Ogromne dildo, taniec w klatce i zbiórka nasienia. Z tych składników posypanych sporą dawką wrażliwości powstał Dobrze ułożony młodzieniec – spektakl sprzeciwiający się unifikacji i gromadzący w teatrze rzesze młodych widzów.
Spektakl Dobrze ułożony młodzieniec zrealizowany przez duet Wiktor Rubin/Jolanta Janiczak miał swoją premierę 25 marca 2023 roku w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi i powstał z okazji 600-tnych urodzin miasta. Inspiracją do jego powstania stała się głośna historia Eugeniusza Steinbarta – mieszkańca Bałut, który w 1938 roku został okrzyknięty przez prasę „młodą kobietą wyglądającą zupełnie jak mężczyzna”. Odkryto wtedy, że mimo posiadania żeńskich genitaliów przez wiele lat posługiwał się dowodem osobistym na imię Eugeniusz, wziął ślub kościelny (!) z kobietą, a nawet wychował z nią dziecko – w oficjalnej dokumentacji figurujące jako jego córka.
Warto wspomnieć, że Dobrze ułożony młodzieniec nie jest pierwszą artystyczną inicjatywą zainspirowaną postacią Eugeniusza Steinbarta. W 2015 roku łódzka artystka Anka Leśniak poświęciła mu miejsce w swoim projekcie – „Invisible in visible – niewidzialne widzialnego”. Powstały wtedy trzy instalacje site specific mające przypominać mieszkańcom miasta o jego zapomnianych bohaterkach – jedną z nich była „Eugenia żeni się”. Działanie Leśniak stworzyło pole do dyskusji na temat tej zagadkowej persony i wydobyło na powierzchnię pytanie, z którym do dziś nie może rozprawić się opinia publiczna – kim był Eugeniusz? Butch lesbijką? Seksualnym dewiantem? Osobą chorą psychicznie? Rubin i Janiczak nie godzą się na taki scenariusz – w ich spektaklu Eugeniusz jest przede wszystkim rebeliantem. Osobą niegodząca się na życie w ramach narzucanych mu przez opresyjny system.
Nie każde doświadczenie można podrobić
Do roli Eugeniusza zaangażowany został transpłciowy drag performer Edmund Krempiński szerzej znany w queerowym środowisku pod swoim scenicznym pseudonimem – Eros Nakurwiator. Twórcy przyznają, że bardzo zależało im na obsadzeniu w roli głównej osoby, która nie tyle będzie w stanie grać, ile performować osobę o nienormatywnej tożsamości psycho-płciowej. Problem udało się łatwo rozwiązać, ponieważ autor kostiumów Rafał Domagała sam przedstawił autorom Edmunda – od dawna marzącego o aktorstwie, ale zarzucającego tę drogę ze względu na skostniałe standardy wciąż funkcjonujące w szkołach teatralnych.
Decyzji o zaangażowaniu Edmunda nie sposób przecenić – nie odgrywa on sztywno przypisanej mu roli, ale wykorzystuje własne doświadczenie, aby lepiej zrozumieć kreowaną postać. Życiorys prezentowany na scenie nie jest historycznie wierną kalką, a raczej wypadkową różnych scenariuszy, wariacji, przypuszczeń, a także, co być może najistotniejsze, biografii innych osób nienormatywnych zmagających się ze stygmatyzacją.
Problem udało się łatwo rozwiązać, ponieważ autor kostiumów Rafał Domagała sam przedstawił autorom Edmunda – od dawna marzącego o aktorstwie, ale zarzucającego tę drogę ze względu na skostniałe standardy wciąż funkcjonujące w szkołach teatralnych
Edmund Krempiński z empatią i subtelnością przygląda się swojemu bohaterowi, dokonuje wnikliwej analizy potencjalnych myśli oraz emocji, jakie mogły towarzyszyć człowiekowi żyjącemu prawie sto lat przed nim, ale zmagającemu się z tożsamymi rozterkami. Mimo że odtwórcy głównej roli zdarzają się potknięcia, a jego warsztat znacząco odstaje w porównaniu z praktyką bardziej doświadczonych aktorów występujących w spektaklu – całość wypada niezwykle przekonująco. Edmund zachowuje się w sposób naturalny i swobodny – podobnie jak podczas swoich dragowych występów – jest w stanie nawiązać z publicznością więź. Zmiana sceny klubowej na teatralną wcale mu tego nie utrudnia, co więcej, jego otwartość i szczere świadectwo – pozwalają przestrzeni teatru zaistnieć jako miejsce autentycznego dialogu.
Dobrze ułożony młodzieniec , Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi, fot. HaWA
O ciele, którego nie można pokazać?
Jednym z kluczowych momentów spektaklu okazuje się scena metamorfozy Eugeniusza, kiedy w symbolicznym akcie zmienia on damską garderobę na ubranie swojego zmarłego kuzyna Oskara (Maciej Kobiela) – przyjmując tym samym jego tożsamość. Podczas tego rytuału przejścia bohater zdejmuje także bieliznę, obnażając swoje nagie ciało. Mimo dyskrecji towarzyszącej temu wydarzeniu – już po premierze doczekało się ono licznych komentarzy negujących zasadność takiego chwytu. Pojawiały się głosy o wykorzystaniu osoby cechującej się nienormatywną cielesności, w celu wywołania sensacji oraz o braku poszanowania dla podmiotowości aktora. Jak mówi sam zainteresowany – obnażający się w spektaklu Edmund Krempiński – do rozbieranej sceny doszło z jego inicjatywy.
Edmund świadomie posługuje się swoim ciałem i za jego pośrednictwem zaprasza do dyskusji. Czy nienormatywne ciało nie może być pokazywane? Czy zawsze, kiedy dochodzi do jego ekspozycji w sferze publicznej, mamy do czynienia z mechanizmami przemocy i przymusu? Temat nagości w teatrze został już omówiony z każdej możliwej perspektywy, jednak wciąż godzimy się na odsłonięte ciała cis mężczyzn i kobiet w egzystencjalnych spektaklach znanych reżyserów. Zastanawiamy się nad osiągniętym efektem artystycznym i możliwą pretensjonalnością powziętego działania, ale w samym obnażeniu nie widzimy niczego, co miałoby uwłaczać godności aktora. Z tego względu gest Edmunda wydaje się znaczący – oswaja z tym, co nasza kultura nakazuje niejawnie piętnować i ukrywać przed wzrokiem innych.
Decyzja realizatorów pokazuje, jak działanie tak proste i znane w teatrze jak odsłonięcie genitaliów może uczynić z ciała oś konfliktu, gdy podejmuje się go osoba, której cielesność w zbiorowej świadomości funkcjonuje jako naznaczona ułomnością. Prawdziwą transgresję niesie fakt, że osoba ta nie postrzega swojej sytuacji jako podporządkowanej czy zależnej – jest dumna ze swojej fizyczności i w pełni z nią zespolona.
Edmund świadomie posługuje się swoim ciałem i za jego pośrednictwem zaprasza do dyskusji. Czy nienormatywne ciało nie może być pokazywane? Czy zawsze, kiedy dochodzi do jego ekspozycji w sferze publicznej, mamy do czynienia z mechanizmami przemocy i przymusu?
Kogo drażni wielki fallus i „waginalna symbioza”?
Bez wątpienia postać kreowana przez Edmunda nie rozbłysłaby z taką intensywnością, gdyby nie partnerująca mu Paulina Walendziak – wcielająca się w Czesławę Zaleśną (żonę Eugeniusza). Uczucie, jakim darzy się para, ma charakter bezwzględny – zarówno duchowy, jak i fizyczny. Bohaterowie nie odcinają się od seksualnego wymiaru łączącej ich relacji, przeciwnie, eksponują go i nie szczędzą obrazowych demonstracji, wprost zwierzając się z „oralnego drapieżnictwa” i „waginalnej symbiozy”.
Kontrowersja jest pozorna, działa na wyobraźnię, ale w ostateczności ukazuje jedynie umowność przyjętych norm i konwencji
Ikonografia funkcjonująca w spektaklu może momentami przytłaczać ze względu na swoją nadmiarowość – „Pochodzenie świata” Gustave'a Courbeta, sugestywny pisuar umieszczony na jednej ze ścian, dildo ludzkich rozmiarów, z którym bohaterowie przechadzają się po scenie – jednak każdy z opisywanych groteskowych elementów buduje semantykę widowiska i pozwala widzom odnaleźć punkty zaczepienia w tej kolażowej rzeczywistości. Kontrowersja jest pozorna, działa na wyobraźnię, ale w ostateczności ukazuje jedynie umowność przyjętych norm i konwencji.
Idealnie obrazuje to scena, w której Eugeniusz i Czesława bezpośrednio kierują do widowni prośbę o podzielenie się swoim nasieniem. Bohaterowie kładą na podłodze plastikowy pojemnik i stają tyłem do oglądających, aby nie peszyć potencjalnego darczyńcy. Oczywiście bohaterowie nie domagają się realnego dawstwa (chociaż z wcześniej popełnionych recenzji wynika, że np. niektórzy krytycy mogą wziąć taką prośbę całkiem dosłownie). W rzeczywistości chodzi o samo okazanie wsparcia oraz chęci pomocy parom, które z różnych przyczyn nie są w stanie samodzielnie postarać się o potomstwo. Widzowie zostają zaproszeni na scenę, aby podzielić się ciepłym słowem zarówno z aktorami (ponieważ w tym momencie nie mamy wątpliwości, że teatralne kreacje zostają odrzucone), jak i z resztą widowni, co tworzy poczucie rodzącej się wspólnotowości oraz bezpieczeństwa. Być może kampowy język paradoksalnie sprawia, że mówienie o miłości nie wydaje się tak kiczowatym konceptem.
Historia prawie tak samo aktualna
Od głośnej sprawy Eugeniusza Steinbarta minęło prawie sto lat. Osoby transpłciowe nie są nazywane „dziwadłami”, czy „zboczeńcami” – przynajmniej w teorii. Terapie hormonalne oraz operacje umożliwiające korektę ciała zgodnie z naszymi preferencjami stały się dostępne – chociaż specjaliści nie zawsze są chętni do współpracy, a względy ekonomiczne często odwlekają w czasie moment rozpoczęcia tranzycji. W Polsce możliwa jest zmiana płci w dokumentach – o ile pozwiemy naszych rodziców, a sąd orzeknie na naszą korzyść.
Teatr zaangażowany mówiący o empatii oraz prowokowanej przez nią stopniowej i powolnej, ale niewątpliwie dziejącej się na naszych oczach zmianie
Przygnębiające, jak wiele zmieniło się od czasu, kiedy żył Eugeniusz, a jak wiele kwestii pozostało bez zmian. W trakcie wojny bohater wpisał się na niemiecką listę narodowościową. „Zdrajca nie ma płci” – mówi. Bo czy można czuć więź z ojczyzną, która nie akceptuje twojego istnienia? Która szufladkuje cię jako Innego? Która na każdym kroku wypomina twoją nienormatywnosć?
Dobrze ułożony młodzieniec to spektakl niezwykle aktualny i mimo wszystko dający nadzieję. Teatr zaangażowany mówiący o empatii oraz prowokowanej przez nią stopniowej i powolnej, ale niewątpliwie dziejącej się na naszych oczach zmianie. Przypomina, że musimy mieć w sobie jedynie wystarczającą ilość wrażliwości i odwagi, aby nie pozostać na nią ślepymi.
________________________
Julia Radecka - studentka Twórczego pisania oraz Kulturoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim. W swoich poszukiwaniach badawczych skupia się na reprezentacji nienormatywności w sztuce oraz specyfice współczesnych praktyk queerowych. W czasie wolnym tworzy surrealną prozę poetycką i zszywa kolażowe zestawy onirycznej pościeli.
________________________
Zdjęcie główne: Dobrze ułożony młodzieniec , Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi, fot. HaWA