Co jakiś czas łódzka opinia publiczna – a właściwie sami mieszkańcy na licznych forach i portalach – dyskutują
o odbudowie zabytków, które nasze miasto straciło. W porównaniu z Warszawą czy Wrocławiem jesteśmy w trochę innej pozycji – u nas strat wojennych jest nieporównanie mniej, a dyskusje dotyczą także budynków wyburzonych
w czasie komunizmu – jak np. dworca Łódź Kaliska. Wielu łodzian chętnie by znowu podziwiało monumentalny pałac Heinzla w parku Julianowskim, który z pewnością dorównywał rozmachowi rezydencji Poznańskiego. Ale zabytkiem, który najbardziej rozpala zmysły łodzian i wzbudza największe kontrowersje, jest oczywiście Wielka Synagoga.
Budynek powstał w latach 80. XIX wieku na placu u zbiegu Zielonej oraz Spacerowej (Kościuszki) i został sfinansowany głównie przez bogatych Żydów łódzkich, chociaż w kosztach partycypowali także „goje”, jak chociażby Karol Scheibler. Sama synagoga, oprócz okazałości, monumentalności oraz swojego orientalnego wystroju, wyróżniała się także swoją „postępowością” - w nabożeństwach uczestniczyli jedynie bogaci, asymilowani żydzi ubierający się „po europejsku”. Miejsca mieli zapewnione dożywotnio fundatorzy, natomiast pozostałe można było „wydzierżawić”. Nabożeństwa były odprawiane jedynie w języku polskim, a polskie święta narodowe były celebrowane tak samo, jak w innych świątyniach miasta. Legenda głosi, że kiedy do Łodzi przyjechał naczelny rabin Jerozolimy, stwierdził, że właśnie tak powinna wyglądać odbudowana świątynia Salomona.
Wszystko skończyło się w nocy z 10 na 11 listopada, kiedy to duma łódzkich Żydów została podpalona przez niemieckiego okupanta. Pożar trwający kilka dni pozostawił wypalone mury, które rozebrano dopiero wiosną 1940 roku. Od tego czasu duży plac w reprezentacyjnym miejscu miasta stoi pusty, służąc jako parking oraz targowisko.
W roku 2001 miasto oddało grunt Gminie Żydowskiej, która najwyraźniej nie planowała odbudowy zabytku
i odsprzedała teren znanym podłódzkim biznesmenom – Gałkiewiczom. Przez 13 lat z terenem nie działo się nic szczególnego (poza wielką płachtą z archiwalnym zdjęciem, która przypomina łodzianom o historii tego miejsca).
W międzyczasie pojawiła się koncepcja tunelu średnicowego oraz stacji Łódź Centrum, mającej się znaleźć właśnie pod skrzyżowaniem Kościuszki-Zielona. W dyskusjach pojawiał się głos, że jedno z wejść powinno się znaleźć właśnie
w narożniku, gdzie stała synagoga. Niektórzy wyobrażali sobie budynek tej stacji właśnie w formie odbudowanej synagogi.
Pozorny spokój i marzenia łodzian o rekonstrukcji tego wspaniałego zabytku trwały do roku 2014, kiedy to w gazetach pojawiły się wizualizacje biurowca, który ma rzekomo powstać w tym miejscu. Na razie inwestor szuka wspólników oraz najemców. Architektura niewiele się ma do tego, co stało tam jeszcze 75 lat temu. I szczerze mówiąc – całe szczęście. Postmodernistyczny potworek udający synagogę, adaptujący niektóre jej detale byłby najgorszym, złem, które mogłoby się przytrafić. Osobiście uważam, że dla tego terenu powinny być zastosowane jedynie dwa rozwiązania.
Pierwszym z nich jest faktycznie budowa biurowca. Działka już jest w rękach inwestora, miastu niełatwo będzie ją odkupić ponownie. Architektura biurowca nie najgorsza, jakościowo jeden z lepszych projektów biurowych ostatnich lat w Łodzi. Wypełniona kolejna – i to jakże widoczna i bolesna wizualnie – dziura w zabudowie. W ten sposób rozpoczniemy nowy rozdział w historii okolicy, o synagodze przypomni tablica pamiątkowa, stare fotografie oraz wspomnienia tysięcy łodzian. Miasto jest żywym organizmem, żyje i ewoluuje. W miejscu jednych budynków powstają drugie, jest to naturalna kolej rzeczy.
Drugim oczywiście jest rekonstrukcja. ALE. Powinna być to wierna rekonstrukcja, oparta najlepiej na oryginalnym projekcie (jeśli przetrwał) lub na jak największej ilości archiwalnych zdjęć. Problem w tym, że ujęcia z wnętrza można policzyć na palcach jednej ręki. Istnieje animacja pokazująca wnętrze, lecz nieudokumentowane fragmenty wnętrza dorobiono, wzorując się na podobnych synagogach z tego okresu.
Jeśli synagoga miałaby zostać odbudowana, to powinna być w stu procentach autentyczna. Kiedy odbudujemy (znaczy kto? z jakich funduszy?) to jaką funkcję będzie pełnić? Funkcji sakralnej z pewnością nie – społeczność żydowska w Łodzi jest niewielka. Funkcja kulturalna? Sal koncertowych (a także obiektów sakralnych, które świetnie tę funkcję pełnią – jak np. kościół św. Mateusza) i teatralnych w naszym mieście nie brakuje. Muzeum Żydów Polskich – zbudowali w Warszawie. Muzeum Żydów Łódzkich? Kolejna jednostka kultury do utrzymania ze szczupłego budżetu na te cele? EC1 w obecnej formule wystarczająco będzie doić miasto.
Czyli co? Wychodzi na to, że ekonomiczny rachunek pokazuje, że synagogi odbudować nie trzeba. Ale ekonomia nie zawsze jest najważniejsza. Najważniejsza jest tożsamość miasta, a ta synagoga była jego nieodłączną częścią
w czasach jego największej świetności. Nie wierzę, że świątynia ta stanie w tym miejscu w przeciągu najbliższych dekad. Dobrym półśrodkiem na ten czas będzie ów biurowiec. Ale i on nie będzie wieczny – kiedyś ustąpi miejsca czemu innemu – może właśnie odbudowywanej synagodze?
fotomontaż autorstwa Andrzeja Hermana
KOSMA NYKIEL
absolwent I LO, student kierunku Urban Planning, Design and Management na University College London, brązowy medalista IX Międzynarodowej Olimpiady Geograficznej iGeo 2012. Prywatnie fotograf, miłośnik Łodzi, członek Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Interesuje się historią sztuki i urbanistyką.