O zasadności społecznego gniewu i bezzasadności podjętych decyzji, kompleksach władzy i determinacji mieszkańców, braku transparentności i niejasnych powiązaniach - z aktywistką, Kasią Gauzą wokół protestu przeciwko lokalizacji festiwalu Audioriver w parku na Zdrowiu, rozmawia Marcin Polak. 



Dlaczego protestujecie przeciwko organizacji festiwalu Audioriver na Zdrowiu?

Protestujemy przeciwko Audioriver na Zdrowiu z kilku powodów. Po pierwsze, festiwal odbędzie się w zabytkowej części parku, która nie była projektowana pod festiwale takiej wielkości. Tu nie ma żadnej infrastruktury - przyłączy do sieci elektrycznej czy wodociągu - ani sensownych dróg dojazdowych, koniecznych do wwiezienia sprzętu festiwalowego. Boimy się o wyjątkowy ekosystem parku - o zieleń, o las i dzikie zwierzęta, w tym ptaki, dla których ta wielka zielona przestrzeń jest domem. Boimy się, że ciężka muzyka basowa, grana z pięciu scen, wpłynie na dobrostan zwierząt z ZOO oraz rezerwatu Polesie Konstantynowskie. Boimy się, że ucierpieć mogą cztery pomniki przyrody, będące w granicach festiwalu. Boimy się, że pamięć o tym miejscu zostanie nieuszanowana. Audioriver ma się odbyć na terenie, gdzie władze carskie pochowały w nieoznakowanych mogiłach ponad sto osób, ofiar egzekucji wykonanych w trakcie i po upadku Rewolucji 1905 roku. Nie wszystkie ciała zostały ekshumowane. Na koniec, festiwal nie został poprzedzony konsultacjami społecznymi, a spotkanie z mieszkańcami i mieszkankami odbyło się dopiero, gdy mleko już się rozlało.

 

 

Główny argument organizatorów i zwolenników lokalizacji na Zdrowiu to pokazywanie przykładów festiwali, odbywających się w parkach czy zabytkowym miejscach na całym świecie, np. w ogrodach Wersalu. Czy nie jest to pewnego rodzaju mentalny anachronizm w myśleniu o organizacji wydarzeń? 

Do pewnego stopnia jest to anachronizm, zwłaszcza jeśli chodzi o publiczne przestrzenie zielone. Natomiast, czym innym może być instalacja artystyczna lub kameralny występ w zabytkowych budynkach, jak “les cartes blanches electro” w pałacu wersalskim. Aby wykpić argumenty przeciwników Audioriver na Zdrowiu, zwolennicy przywoływali najpierw przykład czterodniowego FEST Festivalu w Parku Śląskim, który - jak wskazali protestujący - zamieniał się w wielkie śmietnisko oraz był nie do wytrzymania dla mieszkańców sąsiadujących osiedli, z powodu ciągłego nadmiernego hałasu. Następnie pan Orlicz, organizator i admin strony Audioriver na Facebooku, oraz jego akolici przekonywali, że belgijski Tomorrowland odbywa się w parku bezproblemowo. Nie wspomnieli, iż park De Schorre jest przestrzenią typowo rekreacyjną. Nie jest zabytkiem, bo powstał w latach 90. na potrzeby imprez rozrywkowych. Istnieje tam infrastruktura, w tym betonowe drogi.  Obecnie organizatorzy lansują festiwal muzyki elektronicznej w Wersalu, jako przykład, że imprezy można robić wszędzie. Pan Orlicz pomija jednak, że Versailles Electro trwa tylko 4 godziny na placu przed pałacem. Każdy przykład festiwalu, podawany przez organizatora i akolitów, należy fact-checkować. Łódź ma dużo przestrzeni, w których mógłby zagościć festiwal, ale organizator wetuje wszystkie propozycje, bo zależy mu na, cytuję, “jakimś lasku” oraz “jeziorku”. Chodzi o “klimacik”, “te sprawy”, aby osoby, niekoniecznie pod wpływem alkoholu, mogły jednoczyć się z przyrodą. 

 

Jestem zaskoczona odzewem i dużym poparciem dla sprawy. Problem rozumieją nawet osoby, które jeździły na Audioriver do Płocka

 

 

Widać, że coraz więcej osób rozumie argumenty mieszkańców miasta. Nawet w sondzie na jednej z propagandowych stronek miasta na facebooku, dominują przeciwnicy organizacji festiwalu na Zdrowiu.

Jestem zaskoczona odzewem i dużym poparciem dla sprawy. Problem rozumieją nawet osoby, które jeździły na Audioriver do Płocka. Ludzie nie protestują przeciwko samemu festiwalowi, ale przeciwko nieuniknionej dewastacji ekosystemu parku. Zależy im na losie zwierząt i nie wierzą “na słowo” organizatorowi, zapewniającemu, że wszystko będzie ok. Nie ufają ślepo w te zapewnienia,  w przeciwieństwie do Urzędu Miasta Łodzi (UMŁ), Łódzkiego Centrum Wydarzeń (ŁCW) czy ZOO, które nie przeprowadziły własnych ekspertyz lub nie chcą się nimi podzielić. Ludzi wkurza, że pan Orlicz, nie jest skłonny do kompromisu - bo nie akceptuje “byle łączki”. Musi być Zdrowie, i już. Dodatkowo, fanów i fanki muzyki elektronicznej denerwuje, gdy Orlicz tłumaczy niższą liczbę dostępnych biletów festiwalowych tym, że w Łodzi stawia na jakość, a nie na ilość. Tak jakby w Płocku bawił się gorszy sort.

 

 

A czy w mieście współtworzonym wspólnie z mieszkańcami, urzędnicy choć  w niewielkim stopniu podzielają te argumenty, czy stosują taktykę:  jedziemy na pełnej i ani kroku w tył?

Zakładam, że jest sporo urzędników i urzędniczek, którzy podzielają obawy mieszkańców. Przecież nie żyją w próżni. Mogą mieszkać w okolicy parku lub bywają tam z dziećmi. Te osoby muszą jednak milczeć. Za to panowie, którzy podjęli decyzję o festiwalu, jadą na pełnej. Mają wizję, władzę i pogardę dla maluczkich.

 

4lodz

 

Ilustracja: Maria Apoleika, Psie Sucharki 

 

 

 

Dostałaś odpowiedź na 31 pytań skierowanych do UMŁ w sprawie festiwalu?

Przetrzymano wniosek 14 dni, czyli najdłużej jak Urząd mógł, tylko po to, żeby w odpowiedzi poinformować mnie o tym, że powinnam skierować wniosek do Łódzkiego Centrum Wydarzeń, które jest przecież miejską jednostką organizacyjną, podlegającą Urzędowi tak jak np. Zarząd Zieleni Miejskiej (ZZM). UMŁ zignorował nawet te pytania dotyczące miejsc parkingowych, prac pielęgnacyjnych zieleni czy betonowania Zdrowia, które nie leżą w kompetencjach ŁCW. Instytucja ta, choć otrzymała ok. 2 milionów złotych od Urzędu na festiwal, nie może samodzielnie zrobić niczego bez zgód oraz zaangażowania ze strony pozostałych jednostek miejskich.

 

 

Według prawa, urząd powinien skierować pismo do właściwej jednostki

Urząd, który posiada wiele jednostek organizacyjnych, nie może karać mieszkańców i mieszkanki za nieznajomość funkcji każdej z nich. To nie jest powszechna wiedza, np. za co odpowiada Zarząd Zieleni Miejskich, a za co Zarząd Inwestycji Miejskich, czy - jak w przypadku festiwalu - Łódzkie Centrum Wydarzeń? O ile dobrze rozumiem prawo, istnieje obowiązek przekazania wniosku do właściwego organu, tj. część pytań z mojego pisma powinno automatycznie trafić do ZZM, a inne do ŁCW.

 

 

Czy osoba , która udzieliła, a właściwie nie udzieliła odpowiedzi, czyli szef biura promocji, nie zasiada jednocześnie w radzie nadzorczej zoo, którego szefostwo nie widzi problemu w bliskim sąsiedztwie głównego wydarzenia muzycznego?

Na wniosek odpowiedział mi Łukasz Goss, dyrektor Biura Promocji i Nowych Mediów UMŁ, który jest wiceprzewodniczącym rady nadzorczej Miejskiego Ogrodu Zoologicznego (MOZ). Zasłynął on, m.in. przetargiem na pozyskanie 80 tysięcy „fanów” na rzecz profilu “Łódź” na Facebooku. Działo się to w czasie, gdy z powodu niskich zarobków, zastrajkowali pracownicy i pracownice MOPS. Nawiasem mówiąc, Krzysztof Babij, obecny prezes “Fali”, również broni decyzji o Audioriver na Zdrowiu. To typowy obieżyświat, który do niedawna był wiceprezesem ZOO, a wcześniej… zastępcą dyrektora Biura Promocji i Nowych Mediów UMŁ. Rolą Babija, wg “Dziennika Łódzkiego”, jest wzmacnianie współpracy i koordynacja inicjatyw Atlas Areny, MOZ i Aquaparku. Goss czy Babij to nie jedyne osoby popierające Audioriver, które były lub są powiązane z ZOO. 

 

Śmieję się, że powinniśmy rozszerzyć Audioriver na całą Łódź, bo wtedy miasto zacznie funkcjonować idealnie

 

  


Piotr Orlicz-Rabiega, organizator  Audioriver twierdzi, że protest przeciw tej lokalizacji wynika z tego, że pewne osoby roznosiły półprawdy lub kłamstwa, oraz że powielane są nieprawdziwe informacje, np. o potencjalnym parkingu przy pomniku Czynu Rewolucyjnego czy braku dostępu do pewnych miejsc, co napędza ruch pod petycją. 

Warto zapytać dlaczego pan Orlicz, organizator festiwalu oraz admin profilu Audioriver na Facebooku, sam rozpowszechnia półprawdy. Dlaczego zawyżył odległość festiwalu do rezerwatu Polesie Konstantynowskie z 800 metrów do 1,5 kilometra? Dlaczego podał, że prace nad infrastrukturą festiwalową rozpoczną się ok. 21 czerwca, czyli trwać będą ponad 20 dni, a następnie tłumaczył w mediach, że tę liczbę wymyślili aktywiści czy politycy? Dlaczego zarzuca nam kłamstwo o podcinaniu koron drzew, skoro w opinii Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków czytamy: "[organizator Audioriver] poinformował (...), że istnieje prawdopodobieństwo wymogu przeprowadzenia prac pielęgnacyjnych(!) w koronach pojedynczych drzew", aby mogły przejechać ciężarówki. Ciekawe, że “prace pielęgnacyjne” nie byłyby potrzebne, gdyby nie konieczność wjazdu ton festiwalowego sprzętu. Wbrew zarzekaniom się pana Orlicza, pokrycie trawy panelami nie gwarantuje ochrony nawierzchni czy systemu korzeniowego przed naciskiem ciężarówek, busów, podnośników czy manitek. Audioriver nie jest też jedynym festiwalem na świecie, gdzie 15-20 tys. ludzi załatwia się grzecznie w toitoiach, a nie w okolicznościach przyrody, jeśli ma taką możliwość - zwłaszcza, gdy dzień festiwalowy trwa 15 godzin. Przykłady półprawd pana Orlicza można mnożyć. Kto uwierzy, że mieszkańcy osiedla Mireckiego będą mieli spokój, skoro teren Audioriver zaczyna się ok. 200 metrów od najbliższych budynków? Co do parkingu przy Pomniku Czynu Rewolucyjnego, to mamy uzasadnione obawy, bo wokół Zdrowia jest mało miejsc parkingowych, a tramwaje nie kursują. Z okazji otwarcia Orientarium, samochody parkowały właśnie pod Pomnikiem. Pan Orlicz lekceważy wagę historyczną miejsca - na terenie festiwalu znajduje się Wzgórze Niepodległości z symbolicznymi mogiłami oraz prawdopodobnie szczątki uczestników Rewolucji 1905 roku.

 

 

Szef ŁCW, który jest również menadżerem ulicy Piotrkowskiej, nie jest w stanie nic zrobić z “parkingiem Piotrkowska”, w który zamieniła się nasza reprezentacyjna ulica, więc obawy mieszkańców o rozjeżdżanie parku, mogą być jak najbardziej uzasadnione. 

To jest magia Audioriver, że miasto, które działa nieudolnie w dziedzinach takich jak dbanie o zieleń, parkowanie czy transport publiczny, w przypadku festiwalu stanie na wysokości zadania. Śmieję się, że powinniśmy rozszerzyć Audioriver na całą Łódź, bo wtedy miasto zacznie funkcjonować idealnie.

 

 

Nie zamierzamy proponować alternatywnych miejsc. To nie jest nasze zadanie, choć wiele pomysłów pojawia się na grupie Zielone Serce Łodzi

 

 

Jakie wrażenia po spotkaniu z organizatorami  festiwalu? Wiele osób miało takie odczucia, że wygląda to tak, że miasto już się dogadało i w sumie raczej już nic się nie zmieni. Organizatorzy mają jakieś ekspertyzy, ale ich nie pokażą, są np. mapy hałasu zrobione przez zoo, ale tu podobnie, nikt ich nie zobaczy, nie będzie rozmów z mieszkańcami okolicznych domów.

To, co odbyło się w środę, to klasyczne, nieuporządkowane spotkanie informacyjne. Zwołane awaryjnie, aby uspokoić ludzi. Spotkanie pełne emocji i pozbawione moderacji - celowo, tak przypuszczam, aby można było pokazać: “chcieliśmy rozmawiać, a przyszła dzicz”. Osoby z UMŁ, ŁCW i szef Audioriver próbowały różnych sztuczek, aby narysować najbezpieczniejszy, najbardziej uśmiechnięty i ekologiczny festiwal świata. Problem w tym, że jedną głupotę czy półprawdę prostuje się kilkukrotnie dłużej, niż jest wypowiadana. Gdy mieszkaniec zarzucił organizatorowi festiwalu planowane przycięcie koron drzew, to został zrównany z błotem, pomimo, że ma rację. Ale czy osoby siedzące na sali mogły to zweryfikować? Nie. Zwłaszcza starsi ludzie nie sprawdzą na smartfonie opinii Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. To zajmuje czas i trzeba wiedzieć, gdzie szukać. Do kwestii żenujących zaliczam to, że w roli zwykłej mieszkanki, sercem za Audioriver, wystąpiła radna Rady Miejskiej, Joanna Budzińska. Co ciekawe, od maja 2022 r. pracowała w Miejskim Ogrodzie Zoologicznym - niestety, nie wiem czy jest tam nadal, bo od tygodnia nie działa wyszukiwarka Biuletynu Informacji Publicznej ZOO. Innym “szarym Kowalskim” okazał się DJ, który pracuje dla Audioriver. Dopóki nie ma podpisanej i upublicznionej umowy, oraz ekspertyz, dopóty instytucje i pan Orlicz mogą opowiadać niestworzone historie.

 

2lodz

 

Ilustracja: Maria Apoleika, Psie Sucharki

 

 

 

Podobno miasto odmówiło Wam udostępnienia sali na spotkanie, natomiast udostępnia korporacji, którą tworzą ludzie z zewnątrz.

Zielone Serce Zdrowia planowało spotkanie otwarte o Audioriver, w tej samej szkole, w której doszło do spotkania z organizatorem i ŁCW. Nasz event został odwołany. Pokazano, że mieszkanki i mieszkańcy mogą mniej - bo nie dysponują prestiżem i pieniędzmi - ale nie zraziliśmy się i działamy dalej.

 

 

Czy to, co się dzieje ma jakieś znamiona transparentności polityki  kulturalnej, były jakieś konsultacje w tej sprawie?

Dyskusja o Audioriver zaczęła się w chwili, gdy pod koniec zeszłego roku festiwal wypuścił materiały promocyjne z parkiem na Zdrowiu. O jakiej partycypacji tu mówimy?

 

 

Mam wrażenie, że to co do niedawna było publiczne, staje się bardziej prywatne np. Park Źródliska i ulokowana w nim wątpliwej jakości atrakcja, czyli “Park Miliona Świateł”.

Przestrzenie publiczne są bardzo atrakcyjne, zwłaszcza zielone. Deweloperzy próbują budować w pobliżu parków lub w samych parkach, bo ludzie lubią zieleń - jest chłodniej latem, można spacerować ze zwierzętami, biegać, itp. - więc mieszkania sprzedaje się drożej. Deweloper nie stworzy parku, bo na nim nie zarobi albo zarobi grosze. Tak samo jest z festiwalami. Park Źródliska jest sprywatyzowany przez pięć jesienno-zimowych miesięcy, a dodatkowo zwierzęta otrzymują bombę świetlną. Teraz, bardzo atrakcyjny i przyrodniczo ważny kawałek parku Zdrowie ma być sprywatyzowany na miesiąc letni, co najmniej przez trzy lata, za co zapłacimy minimum 6 milionów złotych, a zyski z imprezy trafią do kieszeni organizatora. Do opisu tego procederu, pan Orlicz używa słów, które powinny dać wszystkim do myślenia. Otóż,  Audioriver chce “przejąć” park, tak jak festiwal Tommorowland “przejął” park De Schorre. Orlicz sugeruje, że przyszłe edycje Audioriver mogą pochłonąć większy obszar Zdrowia.

 

 

...nie zgadzam się, żeby trzy dni eventu na Zdrowiu zjadały więcej pieniędzy, niż Urząd przeznacza rocznie na konkurs “Łódź pełna kultury” dla mniejszych inicjatyw lokalnych

 

 

Jako organizatorka i propagatorka wiedzy o Rewolucji 1905 roku, cieszysz się, że łodzianie dowiedzą się o rewolucji dzięki Audioriver?

Rozumiem, że nawiązujesz do niemądrej i krzywdzącej wypowiedzi administratora strony “Łódź zwana pożądaniem”: “O rewolucji (...) łodzianie sobie przypomnieli, bo Audioriver. Co roku pod pomnikiem stoi garstka ludzi”. To prawda, że mało osób bywa na oficjalnym złożeniu kwiatów pod Pomnikiem i podczas spaceru na Wzgórze Niepodległości. Mało, bo mówimy o reprezentacji instytucji i partii politycznych. Uroczystość odbywa się w godzinach dogodnych dla Urzędu, np. o 10 czy 11 rano w dzień roboczy. Zawsze musiałam brać wolne z pracy, by być na miejscu. Natomiast, w sobotnich przemarszach artystycznych na ulicy Piotrkowskiej brały udział setki osób. Na pewno akcja protestacyjna przypomniała o pewnym fakcie z lat rewolucyjnych, bo Pomnik to jedno, ale wiedza, że teren ewentualnego festiwalu jest miejscem grobów zbiorowych i egzekucji, nie jest powszechna. Zresztą, nigdy nie odnaleziono wszystkich szczątków. Czy w związku z tym, w parku nie wolno się śmiać? Czy nie wolno robić mniejszych eventów? Nikt nie proponuje takiego zakazu. Ale robić imprezę na 15-20 tysięcy osób, bez szacunku dla historii, po prostu nie wypada. Gdyby Miasto Łódź zadbało o Rewolucję 1905 roku, chociaż w części tak, jak Poznań o Powstanie Wielkopolskie, to Urząd miałby upragniony hit turystyczny - w dodatku własny! Za znacznie mniejszą kwotę, niż trzy dni Audioriver na Zdrowiu (w bonusie z dewastacją parku). Ciekawe, czy w tym roku osoby spacerujące do mogił na Wzgórzu Niepodległości, będą skakać przez przeszkody festiwalowe? Obchody rocznicowe odbywają się między 21 a 24 czerwca, a od ok. 21 czerwca rozpoczyna się stawianie infrastruktury Audioriver na Zdrowiu (oby nie).



Autor tej wypowiedzi, notabene zatrudniony w UMŁ, grozi ci też sprawą karną za publikację zrzutu ekranu z tą tezą. Wcześniej na stronie ŁZP na fb wrzucono oświadczenie organizatora i zablokowano komentarze. 

Nie wiem, czy autor grozi mi, czy też osobie, która przesłała screen - a może wszystkim, którzy się z niego śmieją. Prawdą jest, że o wiele łatwiej dostać promocję na stronach około-urzędowych, gdy ma się za sobą imprezę z importu, a nie wieloletnie działania lokalne. Chyba tylko dwukrotnie, na siedem edycji eventu, facebookowy profil “Łódź” podał informację o obchodach rocznicy Rewolucji 1905 roku. W dodatku, niechętnie.

 

 

Protest przeciwko Audioriver zaktywizował mieszkańców miasta, ale mam wrażenie, że po naszych urzędnikach wszystko spływa. Wydaje, że takimi działaniami zniechęca się mieszkańców do jakiekolwiek zaangażowania w sprawy miasta i za chwilę jednymi społecznikami w mieście, będą pseudoaktywiści samochodowi.

Akurat muszę pochwalić Zmotoryzowanych Łodzian, że włączyli się do protestu, bo Audioriver skutecznie sparaliżuje tę część miasta. Wbrew pozorom, kryzys na Zdrowiu łączy różne środowiska, a mieszkańcy i mieszkanki bardzo chcą zmiany. Energia wciąż jest, nawet po kuriozalnych ”konsultacjach” z urzędnikami, ŁCW i panem Orliczem, które w założeniu miały nas wymęczyć i zniechęcić.

 

 

Słyszałem wiele takich głosów, że to wspaniale, że Audioriver przenosi się do Łodzi, niech tylko zmieni się lokalizacja. Ja tak nie uważam. Dlaczego w mieście, które do niedawna reklamowało się hasłem “Łódź kreuje”, nie potrafimy wykreować własnego festiwalu? Czy chcemy być kojarzeni jako miasto, które podkrada  fajne wydarzenia z mniejszych ośrodków? Na dodatek miasto dożyna rodzimych twórców brakiem dotacji na realizację czy rozwój własnych imprez.

To jest historia znana jeszcze sprzed hasła “Łódź kreuje”.  Dlaczego “Łódź filmowa” importowała festiwal z Torunia, a nie stworzyła własny? I tak dalej. Myślę, że w Łodzi jest miejsce na duże festiwale, ale Miasto powinno znać proporcje i przede wszystkim pełnić rolę inkubatora. Sama nie jestem przeciwniczką Audioriver, bo lubię muzykę elektroniczną - od szumów, po speedcore - ale nie zgadzam się, żeby trzy dni eventu na Zdrowiu zjadały więcej pieniędzy, niż Urząd przeznacza rocznie na konkurs “Łódź pełna kultury” dla mniejszych inicjatyw lokalnych. Do tego, granty miejskie są tak skonstruowane, żeby powstał projekt, ale niekoniecznie, aby twórcy i twórczynie miały co jeść. Poza tym, najczęściej są najeżone zasadzkami i zakazami - i trzeba je rozliczyć co do złotówki. Bo surowe prawo jest dla mniejszych i słabszych. W przypadku dużych eventów, takich jak Audioriver, decydenci najchętniej daliby organizatorowi całkowitą wolność w dysponowaniu budżetem, i zrzekli się mechanizmów kontrolnych.

 

1 lodz


Ilustracja: Maria Apoleika, Psie Sucharki

 

 

 

Sama administracja ŁCW ma większy budżet niż konkurs grantowy dla NGO. Idziemy na rekord w liczbie festiwali - Great september, Letnisko Księży Młyn, kolejne koncertowe urodziny Łodzi i teraz  Audioriver. To słuszna droga, czy po prostu festynizacja kultury i kampania wyborcza na pełnej?

Myślę, że nie trzeba być miłośnikiem teorii spiskowych, żeby widzieć w tegorocznym Audioriver próbę kupienia młodszych wyborców i wyborczyń za pomocą dobrego melanżu. Bawi mnie argument zwolenników festiwalu na Zdrowiu, że protestujące “dziady” i “pieniacze” są przeciwnikami postępu, bo w Łodzi nic się nie dzieje. Serio? Wygląda raczej, że to fanatycy Audioriver nie mają pojęcia o ofercie kulturalnej miasta. Z pewnością festiwale takie jak Great September czy Audioriver są przykładami głębokiego urzędniczego kompleksu, że nie da się stworzyć dobrych i dużych eventów rękoma osób związanych z łódzką, oddolną kulturą. Zamiast tego, istnieje przymus sypania milionów złotych na importowane festiwale, które - gdy tylko przyjdzie lepsza oferta - zwiną się z Łodzi. A miasto zostanie z bezpowrotnie zrujnowanym parkiem, jak to może mieć miejsce z przygodą z Audioriver.

 

 

Może zmierzamy do tego, że Łódź ma być miastem dla turystów, a kwestia komunikacji, jakości powietrza, zasobów mieszkaniowych, edukacji i ogólnie jakość życia jest na dalszym planie?. YOLO ŁDZ

Absurdalnie brzmi argument, że głównym powodem skłaniającym ludzi do wyjazdu z Łodzi, jest brak dużych eventów, a nie jakość życia, czyli zarobki oraz możliwość znalezienia sensownej pracy; transport publiczny, jakość powietrza i dostępność zieleni, a także zasób mieszkaniowy. To zresztą ciekawe, że mimo powstawania nowych osiedli deweloperskich, ceny mieszkań i wynajmu nie maleją. Miasto nie ma w tym względzie nic do zaoferowania. Ile studentek i studentów zostanie w Łodzi, bo odbywa się tu (chwilowo) Great September czy Audioriver? Nie żartujmy sobie. Choć kocham Łódź (szczerze, a nie hasztagiem), cenię historię i liczne tożsamości tego miejsca, to skłamałabym mówiąc, że miasto ma szansę stać się turystyczną mekką. Wydaje się, w kontekście braku inwestycji w mieszkańców i mieszkanki, że długofalową strategią Urzędu jest Wielkie Zwijanie.

 

 

Nie masz takiego wrażenia, że ośrodek decyzyjny w Łodzi to teraz ŁCW i  to jest miejsce poza jakąkolwiek kontrolą?

Trwają zawody w rozmywaniu odpowiedzialności. Urząd, za pomocą poprawki do budżetu, finansuje sprowadzenie Audioriver przez ŁCW. Potem udaje, że nie jest związany ze sprawą, bo przecież ŁCW to niezależna jednostka. Następnie, urzędnicy asystują panu Orliczowi i szefowi ŁCW w obronie Audioriver na Zdrowiu. Ale czy ŁCW przemocą zmusiło radnych rządzących do przekazania 2 milionów złotych? Nie, za to jest wygodnym, bo “niezależnym”, narzędziem do robienia PR-u. Kontrolę ma i od zawsze miał Urząd. ŁCW jest miejską jednostką organizacyjną. Nawiasem mówiąc, na Radzie Miejskiej nikt nie poinformował opozycji, że dodatkowe 2 miliony złotych dla ŁCW pójdą na melanż na Zdrowiu. To nie świadczy dobrze o decydentach. Mam nadzieję, że w końcu UMŁ i ŁCW potkną się o PR i coś sobie rozbiją, właśnie dzięki Audioriver.

 

 

Przez wiele lat działałaś w Łodzi jako społeczniczka. Od kilku lat mieszkasz jednak za granicą. Jak oceniasz łódzki aktywizm? Ja dostaję sygnały, że część osób, związanych zawodowo np. z łódzkimi instytucjami kultury czy z łódzkimi spółkami boi się angażować w sprawy społeczne, ponieważ obawia się jakiegoś rodzaju represji ze strony pracodawców. Mam wrażenie, że kiedyś nie było takiego problemu.

Nie przypominam sobie, żeby to nie stanowiło problemu, a działałam w Łodzi od 2011 roku. Nie trzeba być osobą aktywistyczną, aby obawiać się odwetu. Pracujący w Zarządzie Zieleni Miejskiej mówią w tajemnicy, że Audioriver zniszczy ekosystem Zdrowia, ale nie powiedzą tego publicznie. Rozumiem strach i nie wymagam heroizmu. Wiem jak wygląda rynek pracy w Łodzi. Remedium na  urzędozę spod znaku “oczy widzą, uszy słyszą, usta milczą” mogłaby być instytucja sygnalisty/sygnalistki, na wzór tej z instytucji miejskich Göteborga (visselblåsarfunktion). Każda osoba zatrudniona przez miasto może sygnalizować nieprawidłowości, korupcję, itp., anonimowo, i jest chroniona prawnie przed dochodzeniem i zwolnieniem. Każde zgłoszenie staje się dokumentem publicznym. Ostatnio, dzięki informacji przekazanej przez urzędników miejskich, wyszedł na jaw proceder wyprowadzania ogromnych sum pieniędzy ze spółdzielni mieszkaniowej przez szefostwo. Da się stworzyć taki system, aby koledzy z urzędu mogli mniej, a uczciwi ludzie nie byli cenzurowani.

 

 

W sumie nie jest to rolą organizatorów protestu, ale macie jakieś alternatywne propozycje lokalizacji festiwalu?

Nie zamierzamy proponować alternatywnych miejsc. To nie jest nasze zadanie, choć wiele pomysłów pojawia się na grupie Zielone Serce Łodzi. To Urząd czy ŁCW wymyśliły Park na Zdrowiu jako teren Audioriver albo bezrefleksyjnie spełniły chciejstwo organizatora. Wspomniane instytucje muszą rozwiązać problem, jaki same stworzyły. Przypomnę, że Miasto nie zrobiło konsultacji społecznych przed podjęciem decyzji. Na koniec, nie chcę, aby podzieliły nas dyskusje, czy lepszy jest Brus, Błonia czy płyta lotniska, a może Las Łagiewnicki (jak szaleć, to szaleć). Łączy nas to, że nie chcemy uszczerbku na Zdrowiu.

 

 

___________

 

Katarzyna Gauza - z zawodu programistka. Aktywistka społeczna z grupy Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom. Popularyzatorka wiedzy o Rewolucji 1905 roku; organizatorka obchodów rocznicowych Powstania Łódzkiego w Łodzi. Na stałe mieszka w Szwecji. https://rewolucja1905.pl

 

___________

 

Marcin Polak – artysta i kurator poruszający się na styku działań artystycznych i społecznych. Inicjator działań z cyklu „Zawód Artysty”, mających wpłynąć na zmianę polityki kulturalnej. Założyciel i redaktor portalu „Miej Miejsce“. Współprowadzi latającą „Galerię Czynną“. Absolwent PWSFTViT w Łodzi. Stypendysta MKiDN. W 2016 został odznaczony honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej“.

 

___________

 

Ilustracja główna: Maria Apoleika, Psie Sucharki

 

Patronite