Znają go wszyscy. Mało kto go widział, chyba nikt z nim nie rozmawiał. Każdy czytał, lub przynajmniej próbował. Każdy łodzianin wie o co chodzi, każdy wie o czym mówię. Napisy na ścianach. Ciągi napisów. Niekończące się zdania, zawołania, litania, hasła. 


Praktycznie brak zakątka Łodzi gdzie nie pojawiłyby się te ślady. Są ich tysiące. Rozmieszczone w widocznych punktach, w ścisłym centrum jak i na przedmieściach. Znajduje się je w najmniej prawdopodobnych punktach, z tyłu jakiegoś kiosku na peryferiach, na brudnej wiacie, budce trafo, przystanku itd.
Od kilku dekad, stanowią regularną komunikację ze światem. Za pośrednictwem długich napisów, szybkich haseł ich twórca wzywa do działania, opamiętania, wskazuje na winnych. Linie zdań jawią się dziś jak rodzaj zwielokrotnionego graficznego apelu. Są jak stempel, znak rozpoznawczy. Wsiąkły w brudny odrapany tynk Bałut, widnieją na murach bloków na Górnej, współgrają z liszajami szarych ścian, z wszechobecną łódzką „pastelozą”…

Namazane sprayem, latami wrastały w Łódź. Określiły nasze miasto i jego ułomność. Czym tak naprawdę są? Kto jest ich autorem?

 

WIESLAW W. WORKS 9

 

Niezwyciężony pan Wiesław

Wiesława W. cechuje nieposkromiona żarliwość.  Poczucie misji i powołanie do rozpowszechniania swoich prawd każe działać. Bez względu na następstwa. Uderzająca jest w tej działalności niebywała zuchwałość, nieliczenie się z żadnymi konsekwencjami. Ewentualne kary, mandaty są niestraszne. Odczuwalne jest za to prawdziwe, wewnętrzne powołanie, poczucie walki, dziejowego posłannictwa. Mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną, informacyjne bloki Wiesława W. posiadają wielką siłę rażenia, ich wszechobecność równa się zasięgowi kosztownych akcji reklamowych. Są nachalne, nie sposób ich przeoczyć. 
Ciągnące się zdania. Krótkie komunikaty, hasła ostrzegawcze, ciągnące się litania, wylewy długich zdań. Większość napisów to akomunikatywne przekazy. Są przeważnie nie do zrozumienia, ich sensy bywają dostępne w części, tylko dla wnikliwych. Próbują perswazji, informują, oskarżają… Gęste ciągi tekstu nie są jednak do końca hermetyczne. Ich analiza przynosi wiele wrażeń, inspiracji oraz, to jasne, radości.  Autor, stuprocentowo przekonany o swojej powinności szerzenia prawdy, wierzy w odbiór i liczy na odbiorcę. Rewelacje Wiesława W. wytworzyły na murach miasta prawdziwe palimpsesty! Wpisy nakładają się na siebie, zamalowane warstwą farby, bywają odnawiane.
Częstym przypadkiem są fasady, gdzie wyblakłe napisy wychodzą spod nowych warstw. Na miejscu starych pojawiają się zupełnie świeże. Mieszają się i tworzą nową łamigłówkę, kolejny labirynt znaczeń. Misja jest najważniejsza. Powołanie nie zna limitów. Gdy podczas wykonywania napisu autorowi kończy się farba, powraca na miejsce akcji, nadpisuje i poprawia litery. Wysyp napisów przychodzi falami. Jak nawrót choroby. Charakterystyczne było zanikanie akcji jak i periodyczne remisje. Wielkie powroty znaczy zdwojona maniakalna intensywność.  

 

WIESLAW W. WORKS 12



Sensy (?)

Co w ogóle stara się powiedzieć pan Wiesław? Kto, według niego, może stać się adresatem gryzmołów? Niezwykle trudne jest przebicie się przez pajęczyny tych słów i liter. Nie są jednak nonsensem. Komunikaty to sprawa życia i śmierci. Dotyczą spraw ostatecznych. Napisy Wiesława W. chciałyby pełnić rolę „iskier bożych” w krajobrazie miasta. Pospolity obskurantyzm i zabobon miesza się tu z niebywałą „błyskotliwością”. Niektóre motywy pojawiają się regularnie, od lat permanentnie powtarzane jest zdanie błąd w pacierzu, Bóg kusi lub niejasne 7było. Błąd w pacierzu –hasło umiejscawia genezę otaczającego nas zła w mylnym odczytaniu Pisma. Retoryka ewangeliczna obecna jest od początku. Manicheistyczne i millenarystyczne tropy są w dziele pana Wiesława oczywiste. Chrześcijańska eschatologia wymierza granice rozumienia wszechświata. Całość przekazu odnosi się do Pisma Świętego. Nie ma życia poza Ewangelią – lecz wszystko zostało kiedyś sfałszowane - stąd wszelkie niegodziwości. Winno za darmo być – sugeruje tęsknotę za pierwotnym nieskażonym, czystym porządkiem, niesplamionym przez grzech mamony. Wątki antyautorytarne kontynuują ostrzeżenia: Nie głosuj. Chcesz niewolnik być? W latach 80. w napisach nieustannie pojawia się postać Jana Pawła II – tutaj podejście staje się ambiwalentne. Papież jest reprezentantem instytucji wrogiej, skrajnie potępionej, lecz jako sławny rodak jest jednak „swój”.  Cały długi mur łódzkiego ZOO stał się na długi czas platformą kolosalnej analizy politycznej. Wymieniani byli tam Wałęsa, Regan, Taczer (te ostanie nazwiska pisane właśnie w ten sposób) – oczywiście w negatywnym kontekście. Opisywano zmagania mocarstw ZSRR i USA oraz sygnalizowano misję Polski. 
Na przestrzeni kilku dekad retoryka WW ulegała radykalizacji. W wersach pojawiają się już (sporadycznie) wulgaryzmy. Niepohamowana misyjność Wiesława W. objawia się w wybuchu komunikatów wokatywnych. 
W niektórych miejscach pojawiło się bezpośrednie wezwania: uczta się czytać lub ludzie myśta (oryginalna pisownia). Autor gwałtownie kontestuje dzisiejsze czasy, pomstuje na rozwiązłość, nagość na billboardach. Interwencyjne napisy sabotują niekiedy sex shopy. Rzecz dzieje się w Łodzi, więc hasła potępienia odnoszą się również bezpośrednio do mody: suknia długa winna być. Umieszcza sentencje „prawdy” obok banków i supermarketów, dopisuje słowa dezaprobaty do reklam.  Wiesław W. jest niezadowolony aktualnym obrotem rzeczy. Buntuje się. Używa grubych słów. Stanowi to pewien refleks powszechnego  przyzwolenia na wulgaryzmy w mediach oraz w oficjalnym języku.
W latach 90. pojawia się wezwanie do oporu Uwaga! 1905 robimy II raz!  to jednoznaczne hasło. Wyraźne wezwanie do społecznej rewolty. Gdzie indziej czytamy: 1939 II raz mata - niczego się nie nauczyliście, poraz kolejny ponosicie klęskę. Obsesja odwiecznej walki dobra ze złem, połączona z zapowiedzią końca świata, ostatecznego sądu, zwiastowanie apokalipsy zmieszane z prostackim rasizmem, fobią na punkcie Czarnych mają w sobie coś z bełkotliwej ideologii Rodziny Charlesa Mansona.
Na początku lat 90. obsesją staje się Lech Wałęsa. Dość szybko uznany za zdrajcę, utożsamiony zostaje ze złem ostatecznym. Towarzyszy mu piktogram diabła z rogami. Pojawia się napis Wałęsa – żyd. Diabła ma. 
Oczywista jest tutaj zbieżność z przewlekłym, ludowym, polskim rasizmem. Typem rozumowania, każącym nazywać zło słowem na Ż. Żyd jawi się jako synonim zła, nieczystych sił stojących za niedostatkami cywilizacji, błędami człowieka od początku dziejów. Figura Murzyna uznana zostaje za karę dla ludzkości lub za efekt błędu natury. Pojawia się kardynalne pytanie Skąd murzyn?


WIESLAW W. WORKS 19



Skąd Polak? Skąd łodzianin?

Wyłaniający się spod tych haseł rys osobowości jest skrzyżowaniem czegoś bliskiego „osobowości totalitarnej”, definiowanej przez Ericha Fromma, z czymś znacznie nam bliższym i dotkliwym. Osobowość autora haseł z łódzkiej ulicy zawiera wiele elementów mentalności opisanej w książce Wielka Trwoga  Marcina Zaremby. Emanuje z nich zestaw mentalności pospolitego Polaka. Przedstawiciela rozbitego społeczeństwa wykończonego przez wojnę kraju. W książce Zaremby, zdezorientowana, wykorzeniona, pozbawiona elit masa porównana została kolokwialnie do kaszy. Przywoływana pozycja dotyczy czasów bezpośrednio po II Wojnie Światowej. Opisywana faza polskiej zbiorowej świadomości, przeewoluowała i w rozmaitych formach przetrwała do dziś. Trwała równolegle w stosunku do oficjalnego modelu obywatela PRL. Wegetowała na poboczu, jako równoległa jakość, bądź też funkcjonowała w swoistej symbiozie z tzw. „postępowym światopoglądem”. Bez obaw można stwierdzić, model ten jest nadal jednym z biegunów czy też wyznaczników tzw. „polskości”. Wiesław W. nie działa w próżni, nie jest reliktem przeszłości.  Moje miasto jest miejscem, gdzie przywoływany krajobraz mentalny jest nadal wszechobecny. Na miejscu będzie podkreślenie, że w Łodzi doszło do niemal całkowitej wymiany, transfuzji populacji. Większość mieszkańców to dzieci, wnuki, prawnuki tzw. elementu napływowego.  Potomstwo społeczeństwa przetaczanego przez Polskę w wagonach widzę dziś w łódzkim tramwaju, na ulicy.

 WIESLAW W. WORKS 4

 


Wiesław W. Produkt / Ofiara mediów

Wiesław W. uosabia cechy jednostki uzależnionej od mediów. Intensywnie przeżywa to, co ogląda w TV. Osobista „machina ideologiczna” Wiesława W. bezpośrednio transmituje ten materiał na mury miasta. Wielka część „twórczości” WW stanowi rodzaj swoistej „aktywności reagującej”. Naścienne komunikaty ściśle sprzężone są z treściami nadawanymi w TVP. Niemal na bieżąco odnosi się do newsów, do postaci z mediów, ba, nawet do reklam. Cytuje je, reaguje, komentuje. 
Eksplozja działań pana Wiesława datuje się na okres tzw. transformacji ustrojowej. Lata po 1989 r. były w Polsce także, a być może przede wszystkim, czasem transformacji kulturowej. Przemiany zbiegły się z szerszym, światowym zjawiskiem – rozwojem przekazu satelitarnego i narodzinami telewizji kablowej. Oznaczało to info-eksplozję. Kolizję stabilnej w swoim dwubiegunowym zasklepieniu, polskiej mentalności z tak zwanym „szokiem przyszłości”. Bezpieczny spokojny Polak został skonfrontowany z hiperstymulacją, ultra szybkością i symultanizmem nowoczesnych czy też postnowoczesnych mediów.  Ukształtowanego w PRL obywatela dotknął nadinformacyjny szok. Dotychczasowy niedobór informacji, wszechwładza cenzury zostały zastąpione nadmiarem informacji, "wolnością słowa", decentralizacją oraz pluralizacją obiegów. Przemiana głęboko dotknęła dużą część społeczeństwa.Obyczajowy permisywizm, wieloistość, równoległość i równouprawnienie różnych wizji rzeczywistości powodowały percepcyjną katastrofę, dezorientację i bezradność.  Pojawienie się mnogości kanałów ilustrujących życie w innych zakątkach świata, ukazujących inne kultury, emitujących non stop muzykę, prezentujących odmienne style życia, ubierania, odżywiania itd. u pokolenia ludzi urodzonych zbyt wcześnie powodowały szok, dotkliwy dysonans. Doznanie było tak intensywne, że wywoływało chęć wycofania a nawet ucieczki, schronienia się w tradycji. Z tego stanu profity czerpały instancje takie jak Radio Maryja, z drugiej strony był to złoty czas dla organizacji / komercyjnych sekt typu Amway.
Aktywność WW w Łodzi wydaje się być refleksem przywołanych zjawisk. WW jest, według mnie, reprezentantem grupy, która doznała wówczas dotkliwych szkód, stała się „ofiarą” dysonansu. W odpowiedzi, prowadzi Wiesław W. swoją osobistą wojnę przeciwko nowym czasom. Krucjatę przeciwko, zacytuję go: „burdelowi i kapitalizmowi”.  

 

WIESLAW W. WORKS 14

 


Reakcje. Walka z panem Wiesławem. 

Lata 90. miasto Łódź znajduje się w czasie zawieszenia, aby nie powiedzieć częściowej likwidacji. Erupcja wytworów Wiesława W. przypada na ten przejściowy okres. Nakłada się na indolencję magistratu, na niedowład organizacyjny miasta, w którym odgórne zarządzanie miało zostać zastąpione przez samorządność. Samorządność, która błyskawicznie stała się polem lukratywnej eksploatacji, łatwym żerem dla obrotnych hien. Dzisiaj ta niedoskonała, powoli kształtująca się samorządność znów jest na celowniku, tym razem jeszcze większych drapieżników centralizmu. 
Słaba społeczność, spetryfikowany przez dekady stan obojętności i apatii to lokalny constans. Dojmujący brak postaw obywatelskich jest w Łodzi faktem. Anomia społeczna to dotkliwy rys naszego miasta. Minęły lata, a Łódź utrzymywała, że zjawisko nie istnieje. Udawano, że napisów nie widać, że ich nie ma. Typowa dla Łodzi, całkowita obojętność. Przemilczenie czegoś, czego nie można racjonalnie pojąć. 
Wreszcie, na początku XXI wieku, ktoś zdecydował się nagłośnić przypadek WW. Doszło do serii głośnych interwencji. Alarmistyczny ton notatek w lokalnym dodatku Gazety Wyborczej związany był z aktywnością aktywistów. Grupa młodych osób, żądnych działania dla miasta uznała WW za szkodliwego szaleńca. Twierdziła, że walka z panem Wiesławem to krok ku normalności. Dziś wszyscy jesteśmy mądrzejsi o kilka lat, nie warto nikogo chłostać, za to że  w dobrej wierze łapał się tematów-fantomów. Walka z napisami, nagonki na plakatujących organizatorów życia klubowego uznano wtedy za remedium na bolączki, na strukturalny niedowład podupadłej Łodzi. Zacięta walka dla ogólnego dobra miała doprowadzić do odosobnienia Wiesława W. w zakładzie zamkniętym. 

 

WIESLAW W. WORKS 18

 


Co możemy zrobić z przypadkiem Wiesława W. ?

Jak zachować się w obliczu tego zjawiska? W tym słowie nie ma nic z przesady, skala działań Wiesława W. każe nazwać jego praktyki zjawiskiem. Szereg pytań nasuwa się sam. Jak traktować taką ekspresję? Co można zrobić z Wiesławem W.? Aresztować? Odosobnić? 
Brak jednoznacznych odpowiedzi, sprowadzenie wszystkiego do wandalizmu jest zbyt proste. Traktowanie serii napisów jako bełkotu umysłowo chorego jest wygodne, zawęża jednak obraz. Zaliczenie Wiesława W. do jednego z kuriozów współczesnej Łodzi podobnie, także redukuje perspektywę. W aktualnym kontekście możliwe, a nawet konieczne jest dostrzeżenie innej strony tego problemu. Ukazanie specyficznych jakości tej inkryminowanej manii. Nie, wcale nie legitymizuję patologii. Spróbujmy zdać sobie sprawę: wieloletnia obecność Wiesława W. jest signum Łodzi. To chyba bolesna prawda, ponad 30 letnie rzemiosło pana Wiesława jest dziś jednym z kulturowych składników miasta. Dyskusyjność tej tezy jest tylko względna. Fenomen człowieka-napisu jest typowo łódzki. Niepowtarzalny. 
Co zrobić z samymi napisami? Usunąć? Wyczyścić? Zamalować? Czego naprawdę dowodzi obecność napisów Wiesława W.? Idealnie zgrywa się z mizernym stanem naszego miasta. Eksplozją upadku, bezrobociem i chaosem początku lat 90. Próżnią i brakiem, które są tutaj dojmujące. Dzieje przypadku WW wpisują się w fakt „bezpańskości” miasta takiego jak Łódź. Miejsca, gdzie całe połacie ulic, skwerów, chodników zdają się nie mieć żadnego gospodarza, gdzie nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za jakikolwiek fragment otaczającej go przestrzeni.  
Bzdurą byłoby powtórzenie błędów. Nie możemy udać że tego nie ma, że napisy nadal nie powstają. Przez odwiedzających Łódź znajomych dziesiątki razy pytany byłem o autora, genezę czy sens tekstów. O co w nich chodzi, kto jest ich autorem. Przyznam się, niezwykłą trudność sprawiało opisanie zjawiska, trudno było eksplikować złożoność, historię, ewolucję.
Tak czy inaczej, Wiesław W. to jeden z pierwszych regularnych graffiterów w Polsce, jest „twórcą” o niebywale długim stażu.  W Łodzi przed nim był tylko Amor X, który działał w latach 80. i jako jedyny czynił naścienny użytek z flamastra o szerokim rancie. Znane są (bywają szeroko nagłaśniane – pożądany efekt odstraszania) przypadki wysokich kar dla twórców graffiti. Bezkarność Wiesława W. jest zagadką. Casus WW prowokuje do refleksji, jest literalnym dowodem na to, że Łódź jest miastem innym. 
Niepokorna działalność Wiesława W. dopełnia obrazu łódzkiego mondo. Ścienne objawienia Wiesława W. to jeden
z clous Łodzi. Immanentny już dziś składnik irracjonalności naszego miasta. Nie da się zaprzeczyć temu, że „twórczość” Wiesława W. wzmaga surrealność tego miejsca. Wyjątkowego miasta. Miasta bękarta. Miejsca niepowtarzalnego. Chorego, jak i nadzwyczajnego.

 

WIESLAW W. WORKS 1




Historia.  Źródła Wiesława W.

Łódź Bałuty, rejony blokowisk ulic Sukienniczej, Łagiewnickiej, Franciszkańskiej. To akurat miejsce, gdzie w latach 70. przebywał z dłuższą wizytą Genesis P. Orridge (Throbbing Gristle, Psychic TV). Koincydencja zupełnie względna.  W tej części dzielnicy pojawiły się  pierwsze ścienne wpisy. Tak, zawsze było sporo Wiesława W. właśnie
w tym rejonie Bałut. Matecznik WW to ul. Szewska. Czteropiętrowy blok, jakich wiele w przecznicach odchodzących od ul. Łagiewnickiej. Trafiam tam po latach. napotkanych ludzi pytam o WW. Reakcją jest podejrzliwość i odmowa, nie wzbudzam zaufania.  Mężczyzna w średnim wieku opowiada mi w końcu o dziwnym facecie, który nosił mocno ubrudzony farbami płaszcz i regularnie „zapuszczał się w miasto” by pisać po budynkach. Cały blok, gdzie zamieszkiwał Wiesław W, jego wszystkie ściany, włącznie z bocznymi, tymi bez okien, do określonej wysokości zostały zapisane liniami zamazanych niedokładnie zdań. Tam, pod koniec lat 80. rozpoczął swoją wieloletnią karierę Wiesław W. Na marginesie pojawiają się pytania. Zagadkowy zdaje się fakt braku jakichkolwiek przeszkód czy też kar dla działalności Wiesława W. Jest koniec PRL-u, mimo uwiądu systemu, jego organy porządku (Milicja Obywatelska) czy służby, takie jak Służba Bezpieczeństwa trzymają się mocno, wcale nie czują wiatru historii. W tamtej rzeczywistości działalność Wiesława W. nie mogła ujść niczyjej uwadze. 
Pierwsze napisy stanowiły nabazgrane, dość nieczytelne kwadraty lub prostokąty wypełnione ciągiem zdań. Sporadycznie pojawiały się także napisy białą kredą. Wyobraźmy sobie kontekst tych inskrypcji w latach 80. Przywołajmy obraz znany z nielicznych zdjęć Łodzi tamtych czasów. Puste, szare ściany, tu i ówdzie pojawiające się kibicowskie slogany. W okresie niedoboru informacji, komunikaty WW stanowiły jakąś nowość.  Rozbijały w pewien sposób codzienną szarzyznę (były pisane kolorowymi kredkami świecowymi!), ciekawiły i intrygowały. Na przełomie lat 80. I 90. W działalności WW doszło do przełomu, równego rewolucji Gutenberga. Pojawienie się farb w sprayu na zawsze odmieniło „twórczość” WW. kolorowe aerozole trafiają do Polski na przełomie lat 80 i 90.  Kampania informacyjna WW nabiera na totalnej intensywności. Trwa z niewielkimi przerwami do dziś. Nowa technika oraz bezkarność pomaga rozwinąć pole działania. Intensywność osobistych „interwencji retorycznych” rozlewa się na obszar niemal całego miasta. Jak setki innych taggerów, Wiesław W. znaczył teren tak, jak czynią to niektóre ssaki. Od lat 80. Wiesław W. kilkukrotnie zmieniał miejsce zamieszkania. 
Wszędzie gdzie zamieszkiwał kontynuował misję.  Kilka lat żył w rejonach ulicy Pabianickiej i Chocianowic. Aktualnie jego ojczyzną są okolice ul. Andrzeja Struga i ul. Zamenhofa, na pograniczu Śródmieścia i Starego Polesia. Oczywiście, także tutaj rozpoznać można wprawną, malarską rękę pana Wiesława.

 

WIESLAW W. WORKS 11




Verba volant. Scripta manent

Większość głosicieli prawd objawionych funkcjonuje na marginesie życia, znani są jedynie rodzinie, sąsiadom, znajomym. Niektórzy z nich, otrzymali dziś niebywały dar - niezastąpiony kanał nauczania – internet. Wiesław W. jest przedstawicielem tzw. „wykluczonych cyfrowo”. Przespał moment lub nie dostrzegł wielkiej szansy głoszenia tam swojej prawdy. Nic jednak nie było w stanie powstrzymać jego pasji. Nadaktywność, oraz posiadanie samochodu(!) pozwoliły mu być w Łodzi wszechobecnym. Nie jest znany - jak Józef Depta z Krakowa - jedynie wybranym. 
Z obecnością człowieka-napisu musi liczyć się każdy, kto porusza się po naszym mieście. 
Negatywne komunikaty Wiesława W. towarzyszą mojemu odbieraniu, badaniu Łodzi od zawsze. Dla naszej grupy przyjaciół Wiesław W. był super fenomenem. Nie musieliśmy czekać na dowartościowanie tej ekspresji, pokochaliśmy ją bez zastrzeżeń. Fascynowała nas mesjanistyczna frazeologia. Intrygował styl łączący pospolitość i religijne uniesienie. Pamiętam jak przebijaliśmy się przez ciągi nie zawsze czytelnych tekstów. Radowały nas połączenia słów, zadziwiały absurdy - cała bezsprzeczna bzdura płynąca ze ścian. Marzyliśmy o spotkaniu autora. Marcin Pryt własnoręcznie wykonał sobie koszulkę z odtworzonym wiernie napisem 7 było. Fotografowali te napisy studenci ASP, kolekcjonował ich zdjęcia Egon Fietke. Często cytowaliśmy go w esemesach. Powtarzaliśmy te teksty, układaliśmy z nich kalambury. Funkcjonowały jako porozumiewawcze zawołania. Zadawaliśmy sobie pytania, kim jest ich autor, gdzie mieszka, co się z nim dzieje, gdy nie „pracuje”. 
Uderzający jest fakt, że z takiej kopalni inspiracji, nie zrodziła się żadna praca naukowa.  Twórczość Wiesława W. stanowi bogate pole do eksploracji, jest to gotowy materiał dla studiów kulturowych. Język WW, składnia, osobliwa ortografia byłyby ciekawym materiałem dla analiz lingwistycznych. Polonistyka rzadko otrzymuje tak wdzięczny materiał do badań.

 

WIESLAW W. WORKS 8



PS. Mimo upływu lat, Wiesław W. nie daje o sobie zapomnieć. Jest 2016. Wciąż pojawiają się nowe inskrypcje. Nic nie wskazywało że kiedykolwiek spotkam obiekt fascynacji. To nie ja odnalazłem pana Wiesława, zostałem przez niego zaczepiony! Pewnego letniego dnia, w centrum miasta, stojąc na czerwonych światłach, usłyszałem zza siebie agresywne zapytanie: A ty Polak jesteś?!! Poraz kolejny ktoś idiotycznie zareagował na mój wygląd. Setki podobnych doświadczeń nauczyły mnie jak postępować. Na mój natychmiastowy odzew, człowiek wyciąga gaz. Słyszę także serię dziwnie złożonych zdań. Po krótkiej chwili już wiem, - Wiesław W!!! To co słyszę, jest wykrzyczaną wersją treści ze ścian. Bohater artykułu miota pod adresem niżej podpisanego frazy, w których oczywiście pojawia się słowo na Ż, słychać nawet coś o światowej finansjerze… Na skrzyżowaniu ulic Struga i Gdańskiej tworzy się niewielkie zbiegowisko. Na tę chwile czekałem od zawsze.  Jestem wzruszony i słucham. Robię kilka zdjęć…

 

WIKTOR SKOK. FOTO PANA WIESLAWA 2 copy 2



Wiktor Skok – mieszkający w Łodzi czynny uczestnik kultury industrialnej. Muzyk, artysta wizualny, publicysta, didżej, promotor, kurator projektów muzycznych i plastycznych. Łączy aktywności kuratorskie z własną twórczością. Nie rozdziela praktyki i teoretycznej refleksji. Eksploruje możliwości różnych mediów, platform komunikacji i ekspresji. Autor grafik, plakatów, ulotek, logotypów, video etc. Sztuki wizualne łączy zazwyczaj z muzyką / hałasem. Od pierwszej połowy lat osiemdziesiątych obecny na scenie punk/hardcore. Uznawany za filar krajowej sceny industrialnej i eksperymentalnej. Od 1989 roku współorganizator cyklu koncertów Wunder Wave, wydawca punkzine’a Zygoma (1988-1993). Założyciel i wokalista grupy Jude (od 1993), autor zine’a Plus Ultra (od 1999). Współtwórca łódzkiego klubu Dom (od 2011). Absolwent filmoznawstwa w Katedrze Mediów i Kultury Audiowizualnej Uniwersytetu Łódzkiego (2003) i Studiów Kuratorskich w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego (2006). Terenem penetracji obrał elementy najnowszej historii, ikonosferę systemów totalitarnych i współczesny śmietnik kulturowy. Niweluje dystans między sztuką, ideologią i propagandą. Wszystkie jego działania i realizacje składają się na posiadającą kilka wspólnych mianowników całość.

Patronite