Co mogą powiedzieć nam ciała niebieskie, jeśli przestaniemy je podporządkowywać ludzkim potrzebom? Wystawa „Nieposłuszne gwiazdy” w galerii BWA Wrocław Główny to zaproszenie do zmiany perspektywy – cielesnej, historycznej i kosmicznej. Kuratorki prowadzą widzów przez gęstą, wielowątkową opowieść, w której niebo staje się przestrzenią buntu, pamięci i tęsknoty za utraconym rytmem natury.
BWA Wrocław to instytucja, która bardzo świadomie komponuje program wystawienniczy. Widać niesamowitą spójność w tym, z jaką opowieścią o świecie w czasie trwającego antropocenu wychodzi do widza. W 2023 dzięki wystawie Joanny Kołbyt „Podróż do wnętrza Ziemii” można było zmierzyć się z tym, co „w głębi”, zanurzyć się w geologicznej relacji człowieka z podziemiami. Dwa lata później Kołbyt w towarzystwie Katarzyny Czeczot i piętnastu osób artystycznych zaprasza nas, by zmienić pozycję i tym razem spojrzeć w górę.
Cała wystawa krąży wokół strachu i fascynacji, także uświadamia nam, że istnieć mogą siły, którym nie jesteśmy w stanie się przeciwstawić
Do zmiany pozycji, nie tylko naszego ciała, zachęca nas już pierwsza instalacja rozpostarta przy suficie, między filarami w galerii. Monumentalna tkanina Andrzeja Karmasza nawiązująca do wyglądu gotyckich sklepień kościołów, odwzorowujących wygląd gwieździstego nieba. To wizualne przekierowanie ku średniowieczu wskazuje na pewnego rodzaju zwrot, ku temu, co duchowe, mistyczne. Tytułowe nieposłuszne gwiazdy nie są więc podporządkowane nauce i hegemonii człowieka. W proponowanej w pierwszej sali narracji to nasze ciała ulegają więc mocy ciał niebieskich z bezradnością, ale i fascynacją kierując wzrok ku górze.
Rozgwieżdżone tkaninie towarzyszy instalacja dźwiękowa Iriny Teodorescu i Mateusza Wysockiego „Horoskop na czas katastrofy”. To utrzymane w apokaliptycznym klimacie słuchowisko, zamiast jak gazetowe horoskopy przewidywać bogactwo i zakochanie się, lub co najwyżej ostrzegające przed fałszywymi koleżankami w pracy, w jasny i dosadny sposób uświadamia nam, że jedynym pewnikiem w naszej przyszłości jest katastrofa i zagłada. Patrząc w niebo, nie musimy jednak przyjmować tylko tragicznej perspektywy. Ogrom kosmosu może przerażać, ale może również fascynować. Obrazy Katarzyny Korzenieckiej przypominają widoki znane z wizyt w planetarium. Tajemnicze, ale przede wszystkim urzekające, widoki przestrzeni kosmicznej przywracają nam świadomość, że nigdy nie zdołamy ogarnąć nieogarniętego. Cała wystawa krąży wokół strachu i fascynacji, także uświadamia nam, że istnieć mogą siły, którym nie jesteśmy w stanie się przeciwstawić.
Lubimy wierzyć, że artyści, alchemicy lub mistycy posiadali wiedzę o świecie, przepis na ratunek dla ludzkości, do którego śmiertelnicy nie mają dostępu. Orski w swojej fotograficznej instalacji przywołuje dürerowską melancholię, Woynarowski nawiązuje do okultystycznej historii ruchu awangardowego
W drugiej części wystawy podążać możemy za zgubnym wpływem Saturna, planety zwanej też czarnym słońcem historycznie łączonej ze stanem melancholii. Kuratorki kierują nas ku opowieści o katastrofie, w której uczestniczymy oraz niemocy, która nam w niej towarzyszy. Witek Orski i Jakub Woynarowicza sięgają po symboliczny arsenał zaczerpnięty z historii sztuki. Dekodując poszczególne fragmenty, staramy się odnaleźć ukrytą wiedzę tajemną zakamuflowaną w przedmiotach, ich symbolice i znaczeniach. Rozwiązywanie zagadki przypominać może fabułę niczym z powieści Dana Browna, czy rekonstrukcję teorii spiskowych. Lubimy wierzyć, że artyści, alchemicy lub mistycy posiadali wiedzę o świecie, przepis na ratunek dla ludzkości, do którego śmiertelnicy nie mają dostępu. Orski w swojej fotograficznej instalacji przywołuje dürerowską melancholię, Woynarowski nawiązuje do okultystycznej historii ruchu awangardowego.
W historyczno-artystyczne tony uderza także praca Łukasza Radziszewskiego, który w technice filmowej uwiecznia motyw znany sentymentalnego malarstwa — pejzaże z zachodzącym słońcem. Zapętlone zachody słońca pozwalają nam, choć na chwilę pozwala poddać się naiwnej atmosferze błogości. O nadchodzącej katastrofie i niszczycielskiej sile słońca nie pozwala nam zapomnieć ulokowana we wcześniejszej sali instalacja Tomasza Dobiszewskiego, gdzie przepuszczone przez soczewkę aparatu promienie słońca konsekwentnie wypalają fragmenty papieru. Pozostajemy więc w zawieszeniu między melancholijnym wpływem Saturna i sentymentalnym, ale także destrukcyjnym i katastroficznym potencjałem słońca.
Trzeci rozdział opowieści o naszym miejscu we wszechświecie poświęcony został grawitacji, sile przyciągania, której podlegają nasze ciała, o czym przypominają nam przede wszystkim nasze upadki, ale także towarzysząca nam od zawsze chęć jej przezwyciężenia.
Kama Sokolnicka podejmuje temat tego, jak kapitalizm zaburza naszą relację z grawitacją i naturą. W instalacji „jet lag” zwraca uwagę na dyskomfort towarzyszący nienaturalnym zmianą stref czasowym. Cielesne doświadczenie ruchu obrotowego na nasze ciała przypomina nam o bezradności kapitalizmu wobec praw natury. Luźno zwisający kawałek materiału swobodnie opada na metalowy pręt, poddaje się sile grawitacji. Prezentowane w tej samej przestrzeni naczynie Sokolnickiej wypełnione zostało posrebrzanym czarnoziemem. Instalacja przypomina nam, że nie tylko nasze ciała, ale cała natura podlega wpływom ciał niebieskich. Kapitalizm ciągle dąży do całościowego zoptymalizowania produkcji żywności, niemal całkowicie pomijając naturalne cykle. Tak jak nasze ciała po długim locie samolotem odczuwają niepokojącą zmianę, tak samo rośliny reagują na sztucznie kontrolowany cykl wzrostu.
Zależność między ludzkimi organizmami a kosmosem starała się zobrazować także Natalia LL. Pokazywany na niewielkim telewizorze performance artystki „Punkty podparcia” prezentuje artystkę, która za pomocą własnego ciała stara się odtwarzać kształty gwiazdozbiorów północnego nieba. Zabieg ten pozwalał na przynajmniej pozorne uchwycenie planetarnej wielkości w skali dostępnej dla ludzkiej percepcji. Podobny zabieg zabawy ze skalą i grawitacją reprezentuje cykl fotografii Lucjana Demidowskiego. Porzucony w trawie globus (model Ziemi) podlega prawu przyciągania jak każdy inny przedmiot. Jednak jest coś apokaliptycznego w kuli ziemskiej porzuconej jak odpad wśród zarośli. W zestawieniu z obrazem czarnej dziury zamkniętej w marmurowym kominku autorstwa Katarzyny Korzenieckiej kieruje nas ku upiornej zagłady czekającej nie tylko ludzkość i Ziemię, ale wszystkie planety Układu Słonecznego. Zwrócenie się ku perspektywie grawitacyjnej a co za tym idzie cielesnej i ludzkiej pozwala nam na fizyczne odnalezienie się w opowieści snutej przez kuratorki, stanąć twardo, nomen omen, na Ziemi.
Katarzyna Czeczot i Joanna Kobyłt ostatni rozdział zarezerwowały spojrzeniu na naszą relację z czasem i rządzącym nim kosmicznym porządkiem. Kuratorki zwracają przede wszystkim uwagę na to, jak rewolucja przemysłowa odebrała nam nie tylko domyślny sposób funkcjonowania zgodnie z cyklem dobowym, ale także możliwość spojrzenia nocą w rozgwieżdżone niebo.
Kuratorki zwracają przede wszystkim uwagę na to, jak rewolucja przemysłowa odebrała nam nie tylko domyślny sposób funkcjonowania zgodnie z cyklem dobowym, ale także możliwość spojrzenia nocą w rozgwieżdżone niebo
Kluczowym punktem ekspozycji, nawiązującym także do tytułowych „nieposłusznych gwiazd jest rzeźba Johanna Österholma przedstawiająca przewróconą latarnię. Artysta wizualnie nawiązuje do XIX-wiecznego buntu obywateli Paryża, którzy w ramach protestów niszczyli lampy uliczne. W instalacji Osterholna na szybach klosza zobaczyć można wizerunek antycznego nieba, znacząco różni się ono od tego, które obecnie oglądać można gołym okiem. Przez zanieczyszczenie świetlne coraz mniejsza część gwiazd możliwa jest do dostrzeżenia. Instalacji towarzyszą długo naświetlane zdjęcia dzikiego regionu brytyjskiej wysypy Stark, jednego z najmniej zanieczyszczonych światłem rejonów świata dostępnych ludziom.
Nostalgię za powrotem do ciemniejszego i zarazem naturalniejszego świata widać w pracy Izy Tarasewicz „Multiple Motor Channel Theory”. Artystka zwraca uwagę na podobieństwo kroków wykonywanych przez tancerzy w trakcie tańczenia mazurka do trasy, którą schematycznie pokonują ciała niebieskie. Tę specyficzną korelację tłumaczyć można faktem, że dawniej związek człowieka, i wykonywanej przez niego pracy podlegał bezpośrednio cyklom księżyca. Sama instalacja przypomina nieco narzędzia rodem z muzeum etnograficznego. Jej kolista struktura przypomina koło pór roku, kalendarze księżycowe. Podobne do tych, które w ramach wystawy skonstruowała Maria Karina Rozbicka.
Ścisłą korelację z funkcjonowaniem człowieka (a przede wszystkim kobiety) dostrzega także Lauren Darling. W niewielkiej książeczce przedstawiającej krwawy księżyc w każdej z jego faz artystka buduje analogię do cyklu menstruacyjnego i kobiecego ciała. Podkreśla nierozerwalny wpływ ziemskiej satelity na miesiączkowanie i podkreśla, że wzrost sztucznego światła w naszym funkcjonowaniu może wpływać na najbardziej niespodziewane aspekty naszego życia.
Artystka zapraszając lokalnych mieszkańców do uczestniczenia w performansie, w specyficzny sposób poddaje swoje oraz ich ciała namacalnym wpływom księżyca. Stojąc w wodzie, mogą doświadczyć pełnego cyklu przypływu i odpływu Oceanu
Zwieńczeniem księżycowego cyklu, ale co może bardziej wymowne całej wystawy jest trzykanałowy video performance Sarah Cameron Sunde. Artystka zapraszając lokalnych mieszkańców do uczestniczenia w performansie, w specyficzny sposób poddaje swoje oraz ich ciała namacalnym wpływom księżyca. Stojąc w wodzie, mogą doświadczyć pełnego cyklu przypływu i odpływu Oceanu. Działanie sprawia wrażenie niemal medytacyjnego doświadczenia, jednocześnie budząc naturalny niepokój związany z lękiem przed zatonięciem. Podnosząca się woda przywodzi też na myśl katastrofy naturalne i wiszące nad nami widmo zmian klimatycznych. Jest jednak jednocześnie coś pociągającego w tym swobodnym i pełnym spokoju poddaniu się sprawczości natury.
W czasie trwania „Nieposłusznych gwiazd” przestrzeń BWA Wrocław funkcjonuje jako mikrokosmos, który pozwala nam przynajmniej podjąć próbę zmierzenia się z kosmosem rzeczywistym. Nie jest to jednak popularnonaukowa historyjka rodem z Discovery Channel. Kuratorki świadomie prowadzą nas przez popularne teorie nie tylko naukowe, ale też zaczerpnięte z historii filozofii i współczesnych nurtów humanistyki. Nie dostajemy jasnej odpowiedzi, jakie jest miejsce człowieka w tym układzie. Dominuje nostalgia za ciemniejszym, wolniejszym i funkcjonującym w naturalnym rytmie świecie. Pojawiające się na wystawie postulaty doczekały się nawet pewnego stopnia realizacji na wystawie. Jedynie minimalne, punktowe oświetlenie towarzyszy wybranym pracom, reszta ekspozycji poddana jest kaprysom intensywności letniego słońca. Jednak wychodząc z galerii trudno jest utrzymać wzrok uniesiony w górę. Zmuszeni jesteśmy do brutalnego powrotu do perspektywy antropocentrycznej, marząc o tym, że jeszcze kiedyś uda nam się zobaczyć rozgwieżdżone niebo w naturze.
BWA Wrocław Główny
25.04.2025 – 24.08.2025
Artystki i artyści: Lauren Darling, Lucjan Demidowski, Tomasz Dobiszewski, Katarzyna Korzeniecka, Natalia LL, Witek Orski, Johan Österholm, Łukasz Radziszewski, Maja Rozbicka, Kama Sokolnicka, Sarah Cameron Sunde, Iza Tarasewicz, Irina Teodorescu, Mateusz Wysocki, Jakub Woynarowski
Kuratorki: Katarzyna Czeczot, Joanna Kobyłt
_________________
Gabi Skrzypczak (ona/jej) poznańska kuratorka i teoretyczka sztuki. Twórczyni wystaw, wydarzeń artystycznych i tekstów o sztuce. Współzałożycielka inicjatywy artystyczno-kulinarnej TostMarcin. Zainteresowania naukowe koncentruje wokół sztuki Europy Środkowo-Wschodniej oraz intersekcjonalnych aspektów teorii feministycznej i queer.
_________________