W samym centrum Szczecina, w niemal opuszczonej kamienicy, działa galeria Obrońców Stalingradu 17. To przestrzeń prowadzona przez studentki i studentów Akademii Sztuki, w której odbywa się wystawa „Buda dla Azora, mamy i mnie”. Artyści i artystki podejmują w niej temat kryzysu mieszkaniowego, niepewności lokatorskiej i systemowej przemocy ekonomicznej. Prace balansują między dokumentalnym chłodem a onirycznym marzeniem o bezpiecznym miejscu. To wystawa, która nie daje łatwych odpowiedzi, ale bezlitośnie diagnozuje rzeczywistość.
Galeria Obrońców Stalingradu 17 funkcjonuje w specyficznym miejscu — niemal całkowicie opuszczonej kamienicy w centrum Szczecina. Prowadzona przez osoby studenckie z Akademii Sztuki przestrzeń wystawiennicza i ostatni funkcjonujący lokal mieszkalny znajdują się na pierwszym piętrze budynku, o którego statusie prawnym krążą niemal legendy. Na jego fasadzie rozwieszony został plakat ze znanym antykapitalistycznym hasłem: „Domy bez ludzi, ludzie bez domów". Obecność baneru związana jest z trwającą właśnie wystawą, „Buda dla Azora, mamy i mnie”.. Wystawa jest wynikiem współpracy między działającym od 2018 roku kolektywem Basta i tegorocznym zespołem kuratorskim OS 17 (Józef Jakacki, Marta Marianna Kubiak). Podjęta przez nich tematyka zdaje się niemal Zeitgeistem pokolenia wchodzącego w dorosłość w kraju, w którym polityka mieszkaniowa konstruowana jest bardziej pod interesy deweloperów i flipperów, a widmo utraty tymczasowych miejsc zamieszkania staje się dla wielu osób codziennością.
Podjęta przez nich tematyka zdaje się niemal Zeitgeistem pokolenia wchodzącego w dorosłość w kraju, w którym polityka mieszkaniowa konstruowana jest bardziej pod interesy deweloperów i flipperów, a widmo utraty tymczasowych miejsc zamieszkania staje się dla wielu osób codziennością
Pracą otwierającą narrację wystawy jest niewielka szklana kula, przypominająca pamiątki znad morza, autorstwa Małgorzaty Tęgowskiej. Niczym deweloperska bańka spekulacyjna otula zamknięty w jej środku blok rodem z postradzieckich blokowisk — symbol minionych czasów budownictwa społecznego. Pragnienie posiadania własnego mieszania spotyka się u Tęgowskiej z przygnębiającymi statystykami o znaczącym procencie polskich mieszkań, które latami pozostają niezamieszkałe i niszczeją. Tematykę pustostanów porusza w swojej pracy również Eryk Romek. Prezentowany na wystawie siedmiominutowy film Romka jest relacją ze stanu niezamieszkałych lokali w Gdańsku. Artysta zwraca uwagę na fakt, że nie są to jedynie pustostany, ale także lokale, które celowo pozostawiane są puste, aby ich cena rosła na wartości. Samo wideo przypomina niemy dokument niczym z lokalnej telewizji obrazujący rozwarstwienie społeczne za pomocą wizualności przestrzeni budowlanych.
Mimo popularności, zwłaszcza wśród środowisk anarchistycznych hasła: „pustostany w ręce wyobraźni”., próby pozasystemowego zagospodarowania opuszczonych miejsc tępione są przez władze i jej egzekutorów z niezwykłą skrupulatnością. Wyeksponowana na ścianie niewielka fotografia autorstwa Maksima Yudanova zrobiona została podczas brutalnej eksmisji nieistniejącego już squatu Zaczyn w Warszawie. Samo miejsce funkcjonowało zarówno jako przestrzeń mieszkalna, jak i miejsce kultury i aktywizacji osób w różnym przedziale wiekowym. Fotografia zestawiona została z olejnym obrazem Małgorzaty Tęgowskiej „Proszę nie przeszkadzać w prowadzeniu czynności". Niewielki format pracy skrywa w sobie kadr z blokowania eksmisji i fizycznej konfrontacji z policją. Praca bazuje na autobiograficznym doświadczeniu artystki, biorącej udział w akcjach uniemożliwiających eksmitowanie lokatorów z zamieszkiwanych przez nich przestrzeni. Osoby blokujące stają się w takim przypadku żywą zaporą w nierównym starciu z eksmiterami i „służbami porządkowymi”...
Praca Barbary Stańko-Jurczyńskiej oparta jest na prostym zabiegu. Popularne karteczki z ogłoszeniami o chęci kupna mieszkania, wrzucane masowo przez flipperów do skrzynek na listy, artystka umieszcza w ramkach na zdjęcia zabranych z rodzinnego domu. Większość wykorzystanych przez Stańko-Jurczyńską ulotek pochodzi ze skrzynki na listy mieszkania, które wynajmuje. Niepewna sytuacja osób wynajmujących nie pozwala im w pełni zaaklimatyzować się w mieszkaniach, w których żyją. Codzienne znajdowanie anonsów o kupnie lokalu, którego nie jest się właścicielem, staje się niemal systemową przypominajką o tymczasowości i niestabilności związanej z wynajmem czasowym, który najczęściej jest jedyną opcją dla wielu osób. Instalacja bazująca na koncepcji ready-made rozlewa się po pustym białym pokoju, w którym jedynie domowe ramki i wypłowiały turecki dywan dają namiastkę przytulności. Paweł Kasprzak również zbudował swoją instalację wokół papierowych „przypominajek”. Na najbardziej podstawowym modelu łóżka artysta umieścił białą pościel stworzoną z pozszywanych razem papierów: pism eksmisyjnych, ponagleń do zapłaty za media, mandatów i pism od firm windykacyjnych. Kasprzak wykorzystał dokumenty, które znajdowały się w jego domu rodzinnym w Szczecinie. Artysta zrywa z dominującą narracją o wstydzie, wystawia na widok nie tyle indywidualne problemy jego rodziny, co raczej pomnik systemowej przemocy ekonomicznej, z którą mierzy się coraz więcej osób. Tytuł pracy, „Wkładka mięsna", zaczerpnięty został z żargonu komorniczego, gdzie zamieszkałe nieruchomości na aukcjach określane są jako "lokale z wkładką mięsną". Paweł Kasprzak w swojej poetyce jest bezwzględny: obnaża, konfrontuje i prowokuje, nie ubierając swoich prac w łatwą do przyswojenia otoczkę.
Popularne karteczki z ogłoszeniami o chęci kupna mieszkania, wrzucane masowo przez flipperów do skrzynek na listy, artystka umieszcza w ramkach na zdjęcia zabranych z rodzinnego domu. Większość wykorzystanych przez Stańko-Jurczyńską ulotek pochodzi ze skrzynki na listy mieszkania, które wynajmuje
W nieco bardziej oniryczną stronę myślenia o kryzysie mieszkalnictwa w Polsce skręcają prace Marty Marianny Kubiak i Patrycji Cichosz. Kubiak wykorzystuje architekturę galerii, przemalowując słupy konstrukcyjne na czerwony kolor. Odwzorowują one kształt szkieletu domku na drzewie, który stanowił główny punkt jej projektu dyplomowego „Zawsze chciałam mieć swój domek na drzewie”. Oryginalną konstrukcję oglądać można na umieszczonej w przestrzeni galerii fotografii oraz wyglądając przez okno na podwórze kamienicy. Praca artystki zdaje się jednym z najmniej politycznych punktów wystawy. Nie widać w niej echa sztuki krytycznej lat 90 jak w twórczości Kasprzaka czy Stańko-Jurczyńskiej. Marta Marianna Kubiak wprowadza nieco dziecięcą, naiwną atmosferę w przestrzeń zdominowaną przez prace mocno osadzone w rzeczywistości. Na podobną strategię zdecydowała się Patrycja Cichosz. Jej malarskie przedstawienia oddają głos tym, o których perspektywę rzadko kto pyta. Obraz „Pig stuffed hotdog (Rysunek J.)" oparty jest na dziecięcym rysunku przedstawiającym policjanta wepchniętego w bułkę do hot doga francuskiego. Praca Cichosz zawieszona jest dość wysoko jak na standardy galeryjne, wskazuje nam to, że odbiorcą tej pracy raczej nie będą dzieci. Ta nieco naiwna, zabawowa scena z perspektywy dorosłego widza jawi się jako przedstawienie walki klasowej, w której policjant staje się narzędziem sprawowania kontroli klas panujących. Nie chcemy już tylko za słowami Jeana Jacquesa Rousseau „zjeść bogatych", ale także ich najemników, którzy dbają o zachowanie zastanego status quo. Drugi obraz Cichosz znajduje się już bliżej podłogi. Perspektywa też zdaje się nie być już ludzka. Głównym bohaterem płótna jest pająk, kątnik domowy, nieproszony gość budzący niejednokrotnie lęk wśród ludzkich właścicieli mieszkań. Patrycja Cichosz porównuje pająka do pasożyta, robactwa, którego trzeba się pozbyć, wytępić. W kontekście całości wystawy nie sposób jest odejść od skojarzeń z eksmisjami przypominającymi niejednokrotnie dezynsekcje lub deratyzacje.
Temat ten uderza podwójnie dotkliwie, bo poruszają go osoby które próbują utrzymywać się w ramach pola sztuki. Jak wszyscy wiemy, praca w kulturze nie jest miejscem sprzyjającym gromadzeniu kapitału i utrzymywania stabilnej pozycji finansowej
Wystawa „Buda dla Azora, mamy i mnie” jest wystawą łatwą w odbiorze ale na pewno nie jest wystawą przyjemną. Doomerska perspektywa na sytuacje mieszkalnictwa w Polsce wynika w sposób oczywisty z sytuacji młodych osób. Temat ten uderza podwójnie dotkliwie, bo poruszają go osoby które próbują utrzymywać się w ramach pola sztuki. Jak wszyscy wiemy, praca w kulturze nie jest miejscem sprzyjającym gromadzeniu kapitału i utrzymywania stabilnej pozycji finansowej. Wyszłam z przestrzeni OS 17 z niedosytem, w szczególności niedosytem rozwiązań, propozycji praktyk wspólnotowych, które pozwoliłyby na chociaż częściowe rozwiązanie problemów mieszkalnictwa. Może być jednak tak, że takich rozwiązań zwyczajnie nie ma. Może gdyby były nie pisałabym tej recenzji z mieszkania, które wynajmuje do końca sierpnia i nie jestem pewna czy będzie mi dane wynajmować je dłużej.
25.04-10.05.2025
Obrońców Stalingradu 17
Osoby artystyczne: kolektyw Basta: Patrycja Cichosz, Eryk Romek, Barbara Stańko-Jurczyńska, Małgorzata Tęgowska, Paweł Kasprzak oraz: Marta Marianna Kubiak, Maksim Yudanov.
_________________
Gabi Skrzypczak (ona/jej) poznańska kuratorka i teoretyczka sztuki. Twórczyni wystaw, wydarzeń artystycznych i tekstów o sztuce. Współzałożycielka inicjatywy artystyczno-kulinarnej TostMarcin. Zainteresowania naukowe koncentruje wokół sztuki Europy Środkowo-Wschodniej oraz intersekcjonalnych aspektów teorii feministycznej i queer.
_________________