Sztuka pomaga przezwyciężyć największe życiowe kryzysy. Ten banalny frazes nabiera mocy, gdy znajduje potwierdzenie w splątanych i gorzkich losach Moniki Misztal, która w swoim malarstwie brawurowo bada to co mroczne i ukryte. Z Artystką rozmawia Marta Czyż.

 

Twoje malarstwo jest wybuchem Twoich emocji, które przelewasz na płótno. Jakie to są emocje?

Kiedy malowałam seks, porno, erotyki, twarze kobiet wycięte z ciała i genitaliów, to myślałam o kobiecie, która się wstydzi tego wszystkiego, co jej się wydarzyło. Z drugiej strony ma po prostu ochotę na rozkosz. A porno malowałam dlatego, że jestem dorosła, że mam swoje potrzeby i odkryłam życie erotyczne.

 

Jakie jest to dorosłe życie?

Nie jest łatwe. Kiedy wychodzisz z Akademii, myślisz, że jesteś Bogiem, masz takie poczucie, skoro wszyscy Cię chwalili. A tu nagle zostajesz sama, rodzina nie chce cię wspierać. Malarstwo jest kosztownym zajęciem, bo nie tylko potrzebujesz mieć na jedzenie, czynsz i normalne życie, ale musisz też wynająć pracownię, kupić materiały plastyczne. Wszystkie konkursy, do których można się zgłaszać, są płatne, a jeśli się dostaniesz, to na ogół musisz sama na ten konkurs pojechać. Prawdopodobnie nikt sobie z tego nie zdaje sprawy, że musisz mieć budżet na to, żeby być artystką. Na samo malowanie takim absolutnym minimum miesięcznym jest 1500 zł wkładu artystycznego. Po to, aby normalnie funkcjonować w tym zawodzie.

 

Skończyłaś Akademię w Krakowie. Co się dalej działo?

Jak czujesz, że jesteś Bogiem, to myślisz, że sama sobie dasz radę. U mnie było na odwrót. Moje osobiste problemy w domu rodzinnym, to, że rodzina nie mogła już mnie dalej wspierać finansowo plus rozstanie z moim byłym spowodowały, że nagle zostałam kompletnie sama i bez niczego. Podejmowałam się wielu prac. Próbowałam pracować w wielu branżach, począwszy od kostiumografii, przez scenografię, po film. Podświadomie zawsze cały czas robiłam wszystko, aby mnie zwolniono, bo za każdym razem czułam, że oddalam się od malarstwa. Robiłam naprawdę różne rzeczy, pieliłam grządki, myłam garnki przez rok i robiłam inne rzeczy, o których nawet nie chcę wspominać. Z tego stanu wydobyła mnie koleżanka, która kupiła ode mnie większą liczbę obrazów. Kupiła ode mnie dziesięć obrazów za tyle, ile miała wtedy oszczędności. Zrobiła to moim najgorszym czasie. Powiedziała mi wtedy, że mam po prostu malować. W pół roku stanęłam na tak zwane nogi, chwiejne, bo chwiejne, ale nogi. Wtedy postanowiłam napisać do Natalii Sielewicz. Natalia przyszła i wybrała trzy obrazy na wystawę Farba znaczy krew. Usłyszało o mnie wtedy kilka osób. Galerie i kolekcjonerzy nie mogli uwierzyć, że mnie tyle czasu nie było. Jest to możliwe, artyści pojawiają się i znikają. Ja nie znikłam, tylko nie miałam warunków do tego, żeby ktoś mnie widział. Nie miałam za co wychodzić z domu. Jak dostałam się na konkurs, to nie wysyłałam pracy, tworząc jakąś markę własnej osoby jako nieodpowiedzialnej. Nie miałam wtedy skąd wziąć tych pieniędzy. Koło się zataczało. A ja szłam w dół i w dół. Teraz jestem na etapie wychodzenia z bardzo poważnego dołka. Pojawiło się dużo kupujących i osób, które po prostu są zainteresowane moją twórczością. Ludzie chcą mnie odwiedzać. To oznacza, że na kogoś te obrazy działają i to mnie najbardziej mnie cieszy. Przychodzą do mnie bardzo różne osoby, ale wszyscy patrzą przychylnie na to, co robię. Kiedyś też przychodzili, miałam dowody i poczucie, że moja sztuka kogoś obchodzi, ale wtedy to uległo rozproszeniu.


  IMG 9373


     Maluję do ostatków sił. Jak wstanę, mam dobry moment i maluję, potrafię cały dzień i noc nie spać, aż padnę.

 

Wcześniej miałaś kontakt z wieloma złymi ludźmi.

No niestety tak jest, że jestem zbyt delikatna, żeby nie odbierać zawiści, która się pojawiała, docinek, że wszędzie się wepchnę, wcisnę, że jestem nadaktywna, zbyt ekspansywna. Byłam ukrywana po rogach w pracowniach. Ale były też fajne momenty, chciałabym to wyciągnąć, bo z wielu względów lubię szkołę krakowską. Dała mi przede wszystkim dużo swobody.

 

Ale nie tylko na Akademii spotyka się osoby, które ciągną w dół. Jeśli nie jesteś dobrze traktowana przez bliskich, to też często uwierzyć w siebie. Ty tak miałaś.

Mój były partner bardzo źle mnie tak traktował. Latami byłam obrzucana wyzwiskami, właśnie dotyczącymi tego, jaką artystką jestem. Jeśli słyszysz co chwilę, że z ciebie artystka jak z koziej dupy trąba, to możesz stracić wiarę w siebie i swoje możliwości. Można by przytoczyć jeszcze wiele zarzutów wobec mnie, włącznie z tym, że powielam czyjąś, a konkretnie jego, sztukę i sama nie mam nic do powiedzenia. A to jest tak, że uczysz się malarstwa od innych malarzy. Można się kimś inspirować, ale kradzież w takim przypadku nie jest możliwa, bo inspirujesz się po to, aby znaleźć własną drogę. Znalezienie tej drogi było dla niego irytujące, bo ja siedziałam w domu i malowałam, a on chodził do pracy. Wylewał na mnie całą swoją frustrację. Jemu też nikt nie pomógł po Akademii, nie zaoferował stypendium, nie miał wsparcia z żadnej galerii. 

 

Ale Ty też tego wsparcia nie dostałaś.

Nie dostałam, ale się tak uparłam. Jestem uparta. Pieniądze za obrazy, które sprzedałam koleżance, wydałam w całości na materiały. Ale to było po siedmiu latach. Wcześniej był dramat.

 

Jak wyglądał ten dramat?

Chodziłam po ulicy w tę i z powrotem w lęku, co będzie dalej. Doszło do tego, że jak kloszard zaczepiałam ludzi na ulicy, bo nie miałam nawet na papierosa.

 

Przed czym to był lęk?

Wydaje mi się, że przed wszystkim. Jak dam sobie radę sama w tym tak trudnym zawodzie. Porównuję to do chodzenia bez zabezpieczenia po linie nad górami i jeszcze pod tobą jest ogień. Nawet jeśli nie zginiesz od upadku, to i tak spłoniesz. Nic z ciebie nie zostanie. Cały czas mam tę myśl z tyłu głowy, mimo to, że zaczęło się teraz udawać. Wszyscy próbują mi tłumaczyć, że to jest niestabilna praca, w której jest mnóstwo niestabilnych momentów i że trzeba być silnym. Zauważyłam, że aby odnieść sukces w sztuce, trzeba mieć też odrobinę szczęścia. Nie ma tak, jak w innych zawodach, że jak jesteś super utalentowany, pracowity, wytrwały, konsekwentny i sumienny, to masz na życie. Tutaj tak nie ma. Tu jest jeszcze kwestia szczęścia i musisz zasuwać na pięciu etatach. Środowisko spoza świata sztuki nie ma zielonego pojęcia, ile artysta musi harować. Wszystko musi realizować sam, wyjazdy, konkursy, pomysły. Od początku do końca jest sam i jeszcze często pracuje na drugim etacie. Nie jestem w stanie założyć teraz rodziny. Jestem wręcz na takim etapie, że przez myśl nie przechodzi mi, czy mam założyć rodzinę, czy nie, bo nie mam za co i nie mam na to szans. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że jesteśmy bardzo dobrze wykształceni, a nie mamy żadnej stabilizacji. Mówi się, że artysta to wolny duch. Wynika to tylko z tego, że nie mamy stabilnych dochodów, dlatego on jest taki wolny. To powiedzenie jest bardzo krzywdzące. To mnie krzywdzi, jeśli jestem tak odbierana.

 IMG 876

 

Jak wygląda Twój tryb pracy?

Ten tryb malowania jest bardzo ciężki. Maluję do ostatków sił. Jak wstanę, mam dobry moment i maluję, potrafię cały dzień i noc nie spać, aż padnę. Czasem nie chodzę przez to do szkoły, nie zdążam na czas do ważnych urzędów, bo był do namalowania obraz. On był ważniejszy od całej reszty. Jeśli mi się uda obraz, to nie żałuję niczego.

 

A masz momenty, że masz nieudany obraz?

Mniej więcej co dziesiąty obraz jest bardzo udany.

 

Kiedy to czujesz? Co oznacza dla Ciebie udany obraz?

To jest takie uczucie, jak mi się chce siku i przytrzymuję siku i nie idę na to siku. To jest takie napięcie i takie wyładowanie energetyczne i emocjonalne, że nie ma tu miejsca na fałsz i kombinatorykę, próby i naśladownictwa. Chcemy, żeby udał się ten obraz i trzymamy go na ręku, aż się nie posikamy.

 

Kiedy wiesz, że to jest ten co dziesiąty? W trakcie malowania?

Tak. Jak w przypadku ostatniego, różowego, to trwało 10-15 minut. Nie lubię takich obrazów. Nie do końca lubię tak bardzo udane prace, które przekraczają moje dotychczasowe możliwości, bo potem nie wiem, co mam zrobić z tym faktem. To jest poczucie bycia tak dobrą w tym, dojścia do momentu przekroczenia siebie, że siłą rzeczy potem pojawia się kryzys. Kryzys dotyczący tego, co teraz ma być.

 

Masz takie obawy, że już nigdy nie będzie lepszego obrazu?

Już były takie cztery obrazy. Przez nie kompletnie się załamałam. Jeden z tych obrazów pojechał na targi i się sprzedał. Dostałam sugestię, żebym malowała takie obrazy. Chodziłam z głową spuszczoną w dół, myśląc o tym, jak mogę namalować ponownie coś tak dobrego. To był mój autoportret, który był rozbity na tysiąc części i nie można było złapać ostrości tego, jaka ta twarz moja jest. Czyli masz czworo oczu, czworo ust, które nakładają się na siebie. To jest duży obraz, 2 x 2 metry. Takiego obrazu nie można powielić. Maluje się go tylko raz. Drugim obrazem był martwy koń. Byłam na wystawie martwych zwierząt w Berlinie. Namalowałam łeb konia do góry nogami. Temat śmierci jest mi bliski. Straciłam ojca, najważniejszą osobę w moim życiu. On był zawsze za mną i byłam jego ukochaną córeczką. Od jego śmierci nikt nie otoczył mnie taką troską. Zawsze szukam kogoś takiego jak on, kto mi powie, że jestem ładna, że jestem zdolna, sprytna, szybka. Czyli wszystko co zawsze miałam w sobie i poza moją upartością bardzo lubię. Trzeci obraz to jest wizerunek głowy taty. W rodzinie jest taka tradycja, ktoś z rodziny ojca robi pośmiertne portrety i fotografie. Mam takie fotografie ojca. Malowałam go z miesiąc. Tak, jak normalnie maluję do dwóch-trzech dni, tak ten obraz malowałam długo, ścierałam szmatką, czego w ogóle nie robię, nie używam takiej techniki. Na ogół dbam o każdy blik na nosku, róż. Podeszłam z sumiennością do tego obrazu. To był pierwszy i jedyny raz, kiedy mój były pogratulował mi obrazu. 

 E6F1779C D6D1 4AD8 AA0A C7FA04744A2D

  

Masz ten obraz dalej?

Podarowałam go przyjacielowi. Był taki moment w życiu, gdy nie miałam gdzie mieszkać i nie wiadomo było,co dalej. Bardzo mi zależało, żeby ten obraz był w dobrych rękach. Będzie miał go on i kolejne pokolenia. A jak byłam w życiowym dole, to nie byłam pewna, czy nie zgubię tych obrazów. Jest jeszcze taki obraz, ja z mamą na rękach. Tata wtedy pracował w Iraku, mama wysyłała zdjęcia tacie, aby pokazać mu, co u nas słychać. Zadbała o piękną fryzurę i zrobiła sobie wtedy ze mną portret u fotografa. Namalowałam obraz o dość trudnej relacji z moją matką. Od dziecka nie możemy się nijak dogadać. Chcę się od niej uwolnić, ale jestem z nią cały czas w taki dziwny sposób połączona, że nie mogę oddychać. A jestem tak blisko i tak bardzo ją kocham.

 A2644D1A 719C 4094 A01C F051FBD992CF

 

Może dla niej to też jest bardzo trudne. Nie miała łatwego życia.

Pewnie tak. Bardzo trudno jest mieć dwie zdrowe, myślące córki, które chcą mieć własną drogę. A ona była sama. 

 

Myślisz, że zawsze będziesz mieć taki lęk o ten kolejny obraz?

Nie jestem zbytnio szczęśliwa, jak mi się uda namalować obraz wykraczający poza moje możliwości. Potem pojawia się poczucie, że trzeba być już na pewnym poziomie i tego się najbardziej obawiam. Tego, że nie każdego dnia jestem na takim samym poziomie, że moje wąskie grono odbiorców właśnie tego ode mnie oczekuje. Tylko czy ja będę w stanie ich zaspokoić? Nie wiem. Oprócz siebie ważny jest odbiorca. Lubię mieć kontakt z ludźmi, lubię być chwalona i podziwiana. Ale co się stanie, kiedy tego już nie będzie?

 

Nie jesteś w stanie pogodzić się z tym, że są gorsze i lepsze momenty?

Moja osobowość jest zbyt złożona i jestem zbyt wymagająca wobec samej siebie, żebym miała przez cały czas mówić, że zawsze będzie dobrze. Ale co zrobię, jeśli nagle to co dwudziesty, co trzydziesty obraz będzie tak bardzo udany? Na Akademii mówiono mi, że jestem zawsze niezadowolona ze swojego obrazu. Zawsze potem brałam następne płótno. Żal mi było zamalowywać to, co stworzyłam. W każdym obrazie jest kawałek mojej energii, która nie jest oszukana i nie jest czyjaś, ale jest moja. Tam jest jakaś prawda. Nie wiem, jak to nazwać lepiej. To, co ja potrafię, to być żywiołem. Moja ręka jest jak kopyto. Jest tyle utalentowanych ludzi, którym zazdroszczę. Zawsze byłam bardzo uparta. Jak byłam mała i pani od plastyki powiedziała mi, żebym darowała sobie malowanie, to wtedy powiedziałam sobie, że zostanę artystką. Gdyby wtedy nie zrobiło mi się tak przykro, to pewnie bym była kimś innym. 

 

Wspominałaś o tym, że malujesz na raz tylko jeden obraz.

Tak, jeśli maluję obraz dłużej to tylko ten. Nie ma możliwości pracować nad różnymi obrazami. Jak się zakochujesz, to w jednej osobie. To można zobaczyć po moim bałaganie w pracowni. Opracowuję dokładnie każdy skrawek obrazu i mam taki bałagan, że niedługo nie będzie mnie widać. 

 IMG 9369


      Nikt nie wierzy, że po tym, ile mi się przydarzyło,cały czas tak wierzę w ludzi. Świat nie jest zły.


Twoja pracownia teraz wygląda całkiem nieźle w porównaniu z tym, co było kiedyś.

Staram się przyjmować gości w normalnych warunkach. Mobilizuję się, kiedy ktoś do mnie przychodzi. Jest mi tam bardzo dobrze, choć myślę, że nikt by nie uwierzył, że w tej małej piwnicy może być komuś tak dobrze. Mam tam ciszę, spokój i nikt mi tam nie wchodzi, nikt się mnie tam nie czepia. Wcześniej byłam tam zupełnie sama. Przez cztery lata nikt do mnie nie zajrzał. Teraz częściej mam gości.

 

Pracujesz w ciszy?

Słucham audiobooków i podcastów, na przykład Od zera do milionera, Finansowy ninja, Jak zjednać sobie ludzi, Jak wyjść z kryzysu czy Jak uporządkować swoje życie.

 

Bardzo aktualne lektury! Pomagają Ci?

Rok temu ktoś mi powiedział, że jestem na samym dnie i nie chce ze mną być. Każdego dnia udowadniam sobie, że jestem coś warta. Dzisiaj czuję, że nie muszę tego udowadniać jemu. Ale na dnie byłam z jednego powodu. Chciałam, żeby ktoś mnie taką pokochał. Okazało się, że w słabości nie ma miłości. To mnie też zmobilizowało do tego, żeby z tego dna się podnieść. Na początku kłóciłam się w sms-ach, że już sobie udowodniłam bardzo dużo. Zostałam sama z farbami i zaczęłam tworzyć pierwsze erotyki. I kiedy namalowałam znaczną część, odezwałam się do Natalii Sielewicz. Rok wcześniej koleżanka, o której wspomniałam, kupiła moje obrazy. Dopiero wtedy zaczęłam porządkować swoje życie, kupiłam sobie ubranie, szklanki, łóżko, bo tego też nie miałam. Wcześniej wszystko zostało mi skradzione. Znałam te osoby, ale jak przyjechałam do Warszawy byłam zielona jak ogórek. Zaufałam niewłaściwym ludziom. Zaczynałam wszystko od zera. Ludzie tak pilnują swoich rzeczy i mają obawy, jak to by było, gdyby im tego zabrakło, a ja już to wiem. Nie ma co nad tym rozpaczać, tylko trzeba od razu iść dalej, budować nową rzeczywistość. Dzieją się nowe, pozytywne rzeczy. Ja też jestem nastawiona pozytywnie do ludzi. Nikt nie wierzy, że po tym, ile mi się przydarzyło, cały czas tak wierzę w ludzi. Świat nie jest zły.

 

Farba znaczy krew była przełomową wystawą. Co udział w niej Ci dał?

Dostrzegli mnie kolekcjonerzy i galerie. Instytucje jeszcze nie, ale mogę powiedzieć, że to jest ich czas. Dużo osób mnie pyta, czemu po tylu latach zawirowań, siedmiu dokładnie, nadal maluję, ale nikt o mnie nie pisze. Też się nad tym zastanawiam. Jest kilka powodów. Nie lansuję się, ale też wstydziłam się pokazywać ludziom. Nie miałam nawet pieniędzy, żeby się gdzieś ruszyć, nie miałam powodów, żeby wychodzić z domu. Byłam sama i obsesyjnie szukałam miłości. Nie ma wtedy czasu na szukanie odbiorców i opowiadanie o swojej sztuce. 

 

Wierzysz w miłość?

We własną tak. Ja się potrafię zakochać.

 

Dużo jest dobrych kobiet w Twoim życiu?

Najwięcej jest dobrych kobiet. 

 

O czym marzysz?

Chciałabym być na tyle silna, aby móc kogoś wspierać. Nawet pojawił się ktoś taki, komu bardzo chciałam pomóc, ale musiałam się wycofać, bo tak naprawdę byłam słabsza od niej. 

 IMG 1142


     Bycie artystką to jest bycie Bogiem. Ale dziś wiem, że do tego potrzebne są pieniądze.

Co Ci daje siłę?

Malarstwo i sen. Bardzo dużo śpię, jak niedźwiedź. Dlatego czekam na koniec zimy. Zresztą po namalowaniu obrazu jestem tak wykończona energetycznie, to jest jak kopanie rowów, zasypiam od razu. Kto mnie widział, to wie, jak chodzę w tę i z powrotem, z każdej strony, kładę się, patrząc na obraz, jestem cała brudna, wyglądam jak kominiarz. Bycie artystką to jest bycie Bogiem. Ale dziś wiem, że do tego potrzebne są pieniądze. Jeśli to masz, to cokolwiek by ludzie z tobą nie robili, rzucali w ciebie kamieniami i na ciebie pluli, to nie są w stanie zbić tej pewności siebie, jeśli masz ten obraz.

 

Wróciłaś na Akademię, czemu?

Akademia była najlepszym sposobem dla mnie na znalezienie na powrót odbiorcy moich prac. Jestem na Wydziale Sztuki i Nowych Mediów. Po raz drugi na pierwszym roku. Ze względu na moją chorobę, po siedmiu latach takiego ogromnego pójścia w dół, nie da się biec z innymi. To tak jakbyś nie ruszała się przez siedem lat. Przez te siedem lat chorowałam na duszę. Malowałam wtedy oczywiście, ale nie tak, jak potrafię. Tak, że w zeszłym roku robiłam pół roku i w tym drugie pół. Pozwolono mi tam malować. Mam umysł sportowca i lubię rywalizować. Wybieram sobie w głowie rywala, z którym zaczynam się ścigać. To jest dla mnie mobilizujące, kiedy staję sobie z kimś na starcie i spotykam się z nim na mecie. Teraz mam zajęcia z Bąkowskim i Susidem. W gruncie rzeczy tylko na te zajęcia chodziłam, to są dwie wyjątkowe osoby. W życiu bym wcześniej nie pomyślała o tym, że Wojtek Bąkowski to jest tak czuły i subtelny pedagog. Na początku miałam poczucie, że na Akademii pojawił się gwiazdor i wszyscy do niego pójdą. A to jest fajna osoba z misją pedagogiczną. Dużo czasu poświęca swoim studentom i studentkom. To jest bardzo dużo przy tym pędzie, jaki panuje. A z tego w jaki sposób pan Susid się uśmiechnie, wiadomo jaki jest obraz. To są oczy opatrzone, więc wiem, że te oczy mnie nie oszukają. Chciałabym mieć drugą magisterkę. Może nawet uda się zrobić aneks u Bąkowskiego. 

 

Jesteś tegoroczną stypendystką m.st. Warszawy. Czy moment przyznania go pomógł Ci odzyskać pewność siebie? 

Teraz mogę swobodnie decydować o tym, co chcę malować. Stypendium daje mi tę możliwość, że nie muszę słuchać pytań, kiedy namaluję podobny obraz lub kiedy namaluję kolejne twarze. Kiedyś po podobnych uwagach przez dwa lata zastanawiałam się, jak ja mogę namalować podobny obraz. Spełnianie czyichś oczekiwań jest wykańczające. Marzyłam o tym stypendium. Mogę teraz malować i sprawdzać, co bym mogła jeszcze namalować. Moje marzenia się spełniają, więc zaczynam bać się mówić na głos, czego bym chciała, bo może niedługo będzie tak, że mi się wszystko spełni. Sama jestem zaskoczona, czy jestem w stanie przyjąć tyle tego wszystkiego. Było przecież ze mną już tak źle, a teraz jest tak dobrze. Wystarczyło skupić się na rok, wyłączyć wszystko i tylko pracować i przyszło do mnie to, czego tak bardzo chciałam, o co tak walczyłam po Akademii i biłam głową w mur. Pamiętałam, co mnie trzyma przy życiu. I to moje malarstwo rzeczywiście mnie przytrzymało.

 

Jak Ci płynie czas w trakcie pandemii?

Właściwie niewiele się zmieniło. Zawsze mieszkałam i pracowałam sama. Oczywiście finansowo wszyscy na tym stracimy. Odwołała mi się jedna wystawa, większość kolekcjonerów wstrzymała decyzje o zakupie moich prac. Ale jestem teraz bezpieczna, bo mam stypendium i mogę jak zawsze poświęcić ten czas na malowanie.

 

 ___________________________________   

 

Monika Misztal. Ur. w 1986 w Ostrowcu Świętokrzyskim. Artystka wizualna, malarka. W roku 2012 obroniła z wynikiem bardzo dobrym dyplom na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie w pracowni Andrzeja Bednarczyka. Stypendystka Konsulatu Generalnego RP w Kolonii i Związku LVR w Alanus Hochschule w Niemczech w latach 2010 - 2011 oraz stypendystka Sapere Auso w Krakowie w latach 2013 - 2014 . Brała udział w wystawach indywidualnych oraz zbiorowych w kraju i za granicą, m.in. we Francji, Szwajcarii i Niemczech. Obecnie studentka studiów stacjonarnych Sztuki Mediów na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz doktorantka Wydziału Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Tegoroczna stypendystka m.st. Warszawy.

 

___________________________________   

 

Marta Czyż  Historyczka sztuki, kuratorka, autorka tekstów o sztuce współczesnej. Kuratorowała wystawy w Kordegardzie, BWA Zielona Góra, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek U-jazdowski. Wspólnie z Julią Wielgus wydała książki „D.O.M. Polski” (z galerią Raster i BWA Zielona Góra) oraz „W ramach wystawy – rozmowy z kuratorami”, która została uznana przez portal culture.pl za jedną z dziesięciu najważniejszych książek o sztuce 2015 roku. Obecnie pracuje nad publikacją analizującą najważniejsze wystawy w historii polskiej sztuki w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz jako kuratorka nad Triennale Młodych w Orońsku i Festiwalem Sztuk Efemerycznych w Sokołowsku.

___________________________________   

 

„Glemp", 2018 , fot. Marcin Polak

„Natalia w białych kozakach", 2011, fot. Marcin Polak

„Ona 7",  2019

„Tata", 2011

„Ja z mamą i z pępowiną", 2010

„Gwałt", 2020, „Palce w ustach 2", 2020, fot. Marcin Polak

„W majtkach 2", 2020

Patronite