Rozmowa z Eweliną Chmielewską, Maciejem Ożogiem, Darrenem Vegą i Danielem Lukiciem

  

Eliza Gaust: L’tronica to oryginalna formuła festiwalu muzyki elektronicznej i sztuki dźwięku, łączącego scenę klubową z dźwiękowym eksperymentem. Chcecie zderzyć ze sobą te dwa światy? A może one się przenikają, mają elementy wspólne?

Ewelina Chmielewska: Na początku wydawało mi się, że to faktycznie będzie zderzenie dwóch światów, ale okazuje się, że, pod kątem muzyki i artystów, przejście będzie dosyć łagodne. Natomiast chcieliśmy zderzyć ze sobą dwie różne publiczności. Pomysł na ten festiwal kiełkował już od dawna, razem z Maćkiem planowaliśmy projekty związane ze sztuką dźwięku, nowymi mediami czy z muzyką eksperymentalną. A przy okazji jakiejś imprezy, Ratepus JD wspomniał, że marzy mu się w Łodzi festiwal ambitnej muzyki techno, że to miasto na to zasługuje. Wszyscy się z tym zgodziliśmy i postanowiliśmy zorganizować wydarzenie, które połączy te muzyczne światy.

Maciej Ożóg: Jest wielu artystów, przenikających między tymi światami, tworzących równolegle projekty taneczne i eksperymentalne, które do tańca nie są, chociażby John Lake działający na obu tych scenach. Przede wszystkim chodzi nam o to, aby dwie publiczności – sceny klubowej i eksperymentalnej – zetknęły się ze sobą. Może nie tyle zetknęły, bo to brzmi konfrontacyjnie, co wymieszały się. Rzeczywiście, istnieje zjawisko zamykania się w swoich środowiskach – ktoś interesuje się techno i nie wychodzi poza to. A nagle okazuje się, że w tym obszarze są też artyści robiący rzeczy, które techno nie są. Takim muzykiem, którego mamy nadzieję zaprosić w przyszłym roku, jest Carsten Nicolai, występujący pod różnymi szyldami, między innymi jako Alva Noto. Gra imprezy taneczne, ale robi też projekt z Blixą Bargeldem, zupełnie nietaneczny. Przykłady tego typu można mnożyć. Nieformalnym mottem naszego festiwalu jest to, że elektronika w świecie muzyki i sztuki dźwięku to pojęcie otwarte i bardzo szerokie. Z tym samym syntezatorem można zrobić wiele różnych rzeczy.

 

Wilhelm Bras foto2

Wilhelm Bras

 

Muzyka eksperymentalna to często przekraczanie strefy komfortu. Nie macie obawy, że dla odbiorców, nastawionych konkretnie na muzykę klubową, to może być zbyt wiele, że nie szukają takich doświadczeń?

E.Ch.: To zostanie rozwiązane rozdzieleniem scen na odrębne pomieszczenia i inne godziny. Nie chcemy robić „przekładańca”, to faktycznie mogłoby być zbyt ciężkie.

M.O.: Ale też chcieliśmy uniknąć takiej sytuacji, że mamy „poważny” festiwal muzyki eksperymentalnej, a potem afterparty. Traktujemy wszystkich artystów równorzędnie. Ale zdając sobie sprawę z problemu, o którym mówisz, nie chcemy przesadzić z wrzucaniem na głęboką wodę. Chociaż to nie jest też do końca tak, że ludzie, którzy idą na imprezę techno, chcą się tylko zabawić i nie dopuszczają do siebie niczego innego. I to samo po drugiej stronie – nie wszyscy, którzy chodzą na koncerty eksperymentalne, z góry odrzucają imprezy klubowe. Chcemy zmierzyć się ze stereotypowymi wyobrażeniami na temat uczestników tych scen. Mówisz, że muzyka eksperymentalna może przekraczać strefę komfortu. Jasne, ale techno dla niektórych też jest nie do zniesienia. Myślę, że tu nie do końca chodzi o komfort czy jego brak. Często muzyce techno przypisuje się rozrywkowy charakter i nierozrywkowy muzyce eksperymentalnej. A jedno od drugiego nie jest aż tak bardzo odległe. Na pewno nie dla nas, praktykujemy obie te rzeczy.

 

W Łodzi będzie to pierwsze takie wydarzenie. Inspirowaliście się innymi festiwalami na świecie?

E.Ch.: Ciężko powiedzieć, żebyśmy inspirowali się innymi festiwalami, bo pomysł powstał dość spontanicznie. Ale oczywiście od początku zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że istnieją podobne festiwale, nawet w Polsce. Dlatego też pomyśleliśmy z Maćkiem o tym, żeby zorganizować wydarzenie towarzyszące – Sonic Art Symposium. Chcemy zapraszać organizatorów podobnych festiwali i stworzyć platformę wymiany doświadczeń – branżowych i organizatorskich, otwartą także na resztę publiczności, aby miała okazję poznać podobne festiwale. Jako że ten pomysł też powstał spontanicznie, to w tym roku ograniczymy się tylko do Polski. Udało nam się na to wydarzenie uzyskać wsparcie od Łódzkiego Centrum Wydarzeń, dzięki czemu możemy zaprosić kilku organizatorów.

M.O.: Chcemy uniknąć niezdrowej konkurencji, bo uważamy, że dużo fajniejsza jest współpraca. Pomysł spotkał się z pozytywnym odzewem, w tej chwili mamy potwierdzone uczestnictwo przedstawicieli kilku innych festiwali: Festiwalu Sanatorium Dźwięku – o charakterze eksperymentalnym, Audio Art Festival z Krakowa, który też wprowadza elementy technowe. Jeszcze bardziej zmiksowany program przedstawia Patchlab Festival, również z Krakowa. Chcemy rozmawiać też z festiwalami, które zdecydowanie idą w stronę techno. Okazało się, że istnieje potrzeba tego typu spotkania.

 

studio shoot6

Studio Shoot

 

24 godziny dźwięku – artystyczny maraton. Myślicie o tym, aby przy kolejnych edycjach zorganizować dłuższy, rozłożony w czasie, event, czy jest to celowa formuła 24h?

M.O.: Nie wiemy, czy w przyszłym roku pozostaniemy przy formule 24-godzinnej. Są na świecie festiwale, które dzieją się non stop i dobrze się sprawdzają. W Polsce takiej imprezy chyba nie ma i chcemy sprawdzić, jak to wyjdzie. Jeśli ta opcja zda egzamin, pewnie będziemy ją kontynuować, jeśli nie – zastanowimy się nad zmianą. Założenie jest takie, żeby w przyszłym roku zorganizować jeszcze większe wydarzenie, więc jeśli zachowamy tę formułę, to być może zrobimy festiwal 48-godzinny, co najmniej [śmiech].

E.Ch.: W przyszłości chcielibyśmy też powiększyć to wydarzenie o wystawy z zakresu sztuk wizualnych, z których w tym roku musieliśmy zrezygnować z powodu ograniczeń budżetowych. Z założenia jest to festiwal sztuki elektronicznej – sztuki dźwięku i nowych mediów. Istotnym elementem są wizualizacje i przy kolejnych edycjach chcielibyśmy rozwinąć tę część, zaprosić uznanych VJ-ów. Ale nie znaczy to, że w tym roku zostaniemy bez strony wizualnej. Mamy skromną w liczbie, ale silną w jakości reprezentację: Tomasza Popakula, Mieszka Sakturę, Aspic, młody duet Herz i oczywiście Maćka Nierychlewskiego, znanego jako Mac Umatik.

 

Łódź ma długie tradycje techno – w latach 90. ta scena była jedną z lepszych w Polsce. Jak teraz, waszym zdaniem, prezentuje się łódzka scena techno? Mam wrażenie, że ostatnio pojawia się na niej sporo nowych ciekawych postaci…

E.Ch.: W Łodzi DJ-e rosną jak grzyby po deszczu. Mamy zróżnicowaną scenę muzyki tanecznej. Są starzy wyjadacze, ale pojawiają się też zupełnie nowe osoby…

 

kasia justka foto4
Kasia Justka

M.O.: Młodzi DJ-e i DJ-ki, którzy i które odświeżają tę scenę. Ale to ukazuje pewną przepaść – są ci starzy wyjadacze i debiutanci, a nie ma wyjadaczy w średnim wieku. To może być znaczące w kontekście tego, o czym powiedziałaś, że w Łodzi na przełomie lat 90. i 2000 scena techno była bardzo mocna, a potem nastąpił regres. Być może związany z tym, że zlikwidowano wtedy Paradę Wolności, w sposób brutalny i mocno ideologiczny. Dobierając przedstawicieli łódzkiej sceny, staraliśmy się zaprezentować jak najszerszy wachlarz, bo tych nazwisk jest naprawdę dużo, naliczyliśmy ich około czterdzieści.

 

Gorzej jest chyba, jeśli chodzi o kwestie organizacyjne i lokalowe?

M.O.: Pod tym względem jest bardzo kiepsko. Nie ma w Łodzi żadnego klubu, takiego jak w Warszawie, Krakowie czy w Trójmieście, w którym regularnie grałyby światowe gwiazdy dużego formatu. Jedynie czasami pojawiają się w klubie DOM.

E.Ch.: Poza tym, łódzkie miejsca kojarzone z muzyką elektroniczną, taneczną, są zwyczajnie małe. Ciężko zorganizować koncert z gwiazdą, kiedy klub pomieści 200 osób, co widać chociażby po festiwalu Domoffon.

 

Insolate 12

Insolate

 

Stąd wybór padł na WI-MĘ – kompleks pofabryczny, który pomieści dużo osób. Ale ta postindustrialna przestrzeń nada chyba też klimat imprezie?

M.O.: W Łodzi kultura techno od początku była związana z fabrykami. Ale napotkaliśmy na duży problem, jeżeli chodzi o znalezienie odpowiedniego miejsca. Niestety, klimatycznych przestrzeni, które nadawałyby się do zrobienia tego typu festiwalu, jest bardzo niewiele, a technicznie dostosowanych – prawie wcale. Jest w Łodzi jedno miejsce przygotowane na takie wydarzenie, ale jest straszliwie obłożone. Pozostałe są albo za małe albo w opłakanym stanie, zarówno od strony materialnej, jak i formalnej – nie wiadomo, kto jest właścicielem i pojawiają się problemy. A my nie robimy imprezy podziemnej, ale taką, która mogłaby normalnie funkcjonować w kulturalnym kalendarzu miasta. Oglądaliśmy różne miejsca, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na WI-MĘ. Mieliśmy to szczęście, że od początku dużą pomocą służył nam prezes Stanisław Zaręba. 

E.Ch.: Pana Stanisława zaciekawiła formuła festiwalu. Powiedział nam, że wydarzenia takiego formatu jeszcze w WI-MIE nie było. Nikt w halach, które wybraliśmy, nie odważył się wcześniej zrobić tak dużej imprezy.

 

Podczas festiwalu będą równolegle działać trzy sceny. Zaprosiliście przedstawicieli światowych scen klubowych, ale też wschodzące gwiazdy i artystów eksperymentalnych. Jakie są proporcje artystów zagranicznych i stąd?

M.O.: Fizycznie będą trzy, ale programowo cztery sceny. Na pierwszej i de facto jedynej 24-godzinnej scenie wystąpią łódzcy DJ-e. Druga scena, otwarta w godzinach 17-23, zaprezentuje muzykę eksperymentalną. Na noc przewidujemy dwie równolegle działające sceny z szeroko pojętą muzyką taneczną. Na pierwszej będą artyści z Polski, a na drugiej zagraniczni.

E.Ch.: Ale do obu tych scen – zagranicznej i polskiej – przemyceni są też łodzianie, ci, którzy nie grają tu na co dzień. Na polskiej scenie tanecznej zagra Your Mad Friend, a na scenie głównej – Łukasz Seliga z projektem Seltron 400. Obaj są z Łodzi, ale od dawna mieszkają i grają gdzie indziej.

 

Seltron 400 2 by Wiktor Malinowski

Seltron 400


Na scenie głównej pojawią się zaproszeni artyści – światowej sławy muzycy techno. Za ich dobór w znacznym stopniu odpowiada Darren Vega. W jaki sposób skomponowałeś ten line-up?

Darren Vega: Z powodu terminów skompletowanie wymarzonego składu nie było łatwe, nie wszyscy byli w tym czasie dostępni. Zaproszeni artyści wywodzą się z różnych scen. Pierwszy zagra SYNXRON z Ukrainy – duet dający oryginalne live acty. Grają spontanicznie, ich sety nie są dokładnie zaplanowane, przez co każdy jest inny. SYNXRON pojawi się jako pierwszy, bo ich muzyka świetnie koresponduje z tym, co wcześniej będzie się działo na scenie eksperymentalnej. Kolejny duet na scenie głównej to Seltron 400 z Polski. Ich sety są już bardziej zaplanowane – mają repertuar i z góry ustaloną kolejność. To raczej tech house niż typowe techno. Następna artystka – Xosar ze Stanów Zjednoczonych – gra całkowicie na żywo. Przeszła długą muzyczną drogę, ma na koncie kilka wydawnictw i daje regularne koncerty na całym świecie. Będzie jedną z głównych gwiazd sceny techno i da ostatni set live. Jej muzyka, awangardowa i grana na żywo, to industrial techno z wieloma innymi elementami. Kolejny, dwugodzinny set, będzie należał do artysty z Wielkiej Brytanii – Shifted, grającego ambient techno/hard techno. 

 

Xosar RBMA 3 Australia3

Xosar

 

Shifted przez długi czas związany był ze sceną drum&bass…

D.V.: Tak, Shifted wywodzi się z tej sceny i zna ją bardzo dobrze, a przy tym jest indywidualnym artystą. Jego występ będzie mocnym punktem. Kolejni artyści: Insolate, d_func. i Speedy zostali wybrani przez Daniela Lukicia. Speedy był zaproszony przez nas do Łodzi półtorej roku temu w drugi weekend działalności Williamsbourga i zagrał wtedy świetny set house/hard techno. Następnie na scenie pojawi się Luke Handsfree, z którym znamy się z londyńskiej sceny od wielu lat. Wywodzi się z drum&bass, house techno i ma bardzo szerokie rozeznanie w muzyce elektronicznej. Grał z wieloma świetnymi muzykami, na przykład z Jeffem Millsem. Jest też współtwórcą cyklu imprez, odbywających się od 10 lat pod szyldem Plex London. Po nim wystąpi Martin z mayzierre – duetu tworzącego własną muzykę w stylu tech house. Tym razem zagra on sam, bez Sylviana. Ten, w dużej części live, set bazować będzie na ich własnym materiale, tworzonym przez ostatnie dwa lata. Scenę zamknę ja, grając mix techno i dub techno z przełomu ostatnich piętnastu lat – coś łagodnego na zakończenie festiwalu.

 

Shifted Press Pic 4

Shifted

 

Daniel Lukić: Faktycznie Speedy zagrał bardzo ciekawego seta, w którym testował remixy takich gwiazd, jak Mark Broom, Gary Beck czy Marco Bailey, które ujrzały światło dzienne w jego wydawnictwach w połowie 2016 roku. Natomiast Insolate, która jako Miss Sunshine była najbardziej rozpoznawalną Chorwatką, w 2015 roku wydała EP-kę w labelu DJ Deepa „Deeply Rooted”, już jako Insolate, co w znacznym stopniu sprawiło, że w końcu wypłynęła na szerokie wody i ma już za sobą takie festiwale jak: Rex, Tresor, ADE, Tomorrowland czy Dimensions. Założyła też swój label „Out Of Place”. Natomiast artysty pod pseudonimem d_func. nie trzeba nikomu przedstawiać, ponieważ jest to Alexander Kowalski w mocniejszym wydaniu.

 

Udało się skomponować bardzo ciekawy line-up.

D.V.: Myślę, że tak, co w kontekście trzech równoległych scen nie było łatwe. Nie chcieliśmy robić oddzielnych wydarzeń, a jedną wspólną imprezę techno, z różnymi jego odsłonami. Chodziło o to, żeby ludzie, którzy będą krążyć pomiędzy scenami, mogli odkryć w tych miejscach rzeczy różne, ale utrzymane w klimacie muzyki elektronicznej/techno, doświadczając przy tym nowych wrażeń.

 

Kogo usłyszymy na polskiej scenie?

M.O.: Polish Showcase to szeroki wachlarz artystów z całej Polski, zajmujących się muzyką taneczną. Bookowaliśmy tę scenę razem z Mateuszem Maciejewskim – będą zarówno sety DJ-skie, jak i live acty. Gama stylistyczna jest szeroka, poczynając od artystów, którzy siedzą głęboko w techno, jak Chino, a także Dtekk i Essence, przez ludzi, którzy zajmują się techno w sposób bardziej otwarty i z nim eksperymentują, jak John Lake czy FOQL, aż po przecięcie techno z electro,choćby w postaci projektu VTSS. 

 

john lake brno 2017

John Lake

 

Przejdźmy teraz do sceny eksperymentalnej, której głównym bookerem jest Maciek. Mamy tu inny dobór artystów niż podczas ostatniego cyklu Perform_tech, którego kuratorem byłeś. Tam główną ideą było wykorzystanie technologii cyfrowych w sztukach performatywnych – na różne sposoby i z różnych motywacji. Co tym razem stanowi klucz doboru artystów?

M.O.: Główna idea była taka, aby zgromadzić zestaw uznanych artystów eksperymentalnych i udowodnić, że tworzona przez nich sztuka jest bardzo różnorodna. Ale też, że nie istnieje w tym obszarze jakościowa różnica pomiędzy polskimi artystami a twórcami światowej sławy. Chciałem również pokazać, że ta muzyka bazuje na różnych urządzeniach elektronicznych, nie tylko na komputerze. Thomas Ankersmit, twórca ze ścisłej światowej czołówki, wykorzystuje bardzo zróżnicowane instrumentarium, a to, co zaprezentuje na festiwalu, będzie robione w całości na żywo przy użyciu modularnych syntezatorów analogowych. Jego projekty są głębokie, jeśli chodzi o doświadczenie dźwiękowe, a zarazem stosunkowo subtelne w sensie głośności.

 

Thomas Ankersmit foto2 at Domino Festival Brussels photograph by Mich Leeman3

Thomas Ankersmit

 

Kolejne znane nazwisko to Ivan Pavlov.

M.O.: Ten światowej klasy artysta, tworzący pod nazwą CoH, będzie działał głównie z wykorzystaniem komputera oraz gitary, przetwarzanej przez urządzenia w tym komputerze zawarte. To twórca, od wielu lat funkcjonujący w postindustrialnym środowisku muzyki elektronicznej, współpracujący z całą masą uznanych artystów, jak chociażby Coil czy Cosey Fanni Tutti. Tworzy muzykę, którą określiłbym glitchowymi ambientowymi krajobrazami. Zostanie on zestawiony z Kasperem T. Toeplitzem, którego solowy występ w całości oparty będzie o komputer i analogowe efekty. To typowy przykład power electronics – bardzo głośnej, mocnej muzyki. Obok nich wystąpi Robert Piotrowicz, jeden z najbardziej znanych polskich twórców elektroakustycznej muzyki eksperymentalnej na świecie. Łącząc komputer z analogowymi sprzętami, tworzy muzykę tak zróżnicowaną, że ciężko przewidzieć, co zagra tym razem.

 

kasper t toeplitz foto1

Kasper T. Toeplitz

 

Będą też artyści działający na pograniczu dźwięku i obrazu.

M.O.: Tu trzeba wymienić Kasię Justkę, jedyną w tym składzie reprezentantkę czegoś, co można określić jako multimedialny spektakl. Eksperymentuje ona z interakcją wizualno-dźwiękową na poziomie czysto intermedialnym – te same urządzenia tworzą zarówno obraz, jak i dźwięk. Do tego grona dołączy Dawid Kowalski, tworzący jako Purgist – jeden z najbardziej rozpoznawalnych na świecie polskich przedstawicieli harsh noise. Ale jego nowy projekt może być dużym zaskoczeniem. Wystąpi też Wilhelm Bras, działający w oparciu o zbudowany przez siebie syntezator modularny. Jego występy można określić w skrócie jako dźwięk, stroboskop i dym. Występował w Łodzi parę razy, ale zazwyczaj były to koncerty w małej przestrzeni i na słabych głośnikach. Tu wreszcie będzie mógł w pełni pokazać co potrafi. Na końcu, a właściwie na początku, wystąpię ja z Kasperem T. Toeplitzem. W ostatnim roku graliśmy kilka razy w duecie i mamy ochotę na kontynuację.

 

Purgist foto2 Kulturamis.lt

Purgist

 

Bardzo szerokie spektrum eksperymentów…

M.O.: Przez ten dobór chcemy pokazać, że muzyka eksperymentalna jest bardzo różnorodna. To nie tak, że mamy tylko potężny noise albo ambientowe „plumkanie”. Poza tym, doświadczenie muzyki eksperymentalnej wymaga tak samo dobrego sprzętu, jak w przypadku każdej innej. W pełni można jej doświadczyć dopiero w momencie, kiedy jest przedstawiona w dobrych warunkach. A z tym różnie u nas bywa.

 

Co będzie się działo poza scenami muzycznymi?

E.Ch.: Podczas Sonic Art Symposium, które odbędzie się na początku festiwalu – w sobotę w godzinach 10-13, będzie można zobaczyć prezentację innych festiwali o podobnej formule. Po sympozjum planujemy warsztaty z budowania syntezatorów modularnych, które poprowadzi Paweł Kulczyński. Później, w strefie kina, pokażemy filmy dokumentalne przedstawiające historię zastosowania elektroniki w muzyce i historię kultury klubowej. Na otwarcie kina zaplanowaliśmy performance muzyczno-filmowy artystki z Krakowa – Virtual Geisha, która zagra set do filmu „Gabinet doktora Caligari”.

M.O.: Oprócz tego będzie giełda wydawnictw niezależnych i pokaz syntezatorów modularnych, które z dostępnych podzespołów można budować samemu, przygotowany przez łódzki Skylark. 

 

Tak duże wydarzenie organizujecie właściwie w kilka osób...

M.O.: Festiwal organizowany jest przez Fundację „In Search Of…”, której udało się pozyskać wsparcie ze strony Urzędu Miasta Łodzi. Największą wartością naszego zespołu jest zróżnicowany background. Ewelina ma duże doświadczenie w realizowaniu projektów z zakresu sztuk wizualnych w Galerii Wschodniej i nie tylko. Daniel Lukić od wielu lat jest menedżerem zespołu L.Stadt, a razem z Darrenem zorganizowali wiele imprez techno. Darren to nie tylko organizator, ale też promotor i inżynier dźwięku. Mateusz też organizował różne imprezy, w obszarze bardziej rozrywkowym. A ja wywodzę się z eksperymentalnej piwnicy. Te różne doświadczenia pomagają, ale wiadomo, musimy się dotrzeć. To, co teraz wypracujemy, będzie procentować w przyszłości.

 

ozog foto2

Maciej Ożóg

 

Jesteście nie tylko organizatorami, ale też praktykami.

M.O.: Tak, właściwie wszyscy, z wyjątkiem Eweliny, jesteśmy aktywni jako muzycy i DJ-e. Darren zamknie scenę główną, Daniel, czyli Ratepus JD – scenę zewnętrzną, a ja występem z Kasparem T. Toeplitzem otworzę scenę eksperymentalną. Te doświadczenia, a przede wszystkim nasza pasja, silnie wpłynęły na kształt całego wydarzenia. W Łodzi brakowało nam, aktywnym uczestnikom sceny muzyki elektronicznej, takiego festiwalu. Mamy nadzieję, że nie jest to tylko nasza potrzeba, ale że L’tronica znajdzie licznych odbiorców.

 

Dziękuję za rozmowę. Zapraszamy wszystkich na L’tronica Festival do WI-MY od godz. 10:00 7 października do 10:00 następnego dnia.

https://www.facebook.com/Ltronica/

Festiwal L’tronica jest realizowany dzięki dofinansowaniu z Budżetu Miasta Łodzi. Partnerem Sonic Art Symposium jest Łódzkie Centrum Wydarzeń.

 

Eliza Gaust - Absolwentka kulturoznawstwa na UŁ, koordynatorka wydarzeń kulturalnych, obecnie pracująca w Centrum Dialogu im. Marka Edelmana.

Zdjęcie tytułowe: Xosar

Patronite