Dezintegracja zespołu kuratorskiego Muzeum Sztuki sprawiła, że po więcej tego, co kiedyś przyciągało nas na Więckowskiego i Ogrodową, trzeba jeździć daleko. Po udanym biennale w Zielonej Górze zeszłej jesieni, przygotowanym przez Joannę Sokołowską, inni uciekinierzy z ms – Katarzyna Słoboda i Jakub Gawkowski - odnaleźli się jako kuratorzy tegorocznej edycji “Narracji” w Gdańsku. Jak im poszło?
Spóźnione, ale szczere
Trzeba być bardzo wyrozumiałym, żeby traktować Gdańsk jako miasto. Składa się on z oddzielnych dzielnic nawleczonych na linie tramwajowe, trasy kolejki miejskiej i przelotówki. “Narracje” co roku odbywają się w innej dzielnicy. Odwiedziłam je już kolejny raz. I po raz kolejny chodziłam w towarzystwie ludzi definiujących się jako lokalsi, bo z tego samego miasta – którzy jednak w okolicy wybranej jako scenerię “Narracji” byli po raz pierwszy w życiu.
Tym razem padło na Orunię – dzielnicę niezbyt szanowaną, pomimo paru istotnych zabytków i długiej historii. Z której dla zaproszonych artystów najbardziej inspirujący okazał się epizod niezbyt odległy: lokalna telewizja Sky Orunia (1989-96). Wspomnienia pracowników, widzów i archiwalne nagrania stały się materiałem pracy Grażyny M. Olszewskiej. W kilku mieszkaniach na parterze umieściła stare telewizory, na ekranach których niewiele co widać, zwłaszcza przy podglądaniu zza okna. Równoległe słyszeliśmy o puszczanych z VHS filmach kung fu urywających się w połowie, garażowym studiu z widokiem na suszącą się bieliznę właściciela, ale przede wszystkim szczerym zaangażowaniu i entuzjazmie po obu stronach ekranu. Wszystko to budowało ogólną atmosferę spuszczania powietrza z nadętego balonika.
Sky Orunia pokazywała między innymi relacje z dzielnicowych festynów. Poszła za tym Marta Krześlak, artystka znana z realizacji, których warstwa materialna mogłaby robić za Disneyland dla kotów. Wypełniła scenę i widownię oruńskiego amfiteatru migotliwymi dekoracjami. Można było snuć się wśród tej gęstej scenografii w rytm muzyki, robić sobie selfie na tle gwiazdy czy przeskakiwać przez wirujący krąg. Za pomocą bardzo prostych środków, w tym muzyki i silnego światła, artystce udało się we Wspomnieniu festynu zbudować wciągającą i dziwną przestrzeń wolnej zabawy i zadumy. Kiedy jej nagrany głos mówił o zacieraniu się granicy między myślą a materią, bardzo łatwo było mu uwierzyć.
W tym samym parku swoje miejsce znalazła też dźwiękowa praca Alicji Czyczel. Jej Nasiąkania światem to ćwiczenie z bycia ze sobą i w świecie, z uważności i samowspółczucia, być może najmocniejszy akcent tegorocznego pokazu. Nagranie, przypominające medytacyjne instrukcje, zachęcało do pozostania na trochę dłużej na przeciwległych tarasach nad stawem w parku Oruńskim. Prowadziło myśli od wszechobecnej w przyrodzie wody i obserwacji oddechu do zmian klimatycznych, niedostatku czy prawa do aborcji. Zachęcało też do rozglądania się, przeciągania, zadomowienia w tu i teraz, ale też do psotności i ożywienia swoich sił poznawczych do rozumienia świata.
W oruńskiej edycji “Narracji” dużo było ducha punku i niezalu
Eksplorowanie przestrzeni dzielnicy przyjęło formę nastrojowej, zanurzonej w rozważaniach estetycznych instalacji w starej szklarni w Sztafażu Cezarego Poniatowskiego. Z kolei Magdalena Franczak podjęła próbę reinterpretacji przestrzeni dzięki symbolicznej, herstorycznej archeologii. Poszukiwanie lokalizacji dawnego cmentarza i refleksja nad funkcjonującą dawniej w okolicy instytucją domu dla upadłych dziewcząt w jej Podżyciu wydobyły energię tego, co wyparte, lewej strony rzeczywistości. Mocnym akcentem było przejście podziemne, ożywione przez Ulę Zerek za pomocą kolorowego światła i muzyki zapomnianych trójmiejskich avantpopowców z Loco Star. Dzięki uwadze, jaką poświęciła temu miejscu artystka, ta przygnębiająca dziura na codziennej trasie tysięcy orunian, stała się miejscem skutecznie pokrzepiającym.
Ogólnie, w oruńskiej edycji “Narracji” dużo było ducha punku i niezalu. Dało się go wyczuć nawet w zdyscyplinowanej formalnie pracy Liliany Zeic Ta, która patrzy w niebo. Zeic przypomniała dwie związane z Orunią postacie – oświeceniowego encyklopedycznego intelektualisty prowadzącego obserwacje pogody i charyzmatycznej chiromantki występującej kiedyś w Sky Orunia. Zeic złapała tę parę w pomysłowy klincz. Przeniesienie odczytów średnich rocznych temperatur na wyśpiewywane dźwięki pozbawiło je matematycznej klarowności wykresu, mimo że każdej nucie przypisany jest rok a scenerią wideo jest szkolna klasa. Powstała pieśń niepokojąca, odważna i bardzo cielesna. Sama performerka przypomina bardziej punkową wieszczkę niż empirycznego badacza. Wszystko to wygląda bardzo przewrotnie na ścianie osiemnastowiecznego pałacyku w schludnym założeniu parkowym.
Trochę patosu przebiło się w innej konceptualnie dopracowanej realizacji: Alegoria pracy domowej Marty Romakiv powstała na podstawie warsztatów z osobami zajmujących się zawodowo niewidoczną i mało docenianą pracą domową. Jest to jednak patos rozszczelniony, bo spod długiej szaty alegorii wysuwa się trampek, przy pasie pojawia się dodatkowa ręka, a przypominający znak nieskończoności błyszczący atrybut jest wygięty i przekrzywiony. Zadowolenie z siebie i poczucie własnej sprawczości jest w tej pracy silne i autentyczne.

Marta Romankiv, "Alegoria pracy domowej (prototyp)", 2023, instalacja, fot. Bogna Kociumbas-Kos
Zwiedzanie na ogół kończyło się w Klubie Festiwalowym. Jako jedna z “prac” opisane zostały tamtejsze występy zespołu Three Deaths. Aby do nich doszło, potrzebna była zgoda szkolnego pedagoga, bo najstarszy w kapeli ma zaledwie trzynaście lat, a najmłodszy dziesięć i ledwie go widać zza perkusji. Three Deaths lokują się gdzieś w połowie drogi między również trójmiejskimi Nagrobkami a Gretą Thunberg. Sprzeciw wobec pandemii, wojny czy konsumpcjonizmu przechodzi w wahanie nad sensem chodzenia do sklepu, ironia („umiem śpiewać ale celowo fałszuję”) ustępuje miejsca melancholii. Energia dziecięcego popisu, w którym w jednej chwili wyraża się głębokie lęki, a w drugiej plecie się swobodnie co popadnie, dziko tańczy i biega po scenie, była bardzo ożywcza. A jeśli dodamy do tego, że niektóre kawałki rozkosznie się rozjeżdżają, komentarz Three Deaths do dojmującej złożoności i rozpadania się świata okazuje się zaskakująco w punkt.
Według danych Instytutu Kultury Miejskiej – organizatora “Narracji” – w tym roku odwiedziło je osiem tysięcy ludzi. Jak na wydarzenie, które trwa tylko dwa wieczory, a w sobotę o północy znika jak Kopciuszek z balu, to świetny wynik
Przestrzeń miejska pozbawia sztukę galeryjnego piedestału. Realizacje mają krótszą i bardziej bezpośrednią drogę do doświadczenia widzów, może trochę obnażone, ale też bardziej dostępne. Dlatego zamiast na dopracowane i zamknięte artefakty, lepiej je widzieć jako ćwiczenie choreograficzne – zapraszają do interakcji, podejścia bliżej, oswojenia się i użycia ich po swojemu. Wydaje się to kontynuacją performatywnie ukierunkowanej praktyki kuratorskiej Katarzyny Słobody, która już podczas pracy w ms zwracała uwagę na to, jakie doświadczenie daje widzom fizyczna obecność wśród dzieł – a nawet organizowała warsztaty z turlania. W tegorocznych “Narracjach”, podejście to równoważył Jakub Gawkowski, bardziej skupiony na wysokokontekstowych relacjach rzeczy, miejsc i opowieści, jak na sztuki wizualne przystało. Duet idealny?

Martyna Jastrzębska, "Unieobecnienie," 2023, instalacja, fot. Bogna Kociumbas-Kos
Według danych Instytutu Kultury Miejskiej – organizatora “Narracji” – w tym roku odwiedziło je osiem tysięcy ludzi. Jak na wydarzenie, które trwa tylko dwa wieczory, a w sobotę o północy znika jak Kopciuszek z balu, to świetny wynik. Trudno sobie wyobrazić, aby którakolwiek z wystaw instytucji kierowanej obecnie przez Andrzeja Biernackiego miała taką widownię, Czasem ucieczka zapewnia lepszą widoczność.
Narracje. Czułe punkty. Gdańsk-Orunia, 17-18 listopada 2023. kur. Katarzyna Słoboda, Jakub Gawkowski
FOMO Score 5/5. Widzimy się za rok w dzielnicy Niedźwiadek - gdziekolwiek to jest;-)
____________
Anna van Doesburg – historyczka i krytyczka sztuki, malkontentka, stypendystka Uniwersytetu Ziemi Ognistej, Antarktydy i Wysp Południowego Atlantyku.
____________
W cyklu “Spóźnione, ale szczere” prezentujemy recenzje celowo „spóźnione” – wystaw, których nie możecie już zobaczyć, bo się skończyły. FOMO score szacuje, jak bardzo powinniście żałować, że Was tam nie było. Tytuł tekstu pochodzi z pracy Alicji Czyczel.
____________
Zdjęcie główne: Alicja Czyczel, "Nasiąkać światem", 2023, instalacja dźwiękowa, fot. Michał Algebra