Archiwa fotograficzne to nie tylko zbiór starych zdjęć, lecz także przestrzeń dla współczesnych artystycznych eksperymentów. Archiwum Fotozoficzne, inspirowane twórczością Andrzeja Różyckiego, staje się miejscem dialogu między historią a teraźniejszością, dokumentem a kreacją. Jak dawne fotografie ożywają w nowych kontekstach i dlaczego twórcze wykorzystanie archiwów zyskuje na znaczeniu? Jak przeszłość staje się inspiracją dla artystycznych poszukiwań i jak archiwa fotograficzne przekształcają się w dynamiczne laboratoria pamięci i wyobraźni, o tym pisze Marcela Paniak.

 

 

Wreszcie – archiwa fotograficzne i filmowe stają się coraz bardziej popularne, stanowiąc nie tylko inspirację, ale również materiał dla współczesnych artystów, którzy wykorzystują je w sposób twórczy. Takie łącznie „starych” obrazów z „nowymi” sposobami prezentacji jest częścią globalnej tendencji skupiającej się na eksploracji tematów historii, tożsamości, pamięci, co zwykle pełniło rolę głównie dokumentalną.

 

 

Między dokumentem a kreacją artystyczną

W związku ze znaczącymi zmianami technologicznymi XXI wieku cyfryzuje się coraz więcej archiwaliów, natomiast żyją one tylko w umiarkowanym stopniu życiem twórczym. Można stwierdzić, że jest to spowodowane brakiem wystarczających wiedzy i umiejętności, skąd i jak takie materiały pozyskiwać, oraz jak działa korzystanie z nich pod względem prawa autorskiego i licencji Creative Commons. Moim marzeniem byłoby przekierować uwagę z gromadzenia zbiorów archiwalnych na ich wszechstronne i zróżnicowane wykorzystywanie, aby ostatecznie stworzyć wizerunek archiwów jako nie tylko trwałych świadectw historii, ale również materiału, z którego można tworzyć współczesny komentarz rzeczywistości.

 

 

Moim marzeniem byłoby przekierować uwagę z gromadzenia zbiorów archiwalnych na ich wszechstronne i zróżnicowane wykorzystywanie, aby ostatecznie stworzyć wizerunek archiwów jako nie tylko trwałych świadectw historii, ale również materiału, z którego można tworzyć współczesny komentarz rzeczywistości

 

 

Ośrodki wspierające twórcze wykorzystanie archiwów

Projektami, które zwróciły moją uwagę właśnie ze względu na twórcze wykorzystania archiwów fotograficznych są działania kilku warszawskich fundacji i instytucji. Flagowym przykładem są tutaj działania Fundacji Archeologia Fotografii, której podstawowym celem jest opracowywanie archiwów fotograficznych polskich fotografów, takich jak Zbigniew Dłubak, Antoni Zdebiak, Mariusz Hermanowicz, Wojciech Zamecznik, czego naturalnym efektem jest udostępnianie zdigitalizowanych materiałów oraz organizowanie wydarzeń wokół tych postaci.

Jednak według mnie znaczącym wyróżnikiem dla działalności Fundacji jest właśnie zapraszanie współczesnych artystów, którzy zapoznawszy się z materiałem historycznym, proponują własne działania artystyczne. Przykładowo, w ramach projektu „Żywe archiwa” między 2009 a 2013 rokiem zorganizowano kilkanaście wystaw będących współczesną interpretacją archiwalnych zbiorów fotograficznych. Jak przedstawia to sama Fundacja, propozycje twórców często wychodziły poza klasyczne ramy wystawy, przykładowo Karolina Breguła w swoich „Fotografiach korekcyjnych” zaingerowała fotografiami Zofii Chomętowskiej w przestrzeń publiczną Warszawy, Nicolas Grospierre stworzył instalację „Zdjęcie, które rośnie” w mieszkaniu Tadeusza Sumińskiego, Krzysztof Pijarski pod tytułem „Gra w archiwum” zreinterpretował zbiór Jerzego Lewczyńskiego – twórcy koncepcji „archeologii fotografii”, która pozwoliła na wykorzystywanie prac innych autorów. Każdej wystawie towarzyszyła publikacja.

 

 

 

Jerzy Lewczyński / Krzysztof Pijarski, "Gra w archiwum", Fundacja Archeologia Fotografii, 2011

 

 

Mimo tego, że projekt ten zorganizowany był już ponad dekadę temu, tendencja zapraszania współczesnych artystów, których współczesny punkt widzenia zestawiany jest z archiwami fotograficznymi Fundacji, utrzymuje się cały czas. Jest to widoczne podczas ostatniej wystawy „Zabić biel. Fotografia poza realizmem”, zwracającej uwagę publiczności na niefiguratywne, eksperymentalne funkcje fotografii. Na wystawie prace Andrzeja Georgiewa, Mariusza Hermanowicza, Antoniego Zdebiaka z lat 60., 70. i 80., spośród których część pokazywana jest publiczności po raz pierwszy, zostały zestawione z instalacjami Dominiki Sadowskiej, w których artystka sprawdza granice medium fotograficznego.

Trochę innym przykładem działań będących twórczym wykorzystaniem archiwów fotograficznych jest samo tworzenie archiwum w ramach gestu artystycznego, czyli przykładowo projekt „Archiwum Protestów Publicznych” z 2015 roku realizowany w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie między innymi przez Rafała Milacha i Chrisa Niedenthala. Jest to archiwum zbierające dokumentację fotograficzną polskich protestów dziejących się na tle znaczących wydarzeń społecznych ostatniej dekady, które stanowi nie tylko zapis historyczny, ale również bazę służącą tworzeniu projektów artystycznych reinterpretujących współczesne konflikty w Polsce i na całym świecie. Organizowane w ramach projektu wystawy bazujące na archiwach fotograficznych prezentują fotografie łączące się z innymi materiałami wizualnymi, tworząc współczesny kontekst. 

Jeszcze innym przykładem tworzenia archiwum jako gestu artystycznego jest projekt „Migawki. Fotograficzne Archiwum Rewitalizacji” z 2023 roku prowadzony przez Muzeum Warszawskiej Pragi we współpracy z Filipem Springerem. Celem projektu jest stworzenie kompleksowego, fotograficznego archiwum przemian, jakie przechodzą warszawskie obszary będące w programie rewitalizacji, w szczególności Praga, ale też Kamionek, Targówek, Grochów. Jego autorkami i autorami są profesjonalni fotografowie i fotografki, ale też przeszkoleni przez nich w czasie warsztatów mieszkańcy i mieszkanki Warszawy.

 

 

30.01.2025 Warszawa. Demonstracja solidarnościowa przed Sądem Najwyższym w dniu procesu apelacyjnego Justyny Wydrzyńskiej oskarżonej ws. pomocnictwa w aborcji © Oleg Marusic

 

 

 

Niech żyją archiwa, żywe archiwa

Nie przez przypadek wymieniam przykłady projektów twórczego wykorzystywania archiwów pochodzących głównie z fundacji i instytucji warszawskich, stolicy historycznej i artystycznej. To właśnie w Warszawie wraz z Miłoszem Hermanowiczem prowadzimy Fundację Viva Archiva! poświęconą twórczym wykorzystaniom archiwów fotograficznych i filmowych w projektach artystycznych. Jako Fundacja organizujemy spotkania z różnymi twórcami z Polski i zza granicy korzystających w swojej pracy z archiwów fotograficznych i filmowych na różne twórcze sposoby. Wierzymy, że jest to istotny element integracji środowiska twórców. Stawiamy również na wymianę między środowiskami w Polsce i za granicą, współpracując bezpośrednio z twórcami oraz z ośrodkami kultury i archiwami. Jednym z naszych planów jest również współpraca z Archiwum Fotozoficznym Andrzeja Różyckiego przy Uniwersytecie Łódzkim. 

 

 

 

       Jest w tym pewna unikatowość, wynikająca nie tylko z samej postawy artysty, którego działania niejednokrotnie przetwarzały inne istniejące już fotografie, lecz również z tego, że Archiwum Fotozoficzne będące pod opieką Uniwersytetu Łódzkiego, jest włączone w proces dydaktyczny, a co więcej, jest ono partnerem dla wielu pozauniwersyteckich inicjatyw związanych z postacią i twórczością Andrzeja Różyckiego

 

 

 

Archiwum Fotozoficzne

Archiwum Fotozoficzne powstało w 2021 roku, po śmierci Andrzeja Różyckiego, z pomysłu Karola Jóźwiaka – pracownika badawczego Uniwersytetu Łódzkiego, zajmującego się badaniami na temat historii kultury europejskiej XX wieku, ale przede wszystkim przyjaciela łódzkiego artysty. Idea umieszczenia zbiorów w Uniwersytecie Łódzkim i włączenia ich w tryb pracy badawczej i dydaktycznej zainicjowana była podczas wystawy Andrzeja Różyckiego „Przejęcia. Między zbieractwem a fotozofią”, stanowiącej część programu głównego Fotofestiwalu w Łodzi w 2021 roku. Już wtedy wspólnie planowali utworzenie Instytutu Badań Fotozoficznych, który byłby zinstytucjonalizowaną formą artystycznych działań Andrzeja Różyckiego. Mimo że już nie udało się wdrożyć tego pomysłu, to jednak uruchomienie Archiwum Fotozoficznego było swego rodzaju naturalną decyzją Karola Jóźwiaka wynikającą ze wspólnych rozmów z Andrzejem Różyckim.

Ideą tego miejsca jest kontynuowanie działań artystycznych, które Andrzej Różycki realizował od lat 60. do swojej śmierci pod hasłem „fotozofia” stanowiącym określenie własnych wszechstronnych działań z pogranicza fotografii i filozofii. Dlatego Archiwum Fotozoficzne mieszczące się w Pałacu Biedermanna w Łodzi to miejsce wypełnione różnego rodzaju przedmiotami, które stanowiły dla Andrzeja Różyckiego drogę dojścia do pewnych rozwiązań formalnych. Fotografie, sprzęt fotograficzny, ale też książki, szkice, notatki, rysunki, również przedmioty kultury wernakularnej, przede wszystkim ludowej, obrazy i figury święte, oprócz tego fotografie w wersji oryginalnej i zreprodukowanej, dokumentacja związana z twórczością i życiem artysty… – to wszystko stanowi źródło dla różnokierunkowej działalności tego miejsca. 

Jest w tym pewna unikatowość, wynikająca nie tylko z samej postawy artysty, którego działania niejednokrotnie przetwarzały inne istniejące już fotografie, lecz również z tego, że Archiwum Fotozoficzne będące pod opieką Uniwersytetu Łódzkiego, jest włączone w proces dydaktyczny, a co więcej, jest ono partnerem dla wielu pozauniwersyteckich inicjatyw związanych z postacią i twórczością Andrzeja Różyckiego. Jest w tym pewna konsekwencja – wszechstronność działań, mnogość horyzontów, ten cały „wszystkoizm” jak określił to Karol Jóźwiak, łączą się z niekonwencjonalnością tej przestrzeni, której podobnie jak twórczości Andrzeja Różyckiego nie da się jednoznacznie zdefiniować.

Według pomysłu Karola Jóźwiaka działanie Archiwum Fotozoficznego miałoby również stanowić uogólnienie potencjału artystycznego Andrzeja Różyckiego, które można byłoby wykorzystywać również w innych dyscyplinach niż artystycznych, to znaczy w badawczej, dydaktycznej, popularyzatorskiej. Takie interdyscyplinarne potraktowanie Archiwum Fotozoficznego miałoby wskazać charakterystyczne cechy zjawisk kulturowych oraz ich relacji wobec globalnych wzorców kulturowych. Perspektywicznie, w planach byłoby nawet utworzenie laboratorium badań nad kulturą materialną, w takiej strukturze instytucjonalnej, aby wypracowane metody pracy z tym indywidualnym archiwum mogły stanowić podstawę pracy z podobnymi archiwami.

 

 

Andrzej Różycki, „Natury frasobliwe", 1991

 

 

 

Działania fotozoficzne wokół twórczości Andrzeja Różyckiego

Jednym z pierwszych wydarzeń idących w tych kierunku były „Działania fotozoficzne”, które zorganizowane zostały w ramach Fotofestiwalu w Łodzi w 2024 roku. Były to dwie wystawy współczesnych twórców, „Interwencja twórcza w Archiwum Andrzeja Różyckiego” Igora Omuleckiego oraz „Czas wywołania” Bartłomieja Talagi, którzy weszli w dialog z twórczością łódzkiego artysty, ożywiając tę archiwalną materię.

„Interwencja twórcza w Archiwum Andrzeja Różyckiego” Igora Omuleckiego stanowi powtórzenie tego, co robił sam fotozof, przetwarzając fotografie swojej przyjaciółki Zofii Rydet – praca „Foto-Andrzejo-Zofia” była efektem procesu wywoływania zmarłej fotografki poprzez medium fotografii. Relacja Igora Omuleckiego i Andrzeja Różyckiego była również relacją nie tylko artystyczną, ale też osobistą i rodzinną, co znowu jest powieleniem motywu charakterystycznego dla „Foto-Andrzejo-Zofii”, a więc działań na pograniczu twórczości artystycznej i osobistej pracy nad pamięcią o zmarłej osobie. Mimo podobieństw działania twórcze Igora Omuleckiego świadczą dla mnie równie znacząco o jego indywidualnej postawie twórczej – o łączeniu własnej intuicji symbolizowania znaczeń ze świadomym wykorzystywaniem elementów obrazowania.

Dlatego może te wszystkie fotograficzne i prywatne rzeczy Andrzeja Różyckiego na pozór chaotycznie zestawione ze sobą przypominają mi jednak coś bardzo sprecyzowanego – „ołtarz” pełniący rolę świętego łącznika między światem duchowym a materialnym. W tej instalacji jest również dla mnie coś z cmentarza i grobowców, choć mam wrażenie, że ten jest bardziej o życiu niż o śmierci. W centralnym punkcie instalacji jest biurko ze świecami i z mnóstwem innych przedmiotów, znanych ze zwyczajnego życia, takich jak przetwory, narzędzia, figurki, w głównej mierze kojarzące się z kulturą ludową, ale też przedmioty osobiste Andrzeja Różyckiego. Całość otoczona jest stosem książek, co kojarzy mi się z niezwykłą erudycją Andrzeja Różyckiego, który w każdym nawet zwyczajnym przedmiocie potrafił zobaczyć wyjątkowość świadczącą o unikatowości życia ludzkiego.

Na linii centralnej dzielącej salę na dwie w miarę symetryczne części Igor Omulecki umieścił swoją archiwalną fotografię, wystawioną na ciągłą degradację między innymi poprzez działanie pleśni i bakterii. Mimo skojarzeń, dla mnie nadal jest w tym coś organicznego i żyjącego, coś, co niezmiennie przechodzi jakiś proces zmiany jednego w drugie. Łączy mi się to w całość, w momencie, w którym zwracam uwagę, że ten osobliwy „ołtarz” został postawiony naprzeciwko okna przesłoniętego czerwoną folią filtrującą światło, co kojarzy mi się oczywiście z czerwonym światłem ciemni fotograficznej. Przez tę linię idącą od „ołtarza” do okna wzrok wędruje wciąż na linii jasność-ciemność, sacrum-profanum, życie-śmierć, bóg-wyznawca – ale bez stałego miejsca dla tych przeciwieństw, które raczej stale zamieniają się miejscami. 

 

 

 

Igor Omulecki, „Interwencja twórcza w Archiwum Andrzeja Różyckiego", Archiwum Fotozoficzne Andrzeja Różyckiego, Pałac Biedermanna, Uniwersytet Łódzki, Fotofestiwal 2024, fot. Igor Omulecki.  

 

 

 

Coś równie niezdefiniowanego zauważyłam też w pracach powieszonych na ścianie po dwóch stronach „ołtarza” – w fotografii „Listopad” Andrzeja Różyckiego ukazującej przemianę materii zwierzęcia i w portrecie kobiety, który zaprezentowany jest w przekręconej pozycji, gdzie góra jest dołem, a dół jest górą. Te prace uzupełniają wszystkie pozostałe zauważone przeze mnie opozycje, które wcale się nie wykluczają, lecz wręcz wskazują, że nie byłoby jednych bez drugich. Ale mimo tej mnogości przedmiotów i znaczeń, pełno tu też pustki. Jedynie jakaś mistyczna obecność człowieka, być może samego Andrzeja Różyckiego, zaznaczyła się dla mnie w rytmicznym, pełnym, rezonującym dźwięku, który słychać ze środka instalacji, jak by to było bicie serca, poprzez które czuć obecność drugiego człowieka.

To również dźwięk grał dla mnie główną rolę w instalacji „Czas wywoływania” Bartłomieja Talagi – muzyka grana na żywo, którą można było przeżyć tylko w jednym miejscu i czasie, jak trwającą znajomość z Andrzejem Różyckim. Ten chwilowy, nietrwały, przejściowy gest artystyczny jest w moim przekonaniu znowu rytuałem przywoływania wspomnień, których nie można przecież utrwalić raz na zawsze, lecz które powtarza się raz za razem. Być może sam proces przywoływania wspomnień jest zwykle bardziej znaczący niż to, co trwałego po taki działaniu zostaje. Poczułam to w muzyce granej przez Bartłomieja Talagę – potrzebne było, żeby w tamtym momencie być tam razem.

Źródłem działań Bartłomieja Talagi była jego wcześniejsza instalacja „Stu_dni dno” zaprezentowana w ramach festiwalu muzycznego Fab_In_4 zorganizowanego w Fabryce Sztuki w zeszłym roku. Centralnym punktem tej instalacji była umieszczona w zaciemnionej przestrzeni studnia, z której wydobywały się światło i dźwięk, stanowiące symboliczne połączenie między przeszłością a przyszłością, światem wewnętrznym i zewnętrznym, ciemnością a jasnością – coś, co w ciągu znaczących tytułowych stu dni w pewnym momencie swojego życia przeżył autor instalacji.

Motywu studni nie zabrakło też w instalacji stworzonej w ramach działań w Archiwum Fotozoficznym. Również tutaj umieszczono studnię wraz z otaczającymi ją przedmiotami – między innymi z metalową blachą z wyposażenia ciemni fotograficznej Andrzeja Różyckiego, która znowu wydobywała światło w postaci blików i dźwięk poprzez poruszanie nią. W przestrzeniach wokół studni umieszczono tablicę poświęconą motywowi studni jako elementowi kultury oraz prace „Andrzeja Różyckiego” związane z motywem studni, jak „Zatruta studnia”, którą swoją drogą Bartłomiej Talaga w czasie autorskiego wystąpienia muzycznego potraktował działaniem uzdrawiającym.

 

 

Bartlomiej Talaga, „Czas wywoływania", Archiwum Fotozoficzne Andrzeja Różyckiego, Pałac Biedermanna, Uniwersytet Łódzki, Fotofestiwal 2024, fot. Łukasz Szeląg

 

 

Instalacja Bartłomieja Talagi z wykorzystaniem prac Andrzeja Różyckiego poprzez autorskie „odbijanie” obrazem i dźwiękiem stworzyła wyjątkową kontynuację pamięci, odbicie przeszłości w przyszłość, jak gdyby były to powidoki czegoś, co już widzieliśmy, echo tego, co już słyszeliśmy, jakieś wydarzenia, które już przeżyliśmy – to zagłębianie czegoś tajemniczego, niewytłumaczalnego, mistycznego, czego nie poznajemy bezpośrednio, jedynie przez zwielokrotnienie. „Czas wywoływania” to unikalny dialog Bartłomieja Talagi nie tylko z pracami łódzkiego artysty, ale również z publicznością, która miała okazję zanurzyć się w pamięci o Andrzeju Różyckim i w swoje własne wspomnienia. 

Archiwum Fotozoficzne to projekt zdecydowanie wyróżniający się eksperymentalnym połączeniem działań artystycznych, wystawienniczych, kolekcjonerskich, galeryjnych, muzealnych, badawczych, dydaktycznych, popularyzatorskich. Współpraca między artystami a studentami i studentkami – w tym roku również ze Szkoły Filmowej w Łodzi – bazująca na pracy z archiwami Andrzeja Różyckiego, skutkuje kolejnymi działaniami z pogranicza różnych dyscyplin. A w planach jest jeszcze więcej.

 

 

Natury AI twórczości Andrzeja Różyckiego

Wokół Archiwum Fotozoficznego zawiązał się również nieformalny zespół twórców specjalizujących się w dziedzinie AI, którzy planują potraktować archiwum Andrzeja Różyckiego jako bazę danych dla sztucznej inteligencji. Wybrana część Archiwum Fotozoficznego stanowiłaby bazę danych dla multimodalnego modelu, który wykształcony na tych materiałach stałby się nie tylko narzędziem interpretowania różnych fenomenów kultury. Projekt „Natury AI" miałby być więc działaniem multidyscyplinarnym, łączącym twórczość Andrzeja Różyckiego oraz tematy, wokół których pracował – materialność, duchowość, ludowość – ze sztuczną inteligencją, co stanowiłaby kontynuację działań filozoficznych w rzeczywistości cyfrowej. Przykład projektu „Natury AI” wskazuje na to, że twórcze wykorzystywanie archiwów i sztuka generatywna łączą się na wielu płaszczyznach – a w szczególności w obszarze reinterpretacji historii poprzez uruchomienie mechanizmów działania pamięci zbiorowej, sprzężonych z kształceniem modeli językowych AI na strukturach baz danych.

 

 

 

        Jednak najbardziej znaczące wydaje się dla mnie to, że wykorzystanie AI w pracy z archiwami może skutkować powstawaniem dzieł, które pozbawione są w pewnym stopniu kontroli autorskiej. Warto więc mieć świadomość, że bazowanie na sztuce generatywnej może ograniczać autonomię twórcy, pozostawiając maszynie znaczącą część kreacji artystycznej

 

 

 

 

Historyczne archiwa a sztuka generatywna

Wykorzystanie AI w pracy z archiwami pozwala na tworzenie dzieł, które ożywiają historyczne materiały, wzbogacając je o współczesne formy. Korzyści takiego połączenia wynikają głównie z aspektów technicznych, które decydują również o sposobie percepcji sztuki generatywnej. Przykładowo – algorytmy sztucznej inteligencji potrafią analizować zbiory archiwalne, identyfikując wzorce, które normalnie mogą zostać pominięte przez człowieka, natomiast wykorzystanie tych struktur pozwala artystom przedstawić publiczności nieoczywiste motywy historii. Dodatkowo rekonstrukcja, kolorowanie, interpolowanie materiałów za pomocą sztucznej inteligencji urzeczywistnia historię, przez co współczesna publiczność jest w stanie w bardziej realistyczny sposób wyobrazić sobie coś, czego już nie ma. Co więcej, poprzez wykorzystanie sztucznej inteligencji można dostosować się do interakcji widza, na przykład archiwalne materiały mogą zmieniać się w czasie rzeczywistym na podstawie ruchów widza lub jego wyborów – co stwarza szansę na przeżycie historii w bardzo zindywidualizowany sposób.

Pewnym ryzykiem jest to, że algorytmy sztucznej inteligencji często upraszczają informacje, co może skutkować zniekształconymi wersjami historii. Tworzenie generatywnych obrazów na bazie archiwów historycznych może więc wprowadzać w błąd, jeśli chodzi o autentyczność, rzetelności źródeł i świadectw. Jednak najbardziej znaczące wydaje się dla mnie to, że wykorzystanie AI w pracy z archiwami może skutkować powstawaniem dzieł, które pozbawione są w pewnym stopniu kontroli autorskiej. Warto więc mieć świadomość, że bazowanie na sztuce generatywnej może ograniczać autonomię twórcy, pozostawiając maszynie znaczącą część kreacji artystycznej.

Bądźmy uważni, zwłaszcza że granica między dokumentem a kreacją artystyczną bywa bardzo cienka. Ja też stawiam sobie to pytanie, jak dziedzina archiwistyki łączyć się będzie ze sztuką generatywną, której popularność postępuję jednak sprawniej niż twórcze wykorzystywanie archiwów. Na razie nie mam na to odpowiedzi, może pomocne w udzieleniu jej będą projekty rozwijane m.in. w Archiwum Fotozoficznym.

 

2024, Warszawa, Fundacja Viva Archiva!

 

 

_______________

 

Marcela Paniak – doktor sztuki i absolwentka Fotografii w Szkole Filmowej w Łodzi, gdzie obecnie prowadzi zajęcia z Fotografii archiwalnej. Fundatorka Fundacji Viva Archiva!, w której wraz z Miłoszem Hermanowiczem promuje twórcze wykorzystanie archiwów filmowych i fotograficznych. Działa w archiwach społecznych, m.in. w Łódzkim Archiwum Wysokogórskim, w Fortepanie, w Archiwum Twórczości Krzysztofa Kieślowskiego. W swojej autorskiej twórczości fotograficznej porusza takie tematy jak wizerunek, tożsamość, pamięć, historia oraz fotografia sama w sobie. Więcej informacji na stronach internetowych autorki marcelapaniak.com oraz fundacji vivaarchiva.wordpress.com.

 

_______________

 

 

Zdjęcie główne: Igor Omulecki, „Interwencja twórcza w Archiwum Andrzeja Różyckiego", Archiwum Fotozoficzne Andrzeja Różyckiego, Pałac Biedermanna, Uniwersytet Łódzki, Fotofestiwal 2024, fot. Łukasz Szeląg

 

 

Patronite