Wszyscy jesteśmy Judaszami – mówi Daniel Rycharski, a my pytamy, co to znaczy we współczesnej kulturze? Marta Zdanowska rozmawia z Danielem Rycharskim, artystą wizualnym, autorem filmów, instalacji multimedialnych i obiektów site-specific, a także animatorem kultury o jego najnowszej, przygotowanej specjalnie dla Festiwalu Łódź Wielu Kultur, plenerowej instalacji „Pasja”.
Marta Zdanowska: Na Festiwalu Łódź Wielu Kultur pokazuje pan instalację „Pasja”, która została przygotowana specjalnie dla Festiwalu. Pasje są mocno zakorzenione w kulturze ludowej, bo to w niej szczególnie silnie wybrzmiewały wątki drogi krzyżowej. Jesteśmy w Łodzi, mieście postrobotniczym, skąd więc właśnie taki pomysł na Łódź?
Daniel Rycharski: Robotnicy musieli się w Łodzi skądś pojawić, a trafili tu właśnie ze wsi. Na tyle, na ile poznałem Łódź, wiem, że ma mocne korzenie wiejskie. Nawet moja rodzina przeprowadziła się ze wsi do Łodzi, kiedy istniały jeszcze fabryki włókiennicze.
Korzenie „Pasji” sięgają jednak dalej niż Festiwal Łódź Wielu Kultur. Pracowałem nad nią od 2022 roku i miał to być film połączony z teatrem i sztukami wizualnymi. Chcieliśmy go zrealizować wspólnie z Jakubem Skrzywankiem, reżyserem teatralnym. Miał to być teatr chłopski realizowany przez osoby LGBT, które przyjadą do rolników na wieś i wspólnie z nimi założą teatr amatorski. Nawiązywaliśmy do tradycji polskich teatrów amatorskich, bardzo popularnych od przedwojnia do lat 90. XX wieku przy wiejskich świetlicach. Wolę je zresztą nazywać teatrami ochotniczymi. W naszym pomyśle rolnicy i osoby LGBT miały wspólnie wystawić musical „Jesus Christ Superstar” i jeździć z tym projektem po różnych miejscowościach. Miało to emancypować wieś, ale też edukować, np. pod względem seksualnym.
Kiedy Jarek Suchan zaprosił mnie do Festiwalu Łódź Wielu Kultur, pomyślałem, że to może udać się w Łodzi i przez jakiś czas pracowałem nad tym projektem z Kubą Skrzywankiem i Szymonem Maliborskim z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Chciałem stworzyć nowoczesny apokryf. Musical Andrew Lloyda Webbera „Jesus Chris Superstar” powstał w latach 60. i opowiadał historię pasji z perspektywy Judasza. A żeby w ogóle zrozumieć, w jakim miejscu kultury zachodnioeuropejskiej się dziś znajdujemy, trzeba zrozumieć relacje między Jezusem a Judaszem.
W trakcie pracy nad spektaklem, przyszedł mi do głowy pomysł, żeby scenografię zbudować z maszyn rolniczych, które stworzą czternaście stacji drogi krzyżowej. A skoro pojawiła się pasja, musiałem dowiedzieć się sporo o misteriach męki pańskiej i teatrze religijnym w Polsce w średniowieczu. Okazało się, że misteria są problematyczne, bo roi się w nich od uprzedzeń i wykluczeń pewnych grup społecznych. Na pierwszy plan wybił się od razu antysemityzm. Prześledziłem dyskusje z „Gazety Wyborczej” od 2000 roku na ten temat i właściwie po każdej wystawionej pasji odzywały się protesty Żydów ze względu na piętnujący, anachroniczny mechanizm wykorzystywany w kulturze ludowej. Nie chodzi zresztą tylko o naród żydowski, którego syntezą jest Judasz, ale w ogóle o wszystkie wykluczenia.
I dlatego centralą postacią „Pasji” Daniela Rycharskiego stał się Judasz, czyli ten, który zdradził?
Myślę, że Judasz jest postacią wymyśloną, literacką, nierealną. On syntetyzuje wszystkie winy apostołów wobec Jezusa i być może został po to przez nich stworzony. Jest prześladowany najpierw przez chrześcijaństwo, potem przez kościół katolicki, ale za Judaszem stoją też wszyscy, którzy są w jakiś sposób odmienni i prześladowani – mniejszości narodowe, inne religie, osoby homoseksualne.
Widzę swoją „Pasję” raczej jak teatr, w którym wystawiam apokryf. Bo apokryf jest biblijnym tekstem niekanonicznym, pisanym na potrzeby mniejszości. Kultura ludowa w Polsce jest pełna apokryfów, choćby tych dotyczących Matki Boskiej jako opiekunki skrzywdzonych czy Jezusa Chrystusa, który jest dziadem wędrownym proszącym po domach o pomoc i testującym chrześcijaństwo wiernych. W mojej wersji apokryfu rozprawiam się z chrześcijańskim antysemityzmem. Musiałem stworzyć opowieść, w której dokonuję niedużych zmian. Dlatego drugą ważną postacią po Jezusie stał się Judasz. Żydzi sporo piszą o Judaszu, istnieją bardzo ciekawe dramaty hebrajskie o tej postaci, nigdy zresztą nie usprawiedliwiali jego zdrady.
Kiedyś Katarzyna Kozyra pojechała do Jerozolimy, żeby szukać Jezusa i powstał z tego projekt o syndromie jerozolimskim „Szukając Jezusa”. Ja szukam Judasza. Uważam, że w Polsce ważniejsze jest znalezienie Judasza, bo to my zdradzaliśmy Żydów, nie oni nas
Interesująca jest książka Amosa Oza „Judasz” czy, z polskiego podwórka, Anny Piątek „Wszyscy jesteśmy Judaszami”. Chrześcijańska tradycja usiłuje nam wmówić, że jednostkowa zdrada Judasza jest arcygrzechem, który doprowadził do śmierci boga, a wina rozciągnięta zostaje na cały naród żydowski. A zdrada jest po prostu częścią ludzkiej ułomności. W mojej „Pasji” Piłat podejmuje decyzję, że po prawicy Jezusa zawiśnie nie dobry łotr, ale właśnie Judasz. W ten sposób przechodzi on do chrześcijańskiej tradycji niemal jako święty, ktoś komu bliżej do św. Piotra. A gdyby tak się stało, dzieciom nadawano by imię Judasz, papieże przybieraliby to imię jak imię Jana, pojawiałby się na ołtarzach w kościołach. Wprowadzam też piętnastą stację. W wersji oficjalnej Jezus umiera i zostaje złożony do grobu, u mnie mamy jeszcze dodatkową stację: zasmucony Jezus bierze na plecy ciało Judasza i niesie je. Taka ikonografia pojawiała się na średniowiecznych katedrach francuskich. I jest to moja próba zwalczania antysemityzmu religijnego.
Zresztą w „Pasji” nie ma w ogóle symboli chrześcijańskich. Żadnych. Nie ma też krzyża. Biorę za to z kultury chłopskiej narzędzia i maszyny rolnicze i dekonstruuję je, a potem spawam od początku. To naprawdę monumentalny, wielki, czasochłonny projekt. Sam proces kupowania, zwożenia, spawania i wreszcie malowania maszyn zajął mi pół roku.
Miałem jednak cięgle takie wrażenie, że rzeźby są jak scenografia, a ja potrzebuję żywego Judasza. Kiedyś Katarzyna Kozyra pojechała do Jerozolimy, żeby szukać Jezusa i powstał z tego projekt o syndromie jerozolimskim „Szukając Jezusa”. Ja szukam Judasza. Uważam, że w Polsce ważniejsze jest znalezienie Judasza, bo to my zdradzaliśmy Żydów, nie oni nas.
To poszukiwanie Judasza zaprowadziło w bardzo nieoczywiste rejony…
Wiele jest takich nieoczywistych spraw. Według legendy, kiedy Leonardo da Vinci malował „Ostatnią wieczerzę” na północy Włoch, nadawał apostołom twarze mieszkańców regionu. Przez kilka lat szukał modela z wystarczająco dobrą, łagodną twarzą młodego mężczyzny dla postaci Jezusa. Później zaczął szukać Judasza. Okazało się, że ten, który kiedyś pozował jako Jezus, po latach stał się modelem dla twarzy Judasza.
Przez ostatni rok prowadziłem prywatny casting na Judasza – szukałem tego, kto najbardziej zdradził w Polsce. I Judasz przyszedł do mnie z nieoczekiwanej strony. Zainteresowałem się Tomaszem Terlikowskim, publicystą związanym ze skrajną prawicą, który był bardzo krytyczny i ostry wobec środowisk lewicowych i liberalnych, a szczególnie osób LGBT. W ostatnim czasie przeszedł przemianę – zerwał kontakty z radykalną prawicą, zaczął krytykować kościół za nadużycia seksualne i finansowe, zaczął też z szacunkiem mówić o osobach LGBT. W tym roku wydał książkę „To ja, Judasz”, w której opisuje biografię trzynastego apostoła, ale sam też wciela się w postać Judasza. Dla odmiany prawica zaczęła go teraz nazywać „Judaszem polskiego kościoła”. I to mi jakoś kliknęło, bo wydaje się, że przemianę przeszła ostatnia osoba, która mogłaby być sojusznikiem osób LBGT. Uznałem, że to może być mój Judasz. Tomasz Terlikowski poprowadzi performatywne oprowadzanie w tej roli.
Przyznam, że Tomaszowi Terlikowskiemu ufam raczej połowicznie, bo nie wierzę w duże zmiany światopoglądowe i wolty ideologiczne w pewnym wieku, ale zobaczymy…
Tak, pojawiły się głosy, że to może z jego strony jakiś whitewashing. Ale z drugiej strony on wciela się w Judasza, nie w Jezusa. A Judasz jest antybohaterem.
Nie bez znaczenia jest miejsce, w którym „Pasja” będzie pokazywana.
Tak, to Park Śledzia, dzisiaj Park Staromiejski, a konkretnie rodzaj sadzawki na środku parku, bo „Pasję” chcę pokazywać właśnie w wodzie. Obok stoi wielki pomnik Mojżesza autorstwa Kazimierza Zemły, a przy granicy dawnego getta, kawałek dalej znajduje się kościół katolicki Najświętszej Marii Panny przy Zgierskiej. I to „pomiędzy” ma być jak dialog.
Krytyka kościoła jest jak najbardziej uzasadniona, ale kastrowanie kultury chłopskiej z kultury religijnej to też problem, który kładzie się cieniem na zwrocie ludowym. Nie ma możliwości usunięcia z krajobrazu wsi horyzontu chrześcijańskiego, bo to jest po prostu niewykonalne
Bezpośrednio pracuje pan w odniesieniu do kultury ludowej, jasno mówi o antysemityzmie polskiej wsi. A co ze zwrotem ludowym, bardzo modnym w polskiej eseistyce?
Oceniam go bardzo krytycznie ze względu na powierzchowne i krzywdzące opisywanie wsi. Wieś jest traktowana przedmiotowo, jako narzędzie do zmiany politycznej. W związku z tym pisze się o niej z perspektywy 150 lat, czyli pańszczyzny, a prawie kompletnie nie pisze się o współczesności. W taki sposób widzę np. teksty Adama Leszczyńskiego. W efekcie chcemy widzieć wieś biedną, zniewoloną, zacofaną, a problem przychodzi wtedy, kiedy wieś pokazuje swoją sprawczość. W Polsce częste są protesty rolnicze, bo rolnicy nie potrafią poradzić sobie z agresywnym kapitalizmem, który wymusza zamienianie małych gospodarstw rodzinnych w przedsiębiorstwa rolnicze. Inteligencja nie rozumie tych protestów, bo nie ma skąd wziąć informacji o współczesnych realiach wsi. Właśnie tak powstają napięcia społeczne.
Krytyka kościoła jest jak najbardziej uzasadniona, ale kastrowanie kultury chłopskiej z kultury religijnej to też problem, który kładzie się cieniem na zwrocie ludowym. Nie ma możliwości usunięcia z krajobrazu wsi horyzontu chrześcijańskiego, bo to jest po prostu niewykonalne. Mam wrażenie, że czytając te teksty, czytam powtórkę z początku XX wieku, np. z Jana Bystronia. I myślę, że zwrot ludowy w tym powierzchownym stylu niedługo się skończy.
Ale ukazują się takie książki jak „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak, które poza tym, że sprzedały się w ogromnym jak na Polskę nakładzie ponad 250 tysięcy egzemplarzy, to opisują rzeczywistość naszych babek i prababek, które same żyjąc na wsi, zrobiły ogrom, żeby ich dzieci awansowały społecznie. To też epopeja o niezauważanej pracy kobiet – ponad siły, od świtu do północy, ale też historia przemocy wobec kobiet.
Bo „Chłopki” Kuciel-Frydryszak to inna sprawa. Ta historia jest dużo bardziej osobista, bliższa nam. Łączę je ściślej z pamiętnikami chłopskimi, które pisano na wsi niż z historią ludową. Tu nie ma zapośredniczeń, jest sporo listów, pracy w archiwach, to jest dużo bliższe codzienności.
Przy okazji to kobiety bezpośrednio towarzyszyły Jezusowi do końca. Pod krzyżem i przy grobie. A potem zniknęły z horyzontu katolickiego. Wrócą w „Pasji” Rycharskiego?
Ja mocno na to zwracam uwagę, bo apostołowie uciekli po ostatniej wieczerzy. Przy Jezusie tylko kobiety zostały do samego końca. I tak będzie u mnie. Zresztą będziemy o tym rozmawiać. Instalacji będzie towarzyszyło spotkanie ze mną, z profesor Magdaleną Zowczak z Uniwersytetu Warszawskiego, która zajmuje się biblią ludową i której książki były dla mnie bezpośrednią inspiracją do podjęcia tematu, Anną Piątek, autorką książki „Wszyscy jesteśmy Judaszami” i Sebastianem Dudą, teologiem, filozofem, związanym ze środowiskiem „Więzi”.
Nie chcę naprawiać kościoła, ale jestem aktywistą i lubię, kiedy sztuka wpływa na rzeczywistość
Kukłę Judasza topiło się na wsi na wiosnę przed Wielkanocą jak Marzannę w rzece, ale topiło się też w akcie zemsty na Żydzie-zdrajcy. W ludowej sztuce Judasz jest zawsze brzydki fizycznie. Widzi Pan swoją sztukę jako rodzaj dialogu ze stereotypami. Ale czy jest to też próba dialogu z ludźmi młodymi i kościołem, zwłaszcza jeśli ci młodzi reprezentują środowisko LGBT i słyszą na swój temat z kościoła nieciekawe teksty?
To trudne pytanie, starałem się o taki dialog w innych pracach. Ale kościół w Polsce w ogóle nie jest monolitem. Kompletnie inny jest w Warszawie, w Łodzi, a zupełnie odrębny w Kurówku czy Gorzewie, gdzie mamy rodzaj katolicyzmu udomowionego, ale też mocno upolitycznionego. Uważam, że priorytetem jest przede wszystkim odpolitycznienie kościoła. Moja „Pasja” nie jest ani prawicowa, ani lewicowa, bo jestem przeciwny łączeniu historii Jezusa z jakąkolwiek ideologią. Nie chcę naprawiać kościoła, ale jestem aktywistą i lubię, kiedy sztuka wpływa na rzeczywistość. Zastanawiałem się przy „Pasji”, kiedy zaczęło się wykluczanie pewnych grup przez kościół i widać to już w Ewangelii św. Mateusza, kiedy Piłat umywa ręce, a lud mówi: „Krew jego [Jezusa] na nas i na dzieci nasze”. Trzeba te historie przepracować, ale nie wiem, czy to ja mam właśnie takie możliwości.
Próbowaliśmy „Pasję” wystawić w pewnej wsi i odmówili nam. To było dla nich za dużo, nie chcieli przemyśliwać na nowo tej postaci. Ale „Pasja” będzie wędrować po Polsce i jest już umówiona w innej wsi. Zaraz po Łodzi.
A Judasz będzie się zmieniał?
Może trzeba będzie zrobić casting (śmiech).
____________________
Daniel Rycharski (ur. 1986 w Sierpcu) – polski artysta i grafik, doktor nauk o sztukach pięknych (2013), laureat nagrody Paszport „Polityki” (2016). Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, zajmuje się tematyką współczesnej polskiej wsi i jej tożsamości. Działa ze społecznością rodzinnej miejscowości Kurówko. Adiunkt na Wydziale Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki w Szczecinie. Jego twórczość dotyka także wiary i religii, a także stosunku Kościoła katolickiego do osób LGBT z perspektywy wierzącego geja.
____________________
Marta Zdanowska - członkini Zarządu Fundacji Łódzki Szlak Kobiet, redaktorka, animatorka literatury i recenzentka teatralna. Sekretarzyni Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Prowadzi zajęcia dla twórczego pisania na Uniwersytecie Łódzkim, od lat prowadzi w Łodzi spotkania i warsztaty literackie, głównie związane z herstorią i narracjami kobiet, choć nie tylko. Na co dzień pracuje w Domu Literatury w Łodzi.
____________________