimy‘ się, że jesteśmy rzekami i idziemy ratować Wisłę? Musicie wybrać, jaką jesteście rzeką. Odra i Wisła są już zajęte“. „Ale ja chcę być Odrą“. „Ja też!“ – serio, dorosłe baby się kłócą o Odrę. „Słuchaj, ale jest Pisia Gągolina do wzięcia“...

Chłopaki nas obserwują i zazdroszczą, bo dziewczyny się świetnie bawią bez nich. „A my? A dlaczego my nie możemy? Przecież Dunajec i Bug to chłopaki“. „Nie, bo to będzie źle wyglądać. No dobra, będziecie Braćmi Potokami, ale nie wchodzicie na to grupowe zdjęcie. Pomagacie nam po prostu“. I tak się bawimy na całą Polskę.

Znajomi ekolodzy powiedzieli mi, że się już nas boją w Wodach Polskich. Kolega mi powiedział, że w Wodach Polskich mu powiedzieli: „Ej, ale nie nasyłajcie na nas tych Sióstr Rzek“. 

To jak wojny podwórkowe, jak zabawy w okręty na drzewach.

Żeby ludzie włączyli się w akcję, muszą czuć jej sens. Więc ją zdecydowanie więcej czasu poświęcam na aktywizm niż sztukę.


Bardzo nie lubiłam szkoły w podstawówce. Źle się uczyłam. Pani na wywiadówkach mówiła mojej mamie, że Cecylka jest bardzo infantylna, bo ja zamiast uważać na lekcjach pisałam z koleżanką „Operę o księżniczkach i duchach“. Szkoła była dla mnie katorgą. Ale przychodziły wakacje i to był mój czas. Byłam królową – organizowałam zabawy dzieciakom z całej okolicy. Takie zabawy, w które się bawi kilka dni tak, że nie ma kiedy zjeść obiadu i iść się wysikać, bo jest tak super.

Bardzo lubię opowiadać o wysokiej sztuce i aktywizmie dzieciom. Ostatnio byłam w klasie u 8-latków. Cała klasa słuchała mnie z otwartymi ustami, nie musiałam specjalnie się wysilać. Pokazałam, że mam ryby, na których można pływać i tak dalej.

Jak budowaliśmy domek na Jesionie na Ołbinie we Wrocławiu razem z dziećmi z podwórka, pewnego wieczoru pokazałam dzieciom, jakie robimy akcje w Krakowie – pokazałam im zdjęcia z naszych pięknych protestów i na drugi dzień dzieciaki chodziły po drzewach, a popołudniu pożyczyły megafon, wzięły prześcieradła, namalowały transparenty i zrobiły protest podwórkowy przeciwko Psim Kupom: „ PSY TAK! KUPY NIE! SPRZĄTAJ PO SWOIM PSIE“. Piękne to było.

Ja myślę, że Ci krytycy, którzy mnie obgadują, marzyliby, żeby tak sobie popływać na mojej tęczowej troci wędrownej, a jeszcze bardziej mogą mi zazdrościć, że mam takiego męża Piotrka, który mi te ryby buduje, sprawdza wyporność, żeby były zwrotne, i gdzie mam usiąść, żeby był najlepszy balans. A ja potem płynę i kołyszę się na wiślanych falach i czuje się, jakbym była w bajce. 

99 Drzewo Wierzba 01 01 2010 nad Wisla ul Tyniecka
fot. Cecylia Malik


Kiedy opowiedziałaś mi o planach organizacji akcji „Moda na Rzeki“, pomyślałem, że brzmi to trochę trywialnie, a jednak się udało. Narzekałaś wtedy, że o ile temat wycinki drzew był bardzo medialny, to sprawa rzek w ogóle pozostaje poza orbitą zainteresowań mediów.

No tak, udało się. Jako Siostry Rzeki dołożyłyśmy sporą cegiełkę do tego, że temat rzek stał się w tym roku medialny, ale było to możliwe z kilku powodów i dzięki bardzo wielu osobom. W listopadzie 2018 był Szczyt Klimatyczny COP 24 w Katowicach, odbył się pierwszy obóz dla klimatu, w Anglii zaczęła się extinction rebelion, Greta Tunberg swoim szkolnym strajkiem uruchomiła Młodzieżowy Strajk Klimatyczny... W efekcie media zaczęły pisać o klimacie, ekologii, ochronie środowiska.

Siostry Rzeki działają razem z Koalicją Ratujmy Rzeki. Koalicja powstała  2017 roku, kiedy to zaczęły się wycinki w Puszczy Białowieskiej i LEX Szeszko. Mało kto wie, że także wtedy polski rząd, aby udowodnić polską potęgę, jednogłośnie przegłosował: przystąpienie Polski do budowy dróg wodnych 4. klasy żeglowności dla wielkogabarytowego transportu, budowę nowych zapór na Wiśle i Odrze, a także przekop Mierzei Wiślanej. Wtedy największe polskie organizacje ekologiczne połączyły siły i postanowiły działać razem.

To jest coś niesamowitego! Koalicję Ratujmy Rzeki tworzy ponad 40 organizacji ekologicznych, wielu ekspertów ze świata nauki i niezależni działacze. Moi ukochani rzeczni aktywiści, przyjaciele, ją zainicjowali: Paweł Augustynek Halny – wędkarz, aktywista, artysta, założyciel funpage‘a Stop Przegradzaniu Rzek, prof Roman Żurek – wybitny hydrobiolog z PAN, Jacek Bożek z Klubu Gaja,  z którym współpracujemy od lat. Karol Ciężak z fundacji Towarzystwo na Rzecz Ziemi – on pisał dla Matek Polek na Wyrębie rozdział o rzekach w naszym raporcie przekazanym papieżowi. Ewa Ciepielewska, Wiślana Królowa – malarka, współzałożycielka legendarnego Luxusu, która od lat co roku spływa całą Wisłą, a teraz od kilku lat organizuje słynne Flow. No i nowo poznana przeze mnie Fundacja Greenmind, czyli Jacek Engel i Marta Maja Wiśniewska. Jest to Fundacja, która toczy najwięcej procesów sądowych w obronie przyrody, a zaczęli działać przy obronie doliny Rospudy.  Walczyli przy pomocy prawa o Puszczę Białowieską, walczą z planowaną zaporą w Siarzewie od 30 lat, wiedzą o tym wszystko! Kocham ich!!! Jestem dumna, że mogę z nimi współpracować.  



Czyli temat stał się głośny dzięki ogromnemu zaangażowaniu wielu osób – aktywistek i aktywistów, artystek i artystów, po prostu ludzi. Ale jak udało Wam się zainteresować rzekami także media lifestyle’owe, sprawić, że rzeki stały się „gorącym tematem“? 

Obiecałam wymyślić happening – akcję, która nagłośni postulaty Koalicji Ratujmy Rzeki. Rok z tym chodziłam. Miałam fantastyczną ekipę Matek Polek na Wyrębie – Anię Grajewską i Agatę Bargiel, które chciały działać dalej razem.

Siostry Rzeki w mojej głowie narodziły się podczas Vistuliady, kiedy z Gochą Nieciecką-Mac robiłyśmy program dla TVP Kultura o Wiśle, i w Toruniu znalazłam ludową figurkę przedstawiającą Wisłę i jej „siostry“, lewe i prawe dopływy: Przemszę, Sołę, Rabę, Nidę, Pilicę, Wdę, Dunajec, San, Osę, Bzurę. I wtedy pomyślałam – mam to! To nie będzie ludzki protest. Na ratunek Wiśle przybędą jej siostry, inne rzeki, a kobiety – my – udzielimy im głosu.

Jako forma przyszedł mi pomysł z tabliczkami, ze znakami drogowymi. I w lecie 2018 zorganizowałyśmy kilka dużych happeningów – jako protest przeciwko planowanej zaporze w Siarzewie. Ale i tak media się nami nie zainteresowały. Dopiero kolejny pomysł zaskoczył.

Nie zaprosili mnie na COP 24 – zazwyczaj polscy kuratorzy sztuki nie traktowali mnie do końca jak artystki.


Miałam marzenie, żeby wyprodukować stroje kąpielowe jako gadżet promujący Koalicję Ratujmy Rzeki. Pomyślałam, że to by było ekstra – kąpielówki czy seksi strój kąpielowy z dołączoną mega merytoryczną ulotką przygotowaną przez ekspertów: dlaczego złe jest regulowanie rzek i budowanie zapór. Czyli niby męski temat, ze stron w gazetach o ekonomii, z nudnymi liczbami, a tu... strój kąpielowy! W pomyśle był kontrast. W ogóle dużo jest w tym pomyśle...

I napisałyśmy z Anią Grajewską projekt kampanii w obronie rzek przez stroje kąpielowe. Wygrałyśmy grant  WzmocniONE fundacji Ashoka i spółki Magovox na kampanię społeczną w obronie rzek. Przekonałyśmy jurorów, że zorganizujemy kobiecy spływ tradycyjnym galarem całą Wisłą, by pokazać jej piękno i zyski społeczne, jakie płyną z dzikiej nieuregulowanej rzeki. Obiecałyśmy, że wejdziemy z wiedzą o rzekach do głów Polaków przez gazety modowe.

fot. Bogdan Kręzel 


I jak Wam poszło z realizacją?

Realizacja okazała się bardzo trudna. Wycofałyśmy się z pomysłu na produkcję strojów – bo to za trudne, za drogie i kompletnie nieekologiczne. Ania wymyśliła, żeby artystki uszyły suknie dla rzek – miałyśmy budżet na zrobienie 5 sukienek. Po naszej rozmowie jesiennej całą zimę organizowałam galar, szukałam sternika. W marcu 2019 siedziałam nad rzeką Rudawą koło domu i malowałam sobie małe obrazki z wodą i myślałam, jak, kurcze blade, zrobić modę na rzeki?! Co zrobić, żeby było pięknie, żeby dziewczyny chciały się włączać, żeby przyszło mnóstwo ludzi na akcję, żeby napisały o rzekach gazety! I wtedy nad Rudawą wróciłam do pomysłu strojów kąpielowych. A gdyby tak wykupić wszystkie stroje kąpielowe: niebieskie, zielone, fioletowe, z ciuchlandów w całej Polsce i wyprać je, doszyć im prześliczne metki #Ratujmy Rzeki i robić całą wiosnę warsztaty przerabiania ich? Pomyślałam, że podczas naszego spływu będziemy robić pokazy kolekcji strojów kąpielowych nad Wisłą, a każdy, kto odważy się przymierzyć i ubrać w nasz strój, dostanie go. Popłyniemy z parawanem i lustrem, i będziemy robić przebieranki nad Wisłą, a każdy strój oczywiście będzie zawierał mega merytoryczną ulotkę i będziemy rozdawać wiedzę o Wiśle.


I co było dalej z „kolekcją rzeczną“?

W kwietniu zapytałam się Jacka Engela z Fundacji Greenmind, czy zgadza się, że jego logo będzie na majtkach kupionych w ciuchlandzie. Jacek się śmiał, poczuł to i się zgodził. Koalicja Ratujmy Rzeki nam zaufała...

Powiedziałam dziewczynom o pomyśle z recyclingową kolekcją na lato. I chwyciło! Pomyślałam, że będzie dobra zabawa – że dziewczyny będą łazić po ciuchlandach, wysyłać zdjęcia telefonami, że będziemy się rozbierać, że będzie bardzo zabawnie. I że jest to też trochę po bandzie – bo trzeba będzie się rozbierać, gadać o naszych ciałach, rozmiarach, o modzie odpowiedzialnej, o fashion activism... Wymarzył nam się billboard! Wiesz, tak jak w lecie zawsze są wielkie billboardy Calcedonia, H&M ze strojami kąpielowymi.  To my też zrobimy sesję! – pomyślałam. Tylko na przykuwającym uwagę billboardzie z normalną kobietą w stroju. Będzie wielki napis „Stop Siarzewo! Nie dla zapory na Wiśle“. Wiesz, żeby w zabawnym stylu wkurzyć tych chłopów-lobbystów zapór – tę mafię, która za nasze pieniądze chce zniszczyć to, co mamy najcenniejszego.

Zrobiłyśmy 140 cudownych wyhaftowanych strojów kąpielowych. Wyszywało ok. 50 osób. W pokazach mody wzięło udział kilkaset. Pokazy były w Krakowie, Warszawie, Toruniu, na Helu. Manifestowałyśmy po naszemu, w babskim stylu. Byłyśmy dzikie, piękne, nieuregulowane, wolne, odważne i silne... Na Helu nawet 80-letnia pani się przebrała – to było niesamowicie wzruszające.  A to jest zdanie Agaty Bargiel – Siostry Rzeki śpiewającej: „W tamtym roku udzieliłyśmy rzekom głosu, w tym roku naszych ciał“ :) 

O rzekach napisały „Vouge“, „Wysokie Obcasy“, w telewizji śniadaniowej profesjonalne modelki ubrały nasze stroje. Bardzo było dla mnie zabawne, że zapytano mnie, jak mają być uczesane... A ja w garderobie powiedziałam im wszystko... że biorą udział w proteście. I na antenie w telewizji publicznej mówiłam, że nasz rząd chce zdewastować rzeki.

fot. Tomasz Gotfryd
fot. Tomasz Gotfryd


Zrobiło na mnie wrażenie, kiedy tak stałyście w kostiumach przed urzędnikami w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Czy epatowanie ciałem było celowym zabiegiem?

Tak, ta akcja była fantastyczna. Już w marcu, 3 miesiące przed spływem, poprosiłam Karolinę Kukielską z WWF Polska, żeby umówiła nam w lipcu (jak będziemy przepływać przez Warszawę) spotkanie z ministrem Markiem Grubarczykiem, i żeby jako WWF zaprosili na to media. I że pójdziemy w Strojach Kąpielowych, na których będą wyszyte najważniejsze postulaty, i że zaniesiemy do ministra apel, o którego napisanie poprosiłam Martę Maję Wiśniewską z Fundacji Greenmind. Apel jest wspaniały! Mówi o potrzebie zachowania naturalnych rzek i ich złożonych ekosystemów w czasie kryzysu klimatycznego. I widzisz, tu jest cała strategia: super mądrzy partnerzy, bardzo dobrze merytorycznie przygotowana sprawa, a do tego psikus, żart, strategia trickstera! Wiesz, Siostry Rzeki były już oswojone z łażeniem w strojach kąpielowych. Poszła ze mną artystka Marta Sala – w NIE DLA E-40, i  artystka Dobrawa Borkała – w ENEA NIE GRODŹ WISŁY. Ale dziewczyny z WWF miały bardzo duży opór przed rozebraniem się, nie wszystkie udało mi się namówić..

I jak tak szłyśmy w strojach przez dziedziniec ministerstwa, ochroniarze w garniturach stanęli przed nami murem, że nie wpuszczą nas do budynku i zaczęła się kłótnia. Wszystko filmowały media. W końcu ochroniarz wycedził przez zęby, że mamy nieodpowiednie stroje, ale po chwili dostał telefon, że ma natychmiast nas wpuścić,.. Na drugi dzień minister opublikował zdjęcie, że zapoznał się z apelem Sióstr Rzek, a media napisały, że „Nie możemy roztrwonić Wisły“.

fot Stanislaw Baranski kopia
fot. Stanisław Barański



W czasie szczytu klimatycznego widziałem zdjęcie z jakiegoś panelu z artystkami i artystami podpisane: „najważniejsi polscy artyści zajmujący się zmianami klimatu“ – od razu pomyślałem, że jak to? A gdzie jest Cecylia? Sprawdziłem na fejsie, że akurat ratowałaś wtedy jakąś rzekę…

Tak, Wody Polskie zaczęły przekopywać rzekę Białkę i to w przełomie – gdzie jest rezerwat przyrody. Nasz protest „Warkocze Białki“ działał 5 lat – i znów musieliśmy bronić Białki. 

Nie zaprosili mnie na COP 24 – zazwyczaj polscy kuratorzy sztuki nie traktowali mnie do końca jak artystki. Owszem, teraz dużo osób mnie zaprasza, i Matki Polki na Wyrębie były pokazywane w wielu instytucjach sztuki, ale kuratorzy nie lubią mnie za bardzo. Ja sobie myślę, że nie rozumieją tych akcji, bo nie robię tego z nimi. Działam z ekologami i aktywistami. Wiesz, ja się nie obnoszę z artyzmem, nie opowiadam, jak przychodzi pomysł, że akcje są bardzo złożone. Mówię o obronie przyrody, o nowych rzeczach, których się właśnie nauczyłam. Czy wiesz, że 126 mln zł rocznie – tyle jest warta praca rzeki w procesie samooczyszczania wody z materii organicznej na jej 350-kilometrowym, nieuregulowanym odcinku? Czyli nieuregulowana, dzika rzeka jest cenna – można policzyć, jakie zyski nam daje jako społeczeństwu.  O tym wolę mówić. A sztukę mam bardzo głęboko w sobie, po rodzicach, dziadku. Nie muszę o niej mówić, czuję ją.

malik
fot. Cecylia Malik



Co artystki i artyści mają takiego w sobie, że potrafią zarazić swoimi ideami zwykłych ludzi? Czy działa tak zwany urok i strona wizualna działania? Umiejętność przełożenia i opisania negatywnych zjawisk i problemów wizualnym językiem sztuki?

Używają obrazu, symboli, poezji – bardziej uniwersalnego języka. Wczoraj na Facebooku przeczytałam takie zdanie Einsteina „Jeśli koncepcja od samego początku nie jest szalona, nie ma dla niej nadziei“ i pomyślałam, że w zasadzie to zdanie pasuje do każdego projektu i każdej akcji, którą robiłam. Artyści przez pozorną infantylność czasem porywają się z motyką na słońce – robią i wierzą w coś niemożliwego, dają nadzieję. Sztuka daje też wspaniałą możliwość budowaniu świadomości i robienia zmian społecznych. Sztukę i artystów traktuje się trochę z przymrużeniem oka, ale też czasem na więcej im się im pozwala – np. wejść do ministerstwa w strojach kąpielowych. 

W akcjach, które robimy, najważniejsze jest, że tworzą one agorę. I to sztuka robi agorę. Happening, akcja artystyczna staje się przestrzenią do rozmowy, spotkania często skonfliktowanych stron. Jak robiłyśmy happening w Ciechocinku, przypłynęli statkiem zwolennicy zapory w Siarzewie, wściekli na nas. I zobaczyli dziewczyny z dziećmi ubrane na niebiesko z tabliczkami z imionami rzek, zobaczyli swoje rzeki, w których łowią ryby, w których się kąpali w dzieciństwie – na końcu robili sobie z nami zdjęcia... Zdjęcie pupy w szafirowych majtkach z napisem STOP SIARZEWO – krążyło po forach armatorów i żeglugowców, wywoływało żarciki i uśmiech. Przeciwnicy mają kłopot, bo mamy twarde merytoryczne argumenty, często udzielamy głosu mądrzejszym ludziom od nas, możemy bardzo przeszkodzić dużym inwestycjom, ale jednak budzimy uśmiech – co pozwala rozmawiać. Jak w wakacje płynęłyśmy Wisłą i okazało się, że nie przepuszczą nas przez zaporę we Włocławku ze względu na niski stan wody, byłyśmy załamane. 2 dni uwięzone we Włocławku... Zadzwoniłam do znajomego z okolic Płocka po pomoc. Znajomy wierzy w transport wodny na Wiśle i  jest fanem projektu zapory w Siarzewie, uważa Koalicję Ratujmy Rzeki za czyste zło, jest z PIS-u i ja się z nim często kłócę na FB – zawsze jemu i jego prawicowym kumplom piszę: „Ej ale nie budujcie zapory w Siarzewie“.

Ale we Włocławku sobie o nim przypomniałam, że pewno zna tu wpływowych ludzi i zadzwoniłam z prośbą o pomoc – choć nasz spływ był medialnym protestem.

I wiesz, on na pomagał we Włocławku.

Jak nie pomóc Siostrom Rzekom ? :)

fot. Agata Jablonska
fot. Agata Jabłońska


Starsze pokolenie artystek i artystów podejmujących temat przyrody w swoich pracach, np. Zygmunt Rytka działający z rzeką Białką, nie miało jeszcze świadomości bliskości nadciągającej katastrofy. Artystki i artyści zafascynowani naturą wchodzili z nią w osobliwy dialog. Czy nie zazdrościsz im, że nie musieli walczyć?

Zazdroszczę. Nie zawsze walczę. Projekty jak 365 Drzew, 6 rzek, Obrazy z Lasu Łęgowego. Czas w wakacje, gdy po prostu maluję obraz, gdy  jestem zwykłą artystką – w pracowni albo w plenerze, szkicuję, robię zdjęcia –  to mój mózg wchodzi na fale alfa, coś się otwiera i wtedy przychodzą mi pomysły na akcje.

Nie na Radzie Miasta, nie na protestach, ale w pracowni. Spokojny, twórczy czas jest bardzo potrzebny. Szkoda mi, że mam tak mało na to czasu.

Ale wiesz, mam też takie doświadczenie życiowe, że jak rezygnowałam ze sztuki: „No  trudno, teraz robię protest albo akcję społeczną“, często wychodziła najlepsza sztuka, kiedy nie trzymam się kurczowo bycia artystką.

Przed spływem Sióstr Rzek miałam ciśnienie, żeby zrobić z tego film. Bardzo chciałam mieć pracę swoją jako artystka z tego projektu. Ale potem kolekcja strojów kąpielowych, organizacja spływu, logistyka, jedzenie dla ludzi na galarze, pokazy mody... to było tyle pracy, że nie było jak myśleć o filmie... I wyszedł taki mocny, piękny projekt. I rozmawiasz ze mną o nim.

 

      Manifestowałyśmy po naszemu, w babskim stylu. Byłyśmy dzikie, piękne, nieuregulowane, wolne, odważne i silne...


We wszystkich rozmowach z artystami zadaję to samo pytanie o konieczność szerszego zaangażowania artystek i artystów w problemy zmiany klimatu. Chociaż innych problemów nie brakuje – wykluczenie społeczne, homofobia, czy odradzający się faszyzm. Czy w sztuce działania inne niż aktywistyczne mają jeszcze sens?

Mówienie o ważnych rzeczach ma sens. Otwieranie ludziom oczu, uwrażliwianie, pokazywanie złożoności świata, solidarność, stawanie w obronie słabszych, nie tylko ludzi, szacunek. Książka Olgi Tokarczuk „Prowdź swój pług przez kości umarłych“ i potem film Agnieszki Holland „Pokot“ to wielki manifest ekofeministyczny, burzenie starego porządku partiarchatu, w którym rządzili biali mężczyźni czyniący sobie ziemię poddaną. Teraz wiemy, że ten świat już dłużej nie przetrwa – i albo zniszczymy ziemię i życie na niej, albo zmienimy się, zmienimy sposób życia, zmienimy wartości.

W debacie o zaporach nie zabierają głosu mieszkańcy rzek. Budowa zapory we Włocławku spowodowała, że unicestwiliśmy łososie, jesiotry, certy, trocie, czyli najcenniejsze prawdziwe rzeczne ryby, które żeby się rozmnożyć muszą przepłynąć z morza aż do źródeł rzeki w górach. Dlaczego nadal jesteśmy tak aroganccy, że nie przeszkadza nam unicestwienie kilku gatunków ryb. To droga donikąd – bez ryb nie przetrwamy na ziemi.

Byłyśmy z Anią Grajewską w tamtym roku  na konferencji, na którą zaproszono artystów i artystki aktywistów i aktywistki z całej europy. Dominowały kobiety z krajów po transformacji i biedniejszych obszarów Europy, jak Portugalia, Hiszpania. Konferencja miała tytuł „The Art of Organizing Hope“. Konferencję kończyła 12-letnia dziewczynka – to było bardzo symboliczne. Miesiąc później usłyszałam o Grecie Tunberg. 

DSC 8831
fot. Bogdan Kręzel



Jesteś trochę jak pogotowie ekologiczne. Właśnie kiedy formuję to pytanie, zbierasz chętnych na wyjazd nad Białkę, gdzie doszło to zatrucia wody.

Jak się powie „a“ to trzeba powiedzieć „b“. Jak raz się wmieszałam w sprawy Białki, to staram się być konsekwentna. Akcje, które robimy, mają sens dlatego, że robimy je we współpracy z najmądrzejszymi ludźmi z danej dziedziny. Siostry Rzeki z Fundacją Greenmind i KRR czy Chciwość Miasta z Instytutem Architektury – żeby tacy ludzie traktowali Cię poważnie, trzeba sobie na to zasłużyć. Żeby ludzie włączyli się w akcję, muszą czuć jej sens. Więc ją zdecydowanie więcej czasu poświęcam na aktywizm niż sztukę. To są takie proporcje. Jeden piękny happening – który jest przemyślanym, super przygotowanym performansem – jest poprzedzony wieloma miesiącami małych interwencji, pikiet, pomocą przy akcjach innych osób, urzędami,petycjami. Cudownie jest, jak robisz akcję i piękną, i mądrą. Jako Matki Polki na Wyrębie zawiozłyśmy papieżowi Franciszkowi raport o stanie polskiej przyrody. Greenpace Polska napisali dla nas o Puszczy Białowieskiej, Krakowski Alarm Smogowy o powietrzu, Mariusz Waszkiewicz o LEX Szyszko, Towarzystwo na Rzecz Ziemi o rzekach – zrobili to, bo mieli u mnie dług wdzięczności za zrobienie akcji, pomoc w happeningu. Jako aktywiści pomagamy sobie i możemy na siebie liczyć i dlatego czasem udaje się nam coś wygrać.

fot Cecylia Malik
fot. Cecylia Malik



Pracujesz głównie z dziewczynami. Chodzi o kobiecą wrażliwość czy o to, że zazwyczaj kwestie, przeciwko którym protestujecie, są wywołane przez działania mężczyzn?

Tak samo pracuję z chłopakami, jak i dziewczynami. Najwięcej pomaga mi mój mąż Piotrek i synek Ignacy.  Stowarzyszenie CSW Wiewiórka i Wodną Masę Krytyczną robimy w zespole ja i same chłopaki: Bartolomeo Koczenasz, Jakub Wesołowski i Piotrek Dziurdzia. Ale prawdą jest, że tak się stało, że dwie ostatnie duże akcje są matczyno-dziewczyńskie. 

Ale to nie był jakiś wybór, tylko branie tego, co życie przyniesie. Urodził się Ignaś, byłam uziemiona, spędzałam więcej czasu w domu. Zaczęłam odwiedzać koleżanki. Ania Grajewska, moja przyjaciółka, też urodziła córeczkę i miała czas. Była na urlopie macierzyńskim, więc mogła się zaangażować w Matki Polki na Wyrębie. Jak się nie chodzi do pracy, ma się czas na wspaniałe rzeczy. Ten czas spacerków z wózkami, czas na babskie rozmowy zaowocował Matkami Polkami na Wyrębie. A potem chciałam dalej działać z przyjaciółkami, którym też spodobały się nasze przygody. Poza tym jakoś tak poczułam, że rzeki to są jednak Baby :).

IMG 1128a
fot. Marcin Polak


CSW Wiewiórka to nie brzmi całkiem poważnie, ale jestem przekonany, że za chwilę będzie to jedno z ważniejszych miejsc na kulturalnej mapie Krakowa i nie tylko.

CSW – brzmi bardzo poważnie, wiewiórka  bardzo  niepoważnie, więc razem jest w sam raz. Nazwę wymyśliliśmy trochę pijani podczas Sylwestra 2015/2016. Chcieliśmy z ekipą wodnej Masy Krytycznej zdobyć pewien pustostan w Lesie Wolskim, który był cudownym modernistycznym pawilonem – Pawilon Okocimski, i tam planowaliśmy zrobić sobie pracownię, ale i pracownię artystyczną dla ruchów miejskich i aktywistów. Planowaliśmy też zrobić centrum sztuki poruszającej tematy ekologiczne... Nie udało się. Miasto Kraków zabrało nasz pomysł i próbuje bez nas zrobić w tym miejscu Centrum Edukacji Ekologicznej. My wynajęliśmy tanią przestrzeń od ZBK w Składzie Solnym, której nikt nie chciał, bo za dwa lata miasto będzie tam robić Centrum Literatury Stanisława Lema – i wyrzucą nas znowu. Więc jesteśmy w Składzie Solnym nad Wisłą, a nazwa Stowarzyszenia CSW Wiewiórka została. Tomek Jurecki zaprojektował piekne logo. Teraz formalnie za naszymi projektami – takimi jak koncerty na galarze „Pływające Centrum Kultury“, Siostry Rzeki, Wodna Masa Krytyczna czy przepiękny projekt Bartolomeo Koczenasza „Dar Krakowian Dla Pomorzan“, czyli spływ rzeźby księżyca Wisłą – stoi Stowarzyszenie CSW Wiewiórka, gdzie w zarządzie jest Bartolomeo Koczenasz, Kuba Wesołowski, Piotrek Dziurdzia – mój mąż, i ja.

Ale tak, rzeczywiście, jak listonosz przynosi listy zaadresowane na CSW Wiewiórka, to się śmieje. Panie urzędniczki w Wydziału Kultury też.


Nie pytam Cię o plany na przyszłość, bo nie wiadomo, co nam los przyniesie, ale czy jest coś, co masz zaplanowane i chciałbyś się tym zająć?

Bardzo bym chciała zrobić film o Siostrach Rzekach. Mam dwa obrazy niedokończone. Właśnie w CSW Wiewiórka realizujemy program rezydencyjny do końca roku. Siostry Rzeki chcą działać dalej – dziewczyny, które płynęły w spływie Sióstr Rzek, nasza paczka, która rozkręciła akcję, chce działać dalej – Ania Grajewska, Agata Bargiel, Małgo Grygierczyk, Anna Górka, Zosia Szyrajew, Monika Łabędzka, Dominika Serżysko, Anuszka Łachowska, Aga Miłogrodzka, Grażyna Smalej, Magda Drągowska, Marta Sala, Agata Mazurek. Mamy nawet przedstawicielki w innych miastach. Jest potencjał, więc pewnie będziemy jeszcze coś robić dalej z Justyną Budzyń z Gorzowa Wielkopolskiego, Urszulą Dragan z Warszawy.

A wiesz, że Matka Polka na Wyrębie, Daria Gosek – została posłanką, i Siostra Rzeka, Małgosia Tracz, też ? 


Wspaniale. A propos, nie mogę o to nie zapytać – z czego finansujesz swoją wywrotową działalność?

Na ostatnia akcję „Moda na Rzeki“ dostałyśmy grant od spółki Magovox założonej przez niezwykłą kobietę, Małgorzatę Rutkowską, która razem z synem Krzysztofem Rutkowskim zrobili wspólnie z fundacją Ashoka program WzmociONE. Na Wodne Masy Krytyczne już któryś rok udaje się nam zdobyć grant w Wydziału Kultury Miasta Krakowa. Np. na Warkocze Białki miałam pieniądze z instytucji kultury z Bunkra Sztuki. To było wspaniałe! W budżecie wystawy było wynajęcie autobusu na wyjazd na protest – takie rzeczy były możliwe, jak dyrektorem był Piotr Cypryański. Na bilety samolotowe do Papieża Franciszka uzbierałyśmy na Polak Potrafii. Jak podczas spływu Wisłą zabrakło nam pieniędzy na dźwiogowanie galara, Fundacja Greenmind zrobiła zbiórkę przez rzutka.pl, ale też spółka Magovox, już poza programem, dołożyła nam pieniądze. Bardzo wspiera mnie Joerg Weiler – Niemiec, kolekcjoner sztuki, który przez wiele lat kupował moje zdjęcia i obrazy, wspierając jednocześnie akcje. Mówił, że kupuje obrazy, żebym mogła zrobić kolejną akcję. Wiele też happeningów sfinansowaliśmy sami z Piotrkiem za swoje pieniądze. Po prostu nie robimy remontu w kuchni, tylko kupujemy litry turkusowej farby na skrzydła motylków modraszków i bardzo wiele innych happeningów. Traktujemy protesty jak malowanie obrazu: kupujesz dobre farby, płótno, blejtram – to wszystko sporo kosztuje. Na transparenty też kupuję piękne, sztywne białe płótno, dobre precyzyjne pędzle. 

fot Piotrek Dziurdzia 6
fot. Piotrek Dziurdzia

 

Być może zabrzmi to banalnie, ale czy uważasz, że artyści i artystki mogą zmienić świat?

Mogą :)


Czy za pomocą sztuki jeszcze walczymy czy raczej przygotowujemy się na koniec świata?

Ewa Ciepielewska, jak zobaczyła Siostry Rzeki,  napisała: Jak umierać to pięknie... Może jedno i drugie, ale ja bardzo chcę, żeby moje dzieci mogły jeszcze przeżyć szczęśliwe życie na ziemi.


Dziękuję za rozmowę

 

PS. W piątek, 22 listopada, po raz 17 przyznano Nagrodę im. Katarzyny Kobro. Założeniem nagrody wręczanej przez artystów jest wyróżnienie i uhonorowanie postaw twórców progresywnych i poszukujących. Laureatką za 2018 rok została Cecylia Malik.

 

 

____________________

 



Cecylia Malik  (ur. 1975) – Artystka wizualna, performerka, malarka i aktywistka. Studiowała na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (dyplom w pracowni Leszka Misiaka) oraz podyplomowych studiów kuratorskich na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współtwórczyni „Farmy sztuki” instytucji artystycznej, będącej wspólną platformą działania artystów i kuratorów. Autorka/inicjatorka głośnych performatywnych projektów, m.in.: „365 drzew”, „Warkocze Białki”, „Matka Polka na wyrębie”, „Siostry Rzeki”.

 

____________________

 

 

Marcin Polak – artysta i kurator poruszający się na styku działań artystycznych i społecznych. Inicjator działań z cyklu „Zawód Artysty”, mających wpłynąć na zmianę polityki kulturalnej. Założyciel i redaktor portalu „Miej Miejsce“. Współprowadzi latającą „Galerię Czynną“. Absolwent PWSFTViT w Łodzi. Stypendysta MKiDN. W 2016 został odznaczony honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej“.

 

 

____________________

 

 

zdjęcie główne: Tomasz Wiech  

redakcja: Karolina Drożdż

 

 

Patronite