W „Błonach umysłu” Jolanta Brach-Czaina nazywa wzrok „skalpelem cywilizacji”, a dotyk – zmysłem zepchniętym dziś do kulturowego podziemia. A przecież to on pozwala być w bliskim kontakcie, łatwiej wtedy o troskę. Krytyka dyktatury oka, pochwała intymności – to chyba teatr, jaki Wojtek Rodak chce robić. Izabella Adamczewska-Baranowska o spektaklu „Praktyka Widzenia" - prapremiera Festiwalu Łódź Czterech Kultur w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi.

 

Jest w „Praktyce widzenia” taka scena: Władysław Strzemiński szuka sposobu, żeby przedstawić obraz niewidzącej uczennicy. Nie podsuwa jej tyflografiki, nie poprzestaje na audiodeskrypcji. Inscenizuje. Wybiera „Lekcję muzyki” Vermeera: kobieta stoi plecami do widza, prawdopodobnie gra na pianinie. Na podłodze leży wiolonczela. Ale kiedy mistrz mozolnie upozowuje i usztywnia studentkę, ta demoluje kompozycję – wychodzi z obrazu, bo boli ją łokieć. Ani myśli w imię efektów artystycznych zapomnieć, że ma ciało. Dla artystów awangardowych liczyła się sztuka modelująca życie, Wojtek Rodak jest po stronie życia, które modeluje sztukę. 

 

Co by było, gdyby

Spektakl Teatru Nowego jest koprodukcją z Festiwalem Łódź Czterech Kultur. Ta współpraca zainspirowała reżysera do podjęcia tematu lokalnego – w tym sensie, że wykorzystującego jeden z pozytywnych mitów założycielskich Łodzi: miasta awangardy. Stąd Strzemiński, o którym zresztą – choć nie pierwszoplanowo, raczej pokątnie – opowiadały już w Nowym Iwona Siekierzyńska i Małgorzata Sikorska-Miszczuk („Kobro”, 2014). Rodaka nie interesują osobiste losy malarza, ale jego rola w historii sztuki i to, co mógłby mieć nam dzisiaj do powiedzenia. Dlatego punktem wyjścia do napisania tekstu stał się dla Michała Buszewicza zbiór wykładów, które malarz i teoretyk sztuki wygłaszał w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (powstała w 1945 r. z jego inicjatywy, ale szybko pozbyto się go za „nierespektowania norm doktryny realizmu socjalistycznego”). Książka „Teoria widzenia”, wznowiona niedawno przez Muzeum Sztuki w Łodzi (partnera spektaklu i organizatora okołoteatralnych działań edukacyjnych) jest opowieścią o tym, jak zmienia się uwarunkowane społecznie postrzeganie rzeczywistości. W wygłaszanych przed studentami łódzkiej uczelni wykładach Strzemiński dotarł do widzenia impresjonistów – i na tym pogadanka się urwała, a przecież tyle się potem wydarzyło. Do głosu doszły dyskursy postzależnościowe, dokonały się zwroty afektualny i działaniowy. Teoria przeszła w praktykę, ględzenie – w czyn. 

 

L4K NOWY PRAKTYKA WIDZENIA FOTO HaWa DSC05562

  
fot. HaWa

 


W tym momencie na scenę wkracza Rodak z pytaniem: a co by było, gdyby? Wyobraźmy sobie, że na plener malarski, organizowany przez artystę, przychodzą osoby niewidome. Mistrz, który najpierw radykalnie odrzucił realizm i jakiekolwiek aluzje przedmiotowe, niestety wrócił właśnie do studium z natury. Zły moment na integrację, bo jak tę naturę studiować nie widząc? 

Dziwność tej sytuacji sporo mówi o przewrotności spektaklu i inteligentnym humorze jego twórców. Buszewicz bawi się pojęciem „powidoku” –  obrazu, który pozostaje pod powieką, kiedy przenosimy wzrok na inny obiekt. Kształt ma ten sam, ale zabarwienie – inne. Bohaterem „Praktyki widzenia”, Mistrzem uczącym XXI-wiecznych adeptów sztuki, jest Powidok Strzemińskiego – jego wizerunek przywoływany z mroków historii i jakby zmieniony. Za wyobraźnią reżysera idzie z wdziękiem Paweł Kos –  autoironiczny, świadomy ułomności intelektualnych (!) swojego bohatera i empatyczny, otwarty na dialog, a czasem nawet – zupełnie nie jak Mistrz – nieśmiały, z kompulsywnym uśmiechem. 

 

Wprowadzając na scenę Powidok Strzemińskiego, Rodak i Buszewicz pytają też, co zostało dzisiaj z awangardy, na czym miałoby polegać nowatorstwo połączone z zaangażowaniem społecznym

 

Piekło eksponatów

Nazwałam „Praktykę widzenia” esejem, bo wątła akcja jest tu pretekstem do podjęcia wielu tematów. Pierwszoplanowa jest kwestia egalitarności sztuki i jej inkluzywności. Wprowadzając na scenę Powidok Strzemińskiego, Rodak i Buszewicz pytają też, co zostało dzisiaj z awangardy, na czym miałoby polegać nowatorstwo połączone z zaangażowaniem społecznym. Nieprzystawalność teorii do rzeczywistości utopijnych wizji awangardowych najlepiej chyba pokazuje pomysł Oskara Hansena, żeby zbudować blok mieszkalny ciągnący się od Bałtyku do Tatr. Takie projekty brzydko się starzeją. W otwierającej spektakl scenie aspirująca malarka (Magdalena Kaszewska) przedziera się na spotkanie z Mistrzem przez zagracony muzealny magazyn. Głos z offu objaśnia: oto piekło eksponatów, czarna dziura wchłaniająca dzieła, których nikt już nie ceni. W ciemności można sobie nabić guza np. o jedną z kompozycji unistycznych Strzemińskiego. „Nowe czasy, nowy kanon”, bo co komu po sztuce, której nikt nie rozumie. Czy to szpila wbita w nowego dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi, który zapewne wyśle niedługo do magazynu MSŁ kupowane przez poprzednika prace artystów konceptualnych?  

 

L4K NOWY PRAKTYKA WIDZENIA FOTO HaWa WAW551

  
fot. HaWa

 

„Praktyka widzenia” daje do myślenia i zapewnia intelektualną rozrywkę, zwłaszcza tym, którzy interesują się sztuką

 

Dobrze się pośmiać, ale przecież sztuka nie powinna być instytucją opresyjną, dostępną tylko dla wybranych. Opowiedziana przez Rodaka i Buszewicza krytyka oka pozwala uwrażliwić na innych (oko dyscyplinuje, oko kadruje, oko wyklucza), ale też wskazać na redukcyjność myślenia o plastyce przez pryzmat wzroku. Mój ulubiony głos w spektaklu, Przewodniczka-Audiodeskrypcja, o niewidocznym obrazie opowiada tak: „Zapach piżma i tłuszczu roślinnego dominujące. W tle płótno. Od tyłu doskonale splot czuć”.  Stąd moje skojarzenie z „Błonami umysłu” Brach-Czainy. Doświadczenia są przecież połączeniem wrażeń zmysłowych, afektywnych i intelektualnych, a sama percepcja jest synestetyczna – odbieramy rzeczywistość całym ciałem. Równie ważna jak wzrok jest aktywność manualna poznającego, jego słuch czy węch. Czy określenie „deficyt poznawczy" nie jest ableizmem? Nauka NIEWIDZENIA przeradza się w spektaklu w konkurs na odegranie dzieła sztuki, będący zabawą w przekład intersemiotyczny. Może w niej brać udział również widownia, bo wywoływane są tytuły obrazów powszechnie znanych: „Krzyk” Muncha, „Pocałunek” Klimta, „Słoneczniki” van Gogha, „Guernica” Picassa, „Mona Lisa", „Narodziny Wenus" Boticellego (tu bezapelacyjnie wygrała Monika Buchowiec i jej feministyczny statement).  Przeróżne są aktorskie interpretacje – ciekawe zwłaszcza w wykonaniu Arnolda Osieckiego, który stracił wzrok i Lindy Rojewskiej niewidzącej od urodzenia. To nie jest jej pierwsza rola – pamiętam ją z „Komedianta” Agnieszki Olsten w Teatrze Jaracza. Ważna uwaga: o „Praktyce widzenia" trzeba myśleć w kontekście nie tylko końcowego efektu, ale też pracy nad powstawaniem spektaklu – aktorskich ćwiczeń z patrzenia i wspólnego opracowywania kolejnych tematów i obrazów, których następstwo jest osią spektaklu. Arnold Osiecki i Linda Rojewska są nie tylko tworzywem, ale i gwarantem autentyzmu oraz punktem odniesienia dla pozostałych aktorów, którzy muszą być świadomi ich obecności i nie mogą zapominać o współdziałaniu. 

 L4K NOWY PRAKTYKA WIDZENIA FOTO HaWa WAW00317 2

  fot. HaWa

 


Zaćma Moneta

„Praktyka widzenia” daje do myślenia i zapewnia intelektualną rozrywkę, zwłaszcza tym, którzy interesują się sztuką. Bardzo zabawna jest na przykład „szamańska” scena, w której Student częstuje halucynogenami obawiającą się, że zawsze „pozostanie w konturach” Modelkę, żeby ożywiły się cienie w jaskini (komentarz do przekonania, że artyści są ponad społeczeństwem, a także do poszerzania granic realizmu). Błyskotliwy skrót myślowy, że impresjonizm powstał, bo Monet miał zaćmę, jest świetnie spuentowana w zakończeniu – najlepszą studentką Strzemińskiego okazuje się ta, która nigdy nie widziała, bo operuje swobodnym skojarzeniem, a z kolorów wybiera „ten, ten i ten”. Bo czy nowatorstwo nie wynika z błędu, ułomności, „niepoprawnej” interpretacji? 

 

L4K NOWY PRAKTYKA WIDZENIA FOTO HaWa GH 233

 
fot. HaWa

 

o „Praktyce widzenia" trzeba myśleć w kontekście nie tylko końcowego efektu, ale też pracy nad powstawaniem spektaklu – aktorskich ćwiczeń z patrzenia i wspólnego opracowywania kolejnych tematów i obrazów, których następstwo jest osią spektaklu

 

Nie jest to jednak spektakl dobry, bo Rodak i Buszewicz nie potrafią zmieścić się w ramach. Owszem, skutecznie wyprowadzają widza poza obraz, ale często w pole. Drażni nadmiarowość – podejmowanych wątków, wygłaszanych teorii (większość to niestety truizmy), rozciągniętych aż do granic znużenia scen. Niekonieczny jest na przykład wątek feministyczny – opowieści o sprowadzanych do roli obiektu modelkach czy refleksje na temat niedostatku prac kobiet w malarskim kanonie. Najsłabsza wydała mi się opowieść osnuta wokół „Dwóch Frid” Kahlo. W tym wszystkim ginie zaczerpnięta z „Techniki widzenia” opowieść o ewolucji społecznej oka. Widziałam „Praktykę” w trakcie festiwalu, a z informacji na stronie teatru wnioskuję, że już się nieco skurczyła. Cięcie bywa zabiegiem humanitarnym. Tak, jak dofinansowanie scenografii – wiem, że utyskiwanie na dekoracje w kontekście przedstawienia o kompensowaniu sobie nie(do)widzenia może wydawać się czepialstwem, ale minimalizm plastyczny nie sprawia wrażenie zamierzonego (inspirowanie wyobraźni), tylko wymuszonego budżetem. Katarzyna Pawelec starała się wybrnąć z tej sytuacji najprostszym sposobem, czyli dowcipem – wieszając malarską ramę z rozprutym płótnem i stawiając instalację parodiującą „niezrozumiałą” sztukę współczesną.  

Jest w spektaklu Rodaka i Buszewicza sporo niedopatrzeń, ale nie jest to spektakl nie do patrzenia. Raczej – nie tylko do patrzenia. Czasem przecież gaśnie światło. 

 

„Praktyka widzenia” – koprodukcja Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi (projekt "Nowy i Młodzi", kurator – Remigiusz Brzyk) i Festiwalu Łódź Czterech Kultur. Reżyseria – Wojtek Rodak, tekst i dramaturgia - Michał Buszewicz. Scenografia i Kostiumy – Katarzyna Pawelec, muzyka - Karol Nepelski, choreografia – Tobiasz Sebastian Berg.Producentka - Kamila Wysocka. W obsadzie: Monika Buchowiec, Magdalena Kaszewska, Paweł Kos, Arnold Osiecki, Linda Rojewska. Prapremiera 16 września 2022, Mała Scena.

 

_

Izabella Adamczewska-Baranowskapatologiczna czytelniczka, akademiczka związana z UŁ i dziennikarka kulturalna "Gazety Wyborczej" w Łodzi

_

Zdjęcie główne:  fot. HaWa

 

Patronite