Pięćdziesiąt tysięcy twarzy z policyjnej bazy danych. Publiczne archiwum, które miało służyć kontroli i odstraszaniu, staje się w Galerii W Y punktem wyjścia do krytycznej refleksji nad prawem, obrazem i tym, kto ma prawo być widziany. Wystawa Piotra Puldziana Płucienniczaka i Łukasza Podgórniego „Ludzie, których policja nie złapała” to subwersyjna opowieść o twarzy, władzy i sztuce, która nie daje się złapać.
Zaczyna się od bazy danych – pięćdziesiąt tysięcy twarzy, które jednocześnie są i nie są obrazami. Projekt Piotra Puldziana Płucienniczaka i Łukasza Podgórniego stawia pytanie o to, co oznacza bycie reprezentowanym w polu wizualnym: jak fotografia w policyjnej bazie, opatrzona statusem „poszukiwany”, konstruuje tożsamość i narzuca narrację o winie, zanim jeszcze zapadnie wyrok.
Podgórni i Płucienniczak przechwycili te wizerunki i przekształcili w materiał artystyczny – nie po to, by je „odratować” czy „uwznioślić”, ale by pokazać pewne istotne napięcie pomiędzy tym, co marginalizowane w sztuce, a co w społeczeństwie
Od Foucaultowskiej kategorii „nadzorować i karać” po współczesne teorie wizualności, wiemy, że obraz nie jest neutralny. W policyjnych rejestrach działa jak performatyw: sam akt publikacji portretu sprawia, że osoba zostaje wpisana w sieć społecznych podejrzeń. Podgórni i Płucienniczak przechwycili te wizerunki i przekształcili w materiał artystyczny – nie po to, by je „odratować” czy „uwznioślić”, ale by pokazać pewne istotne napięcie pomiędzy tym, co marginalizowane w sztuce, a co w społeczeństwie.
Roland Barthes w „Świetle obrazu” użył frazy „to było”, aby opisać kluczową i fundamentalną cechę fotografii, jaką jest uchwycenie i utrwalenie przeszłości, co odróżnia ją od innych form sztuki, takich jak malarstwo czy rzeźba. Ta fraza podkreśla istnienie fizycznego związku między zdjęciem a rzeczywistością. Jednak w przypadku portretów z policyjnej bazy ta relacja ulega przewrotowi – zdjęcie nie tyle dokumentuje przeszłość, ile staje się narzędziem prewencji. Wizerunek osoby poszukiwanej to nie neutralne odbicie, ale performatywny znak, który definiuje jednostkę w oczach społeczeństwa jako potencjalne zagrożenie. To „to było” zamienia się w „to może być”: może być winny, może być przestępcą, może być kimś, kogo należy unikać. Wizerunki z policyjnych rejestrów działają nie tylko jako dowód, ile przede wszystkim jako oskarżenie. Judith Butler powiedziałaby, że to akt performatywny: sam gest opublikowania wizerunku w policyjnej bazie konstruuje podmiot jako winnego, zanim zapadnie wyrok.
Puldzian i Podgórni, przechwytując te obrazy i przenosząc je do przestrzeni galerii, odsłaniają ten proces. Tworzą archiwum wtórne, które – niczym w ujęciu Jacques’a Rancière’a – przesuwa granice tego, co widzialne i co da się powiedzieć. „Policja” w sensie Rancière’owskim to porządek widzialności, który określa, kto może być widziany i w jaki sposób.
Wystawa „Ludzie, których policja nie złapała” to rodzaj „ikonoklastycznego remiksu”: obrazy, które miały służyć do kontroli i identyfikacji, stają się elementem estetycznego i krytycznego eksperymentu. W ten sposób twórcy dotykają sedna teorii reprezentacji: czy obraz odsyła do „realnego przestępcy”, czy do konstruktu społecznego, w którym prawo, władza i odbiorca negocjują swoje role?
Zdjęcia z policyjnej bazy uzupełnione zostały obrazami Płucienniczaka – „Cienka niebieska linia”, „Balon zaporowy przycumowany w miejscu posterunku”, „Radiowóz w zaroślach” – to satyryczny katalog ikonografii policyjnej
Zdjęcia z policyjnej bazy uzupełnione zostały obrazami Płucienniczaka – „Cienka niebieska linia”, „Balon zaporowy przycumowany w miejscu posterunku”, „Radiowóz w zaroślach” – to satyryczny katalog ikonografii policyjnej. Widzimy atrybuty władzy, takie jak mundur, radiowóz, sztandar – sprowadzone do absurdu, groteski, żartu. Z jednej strony policja jako balon, który można łatwo przebić; atrapa, wata szklana, radiowóz porzucony w krzakach. Z drugiej – tematyzowanie policyjnej obecności w codzienności (kontrola drogowa, legitymowanie, monitoring), wskazuje na całkiem poważne mechanizmy dyscyplinujące, utrwalające hierarchie społeczne. To aparat państwa, który – jak pisał Louis Althusser – pełni funkcję ideologicznego aparatu represji, działającego na rzecz reprodukcji stosunków produkcji. Podgórni, posługując się wideo, dokłada do tego element języka cyfrowego oraz popularne ożywianie postaci przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji. To otwiera kolejną perspektywę – technologia i algorytmy rozpoznawania twarzy, a także deepfake’i, sprawiają, że wizerunek może zostać całkowicie sfabrykowany. Fotografia, niegdyś dowód istnienia, traci swój status dokumentu. Czy w tym przypadku mamy do czynienia z podobnym podważeniem prawdy obrazu?
Niebezpieczeństwo manipulacji jest realne – fałszywe nagrania i zdjęcia mogą być używane do dyskredytowania, fabrykowania oskarżeń czy tworzenia alternatywnych narracji. To rodzi pytania o etykę: czy artyści, przejmując policyjne fotografie, nie naruszają prywatności przedstawionych? Gdzie przebiega granica między krytyką systemu a reprodukcją przemocy symbolicznej? Czy wystawianie wizerunku osoby poszukiwanej nie utrwala stygmatyzacji?
To moment, w którym wystawa uzyskuje wyraźny anarchistyczny wydźwięk. Zamiast powtarzać hasła o bezpieczeństwie i patriotyzmie, twórcy sugerują, że sztuka nie ma służyć prawu – ma służyć wolności
To subwersja anarchistyczna: odebranie władzy aparatu państwowego do decydowania, kim jesteśmy, i przeniesienie jej w zupełnie inny obszar. W obrazie „Ojczyzna i prawo (i sztuka)” Płucienniczak powraca do Malczewskiego i jego symbolicznego tryptyku. Artysta dopisuje „sztukę” do zestawu „Ojczyzna – Prawo”. To przewrotne pytanie: czy sztuka jest dodatkiem do prawa i ojczyzny, czy przeciwnie – ich krytyczną alternatywą? W logice państwa artysta powinien być lojalnym obywatelem, który „zgłasza przestępstwa”. Ale sztuka wymyka się tej logice: jest przestrzenią oporu wobec obowiązku donoszenia.
To moment, w którym wystawa uzyskuje wyraźny anarchistyczny wydźwięk. Zamiast powtarzać hasła o bezpieczeństwie i patriotyzmie, twórcy sugerują, że sztuka nie ma służyć prawu – ma służyć wolności.
Łódzka Galeria W Y staje się w tym kontekście przestrzenią negocjacji: między instytucją prawa a instytucją sztuki, między władzą dyscyplinującą a władzą wyobraźni. Tu, w miejscu przejściowym i efemerycznym, ujawnia się, że linia między dokumentem a fikcją, prawem a sztuką, bezpieczeństwem a opresją jest cienka – równie cienka jak taśma scotch blue przyklejona wzdłuż ściany. W tym sensie wystawa Puldziana i Podgórniego wpisuje się w tradycję sztuki krytycznej, ale bez zbędnego moralizowania.
Hasło „nie daj się złapać” nabiera w Łodzi dodatkowego znaczenia. Wystarczy spacer po ulicy Roosevelta czy alei Piłsudskiego, by zobaczyć sznur aut stojących pod znakami zakazu – od lat bez reakcji służb. Podobnie na samej Więckowskiego, tuż obok Galerii W Y: brak biletu parkingowego karany jest błyskawicznie, ale samochody na chodniku czy trawniku pozostają nietknięte. Władza widzi, ale wybiera, kiedy interweniować. Linia między tym, co dozwolone, a zabronione, okazuje się płynna – i negocjowalna. Ten codzienny krajobraz staje się komentarzem do wystawy: kto ma prawo być „złapany”, a kto niewzruszenie wpisuje się w pejzaż miasta?
Bo ludzie, których policja nie złapała, to nie tylko ci z policyjnych baz danych. To także wszyscy ci, którzy wymykają się logice kontroli: prekariusze, migranci, artyści, anarchiści, zwykli przechodnie
„Ludzie, których policja nie złapała” nie odpowiadają na pytanie, kim są ci ludzie. Zamiast tego zwracają pytanie do odbiorcy: kim jesteśmy my, kiedy patrzymy na ich twarze – w galerii, w Internecie, w gazecie. Bo reprezentacja, jak uczą Barthes i Butler, nigdy nie jest niewinna; zawsze kształtuje zarówno przedstawianych, jak i patrzących.
„Weź przestępcę. Wspomóż galerię. Nie daj się złapać.” – ta fraza kończy wystawę. Brzmi jak graffiti, jak gryps, jak instrukcja przeżycia. I może o to chodzi: by nie dać się złapać – ani policji, ani ideologii, ani systemowi, który próbuje nas opisać i przypisać.
Bo ludzie, których policja nie złapała, to nie tylko ci z policyjnych baz danych. To także wszyscy ci, którzy wymykają się logice kontroli: prekariusze, migranci, artyści, anarchiści, zwykli przechodnie. Nie dajmy się złapać!
Piotr Puldzian Płucienniczak (featuring Łukasz Podgórni)
04.09 - 25.09.25
Galeria WY
__________________
Natalia Królikowska – łodzianka, dra nauk humanistycznych, producentka wydarzeń kulturalnych, aktywistka literacka, kierowniczka działu komunikacji w Muzeum Sztuki w Łodzi.
__________________
__________________
