Barbara przy Świdnickiej to jedno z tych miejsc, które wymykają się prostym definicjom – ani dom, ani praca, lecz coś pomiędzy. Przez dekady była barwnym azylem dla hipisów, miejscem spotkań opozycji, dziś jest przestrzenią kultury i kawiarnianych rozmów. W 2025 roku obchodzi podwójny jubileusz: 60-lecie powstania i 10-lecie w nowej odsłonie. Katarzyna Kajdanek z Uniwersytetu Wrocławskiego przygląda się Barbarze jako „miejscu trzeciemu” w duchu koncepcji Raya Oldenburga, czyli  przestrzeni, która wyrasta z braku i potrzeby bycia razem, a nie z odgórnych decyzji. Jak zachować ducha takiego miejsca w świecie, gdzie nawet spotkanie bywa zapośredniczone przez ekran?

 

 

Miejsca trzecie nie rodzą się z dekretu. Wyrastają z potrzeby, z braku, z tęsknoty za czymś, czego nie ma w domu ani w pracy. Ray Oldenburg, amerykański socjolog, który w latach osiemdziesiątych minionego wieku ukuł to pojęcie, pisał o nich jak o niezbędnych dla zdrowia społeczności. Nie dom, nie praca – właśnie to trzecie miejsce, gdzie domowe rutyny i zawodowe hierarchie tracą znaczenie, gdzie można po prostu być, samodzielnie, z innymi, po swojemu. 

Barbara przy Świdnickiej 8B we Wrocławiu jest takim miejscem od ponad pół wieku, choć przez ten czas wielokrotnie zmieniała skórę. Najpierw był bar Barbara – kultowa knajpa szybkiej obsługi, gdzie w latach siedemdziesiątych schronienie znajdowali wrocławscy hipisi. Potem miejsce spotkań opozycji, punkt startowy demonstracji i happeningów Pomarańczowej Alternatywy.

 

 

Miejsca trzecie nie rodzą się z dekretu

 

 

Ci, którzy pamiętają tamtą Barbarę, mówią o zapachu. Mieszanka dymu papierosowego, woni serwowanych potraw i czegoś niedefiniowalnego – może nadziei, może młodości? W menu były pozycje, których próżno szukać gdzie indziej: krem sułtański, niepowtarzalne pierogi... Jedzenie było pretekstem, prawdziwym daniem głównym były rozmowy. O muzyce, której nie puszczali w radiu. O książkach, których nie drukowali. O świecie, którego nie pokazywali w telewizji.

 

Czarno białe zdjęcie wnętrza baru, mozaika na słupach, kartonowy sufit, dużo światła

 

Bar Barbara, fot. Stefan Arczyński, 1972, Narodowa_Biblioteka Ossolineum, Dział Dokumentów Życia Społecznego 

 

 

 

„Nie dom, nie praca”. To esencja koncepcji Oldenburga, ale też coś więcej. W Barbarze lat siedemdziesiątych ta definicja przez negację nabierała szczególnego znaczenia. Dla młodych ludzi uciekających przed przymusem pracy w socjalistycznym przedsiębiorstwie i przed ciasnotą blokowisk, bar mleczny stawał się azylem. Można było usiąść nad talerzem pierogów czy pucharkiem kremu sułtańskiego i po prostu być. Bez wymogu produktywności, bez hierarchii zakładowej, bez rodzinnych oczekiwań.

 

 

Ten brak hierarchii, o którym mówili uczestnicy spotkania, to kluczowa cecha miejsca trzeciego. W Barbarze lat osiemdziesiątych przy jednym stoliku mogli siedzieć studenci, robotnicy, artyści undergroundu

 

 

W 2025 roku Barbara obchodzi swoje podwójne urodziny – mija 60 lat od momentu otwarcia przestrzeni jako baru i 10 lat od jej powrotu na mapę Wrocławia w nowej roli, jako przestrzeń dla kultury. Anna Hryniewicka, dyrektorka Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, podczas urodzinowego spotkania mówiła o braku miejsc zinstytucjonalizowanej kultury odpowiedniej dla młodych. Ta obserwacja przywołała echo dawnych czasów, gdy Barbara była jednym z niewielu wrocławskich miejsc, gdzie młodzież mogła stworzyć własną przestrzeń. Podwórka blokowisk były za ciasne, domy kultury za oficjalne. Przestrzeń przy Świdnickiej oferowała coś pomiędzy – nie była ani prywatna, ani całkiem publiczna. Była wspólna.

Ten brak hierarchii, o którym mówili uczestnicy spotkania, to kluczowa cecha miejsca trzeciego. W Barbarze lat osiemdziesiątych przy jednym stoliku mogli siedzieć studenci, robotnicy, artyści undergroundu. Łączyło ich to, że przychodzili tu z wyboru, nie z obowiązku. Nikt nie pytał o legitymację partyjną przy wejściu, nikt nie sprawdzał, czy masz na koncie odpowiednią sumę.

 

czarno białe zdjęcie ulicy Świdnickiej we Wrocławiu, pop prawej budynek z napisem dania zimne, dania gorące

 

Fot. Tomasz Gardziejewski, zdjęcie ze zbiorów portalu Wratislaviae Amici, polska-org

 

 

Proces przemiany Barbary w miejsce kultury był procesem przywracania jej miejsca na mapie miasta. Wcześniej, od wielu lat nie serwowano już w tym miejscu jedzenia, niczego nie sprzedawano, pamięć o Barbarze nieco się zacierała. Nowe wnętrze, z designerskimi meblami i przemyślanym oświetleniem, niektórym wydawało się zbyt efekciarskie, na pokaz. Jakby ktoś próbował udomowić dzikie zwierzę. Ale może właśnie o to chodziło – o zachowanie ducha miejsca w formie, która przetrwa kolejne dekady. Nie muzeum nostalgii, ale żywa przestrzeń. Wreszcie, po latach zapomnienia i rewitalizacji – Barbara wróciła jako przestrzeń kulturalna z kawiarnią, czytelnią, miejscem na warsztaty.

 

 

Barbara przetrwała transformację może właśnie dlatego, że została rozpoznana – najpierw jako ważne miejsce pamięci opozycji demokratycznej, potem jako potencjał do wykorzystania podczas Europejskiej Stolicy Kultury

 

 

Ale miejsca trzecie mają też swoje wykluczenia. Kuba Depczyński z Muzeum Sztuki Nowoczesnej podczas wspomnianej dyskusji mówił o nowej muzealnej siedzibie – przestrzeni najświeższej, która postawiła go wobec konieczności oswojenia nowego budynku dla aktywności kulturalnych i artystycznych, które dotąd realizował w lokalach znacznie mniej formalnych. Dodał, że likwidacja różnych trzecich miejsc często wynika z tego, że są nierozpoznawane przez władze. Barbara przetrwała transformację może właśnie dlatego, że została rozpoznana – najpierw jako ważne miejsce pamięci opozycji demokratycznej, potem jako potencjał do wykorzystania podczas Europejskiej Stolicy Kultury.

Rewitalizacja Barbary to historia o tym, jak miejsce trzecie próbuje zachować swoją istotę w zmienionych warunkach. Pracownia Major Architekci odkryła modernistycznego ducha wnętrza, przywróciła witrynę Jerzego Tarnawskiego wpuszczającą światło, odtworzyła czarno-białą mozaikę na kolumnach. Ale czy można odtworzyć spontaniczność? Czy da się zaprojektować miejsce, które z definicji powinno wyrastać oddolnie? Współczesna Barbara balansuje na tej linii. Z jednej strony – program kulturalny, warsztaty, spotkania. Kawiarnia, gdzie nikt nie kontroluje czasu zajmowania stolika. Kryjówka dla dzieci, zaprojektowana wspólnie z nimi – gest uznania, że miejsca trzecie potrzebują różnych użytkowników, różnych perspektyw.  Z drugiej – przestrzeń, która pozwala po prostu być. Wiele osób odwiedzających Barbarę przychodzi pracować przy laptopach, w słuchawkach – samodzielnie / samotnie, w głębokim zanurzeniu w rzeczywistości online. Barbara to też czytelnia, gdzie można usiąść z książką. WiFi w Barbarze jest darmowe, ale podczas urodzinowego spotkania padł pomysł „poranków offline”. To symptom naszych czasów – miejsca trzecie muszą mierzyć się z paradoksem: być przestrzenią spotkań w erze, gdy spotkanie często oznacza siedzenie obok siebie, każdy ze swoim ekranem. Oldenburg pisał o miejscach trzecich w czasach przed upowszechnieniem internetu. Nie przewidział, że będziemy musieli aktywnie wybierać obecność, świadomie odkładać telefony, celowo się odłączać”, by być z innymi na żywo. 

 

 

To symptom naszych czasów – miejsca trzecie muszą mierzyć się z paradoksem: być przestrzenią spotkań w erze, gdy spotkanie często oznacza siedzenie obok siebie, każdy ze swoim ekranem

 

 

W dyskusji osobiście poruszył mnie wątek niedoboru. Dominika Kawalerowicz wspominała biblioteki szkolne i osiedlowe jako swoje miejsca trzecie z dzieciństwa. Dla kogoś, kto dorastał w blokowiskach małego miasta, były one namiastką tego, czego brakowało – przestrzeni poza kontrolą dorosłych, poza przymusem szkolnym, poza ciasnotą mieszkania. Ten niedobór jest motorem napędowym miejsc trzecich. Powstają tam, gdzie czegoś brakuje. W Barbarze lat siedemdziesiątych brakowało wolności. W Barbarze lat osiemdziesiątych – przestrzeni do wyrażenia sprzeciwu. W Barbarze współczesnej? Może brakuje nam zwyczajnej możliwości spotkania bez agendy, rozmowy bez wyznaczonego celu, obecności bez uzasadnienia. Na pewno brakuje większej liczby miejsc podobnych do Barbary, rozlokowanych w osiedlach całego miasta. Wyzwaniem dla współczesnych miejsc trzecich jest to, że niedobory funkcji oferowanych przez miejsca trzecie gdzie indziej obciążają takie miejsca jak Barbara. Jeśli brakuje dobrych do życia mieszkań, dobrze funkcjonujących przestrzeni publicznych, efektywnej infrastruktury społecznej, to miejsca trzecie takie jak Barbara stają się miejscami do wszystkiego. Przestają być „trzecie”, stają się ersatzem tego, czego nie ma. Barbara nie może zastąpić mieszkania dla osoby niedomnej, nie może być jedynym miejscem spotkań w miejskiej mega-dzielnicy, nie może wypełnić wszystkich luk miejskiej tkanki. Ale może być tym, czym była zawsze – przestrzenią możliwości. Miejscem, gdzie hierarchie społeczne tracą na moment swoją moc. Gdzie można przyjść i po prostu być.

 

Jasne wnętrze z ślubami z mozaiką, część osób pracuje na laptopach

 

Fot. Natalia Konsik

 

 

Kampusy uniwersytetów, o których ja sama wspomniałam na spotkaniu, to często porażka – miejsca, które mogłyby być trzecimi, ale nimi nie są. Za dużo hierarchii, za dużo funkcji edukacyjnej, za mało różnych kategorii użytkowników, za mało oddolnej aktywności. Często porównuję funkcjonowanie bibliotek (miejskich, uniwersyteckich) w krajach skandynawskich z funkcjonowaniem Biblioteki Uniwersytetu Wrocławskiego… Tam można siedzieć, leżeć, zjeść, przynieść swoją wodę, czytać przy stoliku albo pod oknami, we własnym śpiworze, w gorących okresach sesji przez 24 godziny na dobę. W bibliotece mojego Uniwersytetu jest pusto i smutno, a na wejściu ochrona weryfikuje cel wizyty. 

 

 

          W czasach, gdy algorytmy decydują, co zobaczymy w mediach społecznościowych, gdy praca wlewa się do domów przez laptopy, gdy przestrzeń publiczna jest coraz bardziej skomercjalizowana – potrzebujemy miejsc trzecich bardziej niż kiedykolwiek

 

 

Gentryfikacja dotyka też miejsc trzecich. Ceny w kawiarni Barbary nie są wyższe niż gdzie indziej w mieście, ale dla wielu kategorii osób nieuprzywilejowanych ekonomicznie mogą być barierą. Kawa specialty kosztuje tyle, co kiedyś cały obiad. To nie wina Barbary – to logika współczesnego miasta, gdzie utrzymanie placówki gastro wymaga balansowania między dostępnością a ekonomiczną rzeczywistością. Niektórzy rozwiązują ten dylemat wprowadzając „zawieszone kawy” czy zniżki dla seniorów. Inni tworzą przestrzenie hybrydowe – komercyjne w jednej części, społeczne w drugiej. Barbara próbuje być obiema naraz.

W czasach, gdy algorytmy decydują, co zobaczymy w mediach społecznościowych, gdy praca wlewa się do domów przez laptopy, gdy przestrzeń publiczna jest coraz bardziej skomercjalizowana – potrzebujemy miejsc trzecich bardziej niż kiedykolwiek. Nie jako nostalgicznego powrotu do przeszłości, ale jako przestrzeni oporu wobec totalizacji życia przez produktywność i konsumpcję. Jako przestrzeni spotkania z innym – aby dać odpór życia w swojej wygodnej bańce. Barbara przy Świdnickiej 8B jest dowodem, że miejsca trzecie mogą przetrwać transformacje, rewitalizacje, zmiany pokoleń. Ale tylko wtedy, gdy pamiętamy, po co są. Nie po to, by realizować projekty, nie po to, by edukować, nie po to, by poprawiać wskaźniki. Po to, by być miejscem, gdzie można przyjść bez powodu i wyjść bez poczucia straty. Gdzie krem sułtański smakuje jak wolność, nawet jeśli teraz podają już inną kawę.

Może najważniejsze w miejscach trzecich jest to, czego nie widać. Nie architektura, nie menu, nie program wydarzeń. To przestrzeń między – między obowiązkiem a rozrywką, między samotnością a tłumem, między tym, kim jesteśmy w pracy, a tym, kim jesteśmy w domu. W tej przestrzeni między możemy być kimś innym albo wreszcie sobą. Barbara była i jest taką przestrzenią. Zmienia się jej forma, ale funkcja pozostaje: być miejscem, gdzie miasto staje się możliwe do zniesienia, gdzie można na chwilę zapomnieć o rachunkach i deadline'ach, gdzie ktoś może zapytać „Co słychać?” i rzeczywiście chcieć usłyszeć odpowiedź.

 

 

_______________

 

 

Katarzyna Kajdanek – socjolożka miasta, profesorka nadzwyczajna UWr (Laboratorium Migracje-Kultura-Miasto). Badawczo zajmuje się przejawami procesu urbanizacji - ostatnio powrotami z osiedli podmiejskich do miasta i odrodzeniem wsi na ziemi kłodzkiej, a także kwestiami tożsamości regionalnej i lokalnej. Jest aktywna na polu stosowanych nauk społecznych - współtworzyła projekt ewaluacji społecznego oddziaływania ESK Wrocław 2016, systematycznie od 2010 roku współpracuje przy Wrocławskiej Diagnozie Społecznej.

 

_______________

 

 

Zdjęcie główne: Bar Barbara, fot. Stefan Arczyński, 1972, Narodowa_Biblioteka Ossolineum, Dział Dokumentów Życia Społecznego 

 

Patronite