O tym jak wzmacniać kadrę kultury, o specyfice i bolączkach tego środowiska, a także o tym co jest najważniejsze w teatralnej pracy z młodzieżą, o „ekshibicjonizmie scenicznym” i zjawisku „podwójnej marginalizacji” – z Januszem Adamem Biedrzyckim, autorem projektu Laboratorium Kreatywnego Działania, rozmawia Joanna Kocemba-Żebrowska.

 

 

Joanna Kocemba-Żebrowska: Wkrótce w Teatrze Chorea, w ramach czwartej edycji Laboratorium Kreatywnego Działania, spotykać się będą ze sobą edukatorzy i edukatorki, pedagodzy i pedagożki, pracownicy i pracowniczki różnych instytucji kultury. Osoby te wezmą udział w kilkumiesięcznym cyklu warsztatów prowadzonych w dużej części przez twórców związanych z Teatrem Chorea. To jest Twój autorski projekt. Dlaczego realizujesz go po raz czwarty?

Janusz Adam Biedrzycki: Pracuję w kulturze od dwudziestu lat. Obserwuję to środowisko. Zarówno wtedy, gdy przygotowywaliśmy pierwszą edycję Laboratorium Kreatywnego Działania, to było w 2019 roku, jak i współcześnie, przyświecają mi podobne idee. Chciałem wzmacniać ludzi pracujących w kulturze. W taki jednak sposób, by miało to charakter holistyczny. Pracując w kulturze trzeba być „człowiekiem – orkiestrą”, to znaczy mieć szerokie zaplecze i różnorodne narzędzia. Jest się obarczanym wieloma rolami. Na przykład nauczyciele prowadząc w szkole grupy teatralne czy artystyczne są odpowiedzialni za wszystko: za pisanie wniosku, koordynację projektu, proces grupowy, decyzje artystyczne. Trochę jak w teatrze niezależnym. Ja też piszę projekty, wymyślam warsztaty i ustawiam światła do spektaklu. Stąd Laboratorium Kreatywnego Działania to cykl różnorodnych warsztatów. Chciałem, by uczestnicy mogli dotknąć wielu tematów, także po to by umieć rozmawiać ze specjalistami – realizatorami dźwięku, oświetleniowcami – gdy będą mieli możliwość, by z nimi współpracować.

 

 

Pracując w kulturze trzeba być „człowiekiem – orkiestrą”, to znaczy mieć szerokie zaplecze i różnorodne narzędzia. Jest się obarczanym wieloma rolami. Na przykład nauczyciele prowadząc w szkole grupy teatralne czy artystyczne są odpowiedzialni za wszystko: za pisanie wniosku, koordynację projektu, proces grupowy, decyzje artystyczne

 

 

Scharakteryzuj proszę grupy osób biorące udział w trzech edycjach Laboratorium Kreatywnego Działania. Kto się do Was zgłasza na warsztaty? I czy raczej robi to sam, sama, czy jest delegowany przez instytucje?

Głównie są to pracownicy i pracowniczki domów kultury i organizacji pozarządowych, nauczycielki, artyści i artystki związani z teatrami amatorskimi i prywatnymi, ale także zawodowi aktorzy. W każdej edycji było to od 10 do 15 osób. Nie chcielibyśmy, żeby grupy były większe ze względu na komfort pracy, choć z drugiej strony zależy nam na tym, by przyjąć każdego kto się zgłasza. Dotychczas się to udawało. Osoby były z całej Polski. Zarówno z dużych miast: Łodzi, Warszawy, Wrocławia, ale także z mniejszych ośrodków: z Opoczna, Zduńskiej Woli. Zdarzało się, że ktoś brał udział w projekcie w ramach delegacji z pracy, najczęściej jednak uczestnicy i uczestniczki zgłaszali się niezależnie od pracodawcy. Z rozmów, które odbyłem przez te kilka lat wynika, że mało która instytucja ma możliwość wydelegować swoich pracowników na szkolenie tego typu. A szkoda, bo przecież zwiększanie kompetencji pracowników działa na jej korzyść.

 

Na zdjęciu widać grupę osób siedzących w kręgu na scenie teatralnej, uśmiechniętych i zaangażowanych w rozmowę; w centrum znajduje się mężczyzna w żółtej bluzie, który najprawdopodobniej prowadzi spotkanie lub warsztat twórczy.

 

Warsztat praktyk twórczych,  w środku Janusz Adam Biedrzycki, fot. Forest Fruit

 

 

Zwłaszcza, że program Laboratorium Kreatywnego Działania jest dosyć rozbudowany. Warsztaty odbywają się najczęściej raz w miesiącu, niekiedy jednak częściej: co dwa tygodnie lub nawet tydzień po tygodniu. Uczestniczki muszą poświęcić więc sporo swojego wolnego czasu. Takie zaangażowanie jest godne podziwu, udział jest rozwijający, ale z pewnością też męczący. I teraz myślę o tym, że w programie projektu znajduje się warsztat przeciwdziałający wypaleniu zawodowemu.

Tak. Myślę, że to jest bardzo ważny temat. Uważam, że zarówno kadra nauczycielska jak i w ogóle pracownicy kultury często przepracowują się. Są obarczeni bardzo dużą ilością pracy, często zabierają ją do domu. A nie ukrywajmy – i to też jest bardzo ważne – w kulturze płace nie są adekwatne do pracy. Stąd w programie projektu znalazł się warsztat przeciwdziałający wypaleniu zawodowemu. Chcemy pokazać, że warto myśleć też o sobie, o swoim czasie i dobrostanie. Wiele osób rozpoczyna pracę w kulturze z pasji. Ale w warunkach w jakich pracujemy bardzo łatwo jest się wypalić i ta pasja może umrzeć. Aby tak się nie stało, aby ją rozwijać i kultywować, musimy zadbać również o siebie. 

 

 

Chcemy pokazać, że warto myśleć też o sobie, o swoim czasie i dobrostanie. Wiele osób rozpoczyna pracę w kulturze z pasji. Ale w warunkach w jakich pracujemy bardzo łatwo jest się wypalić i ta pasja może umrzeć

 

 

W pewnym sensie można też powiedzieć, że cały Wasz projekt zapobiega wypaleniu zawodowemu. Ważne są konkretne narzędzia temu przeciwdziałające, które uczestniczki pewnie dostają podczas wspominanego warsztatu, ale istotne jest także spotykanie się w bezpiecznej atmosferze, na neutralnym gruncie z innymi osobami będącymi w podobnej sytuacji. Zgodzisz się?

Myślę, że tak. Spotykanie się z ludźmi, wymiana doświadczeń, inspiracji, nawiązanie relacji, może jakiejś współpracy, w ogóle poświęcanie czasu dla realizacji swoich potrzeb… to wszystko wzmacnia. I oczywiście rozwija kreatywność i zwiększa pulę doświadczeń.

 

Na zdjęciu widać trzy osoby wykonujące zabawną minę i gest polegający na ciągnięciu się za uszy, jakby brały udział w ćwiczeniu teatralnym lub improwizacyjnym – stoją w jednej linii na tle pustej ściany, w skupieniu i z zaangażowaniem.

 

Warsztaty Chorea, fot. HOLLYBABA

 

 

Czym jeszcze różni się Wasz projekt od standardowych warsztatów organizowanych przez różne instytucje rozwijające kompetencje kadry kultury?

Powiem może nieco dosadnie: w obiegu rynkowym szkolenie to po prostu transakcja handlowa. Tymczasem mam głębokie przekonanie, że kultury i edukacji kulturalnej nie powinno się wtłaczać w schematy podaży i popytu. Udział w warsztatach organizowanych w ramach Laboratorium Kreatywnego Działania nie jest co prawda bezpłatny, ale pobieramy jedynie symboliczne opłaty. U nas ważny jest jednak proces grupowy – Laboratorium to platforma spotkań, ludzie nie są dla siebie anonimowi, zawiązują się między nimi więzi, my również z niektórymi osobami się zaprzyjaźniamy. Panuje luźna atmosfera. Przełamujemy granice pomiędzy uczestnikami a prowadzącymi warsztaty. Chcemy, żeby ten projekt miał charakter wspólnotowy. Słowo „wspólnota” to jest chyba w ogóle dobre słowo, które go określa. Zależy nam na byciu ze sobą.

 

 

       ...w obiegu rynkowym szkolenie to po prostu transakcja handlowa. Tymczasem mam głębokie przekonanie, że kultury i edukacji kulturalnej nie powinno się wtłaczać w schematy podaży i popytu

 

 

Można powiedzieć, że w ramach tego projektu udostępniacie swój sposób funkcjonowania w grupie. Teatr Chorea działa w modelu wspólnotowym – tworzycie zespół osób, które łączą nie tylko zawodowe obowiązki, ale też bliskie relacje i pewne wspólne założenia. Pokazujecie również narzędzia i metody pracy teatralnej, które wypracowaliście przez lata.

Tak. W programie są warsztaty ruchowo-teatralne prowadzone przez Tomasza Rodowicza i zespół Teatru Chorea. Dzięki nim ludzie się otwierają. Zyskują nowe doświadczenia i narzędzia, żeby pracować z młodzieżą czy innymi grupami amatorskimi, ale także rozwijają siebie. Rośnie ich zaufanie do siebie i innych. Te warsztaty ewidentnie mają przełożenie na relacje społeczne. Żyjemy w czasach, w których świat wirtualny odgrywa ogromną rolę, z moich obserwacji wynika, że współcześnie relacje międzyludzkie są bardzo słabe. Ludzie się zamykają, uciekają w Internet, kreują awatary. Musimy dbać o to, żeby ich z tego wyciągać. To głównie dotyczy młodzieży, z którą pracuję już od 15 lat i widzę, co się dzieje obecnie.

 

Grupa ludzi w różnym wieku trzyma się za ręce, tworząc krąg i wspólnie skacząc podczas energetycznego, radosnego spotkania w sali z ciemnymi zasłonami.

 

Warsztaty Chorea, w środku Tomasz Rodowicz, fot. HOLLYBABA

 

 

Zaraz porozmawiamy o młodzieży, bo praca z młodzieżą też jest częścią tego projektu, ale jeszcze dopytam o działania z dorosłymi. Wydaje mi się, że Wasz projekt jest dosyć wywrotowy. Mam wrażenie, że nie tylko uczy działania wspólnotowego, ale także innej niż oczywista pracy teatralnej oraz bycia liderem czy liderką, wychodzenia z własnymi propozycjami. Czy osoby które uczestniczyły w projekcie starały się po jego zakończeniu wykorzystać w swoim miejscu pracy coś z tego, czego się nauczyły? Z jakimi to się spotkało reakcjami?

Jest wiele osób, które inspirowały się naszymi warsztatami i to im pomogło przy tworzeniu nowych grup. A instytucja przyjęła to z zadowoleniem, bo im też zależało na rozwoju. Zdarzały się jednak też takie sytuacje – nie chce wymieniać konkretnie gdzie – że „się nie dało”. Szczególnie w teatrach instytucjonalnych. To znaczy wszystkie aktywności, które nie były związane z tą główną działalnością Teatru, były gaszone. W takich sytuacjach uważam, że dobra jest metoda małych kroczków. Ważne jest, żeby w instytucji dobrać sobie ze dwie, trzy osoby, które będą nas wspierać i starać się powoli coś robić, przekonywać. Dużo zmienia się też, gdy uda się pozyskać dofinansowanie. Bo często brak środków jest przeszkodą lub wymówką. W szkołach problematyczne bywało też robienie przedstawienia w inny sposób niż „po bożemu”. To znaczy: powinien być scenariusz, podział na role, a nie tam jakieś śpiewanie, tańczenie i ruszanie się. Cały czas się z tym jako zespół spotykamy.

 

A współczesne czasy są trudne dla młodzieży. Ludzie się zamykają w domach, w swoich światach wykreowanych przez Internet. Jest dużo przemocy w szkołach – stąd też organizujemy warsztaty antydyskryminacyjne. Chcemy pokazać młodym ludziom, że z każdej sytuacji jest wyjście, choć czasem trzeba o nie trochę powalczyć lub poprosić o pomoc w jego odnalezieniu

 

 

Przejdźmy do  rozmowy o pracy z młodzieżą. Ważnym elementem każdej edycji Laboratorium Kreatywnego Działania było wspólne z młodymi uczestnikami tworzenie działania teatralnego – od pomysłu po realizację. Młodzi ludzie brali również udział w warsztatach, na przykład antydyskryminacyjnych, improwizacji teatralnej i innych. W tym roku praca z młodzieżą trwa już od miesiąca. Powiedz proszę, co jest Twoim zdaniem najważniejsze w pracy teatralnej z młodzieżą?

Po prostu samo bycie. To znaczy samo bycie takim, żeby chciało nam się pracować razem. Muszę też powiedzieć, że pracując z młodzieżą czuję, że realizuję swoją misję. Patrzę wtedy na teatr jako na narzędzie zmiany. Mam trudną przeszłość i gdyby nie teatr, to w wieku 16 lat nie wiadomo, gdzie bym trafił. I myślę, że może ten teatr i te zajęcia, które prowadzę, również komuś pomogą, pokażą, że są różne wyjścia z sytuacji, w których się znajdujemy, że nie trzeba zdawać się na los. Czasami pracuję też z trudną młodzieżą. Pamiętam jak po realizacji „Oratorium Dance Project” w 2012 roku założyliśmy teatralną grupę młodzieżową, która składała się z około 20 osób, niektóre z nich znajdowały się w trudnej sytuacji. I wiem, bo mam kontakt z tymi ludźmi, że właśnie wtedy nastąpiły pozytywne zmiany w ich życiu. Myślę, że ta nasza praca teatralna miała na to wpływ. Zresztą, uważam, że jeżeli dzięki naszym działaniom w życiu nawet jednej spośród tych 20 osób nastąpiły pozytywne zmiany, to jest to ważne i było warto to robić. A współczesne czasy są trudne dla młodzieży. Ludzie się zamykają w domach, w swoich światach wykreowanych przez Internet. Jest dużo przemocy w szkołach – stąd też organizujemy warsztaty antydyskryminacyjne. Chcemy pokazać młodym ludziom, że z każdej sytuacji jest wyjście, choć czasem trzeba o nie trochę powalczyć lub poprosić o pomoc w jego odnalezieniu.

 

 

 

Grupa młodych osób tańczy razem w sali o pomarańczowych ścianach, śmiejąc się i trzymając za ręce w radosnym, integracyjnym kręgu.

 

Warsztat dla grupy młodzieżowej, fot. HOLLYBABA

 

 

Czy masz wrażenie, że młodzież podczas Waszych warsztatów otwiera się bardziej niż w innych przestrzeniach, z którymi ma na co dzień do czynienia?

Myślę, że tak. To też potwierdzają rozmowy z młodzieżą i ich rodzicami. Wydaje mi się, że każdy czuje się bezpiecznie podczas naszych warsztatów. W ramach tego projektu prowadzę je wspólnie z Anią Maszewską. Staramy się niwelować różnice pomiędzy uczestnikami a prowadzącymi. Chcemy, żeby uczestnicy wiedzieli, że zawsze mogą przyjść i z nami porozmawiać, że relacje między nami są partnerskie. To się wypracowuje wspólną pracą fizyczną na sali. Ale nie tylko. Każde warsztaty rozpoczynamy od tego, że wszyscy po kolei mówią, jak się czują. I na ile procent są otwarci na działania.  Oczywiście unikamy słowa terapia. Nie jesteśmy terapeutami i to co robimy, to nie jest terapia. Ale wydaje mi się, że chcąc nie chcąc tak niektórzy mogą odbierać nasze działania.

 

 

A jak wypracowujecie temat spektaklu?

A to różnie. Czasem robimy burzę mózgów, czasem gdzieś się pojawia jakiś temat. Nie narzucamy go, raczej proponujemy do wspólnej akceptacji.

 

 

Czyli można powiedzieć, że wypracowujecie go w procesie pracy?

Zazwyczaj opieraliśmy się na procesie pracy. Tym razem będzie inaczej, przygotujemy spektakl na podstawie książki. Nie chcę na razie nic zdradzić, bo wszyscy uczestnicy muszą się na to zgodzić, to musi być grupowa decyzja. Na razie młodzież jest otwarta. Ale nawet jeżeli przygotujemy przedstawienie z wykorzystaniem istniejącego tekstu to i tak zostanie on przemielony przez nas.

 

 

Co to znaczy?

To oznacza, że pracujemy procesowo, nie narzucamy roli czy postaci danej osobie. Jeżeli ktoś będzie chciał coś innego powiedzieć, będzie miał inny pomysł na postać, to od razu to bierzemy. Ważne dla nas jest to, by uczestnicy, młodzi aktorzy, aktorki czuli się komfortowo i wygodnie. Co nie oznacza, że ich działanie ma być pozbawione wysiłku.

 

Grupa dorosłych osób stoi w sali warsztatowej, rozmawiając i śmiejąc się w swobodnej, przyjaznej atmosferze.

 

Warsztat tworzenia scenariuszy zajęć, fot. Forest Fruit

 

 

A czy to „przemielenie przez siebie” oznacza również, że chcecie, by uczestnicy w jakiś sposób opowiadali o sobie ze sceny? 

Tak się czasami może zdarzyć, ale jednak tego unikamy. Nazywam to „ekshibicjonizmem scenicznym”. Możemy się inspirować własnymi doświadczeniami, postaciami z naszego życia, ale raczej idziemy w taką stronę, żeby unikać dosłowności. Nie jestem psychologiem, ale pracuję wiele lat z młodzieżą i mam wrażenie, że to nie jest dla nich dobre. Oni dopiero dorastają, zmieniają się, zmieniają się ich priorytety. Nie chciałbym, żeby dochodziło do czegoś takiego, co można nazwać „podwójną marginalizacją”. To byłoby krzywdzące.

 

 

„Podwójną marginalizacją”, bo z jednej strony społeczeństwo kogoś marginalizuje ze względu na jakąś cechę, a z drugiej strony ta cecha jest wykorzystywana w spektaklu jako wyróżnik tej osoby?

Tak…, to trudno zdefiniować i zauważyć, ale coś takiego. To czasami jest widoczne w teatrze, bardzo tego nie lubię. Szczególnie jeżeli pracujemy z osobami z niepełnosprawnościami, które są w naszej grupie. Jeżeli jeszcze ta osoba nie zdaje sobie sprawy, że my ją obsadzamy w roli osoby z niepełnosprawnością, że usilnie wskazujemy na jej niepełnosprawność, że punktujemy to, czynimy z tego główny temat przedstawienia, to jest to dla mnie wręcz niemoralne, nieetyczne. Co innego w dramie, czy w psychodramie. A w takich działaniach artystycznych z młodzieżą – nie powinno się nadmiernie ich odsłaniać. Możemy się inspirować ich problemami, poruszyć jakiś temat ogólnie, ale nie dosłownie. To mogłoby być dla nich krzywdzące.

 

 

A kto bierze udział w Waszych warsztatach? Kim jest ta młodzież?

A to też bardzo różnie. W przypadku tego projektu mamy 15 osób, z różnych środowisk, osoby neuroróżnorodne oraz osoby z niepełnosprawnością. Wiele z nich zgłosiło się do działania, bo dowiedziało się o nas poprzez tak zwaną „pocztę pantoflową”. Część osób w starszych grupach przechodzi z młodszych grup, gdy już podrośnie. Teraz zamknęliśmy nabór. Mamy te kilkanaście osób i nie planujemy zwiększenia grupy, chcemy zapewnić odpowiednie warunki do pracy każdej osobie i wspólnie zrealizować spektakl.

 

 

Jak bardzo w pracę nad spektaklem są w tym momencie te osoby zaangażowane?

Myślę, że tak jak na początku każdego procesu. Dużo rozmawiamy o treści spektaklu. Młodzież poznaje nowe narzędzia pracy. Motywujemy młode osoby do przedstawiania nam swoich własnych pomysłów, rozwiązań. Naturalna rotacja grupy jest taka, że nie wszyscy dotrwają. Część się wykruszy, część się znudzi, części się zmienią priorytety. Na razie wszyscy się deklarują. Podchwyciliśmy taki pomysł, którego autorką jest Asia Filarska, pracująca u nas z młodszymi grupami, że dajemy im miesiąc na decyzję. To znaczy po miesiącu od rozpoczęcia wspólnego działania pytamy uczestników, czy zostają w grupie czy nie. Jeżeli zostają, to mają się zadeklarować, że będą chodzić. Tak żebyśmy my jako prowadzący i uczestnicy wiedzieli, kto jest z nami, na kogo możemy liczyć. Miesiąc to jest myślę wystarczająco czasu, żeby się zorientować, jak ta praca u nas wygląda i czy to komuś odpowiada.

 

 

        Aż trzy osoby, które poznałem prowadząc grupy młodzieżowe, pracują obecnie w kulturze. A miały wtedy może czternaście lat

 

 

W jaki sposób cykl warsztatów dla dorosłych i praca teatralna z młodzieżą łączą się ze sobą w jeden projekt?

Bardzo prosto. Jeżeli kadra kultury ma się szkolić, zwiększać swoje kompetencje, doświadczenie, umiejętności, to warto żeby także młodzi ludzie uwrażliwiali się na sztukę, kulturę, drugiego człowieka, żeby rosły ich kompetencje społeczne. Gdy te dwie grupy się ze sobą spotkają – w szkole, domu kultury, domu – to dobrze żeby miały narzędzia pozwalające im się porozumieć.

A być może ci młodzi ludzie będą w późniejszym czasie tworzyć kadrę kultury? Biorąc pod uwagę moje doświadczenie, tak się może zdarzyć. Aż trzy osoby, które poznałem prowadząc grupy młodzieżowe, pracują obecnie w kulturze. A miały wtedy może czternaście lat.

 

 

Powiedz proszę jeszcze na koniec, z czego jesteś najbardziej dumny, kiedy myślisz o tych czterech edycjach Laboratorium Kreatywnego Działania?

Z wielu rzeczy jestem dumny. Z tego że mamy kontakt z młodzieżą, że poprzez te działania rozwijamy uczestnictwo w kulturze, że dzięki temu projektowi różne środowiska się ze sobą spotykają, że możemy zapraszać i oferować pracę fantastycznym specjalistom. Najbardziej chyba jednak z tego, że to trwa, że to nie był tylko jednorazowy projekt, a obecnie pracujemy już przy jego czwartej edycji. Projekt więc trwa i działa. Bo gdyby nie działał, to bym go nie robił.

 

 

Projekt Laboratorium Kreatywnego Działania - edycja IV, dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu docelowego.

 

 

_________________

 

Janusz Adam Biedrzycki – aktor, tancerz, choreograf, reżyser, instruktor teatralny. Absolwent Wydziału Humanistycznego UMCS w Lublinie i kierunku Zarządzanie kulturą UŁ. Współzałożyciel i członek Stowarzyszenia Teatralnego CHOREA. Członek kursu „Pedagog w Teatrze” organizowanego przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w latach 2010 i 2014 oraz Urzędu Miasta Łodzi w latach 2013, 2017 i 2022. Współtwórca podręcznika „Trening fizyczny aktora - od działań indywidualnych do zespołu” (2015).  Lider i prowadzący grupę młodzieżową oraz międzypokoleniową działającą przy Teatrze CHOREA (2013-2025). Edukator i animator działań lokalnych Fabryki Sztuki w Łodzi.

 

_________________

 

Joanna Kocemba-Żebrowska kulturoznawczyni i teatrolożka, doktora nauk humanistycznych, w latach 2014-2019 członkini zespołów Animacji kultury i Pedagogiki teatru w IKP UW, stypendystka Narodowego Centrum Nauki, autorka książki Teatr Węgajty. Wyprawy – Działania – Przedstawiania. W drodze (wyd. Instytutu Sztuki PAN, Warszawa 2024), animatorka kultury, członkini Stowarzyszenia Topografie i zespołu Cyfrowego Archiwum Łodzian Miastograf. Pracuje w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

 

_________________

 

Zdjęcie główne: Retroperspektywy, warsztaty Chorea,  w środku Janusz Adam Biedrzycki, 21.08.2021, fot. Agnieszka Cytacka 

 

Patronite