Mówmy tak, jak czujemy. O XIII Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Retropespektywy z Tomaszem Rodowiczem, dyrektorem artystycznym festiwalu i Anną Maszewską, główną koordynatorką rozmawia Marta Zdanowska.
Marta Zdanowska. XIII Międzynarodowy Festiwal Teatralny Retroperspektywy zaczyna się już za chwilę, 23 sierpnia i potrwa do 1 września. Tym razem hasło przewodnie to „Przebudzenia”. Istnieją przebudzenia z czegoś, ale i przebudzenia do czegoś. Jakie przebudzenia patronują w tym roku waszemu festiwalowi?
Tomasz Rodowicz: Budzimy się z napięcia, koszmaru, czegoś, co wydawało się niewyobrażalne na świecie, w którym żyjemy. Wierzyliśmy w mit postępu, dzięki któremu uwalniamy się od tego, co złe, idziemy w stronę lepszego. Ten mit upadł całkowicie. Żyjemy w momencie dużych napięć i zagrożeń na całym globie, z ogromnym problemem klimatycznym dla planety. I z tego zagrożenia bardzo chcielibyśmy się przebudzić. Odzyskać nadzieję, że ludzkość, cywilizacja, kultura ocknie się i zaczniemy budować coś pozytywnego.
Ale rodzajów przebudzeń na festiwalu jest naprawdę wiele. Pokażemy spektakle o snach i przechodzeniu z nich do realności, będziemy pokazywać jak sztuka tworzy nowy język, nazywając doświadczenia pomijane. Nasze przebudzenie to też historia CHOREI – czujemy, że z dawnego, pięknego snu powinniśmy przejść do budowania nowej rzeczywistości. Także my, jako ludzie, którzy tworzą w Łodzi kulturę.
Anna Maszewska: Widzę przebudzenie także jako rozszerzenie perspektywy, czyli jednoczesne budzenie się i z czegoś, i do czegoś. Żyjemy w bańkach, które mogą być gorsze lub lepsze, ale są nasze. W tym roku szczególnie dużo mówimy na festiwalu o wyjściu z nich, poznawaniu innych perspektyw, patrzeniu nie tylko własnymi oczami, ale próbie spojrzenia oczami innych. Chodzi o zrozumienie, że nasza, twoja, moja wizja świata nie jest jedyna. A zwłaszcza jedynie słuszna.
Nasze przebudzenie to też historia CHOREI – czujemy, że z dawnego, pięknego snu powinniśmy przejść do budowania nowej rzeczywistości. Także my, jako ludzie, którzy tworzą w Łodzi kulturę
Tegoroczny festiwal zbiega się z dwudziestoleciem istnienia Teatru CHOREA. W idei festiwalowej piszesz Tomaszu takie słowa: „Dwadzieścia lat przeleciało jak dwa tygodnie. Gdy zaczynaliśmy z Dorotą Porowską, Elżbietą Rojek i Maciejem Rychłym, łącząc gardzienickie grupy Tańców Labiryntu i Orkiestrę Antyczną, nie planowaliśmy tego na lata. Byliśmy młodzi i planowaliśmy to na zawsze”. XIII Festiwal Retroperspektywy podsumowuje także to dwadzieścia lat: pokażecie wystawę „Ewokacje. 20 lat teatru CHOREA” czy serię projekcji archiwalnych spektakli. Ale mam wrażenie, że w tej edycji szczególnie dużo miejsca oddajecie teatrowi grup najmłodszych, czyli dzieci i młodzieży. To spektakle „Sceny z życia plam”, „Zjem Twój Dżem”, „Zwierzęta Maszyny”. Czy to znaczy, że pałeczka teatralna przechodzi do najmłodszego pokolenia?
T. R. Tu nie chodzi o przekazywanie pałeczki, ale o rodzaj poczucia obowiązku, który spoczywa na nas, a może w ogóle na teatrze. Chodzi o angażowanie najmłodszego pokolenia w rzeczywiste, nie wirtualne, ale bazujące na kontakcie z drugim człowiekiem wchodzenie w sztukę. Wydaje mi się, że największym zagrożeniem kulturowym jest izolacja, która powstaje w wyniku wycofywania się młodych ludzi z relacji. Zatrważający jest wynik badań przeprowadzanych w Japonii, który pokazuje, że 18 procent ludzi między 15. a 35. rokiem życia ma za sobą próbę albo próby samobójcze, zwłaszcza grupa osób wycofujących się w życie wirtualne. Te badania doprowadziły do tego, że rząd Japonii wdrożył program grantów na „wychodzenie z domu”. Jeśli pomyślimy, że aż tyle osób nie czuje potrzeby wchodzenia na zewnątrz, przestaje nawiązywać kontakty w rzeczywistości, to trzeba starać się budować jakąś kontrę i angażować ich w życie. Inaczej nie będzie teatru, zostaną nam smartfony i sztuczna inteligencja. Człowiek buduje siebie w relacji z drugim człowiekiem. Wtedy, kiedy możesz powiedzieć mi, że coś ci się nie podoba, kłamię, albo się ze mną nie zgadzasz, a ja – patrząc ci w oczy – będę musiał na to odpowiedzieć.
W naszych spektaklach widać, że kiedy młodych ludzi oderwie się na chwilę od elektroniki, oni rozkwitają, robią się fantastycznie kreatywni. I być może to oni będę za kilka lat robić teatr. Moi koledzy, którzy pracują z dziećmi – czy na Abramce czy w szkołach, do których jeździmy, czy tutaj na zajęciach, tworzą rodzaj środowiska, które pozwala na realny, pełnoprawny kontakt z najmłodszymi. Spektakle festiwalowe, na które zapraszamy, oni stworzyli od podstaw dzięki swojej wyobraźni. To nie jest klasyczny teatr, ani performance, ale ich pomysły. Dlatego dzisiaj praca z młodymi to cholernie ważna sprawa w kulturze.
A. M.: Wizualizuję sobie tę sztafetę pokoleń i myślę, że to nie jest jedna przekazywana pałeczka, ale wiele dawanych sobie nawzajem. Dzieciaki uczą się od nas, a my od nich, bo sprawdzamy ich formę myślenia w naszym działaniu. Po prostu uczymy się brać i dawać.
W grupie międzypokoleniowej Adama Biedrzyckiego, który pokaże na festiwalu performans „Pauza”, spotykają się wyłącznie kobiety. Jedna ma 16 lat, a inna około 80 i przepięknie funkcjonują w tym byciu ze sobą, w codziennym życiu rzadko w ogóle spotykają się osoby z taką różnicą wieku. Tutaj mogą. Po pierwsze – jako dziewczyny na kawie i rozmowie, po drugie – jako artystki, działaczki i performerki.
W tym roku Retroperspektywy to trzy premiery teatralne: „What’s Demeter?” CHOREI, „Pauza” Janusza Adama Biedrzyckiego i „Eine Winterreise. Zimowa podróż. Schubert/ Müller/ Baczyński” Łukasza Koniecznego i Borisa Randzio. „What’s” Demeter?’, spektakl którym rozpoczniecie festiwal ma intrygujący tytuł, który odsyła w konkretną przestrzeń mitologiczną, ale też antropologiczną. Mówicie o nim, że nie jest to nowy spektakl, ale praca z pamięcią minionych spektakli i z doświadczeniami aktorów CHOREI. Nie ma tu reżyserii, tylko interwencje reżyserskie Łukasza Kosa, a czas trwania jest nieprzewidywalny. Brzmi to jak wielka podróż w nieznane, podobnie jak spektakl finałowy „Winterreise…”, który również odsyła do motywu podróży.
T. R.: W „What’s Demeter?”, którym otwieramy festiwal, mierzymy się z naszym dwudziestoleciem. Poprosiłem wszystkich aktorów, żeby wybrali ze swojej pracy coś, co jest dla nich ważne – scenę, sytuację, pieśń – która coś w nich otworzyła. Nie chcieliśmy układać tego w chronologię ani benefis. Kiedy zaczęliśmy przyglądać się tym wyborom, zobaczyliśmy jakie to niewyobrażalne bogactwo języków, sposobów pracy z tekstem, z ciałem – ogromna księga, którą można by było kiedyś opracować. Mieliśmy kilka sesji, które doprowadziły do ostatecznych wyborów, a ponieważ były one zazwyczaj dość emocjonalne, zaprosiliśmy naszego przyjaciela, reżysera Łukasza Kosa, żeby pomógł nam złapać dystans do tej pracy i zobaczył ją z boku. Potrzebowaliśmy kogoś, kto pomoże ustawić to tak, żeby te historie stały się obiektywnie łatwe do odczytania, a nie jasne tylko dla tych, którzy nas znają. On powywracał nam porządek do góry nogami. Ale mamy teraz czytelne sięgnięcie do źródła, przechodzenie do różnych okresów CHOREI i możliwość indywidualnego zaprezentowania się poszczególnych osób.
W naszych spektaklach widać, że kiedy młodych ludzi oderwie się na chwilę od elektroniki, oni rozkwitają, robią się fantastycznie kreatywni
Zachowaliśmy pierwotny pomysł „Hymnu do Demeter” jako nowego materiału, który otwiera spektakl, bo wiąże się z mitem odradzania i tematem festiwalu. Potrzeba odrodzenia się czegoś nowego w teatrze wiąże się z odczytaniem mitu Persefony i Demeter, czyli tej, która pilnuje cyklów ziemi – śmierci i życia, zimy i wiosny. A później już wszystko będzie się plątać na różne sposoby: będziemy skakać od Grecji do Schulza i Grotowskiego. Nie dopinamy wszystkiego na 100%, prawie nie będzie scenografii, mamy proste światła, bo najważniejsi są tu ludzie. Zaprosiliśmy wszystkich, którzy przez te dwadzieścia lat z nami byli, żeby świętować razem.
A. M: Te wątki się wiążą. Finałowa „Podróż zimowa” Schuberta nie jest optymistycznym dziełem, ale autor pomysłu, Łukasz Konieczny, który debiutuje jako reżyser, wziął go na warsztat z poezją Baczyńskiego. Ta poezja widziana jest jako życie, energia, pasja – pomimo momentu, w którym Baczyński pisał. W kontrze do niego ustawiony jest bohater Schuberta, który powoli gaśnie i zasypia. Ten spektakl oparty jest na kontrastach: żeby mogło istnieć życie, musi istnieć śmierć. Łukasz Konieczny jest śpiewakiem operowym, ale do duetu scenicznego dołączył tancerza baletowego, który w tym wypadku wejdzie w taniec współczesny i inscenizację ruchową. O ile w „What’s Demeter” mówimy o zbiorowej historii, w „Podróży zimowej” więcej będzie doświadczenia indywidualnego, mikrohistorii, pytań o wybór: droga jasności czy ciemność? Łukasz Konieczny na co dzień występuje jako bas w operze – na klasycznej scenie połączenie opery z tańcem to rzadkość, a nawet przeciwstawienie się zasadom, które tam panują. To coś dla niego kompletnie nowego.
T. R: W przedziwny sposób wszystko łączy się ze wszystkim, bo inny spektakl, który pokazujemy to „Very Sad” Patrycji Kowańskiej i Dominiki Knapik. Na zupełnie innych zasadach dwie performerki sięgają po ten sam materiał, odwołując się do „Podróży zimowej”, więc ten tekst mocno rezonuje, wisi gdzieś w powietrzu…
W grupie międzypokoleniowej Adama Biedrzyckiego, który pokaże na festiwalu performans „Pauza”, spotykają się wyłącznie kobiety. Jedna ma 16 lat, a inna około 80 i przepięknie funkcjonują w tym byciu ze sobą, w codziennym życiu rzadko w ogóle spotykają się osoby z taką różnicą wieku
Kiedy mówiliście o tym, że w tym roku ważne jest zauważanie indywidualnego spojrzenia i faktu, że nie ma jednej prawdy o świecie i jednego punktu widzenia, pomyślałam, że pokazujecie trzy spektakle, które doskonale ze sobą współgrają, mówiąc o tym. Właśnie „Very Sad” tandemu performerskiego Gruba i Głupia, mówiącego o starzeniu się, chorowaniu i ciele; białorusko-ukraińsko-polską koprodukcję „Niewidzialni” pokazywaną w absolutnej ciemności, żeby sensorycznie dać odczuć widzącym jak wygląda świat niewidomych, a raczej jak go słychać i „Teraz wiesz, jak się czuję” Grupy Performatywnej Chłopaki, która wyrasta z doświadczeń męskiego kręgu i psychologicznej próby opowiedzenia, jak to jest być mężczyzną w Polsce. Dla mnie te spektakle, mimo różnic formalnych, ściśle łączy próba opowiedzenia indywidualnej historii tym, którzy nie mają dostępu do twojego doświadczenia.
T. R: Te spektakle mocno łączy też coś innego. Próba zerwania z cliché ról narzucanych przez kulturę i społeczeństwo, czyli właśnie przebudzenie się. Dziewczyny mówią w „Very Sad” o chorobach, starzeniu i swoim ciele, czyli o czymś, o czym nikt nie chce słuchać. W bańce cudowności tryskających zdrowiem młodych mężczyzn i kobiet w ogóle nie ma na to miejsca, niewiele jest go też w sztuce. Chłopaki mówią o tym, że nie są macho i siłaczami...
A. M: A nawet jeśli są macho, to mają też w sobie inną przestrzeń i mogą płakać.
Nie tylko chodzić na mecze, gdzie trzeba wspólnotowo krzyczeć. Chyba że nasi przegrali, wtedy można płakać.
A. M. U mężczyzn często pojawia się entropia, obawa, lęk – nie ma takich miejsc, gdzie mogą powiedzieć, jak się czują. Mówmy tak, jak czujemy. Myślę, że to wahadło napięć społecznych lubi się mocno wychylać w jedną, albo w drugą stronę. Cały nasz program to próba pokazania jak jest po różnych stronach tego wahadła. Teatr daje niesamowitą możliwość przepuszczenia wielu rzeczy przez siebie. Ja opowiadam tobie – uczestnikowi, obserwującemu, widzowi – co dzieje się u mnie. To nie musi tak wyglądać u ciebie, ale możemy wymienić się tymi doświadczeniami, a to już otwiera jakieś pole do zrozumienia.
Teatr daje niesamowitą możliwość przepuszczenia wielu rzeczy przez siebie
Męskie kręgi, z których wyrasta Grupa Performatywna Chłopaki, stają się zresztą coraz bardziej popularne, bo są jedną z niewielu prób stworzenia bezpiecznej przestrzeni, w której mężczyźni mogą rozmawiać bez rywalizacji. A po pewnym czasie też bez wstydu.
A.M. Tak, ta grupa to nie są zawodowi aktorzy, spotykali się wcześniej w męskim kręgu i na podstawie rozmów, za zgodą wszystkich, napisali scenariusz. Dla mnie to jest przede wszystkim teatr społeczny. Tu nie chodzi o doświadczenie artystyczne, ale o ich opowieść, która jest przeplatana śmiechem i płaczem. W tym tkwi siła. I w tym, że widz przychodzi z pewnym założeniem, które spektakl może całkowicie wywrócić.
Rertoperspektywy to też zazwyczaj intrygująca warstwa muzyczna. Na co w tym roku warto zwrócić szczególną uwagę?
Zagrają u nas „Tuleje” oraz Magda Kuraś Quintet z „Tryptykiem Biłgorajskim”. Obie te realizacje są nową opowieścią o muzyce ludowej, która cieszy się teraz sporym zainteresowaniem. Zespoły nie tworzą jednak nowych wersji pieśni ludowych, ale bazują na podstawie oryginalnych pieśni. Wojtek Kurek z zespołu „Tuleje” mówi, że jeden z krytyków nazwał ich muzykę avantfolkiem i to nawet pasuje.
Teksty Gosi Zagajewskiej z zespołu „Tuleje” spokojnie mogłyby się ukazać jako tomik wierszy, zaczerpnięty z tradycji z różnych stron Polski, ale przepuszczonych też przez współczesną emocjonalność, kobiecą zmysłowość, powrót do natury. Magda Kuraś to dla odmiany spora eteryczność i delikatność, pieśni inspirowane okolicami Biłgoraja, skontrastowane ze złożonym akompaniamentem muzycznym zespołu: od kontrabasu po perkusję. Z drugiej strony, jest to muzyka tak chwytliwa i tak wpadająca w ucho, że można ten materiał mielić i przeżywać bardzo długo, do czego wszystkich zapraszam.
PRZEBUDZENIA
20 lat Teatru CHOREA
23 sierpnia - 1 września 2024
Teatr CHOREA / Łódź
________________
Anna Maszewska - aktorka, producentka teatralna i filmowa, koordynatorka wydarzeń kulturalnych. Absolwentka kulturoznawstwa ze specjalnością filmoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim oraz Wydziału Organizacji Sztuki Filmowej w Pastwi w Łodzi. Instruktorka warsztatów aktorskich i ogólnorozwojowych dla dzieci, młodzieży i studentów. Od 2011 roku działa aktorsko w teatrach niezależnych i offowych. W latach 2015-2017 liderka i aktorka w międzynarodowym projekcie "TAKE OVER: Seeing young audiences through young people’s eyes" (edycja polska). Od roku 2018 wchodzi w skład zespołu Teatru CHOREA oraz jest główną koordynatorką i programerką Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Retroperspektywy. W 2024 roku otrzymała stypendium artystyczne Miasta Łodzi na realizacje autorskiego projektu teatralnego.
Tomasz Rodowicz - dyrektor Artystyczny Teatru CHOREA. Aktor, reżyser, muzyk, pedagog; swego czasu historyk filozofii i pszczelarz. Absolwent Wydziału Historii Filozofii na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Współpracował z Jerzym Grotowskim w latach 1974-1979. Współtwórca Ośrodka Praktyk Teatralnych “Gardzienice”, jego czołowy aktor oraz lider programu dydaktycznego w latach 1977-2003. Współzałożyciel Stowarzyszenia Teatralnego CHOREA i jego lider od 2004 roku. Dyrektor artystyczny Fabryki Sztuki w Łodzi w latach 2007-2022. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Retroperspektywy i Ogólnopolskiego Festiwalu Teatralnego Perspektywy. Wykładowca na: Uniwersytecie Łódzkim, Akademii Teatralnej w Krakowie (filia w Bytomiu), Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L.Schillera w Łodzi.
________________
Marta Zdanowska - członkini Zarządu Fundacji Łódzki Szlak Kobiet, redaktorka, animatorka literatury i recenzentka teatralna. Sekretarzyni Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Prowadzi zajęcia dla twórczego pisania na Uniwersytecie Łódzkim, od lat prowadzi w Łodzi spotkania i warsztaty literackie, głównie związane z herstorią i narracjami kobiet, choć nie tylko. Na co dzień pracuje w Domu Literatury w Łodzi.
________________