Telefon podpięty do ładowarki, choć od godziny jest już na 100% baterii. Pralka (program eko). Czajnik gotujący wodę i mikrofala chodząca na jednym złączu, zaraz wyskoczą korki. Gdy w tym momencie bezwiednie pożeram prąd, Wystawa limitowana" Kasi Fudakowski smakuje go i wydziela swe porcje. Na początku myślałam, że o tym właśnie będzie opowiadać - o marnowaniu, oszczędzaniu, może i odnawianiu energii. Jednak artystka pokazuje, że z energią można zrobić o wiele więcej, a ci, którzy faktycznie mogą z nią coś zrobić, stanowią prawdziwą potęgę tego świata.

 

 

Gdy pod koniec stycznia trafiam do SIC! BWA Wrocław, do zamknięcia wystawy pozostaję jeszcze ponad dwa tygodnie. Wyświetlacz na progu wejścia do galerii spomiędzy wykresów informuje jednak, że do jej końca pozostało 6 dni i kilka godzin. Tyle bowiem prądu, czy raczej prądoczasu, jest jeszcze w jej zasobach. Obliczono ile energii elektrycznej potrzeba do zasilenia ośmiu prac, rzeźb kinetyczno-świetlnych, w przeznaczonym na ekspozycję czas. Następnie uzyskany wynik Kasia Fudakowski… podzieliła na pół. Poszczególne obiekty wyposażono w zatem w przełącznik, a to zwiedzającym pozostawiono decyzję, czy dana praca ma być włączona, czy wyłączona. Wspomniane grafy w przedsionku galerii skrupulatnie zliczają zużycie energii przez każdą z nich i zestawiają dane. Z tą wiedzą uruchamiasz żarówki oraz silniki, budujące wraz ze szkłem, pleksi, metalem i tkaninami całą Wystawę limitowaną". Cyfry na licznikach przeskakują, czas spędzony w galerii mija, a zasoby nieuchronnie się kurczą.

 

Zresztą kuratorka założeń tego swoistego eksperymentu trzyma się na tyle konsekwentnie, że prąd potrzebny do organizacji wydarzeń towarzyszących pochodził z tego samego rezerwuaru, pobierany przez podpięcie się do którejś z prac

 

 

Nie oznacza to jednak, że wystawę obejrzymy tylko do wyczerpania zapasów. Data zamknięcia (16 lutego) jest niezmienna, zresztą w ostatnich dniach zaplanowane są jeszcze oprowadzania, a nawet wizyta samej Fudakowski, która na co dzień mieszka i działa w Berlinie. Tam również, w galerii ChertLüdde, w2023 roku, zaprezentowano pod tytułem Gallery Power LTD" pierwotną wersję wystawy. Nic nie zostanie odwołane, jeśli energia elektryczna się skończy. Zresztą kuratorka założeń tego swoistego eksperymentu trzyma się na tyle konsekwentnie, że prąd potrzebny do organizacji wydarzeń towarzyszących pochodził z tego samego rezerwuaru, pobierany przez podpięcie się do którejś z prac. A zasilić trzeba było m.in. projekcję filmu artystki Liczba słów", słuchowisko Joanny Synowiec i Huberta Kostkiewicza, czy wernisażowy koncert duetu Vinograd.

 

 

                                                                              Widok wystawy „Wystawa limitowana",  fot. Alicja Kielan 

 

 

Punktem wyjścia rozważań Fudakowski jest książka Barry’ego Lorda Art & Energy. How Culture Changes" badająca zespolenie sztuki i kultury z zasobami, również energetycznymi. Jak już pisałam, okazuje się, że można z nimi zrobić więcej, niż tylko je marnować, oszczędzać, odnawiać. Prace artystki opowiadają o ich transformacjach, wykorzystaniu w strategiach i władzy, którą dają w czasach, gdy zużywalność dóbr jest jedną z nadrzędnych marności. To globalnie, a energii potrzebujemy też na poziomie jednostki. Podstawowo pobieramy ją oczywiście z jedzenia. Może dlatego pierwszą pracą jaką widzimy jest Mizeria". Neon na ściance nachylonej nad wejściem animuje nóż kastracyjne krojący ogórka. Stoją za nim dwie historie: rodzinna o babci, której w dzieciństwie pozwalano zjeść tylko wydzieloną część kiszonego warzywa oraz legenda o pochodzeniu nazwy tytułowej sałatki. Jej talerz miał uwypuklić nieszczęście Bony Sforzy po przeprowadzce do Polski. Fudakowski sięga po postać władczyni również w pracy Czarna legenda królowej Bony". W Galerii SIC! prezentowana jest w odnowionej, premierowej wersji, a znakomitym zabiegiem okazało się moim zdaniem ulokowanie jej we wnęce, oddalonej od pozostałej części ekspozycyjnej. Dzięki temu można sobie pobyć w nieco większej zadumie z rozświetloną, obracającą się posępnie królową. Po podłodze suną delikatne frędzle, a całość wieńczy wydmuchana szkłem głowa o dwóch grymasach. Fudakowski zainspirowała się obrazem Matejki, na którym Bona otrzymuje od lekarza truciznę. Artystce przypominałą ponoć lampę. Skojarzenie dopełnia sznurek, którego pociągnięcie “zapala” tę niejednoznaczną postać. Władzy pozostaje uzależniona od zasobów tak dziś, jak i w czasach Królowej Bony. Choć te przejmujące nas dziś, oparte są w dużej mierze właśnie na strategii energetycznej. Sama artystka odczuła to po inwazji na Ukrainę, jako mieszkanka Niemiec polegających dotąd na rosyjskich dostawach paliw kopalnianych.

 

 

                                                                                Widok wystawy „Wystawa limitowana",  fot. Alicja Kielan 

 

 

Strategiczność jest też tematem prac Silnik, małże, usta" oraz Alchemia zamka muszli". Ta ostatnia to podświetlone rzeźby wykonane ze stali i pleksi, inspirowane wyglądem i zdolnościami małży brzytwy: jej ruchom zdolnym “wkopać” organizm w podłoże. Ochoczo przejął je ludzki przemysł moszczący kable i inne konstrukcje na dnie mórz. Druga z prac wykonana jest z tych samych materiałów - tworzą one podobizny omułka jadalnego umieszczone na prętowym stelażu. Powoli penetruje go dodatkowy element, czyli opadająca lampa - imponujących rozmiarów szklana bańka. Mytilus edulis" to nie tylko dobry indykator zanieczyszczenia wód, ale i bogaty w białko organizm. Artystka wątpi jednak, że zdołałby on wyprzeć inne kulturowo zakorzenione i mniej ekologiczne w utrzymaniu źródła protein dla ludzkiej diety. Wszystkie trzy obiekty stawiają więc pytania dotyczące wyborów w pozyskiwaniu naszych zasobów energetycznych - tak cywilizacyjnych jak i jednostkowych.

 

 

                                            Prace: Silnik, małże, usta", Alchemia zamka muszli", „Wystawa limitowana",  fot. Alicja Kielan 

 

 

Wybór jako swoisty motyw spajający całą wystawy zostaje poddany intrygującym odwróceniu w Poza twoją kontrolą". To jedyna praca, w przypadku której decyzja on/off nie leży w gestii naszej, a demiurga w osobie ojca artystki. Za pomocą aplikacji uruchamia on zdalnie reflektor sceniczny - gdy czujka ruchu wyśle mu powiadomienie o pojawieniu się osoby przed pracą (lub gdy ma na to ochotę). Praca to istny potwór wśród energooszczędnych towarzyszek ekspozycji - jej halogenowa żarówka pożera 2000W. To zdaje się tyle ile farelka potrzebna do ogrzania średniej wielkości pokoju. Nie bez znaczenia pozostaje to, na co pada jego światło: Powody, dla których warto się rozmnażać" i Powody, dla których nie warto się rozmnażać". Rozmnażanie niewątpliwie również stanowi jedną z energii życia, jednak sam proces podjęcia osobistej decyzji w jego sprawie okazuje się raczej energochłonny. A tak jak włączenie rzeźb oznacza na wystawie podjęcie decyzji o przekazaniu energii, ale i nieuchronności jej zużycia, podobnie sprowadzenie na świat potomstwa oznacza decyzję o stworzeniu życia, które kiedyś się skończy. Co więcej, nad decyzją czuwa patriarchalne oko, którego mocne światło wcale nie ułatwia odczytania za i przeciw.

 

 

                                                                          Widok wystawy „Wystawa limitowana",  fot. Alicja Kielan 

 

 

We wnęce obok skrywa się przed nim moja ulubiona Przedstawienie musi trwać i się kończyć, trwać i się kończyć, trwać i się kończyć, trwać". Hipnotyzująca karuzela” z dmuchanego szkła, stali i frędzli, swoim cyrkularnym ruchem i cieniem oddaje cykliczność kobiecej biologii, wpływającej od zarania dziejów na nasze kolektywne pojmowanie czasu. Jednak czy sprowadzenie tej maszynerii do reprodukcyjnej energii będzie właściwe? Fudakowski wyraźnie spiera się tu z twierdzącym tak poniekąd Lordem. Podkreśla, że podobne myślenie przekuło interkobiecą świadomość w opresyjny schemat, co znajduje odzwierciedlenie w subtelnych szczegółach Przedstawienia". 

 

 

Udało się stworzyć eksperyment, w którym to nie decyzja programowa czy logistyczna określa czas trwania wystawy, a właśnie my, widzowie i widzki

 

 

Każda z prac, choć wpięta do złącza sztuka-przemysł-kultura-zasoby, porusza jakiś inny, niemniej złożony problem, który ze wspomnianej intersekcji wynika. Poszczególne opowieści wydają się nie mniej fascynujące, choć oczywiście motyw wyczerpywalności, potraktowany tak dosłownie i strukturalnie, jest czymś, co wyróżni wystawę na długo. Udało się stworzyć eksperyment, w którym to nie decyzja programowa czy logistyczna określa czas trwania wystawy, a właśnie my, widzowie i widzki. Naprawdę śmiałe wyzwanie rzucone popularnemu dyskursowi partycypacji publiczności w ofercie instytucji kultury. Zdecydowanie też jedno z takich wyzwań najciekawsze. Drobny gest wciśnięcia prztyczka przy pracy zostaje mocno nacechowany, bo w końcu decyzja, by zobaczyć pracę w pełnej krasie, sprowadza na ciebie odpowiedzialność za życie wystawy. A to już stawia cię po jednej ze stron nierówności dynamiki władzy. I z całą pewnością również stanowi jakiś rodzaj energii. Ostatecznie wystawa jest dla mnie właśnie o odpowiedzialności. Co jednak gdyby limitu na Wystawie limitowanej" nie było? Może właśnie nic - w końcu zasób energetyczny również zostałby w tym momencie wykorzystany. W zasadzie robimy to cały czas. Wyobrażone odwrócenie sytuacji paradoksalnie tym mocniej podkreśla wszystkie te rozważania, bo przecież ostatecznie żyjemy na skończonej planecie. Idę już odłączyć ten naładowany telefon.

 

 

*

Kasia Fudakowski
SIC!, BWA Wrocław
29.11.2024-16.02.2025
kuratorka: Mika Drozdowska

 

_____________

 

Marta Konieczna - krytyczka muzyczna i animatorka kultury dźwiękowej, łodzianka działająca we Wrocławiu. Współkuratorka i producentka cyklu warsztatowo-koncertowego Canti Spazializzati. W przeszłości związana z magazynem o muzyce współczesnej „Glissando”, publikowała również na łamach „Ruchu Muzycznego”, „Dwutygodnika” oraz „Krytyki Politycznej”. Ukończyła licencjat na kierunku muzyka w mediach w Akademii Muzycznej w Łodzi oraz studia magisterskie z muzykologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Na co dzień pracuje we Wrocławskim Instytucie Kultury


_____________

 

 

Zdjęcie główne: „Przedstawienie musi trwać i się kończyć",  fot. Alicja Kielan 

 

Patronite