Tkanina przeżywa renesans. Okazuje się medium doskonałym do opowiadania o problemach współczesności – mówi Marta Kowalewska, kuratorka 17. Międzynarodowego Triennale Tkaniny.
Aleksandra Boćkowska: Wojna, ucieczka, samotność, katastrofa klimatyczna, pułapki wirtualnego świata. O tym mniej więcej opowiadają artystki i artyści podczas 17. Międzynarodowego Triennale Tkaniny. Stąd tytuł „Stan splątany”?
Marta Kowalewska: Stan splątany jest pojęciem zaczerpniętym z fizyki kwantowej. Opisuje zjawisko, w którym dwie cząstki są ze sobą tak silnie powiązane, że zmiana właściwości jednej z nich powoduje zmianę właściwości drugiej. To relacja, której właściwie nic nie może zniszczyć. Chyba, że wkroczy obserwator. Kiedy to się dzieje, połączenie między cząstkami zostaje zerwane, zaczynają określać swoje cechy niezależnie.
Daje artystkom i artystom szerokie pole do namysłu nad codziennością, ale też na przykład nad rolą obserwatora. Czy bycie biernym obserwatorem oznacza, że nie mamy wpływu na rzeczywistość? Raczej nie. Poza tym, gdy półtora roku temu decydowałyśmy o tytule, trwały jeszcze obostrzenia pandemiczne. Refleksja nad tym, jak organizować wystawę, gdy nie ma odbiorców, była bardzo na czasie.
Były inne propozycje tytułu?
Były, ale ten przeszedł jednogłośnie. Hanna Wróblewska, która jest w Radzie Programowej Triennale powiedziała, że interesujące jest to, że w tytule jest „stan” – coś konkretnego, w odróżnieniu do „Przekraczania granic” sprzed trzech lat.
Oczywiście w maju 2021 roku, gdy ogłaszałyśmy tytuł, nikt nie przypuszczał, że jak splątany będzie stan w dniu otwarcia wystawy.
Artystki i artyści zastanawiają się, gdzie jest miejsce człowieka w świecie, kwestionują jego centralną pozycję, przyglądają się ekosystemom, światu korzeni, przestrzegają przed zagrożeniami
Co liczyło się w wyborze prac – splot tkaniny czy tematów?
Dostałyśmy 477 prac. W pierwszym wyborze temat nie był kryterium oceny, a powiązanie techniki z tematem. Już organizując poprzednią edycję Triennale, zdecydowałyśmy na zmianę regulaminu i nabór na zasadzie open call. Wcześniej warunkiem dopuszczenia pracy było zastosowanie podstawowego elementu budowy tkaniny – przeplotu. Dodałyśmy, że chodzi o prace, które w warstwie ikonograficznej i formalnej nawiązują do tkaniny, bo przecież jest sztuka video, która mówi o tkaninie. W czasie obrad jury zastanawiałyśmy się, dlaczego artysta użył takiej, a nie innej tkaniny, szukałyśmy uzasadnień. Nie wystarczyło, że ktoś ładny portret przełożył na żakard mechaniczny. Musiałyśmy wiedzieć, dlaczego zdecydował się na tkaninę, a nie malarstwo.
Tkanina ma ogromną moc symboliczną. Na poprzedniej edycji MTT wśród prezentowanych prac był wykonany przez holenderską artystkę Judy Hooymeyer „Totem” złożony z koców vintage. Nawiązywał do kanadyjskiego programu Sixties Scoop, kulturowego ludobójstwa w Kanadzie. Na tych kocach artystka wyhaftowała końskim włosiem imiona i daty urodzeń odebranych matkom dzieci. Przekaz poruszający, ale pojawiły się wątpliwości: przecież ona nie utkała tych koców. Zarazem przecież koc sam w sobie ma mocne znaczenia: mówi o opiece, dajemy przecież koce tym, których chcemy otoczyć opieką – uchodźcom, dzieciom.
Krótko mówiąc, w pierwszej selekcji kluczowa była odpowiedź na pytanie, dlaczego artysta użył tkaniny. W dalszej kolejności, choć też bardzo ważne, były treść, forma i spójność przekazu. Gdy już wyłoniłyśmy 54 prac, moją rolą było stworzenie narracji. Rozłożyłam prace na podłodze i szukałam wspólnych tematów, ale nie po to, żeby je pogrupować, tylko ułożyć opowieść o tym, co porusza artystów.
Poruszają ich, jak już wiemy, wojna, uchodźcy, samotność.
Nie tylko. Zajmuje ich też na przykład pamięć. Może to być pamięć o państwie, którego już nie ma. Maja Gecic z Serbii w pracy „Przemysł: ośmiel się nosić to, co niezaangażowane” opowiada o kinach w byłej Jugosławii, ale też o przemyśle, który zniknął i państwie, którego już nie ma. Może to być pamięć o historii. Przemek Branas w „Pocałunku górnika” queeruje Iwaszkiewicza. Nurtuje ich pamięć o tożsamości miejsc, które znikają pod wpływem działalności człowieka. Stąd wynika kolejny bardzo ważny temat – natura. Artystki i artyści zastanawiają się, gdzie jest miejsce człowieka w świecie, kwestionują jego centralną pozycję, przyglądają się ekosystemom, światu korzeni, przestrzegają przed zagrożeniami. Ważny jest wymiar duchowy. Małgorzata Markiewicz w pracy „Pimoa Chthulu” i Włoszka Melania Toma w „Wirhinii” –nawiązują do świata duchowego, szukają połączenia świata obrzędów z rzeczywistym.
Rzeczywistość zresztą też nabiera nowych znaczeń. Bardzo wiele prac opowiadało o rzeczywistości wirtualnej. W czasie pandemii, kiedy wiele aktywności czy relacji przeniosło się do internetu, artystów zastanawiało, co jest rzeczywiste, a co nie
Rzeczywistość zresztą też nabiera nowych znaczeń. Bardzo wiele prac opowiadało o rzeczywistości wirtualnej. W czasie pandemii, kiedy wiele aktywności czy relacji przeniosło się do internetu, artystów zastanawiało, co jest rzeczywiste, a co nie. Swoją drogą wielu z nich doceniło wówczas sens pracy twórczej – potrafi na długie godziny zająć ręce i głowę.
Skończyła pani Polską Szkołę Reportażu. Czy to doświadczenie ma wpływ na to, jak układa pani opowieść?
Na pewno. Kiedy zgłosiłam się do Polskiej Szkoły Reportażu, nie pracowałam jeszcze w Muzeum. Przeprowadzałam wcześniej wywiady z nestorami polskiej sztuki, Ewą Kuryluk, Romanem Opałką, Wojciechem Fangorem i wyobrażałam sobie, że może zostanę reporterką. Nic z tego nie wyszło, bo zanim skończyłam szkołę, dostałam propozycję z Muzeum i zaangażowałam się w tę pracę. Jestem jednak przekonana, że szkoła reportażu dała mi bardzo dużo jako kuratorce.
Miałam wiele szczęścia, bo moją mentorką była Lidia Ostałowska, autorka bardzo ważna, myślę, że nie tylko dla mnie. Nauka wybierania tematu, opowiadanie jednej historii w taki sposób, by mówiła o czymś wiele szerszym, skupienie na detalu i pilnowanie, by miał on znaczenie dla tego, o czym chcemy opowiedzieć – to wszystko okazuje się przydatne w budowaniu narracji wystaw. Każdy obiekt jest przecież opowieścią.
Obiektem bardzo wiele mówiącym jest praca Olgi Radionovej „Na polach wojny kwitną kwiaty”. Możemy obejrzeć ją jedynie na zdjęciu.
W oryginale to rzeźba, którą artystka skonstruowała ze skorupy po pocisku z ręcznej wyrzutni przeciwpancernej i ubrań walczących we wschodniej Ukrainie żołnierzy. Przepisy międzynarodowe zabraniają jednak przewożenia przez granicę broni, nawet fragmentów nieużywanej. Interweniowałyśmy w ambasadzie, zabiegałyśmy dyplomatycznie, ale nie udało się pracy przywieźć. Myślę jednak, że pokazanie zdjęcia z opisem jest jeszcze bardziej wymowne. Nieobecność tej pracy przypomina, jak blisko jest ta wojna, jak wielki ma wpływ nawet na świat artystyczny.
Łukasz Wojtanowski zwraca uwagę, że na całym świecie mężczyźni giną w nieswoich wojnach
Ciekawa i bardzo piękna jest praca Łukasza Wojtanowskiego „Lato” – przedstawiający dwóch mężczyzn i przyrodę obraz wykonany haftem krzyżykowym.
Ta praca wydała nam się ciekawa ze względu na spojrzenie na wojnę z zupełnie innej strony. Jest nawiązaniem do tego, jak postrzega się mężczyzn w czasie wojny – z jaką łatwością pokazuje się ich zmasakrowane ciała. Łukasz Wojtanowski zwraca uwagę, że na całym świecie mężczyźni giną w nieswoich wojnach.
Jak bardzo nieswoich, pokazuje wybierając na bohaterów gobelinu mężczyzn pięknych. W dżinsach, z nagimi torsami spędzają czas na łące. Dobór techniki – haft krzyżykowy – oraz klasyczna kompozycja miał uwznioślić temat. Dla artysty było to bardzo ważne, dla jury bardzo ciekawe.

Łukasz Wojtanowski „Lato”, fot. HaWa
Grand Prix 17. Międzynarodowego Triennale Tkaniny dostała Moumita Basak z Indii, autorka pracy bardzo niepozornej.
Z rozmysłem wybrałyśmy pracę, która nie epatuje monumentalnością czy spektakularną formą, a skłania do intymnego kontaktu, kontemplacji i skupienia się na detalu. Moumita Basak w spokojny sposób mówi o życiu kobiet w Indiach, pokazała ich wspólnotę i jedność z naturą. Tkanina okazała się dobrym medium do opowiadania o tym, co intymne, codzienne. Ujął nas ten ściszony głos, którym artystka porusza ważne tematy.
Z rozmysłem wybrałyśmy pracę, która nie epatuje monumentalnością czy spektakularną formą, a skłania do intymnego kontaktu, kontemplacji i skupienia się na detalu
Srebrny medal trafił do Zhanny Petrenko z Ukrainy. „Całun codzienności” to praca o rzeczywistości wirtualnej.
Ikonograficznie nawiązuje do przetworzonego cyfrowo zdjęcia, ale artystka, urodzona w 1995 roku, sięgnęła po bardzo tradycyjne, pracochłonne techniki. Chciałyśmy, żeby każda nagroda dotyczyła innych zagadnień związanych z tkaniną.
Trzecią nagrodę dostała Słowenka Katja Felle za pracę „Stop-Szyj-Reset”.
Jest to praca kolektywna będąca obszarem spotkania, wspólnoty, wymiany. Od wieków wokół tkaniny kobiety jednoczyły się, tak jest i teraz integruje ona pokolenia. Moment wystąpienia błędu komputerowego, zawieszenia obrazu dał początek zbudowania kompozycji. Na podstawowym poziomie to opowieść o błędzie w transferze danych, ale metaforycznie mówi o przepaści międzypokoleniowej. Dla osób starszych technologie bywają niezrozumiałe, za to młodzi tracą zainteresowanie rzemiosłem.

Widok wystawy, po prawej Katja Felle, „Stop-Szyj-Reset”, fot. HaWa
Naprawdę tracą? Triennale pokazuje, że młodzi artyści interesują się tkaniną – wymagającą przecież obycia z technikami rzemieślniczymi.
To prawda. Z jednej strony psychologowie alarmują widząc zagrożenia płynące z wszechobecności urządzeń cyfrowych, ich wpływu na nasze emocje i spłycenie relacji międzyludzkich. Z drugiej strony młode pokolenie jest wrażliwe i uważne, szuka własnych dróg powrotu do natury. Prowadząc panel dyskusyjny w takcie sympozjum towarzyszącego 17 MMT, zapytałam jurorki, jak według nich wygląda przyszłość tkaniny. Zwróciły uwagę na wielką wrażliwość młodego pokolenia artystów na niuanse naturalnego barwienia, wartość tradycyjnego rzemiosła, afirmacji bliskości tkaniny temu co naturalne i pierwotne.
Tkanina jest jednym z narzędzi w rękach artystów i chciałabym, żeby wreszcie traktować ją tak samo jak malarstwo, rzeźbę czy grafikę, a nie rozważać, czy to sztuka, czy może jednak rzemiosło, a jeśli sztuka, to może przynajmniej kobieca
Zdecydowana większość prac, które oglądamy na wystawie, to dzieła kobiet. Przypadek czy polityka programowa?
Na pewno nie polityka programowa. Po prostu zainteresowanie tkaniną jest większe wśród artystek niż artystów. Wystrzegałabym się jednak klasyfikacji w rodzaju, że tkanina jest kobietą. Tkanina jest jednym z narzędzi w rękach artystów i chciałabym, żeby wreszcie traktować ją tak samo jak malarstwo, rzeźbę czy grafikę, a nie rozważać, czy to sztuka, czy może jednak rzemiosło, a jeśli sztuka, to może przynajmniej kobieca. Dość już szufladkowania.
Medium tkaniny artystycznej jest dosyć młode – dopiero od lat 60. XX wieku funkcjonuje w świecie sztuki czystej. W latach 80. i 90. wydawało się, że przechodzi kryzys, artyści skoncentrowali się na eksperymentach, gubiąc treść na rzecz formy. Teraz przeżywa renesans. Jest często wybierana przez artystów, obecna w wielu galeriach. Sprawdza się w opowiadaniu o problemach współczesności.

Małgorzata Markiewicz, „Pimoa Chthulu”, fot. HaWa
Wystawa 16. Triennale spędziła dwa miesiące w zamkniętym muzeum. W trakcie jej trwania zaczęły się pandemiczne lockdowny. Wtedy powstał projekt Textile Culture Network, w którym pani uczestniczy. Co to jest?
To szalenie ciekawy projekt zainicjowany przez Mizuki Takahashi, dyrektorkę Centre for Heritage, Arts and Textile w Hongkongu. Zaprosiła do współpracy kuratorki i kuratorów z kilku muzeów, w tym mnie. W czasie, gdy nie można było podróżować, robiłyśmy wirtualne wystawy, do których zapraszałyśmy kuratorów z różnych kręgów kulturowych. Na „zadany” przez nich temat szukałyśmy prac w zbiorach naszych muzeów. Chciałyśmy pokazać, jak różne jest podejście do tkaniny w różnych kulturach i tradycjach. Inicjatywa ta zdobyła wyróżnienie w pierwszej edycji Oustanding Museum Practices Award w 2021 r. organizowanego przez CIMAM – International Committee for Museums and Collections of Modern Art. W lecie 2022 w Hongkongu odbyła się wystawa w tradycyjnym formacie. Tkanina mogła wybrzmieć. Została tam zaprezentowana praca autorstwa Pameli Bożek „Wasze Rzeczy” zrealizowana w Ośrodku dla Cudzoziemców w Łukowie wraz z czeczeńskimi uchodźczyniami czekającymi na przyznanie ochrony międzynarodowej. Projekt kontynuujemy, właśnie zaprezentowaliśmy wystawę on-line kuratorowaną przez Wumen Ghua.
Sztuki wizualne mają chyba w internecie najtrudniej.
Ten projekt się udał, bo opiera się na przyjaźniach. Kontakty z w świecie wirtualnym dobrze działają, jeśli są przedłużeniem tych z realu. Mogliśmy podzielić się swoimi zbiorami, wymienić myśli, idee. Myślę, że internet w naszym przypadku najlepiej sprawdza się jako miejsce, gdzie można rzucić ziarno inspiracji i patrzeć, co wyrośnie.
Marta Kowalewska jest kuratorką Triennale i główną kuratorką Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
17. Międzynarodowe Triennale Tkaniny potrwa do 15 kwietnia 2023. Wystawę „Stan splątany” można oglądać w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
__________
Marta Kowalewska - główna kuratorka Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Z wykształcenia historyczka sztuki, jej zawodowe zainteresowania związane są z zagadnieniami sztuki współczesnej i najnowszej, w tym tkaniny artystycznej, której problematykę zgłębiała współpracując z prof. Ireną Huml. Kuratorka wielu wystaw w CMWŁ, w tym 16. i 17. edycji MTT. Konsultantka naukowa wystawy „Splendor tkaniny” w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki), autorka kilkudziesięciu publikacji na łamach prasy fachowej i w katalogach wystawowych. Członkini jury międzynarodowych konfrontacji sztuki tkaniny, popularyzuje w świecie wiedzę o polskiej tkaninie.
__________
Aleksandra Boćkowska - dziennikarka, redaktorka, autorka książek. Współpracuje m.in. z „Dwutygodnikiem”, „Wysokimi Obcasami Extra”, „Vogue Polska”. Napisała trzy reporterskie książki o codzienności PRL, ostatnio „Można wybierać. 4 czerwca 1989” (Czarne, 2019). Pracuje nad książką o Gdyni, gdzie od niedawna mieszka.
__________
Na zdjęciu głównym otwarcie 17. Międzynarodowego Triennale Tkaniny, w środku Marta Kowalewska, fot HaWa