Dlaczego do Teatru Pinokio powinni przychodzić dorośli i nie bać się teatru dla dzieci, czy warsztaty dla osób z niepełnosprawnością mogą otworzyć drogę do aktorstwa, co robi w teatrze zbuntowany nastolatek i czym jest łódzka Nibylandia? Z Gabrielem Gietzkym, dyrektorem Teatru Pinokio i Patrycją Terciak-Wilk, zastępczynią dyrektora ds. administracyjnych rozmawia Marta Zdanowska.




Kiedy myślę o Teatrze Pinokio, przypomina mi się moje dzieciństwo i kamienica przy ul. Kopernika 16, czarodziejski świat teatralny, do którego wchodziło się z dość ponurej ulicy. Przeniesienie siedziby w 2023 roku na Sienkiewicza 75/77 do zrewitalizowanej przestrzeni dawnego Zespołu Fabrycznego Łódzkiej Przędzalni „Wigencja”, to chyba największe pozaartystyczne wydarzenie w historii waszego teatru. Pinokio ma dziś dwie sceny – dużą na 150 i małą – na 60 miejsc, sale warsztatowe, przestrzeń na wydarzenia okołoteatralne. Jak ta zmiana wpłynęła na zespół i repertuar?

Gabriel Gietzky: To właściwie przeskok z XIX wieku w wiek XXI, zwłaszcza przeskok technologiczny, bo cała infrastruktura do realizacji przedstawień jest nowa. Zmienił się komfort pracy. Stare budynki przy Kopernika nie były pierwotnie przeznaczone dla teatru, przystosowywano je, przebudowywano aż powstał konglomerat kilku przestrzeni, które nie najlepiej pasowały do siebie pod względem użyteczności. Budynek „Wigencji”, którego przebudowę nadzorowaliśmy razem z Patrycją Terciak-Wilk jest skrojony na miarę nowoczesnego teatru: ma komfortowe zaplecze nie tylko dla aktorów, ale też dla pracowników administracji i obsługi teatru.

Jest w nim też pewna magia, bo pofabryczna przestrzeń została zachowana, walczyliśmy o to, żeby pozostały widoczne drewniane stropy, udało się uniknąć kasetonów sufitowych oraz płytek ceramicznych na podłogach. Nowe pomieszczenia powstały dla pracowni plastycznej i krawieckiej. W starym budynku została jedynie charakterystyczna mozaika. Jest szansa, że uda nam się ją zdjąć i tutaj implementować, mamy pomieszczenie, w którym można ją wyeksponować,  podkreślałaby ciągłość między starym a nowym.

 

 

 Teraz wszyscy przenieśli się już mentalnie tutaj. Kiedy tylko ogłaszamy repertuar na kolejny miesiąc, bilety znikają błyskawicznie, więc publiczność nam sprzyja

 



A co z publicznością? Przeszła bezproblemowo do nowego miejsca?

Gabriel Gietzky: Tak. Na początku zdarzyło nam się kilka takich sytuacji, że mimo informacji o nowej siedzibie, widzom zdarzało się przyjść na Kopernika, ale to przeszłość. Teraz wszyscy przenieśli się już mentalnie tutaj. Kiedy tylko ogłaszamy repertuar na kolejny miesiąc, bilety znikają błyskawicznie, więc publiczność nam sprzyja. Pracujemy teraz nad taką organizacją programu, żeby można było grać dwa spektakle jednocześnie, bo mamy do tego możliwości aktorskie, techniczne i obsługowe. Zdarzają się już tygodnie, w których  „jednocześnie chodzą dwie sceny”, choć wymaga to jeszcze dopracowania repertuaru. Chcemy też powiększyć zespół, żeby w pełni wykorzystać możliwości, jakie oferuje nam to miejsce.

Patrycja Terciak-Wilk: W starej siedzibie duża i mała scena znajdowały się tuż obok siebie, a to wykluczało możliwość grania na obu jednocześnie. Tutaj to odległe miejsca, więc możemy grać bez obawy, że sobie przeszkadzamy.

 

 

367

DSC01937 a3

 

Siedziba Teatru Pinokio, przed i po remoncie., fot. materiały Teatru Pinokio

 



Współcześnie większość teatrów wychodzi poza działania teatralne i sceniczne. Organizują warsztaty, spotkania, debaty, ale starają się też, żeby teatr był miejscem, w którym chce się spędzać czas. Otwierając Pinokia w nowej siedzibie informowaliście, że powstanie tu księgarnia i kawiarnia. Został ogłoszony przetarg i co dalej?

Gabriel Gietzky: Przetarg został już rozstrzygnięty. Część obiektu musi być udostępniona do wynajmu podmiotom zewnętrznym, co wynika z procesu finansowania rewitalizacji i mamy to zakontraktowane w umowie użyczenia od miasta. Jedno miejsce jest już zagospodarowane, mieści się tam agencja PR-owa.

W największej przestrzeni, na której bardzo nam zależało, znajdzie się punkt handlowo-usługowo-kawiarniano-księgarski, który poprowadzi łódzka firma Pan tu nie stał. Oprócz sklepu designerskiego, znajdzie się tam też księgarnia i mała gastronomia. Myślę, że nowy kontrahent bardzo uatrakcyjni naszą siedzibę, bo marka Pan tu nie stał jest w Łodzi i poza nią rozpoznawalna, pozytywnie kojarzona i związana z OFFem, a nasz teatr znajduje się tuż przy OFF Piotrkowskiej. Wydaje mi się, że pod koniec wakacji, a najpóźniej od jesieni będą już u nas działać.

 



Porozmawiajmy o tym, co najważniejsze w teatrze, czyli o sprawach artystycznych. Od grudnia 2020 roku pełnił pan funkcję p.o. dyrektora, w 2022 roku został pan powołany na stanowisko dyrektora na pięcioletnią kadencję. Zawsze kolejny dyrektor porównywany jest z poprzednikiem, a jako punkt odniesienia dla pana widzę Konrada Dworakowskiego, który kierował Pinokiem przez 10 lat.

Moimi poprzednikami byli Łukasz Bzura i Rafał Sabara.

 

 

Bardzo bliska jest dla mnie koncepcja edukacji do teatru i poprzez teatr. Dobrze wyedukowany do odbioru teatru młody człowiek będzie też świadomym dorosłym widzem. A edukowanie poprzez teatr to opowiadanie o świecie z takiej perspektywy, która nie jest oczywista, nie ma jej w narracjach medialnych

 



Ich kadencja trwała łącznie przez rok. To Dworakowski najmocniej odcisnął się artystycznie w tym miejscu. Stworzył teatr zaangażowany społecznie, nastawiony na narrację o wykluczeniach,  ale też silnie autorski, z czym w pewnym momencie miał już problem zespół. Po trzech latach nowej dyrekcji, można już powiedzieć „sprawdzam” i pytać czy program, który zaproponował pan na początku, sprawdził się w działaniu? Czym teatr Gietzky’ego różni się od teatru Dworakowskiego?

Zacznijmy może od tego, że zostałem powołany na p.o. dyrektora dlatego, że sytuacja w teatrze była mocno niezadowalająca z różnych powodów. Zostałem tu zaproszony jako koło ratunkowe. Właściwie nie było repertuaru, zostało kilka pozycji możliwych do grania. Na początku musiałem w ogóle uruchomić możliwość pełnego funkcjonowania tej instytucji.

 



Może powiedzmy wprost: nie mogliście grać spektakli Konrada Dworakowskiego.

Zawłaszczenie instytucji publicznej przez osobę prywatną budzi moją wątpliwość. Co to znaczy teatr Dworakowskiego – finansował go z prywatnych środków? Nie ma teatru Gietzky’ego, jest Teatr Pinokio w Łodzi pod dyrekcją Gietzky’ego. A jeśli chodzi o rodzaj uprawianego teatru to powtórzę za Czechowem: De gustibus aut bene aut nihil. [Połączenie dwóch maksym starożytnych „O gustach się nie dyskutuje” i „O zmarłych dobrze albo wcale” zastosowane przez Czechowa w  sztuce „Czajka (Mewa)”, tu użyte w wersji: „O gustach dobrze albo wcale”- przyp. M.Z]

Tak, pan dyrektor wypowiedział prawa osobiste, które są niezbywalne, na wszystkie realizacje, a ponieważ w przeważającej większości spektakli coś robił – jeśli nie reżyserował, to grał, robił adaptacje, pisał teksty piosenek, zajmował się stroną muzyczną, jego decyzja amputowała całą merytoryczną działalność teatru. Nie chcę wnikać w szczegóły, nie byłem bezpośrednio zaangażowany w tę sprawę, pojawiłem się w Łodzi później. Dostałem zadanie postawienia teatru na nogi i zacząłem to robić, uruchamiając procedurę budowlaną, nadzorując przez dwa lata budowę i tworząc linię programową. Po drodze mieliśmy jeszcze epidemię COVID, w trakcie której w ogóle nie można było grać lub graliśmy z 25% obłożeniem widowni. To nie był łatwy czas.

Założyłem, że „mój” repertuar będzie mieć kilka odnóg. Problemową, która odnosi się do różnych problemów współczesności  i w każdym sezonie znajdą się mniej więcej dwa takie spektakle. Na przykład „Mój cień jest różowy”, inkluzywny spektakl dotyczący dzieci poszukujących swojej tożsamości płciowej, którego najlepszą recenzję usłyszałem od dziecka mówiącego: „Muszę przyprowadzić na ten spektakl swoich rodziców”. Niedługo realizować będziemy „Brzydkie kaczątko” w ramach programu „Kultura wrażliwa”, którego operatorem jest PFRON i ten spektakl wpisuje się tu idealnie.

 

fot HAWA Moj cien jest rozowy

 
"Mój cień jest różowy",  fot HaWa

 

 


Drugi człon to tytuły, które mają przyciągnąć widza po czasie kryzysowym, kierowane do szerokiej widowni, która może kojarzyć nazwę spektaklu, jak na przykład „Dzieci z Bullerbyn”. A trzecia odnoga to program poszukiwawczo-eksperymentalny. Na przykład spektakl „Zamieniam się w słuch” realizowany we współpracy z Uniwersytetem Łódzkim w oparciu o nowoczesną metodę uczenia dzieci przedszkolnych kompetencji językowo-leksykalnych stworzoną przez prof. Monikę Wiśniewską-Kin. Albo spektakl proekologiczny, „zielonoładowy”, edukacyjny, z tekstem napisanym przez Łukasza Zaleskiego, czyli „Ciepłe pszczoły, zimne jelenie albo jak pozbyć się dzieci”, do którego inspiracją były ekologiczne książki Petera Wohllebena.

 

Fot Tomasz Ogrodowczyk Cieple pszczoly zimne jelebie albo jak pozbyc sie dzieci2

 

 "Ciepłe pszczoły, zimne jelenie, albo jak pozbyć się dzieci",  fot. Tomasz Ogrodowczyk

 



W roboczych, wewnętrznych spotkaniach rozmawiamy ze sobą o teatrze otwartej formy, który ma eksplorować poszukiwania formalne dotyczące teatru. Zakłada się, że minimum repertuarowe, dzięki któremu teatr może płynnie funkcjonować, to około dwudziestu tytułów. Taka liczba zapewnia zmienność repertuarową, spektakle zastępcze na wypadek choroby aktora czy zdarzeń losowych. Powoli dobijamy do tej dwudziestki, więc wychodzimy na prostą. Staram się nie wchodzić w dialog z wizjami teatralnymi poprzedników, choć ten dialog pewnie i tak wydarza się poza moją wolą. Wydaje mi się, że spektrum potrzeb teatralnych w Polsce i potrzeba edukowania teatralnego jest tak szeroka, że wszystkie działania inkluzywne, aktualne i ciekawe artystycznie znajdą dla siebie widza i rezonans społeczny. Trudno jest kupić bilet na nasze spektakle, sala jest pełna, ostatnio musieliśmy dopisać przed wakacjami cały set przedstawienia „Wszystko źle”, więc chyba ten pomysł na teatr się sprawdza.

Bardzo bliska jest dla mnie koncepcja edukacji do teatru i poprzez teatr. Dobrze wyedukowany do odbioru teatru młody człowiek będzie też świadomym dorosłym widzem. A edukowanie poprzez teatr to opowiadanie o świecie z takiej perspektywy, która nie jest oczywista, nie ma jej w narracjach medialnych.

 

 

Polska struktura teatralna zagospodarowuje w repertuarze dziecięcym widza od przedszkola mniej więcej do 11-12 roku życia, a potem pojawia się luka. 13 i 14 latki przestają chodzić do teatru, bo ma im mało do zaoferowania

 



A nastolatki w teatrze? Nie jest łatwo ściągnąć na spektakl czternastolatka, bo to bezlitosny widz. Szybko się nudzi, nie znosi być traktowany jak dziecko, wyczuwa każdy fałsz.

Gabriel Gietzky: Pomijanie potrzeb widza w wieku 14-17 lat ciągle nas prześladuje. Polska struktura teatralna zagospodarowuje w repertuarze dziecięcym widza od przedszkola mniej więcej do 11-12 roku życia, a potem pojawia się luka. 13 i 14 latki przestają chodzić do teatru, bo ma im mało do zaoferowania. Nie pójdą na spektakl dla dzieci, bo to już nie dla nich, ale na tytuł dla dorosłych są za młode, rodzice nie puszczą ich na dorosłego Szekspira albo Czechowa. I właśnie repertuar dla młodzieży bardzo świadomie rozwijamy w Pinokiu. Spektakl „Wszystko źle”, który dotyczy dojrzewania to nasz hit, ma gorący odbiór u dzieciaków, ale o dziwo, sprawdza się też u dorosłych. Dla młodzieżowej widowni zrobiliśmy też „Ballady i romanse” i „Folwark zwierzęcy”.

We „Wszystko źle” udało nam się chyba idealnie trafić w temat. To spektakl o hormonach, psychofizjologii procesu dojrzewania – nasz wkład w edukację seksualną młodzieży pokazany w bardzo dowcipny sposób. Podglądałem reakcje widzów. Dla dorosłych to spektakl doskonałej „beki”, bo przypominają sobie, co się z nimi działo, kiedy mieli 13-14 lat; w oczach młodzieży widziałem zawstydzenie, było trochę „heheszków”, ale też mnóstwo zaangażowania. Po tym spektaklu dostaliśmy sporo e-maili pisanych wspólnie przez rodziców i dzieciaki, informacji, wpisów na Facebooku. Na życzenie widzów gramy „Wszystko źle” na dodatkowych pokazach w czerwcu.

 

Fot Tomasz Ogrodowczyk Zamieniam sie w sluch 3

 

"Zamieniam się w słuch",  fot. Tomasz Ogrodowczyk

 



To brzmi jak idealny spektakl międzypokoleniowy. Wiele dzieciaków trafia do was ze szkołą, czasem rodzice w ogóle nie chodzą do teatru, nie mają takiej potrzeby kulturalnej,  boją się, że nie dadzą rady wysiedzieć na spektaklu dla dzieci. Niedawną premierę „Małego księcia” reklamowaliście jako spektakl w wersji, którą „pierwotnie założył sam autor, dla, a przede wszystkim o starszych. Przyjrzyjcie się dziecku w sobie.” Dlaczego ci starsi powinni przychodzić do Pinokia?

Gabriel Gietzky: Chcemy, żeby Pinokio był teatrem familijnym. Ktoś powiedział mi, że „Folwark zwierzęcy” jest ważnym spektaklem, bo rodzice bali się, jak zostanie młodzieży pokazane okrucieństwo i udało się je wypośrodkować. Przeraża, ale robi to w granicach akceptacji, na różnych poziomach – dla dorosłych i dla dzieci. Czasem słyszymy, że dziecko mówi: „Ten spektakl powinna zobaczyć moja mama albo mój tata”. A czasem dla odmiany słyszymy rodzica, mówiącego – jak przy „Mój cień jest różowy”, czy przy „Ciepłych pszczołach…”: „Jestem taki stary, a nie wiedziałem o tym”.

„Małego Księcia” w spektaklu Doroty Abbe gra Krzysztof Ciesielski, aktor-nestor naszej sceny, którego wszyscy uwielbiają. Ta opowieść dojrzewa razem z nami, żyje w nas, chcemy, żeby każdy z widzów, niezależnie od wieku, mógł się przejrzeć w niej na nowo, stąd wybór aktora. Na spektakle przychodzi też spora grupa seniorów z wnukami, bo rodzice pracują i często nie mają czasu, więc międzypokoleniowość realizuje się w kontaktach z dziadkami i babciami. Obok teatru mamy też Dom Dziennego Pobytu dla seniora, z którym współpracujemy: robimy warsztaty, zawsze bierzemy udział w łódzkich Senioraliach.

 



W nowej siedzibie staliście się teatrem najbardziej w Łodzi dostępnym dla osób z niepełnosprawnościami.

Patrycja Terciak-Wilk: Dostępność w teatrze jest bardzo ważna. Nie chodzi tylko o dostępność dla osób niesłyszących i słabo słyszących, jak pętla indukcyjna czy tłumaczenie spektakli na Polski Język Migowy, ale też dla osób niewidomych i słabo widzących. Spektakle udostępniamy już w formie audiodeskrypcji, ale będziemy też wszyscy szkolić się z audiodeskrypcji dzięki projektowi PFRON. Chodzi o to, żeby każdy aktor i aktorka byli w stanie wykonać opis audiodeskrypcyjny dla spektaklu, w którym grają.

Zorganizowaliśmy też unikatową przestrzeń, czyli tak zwany Pokój Spokój. Projektowały ją dzieci neuroróżnorodne, m.in. w spektrum autyzmu, wspólnie z Joanną Jurgą, zajmującą się neuroarchitekturą i projektowaniem przestrzeni w duchu synestetycznym [oddziałującym na wszystkie zmysły - przyp. M.Z.]. To miejsce, w którym można odpocząć od przebodźcowanej rzeczywistości, odetchnąć po wyjątkowo intensywnym spektaklu, po prostu posiedzieć. Pewnie wszystkim wydaje się, że jest ascetyczne i spokojne, ale dzieci w spektrum potrzebują czegoś innego i same miały wpływ na dobór materiałów i projekt  – pokój jest pełen kolorów, różnych faktur, stawia na wykorzystanie wrażeń.

 

fot. magdalena kacperek WielkiBuzzGrow 15

 

"Wielki Buzz Grow",  fot. Magdalena Kacperek

 



W czerwcu planujecie zorganizowanie warsztatów dla osób ze zbuntowanym ciałem lub alternatywną motoryką. Jedne z nich poprowadzi Tatiana Cholewa, tancerka i choreografka, która porusza się na wózku – to jej rekwizyt i narzędzie ruchu. Czy planujecie wprowadzić takie działania na stałe do programu teatru? Wiele osób z niepełnosprawnością marzy o występowaniu na scenie, ale w ich głowie i w instytucjach jest ciągle mnóstwo barier, które zmuszają do rezygnowania z marzeń.

Patrycja Terciak-Wilk: Poza nauką celem naszych warsztatów jest zaangażowanie uczestników do spektaklu „Brzydkie kaczątko”, a potem może do innych regularnych spektakli. Warsztaty odbywają się latem, a jesienią rozpoczyna się cykl produkcyjny spektaklu, który będzie miał premierę 16 listopada. Osoby z niepełnosprawnością ruchową, które wyrażą zgodę  i przejdą „casting” po warsztatach, zagrają w spektaklu. Tatiana Cholewa będzie choreografką całego projektu: od warsztatów do spektaklu. Zgłosiła się do nas również osoba głucha i prowadząca zgodziła się ją przyjąć na warsztaty, mimo że są one kierowane przede wszystkim do osób z niepełnosprawnością ruchową.

Gabriel Gietzky: W innym spektaklu opowiadającym o wojnie, czyli w „Wojnokrace” gra już niesłysząca aktorka, Dominika Kozłowska, więc przełamujemy też bariery kreatywne w naszym teatrze.

 

 

Na spektakle przychodzi też spora grupa seniorów z wnukami, bo rodzice pracują i często nie mają czasu, więc międzypokoleniowość realizuje się w kontaktach z dziadkami i babciami. Obok teatru mamy też Dom Dziennego Pobytu dla seniora, z którym współpracujemy

 



Właściwie wszystkie teatry dla dzieci organizują już warsztaty wyjaśniające, czym jest teatr, pojawiło się natomiast zapotrzebowanie na działania i warsztaty nietypowe. Na przykład warszawski Teatr Lalka organizuje warsztaty „Parlament króla Maciusia”, na których dzieciaki uczą się czym jest sprawiedliwość, jak to jest przeciwstawić się komuś w słusznej sprawie, albo warsztaty choreograficzne z tancerzem baletowym, na które wcale nie są potrzebne umiejętności taneczne. Organizujecie w Teatrze Pinokio warsztaty, na które dzieciaki koniecznie powinny przyjść?

Patrycja Terciak-Wilk: Moje ulubione warsztaty to „Ulokuj spokój”, warsztaty z budowania ścieżek sensorycznych, wspomagające relaksację i wyciszenie. Dzieci są przebodźcowane elektroniką, więc takie działania naprawdę dobrze na nie wpływają. Ciekawe są też warsztaty z empatii, które odbywają się w grupach wielopokoleniowych, także dzięki współpracy z Domem Dziennego Pobytu dla seniorów, ale też w porozumieniu z tzw. „Tytką seniora”. To warsztaty o porozumieniu bez barier, ale też o tym, jak w pełni akceptować swoje granice. Ich zasada polega na tym, że rozwój warsztatów wynika z interakcji między uczestnikami, więc nigdy nie są identyczne jak poprzednie.

 



A co z dziećmi z rodzin defaworyzowanych społecznie, które do Teatru Pinokio nie przyjdą z rodzicami? Czy zamierzacie wychodzić na ulicę, wrócić do grania w bramach i na podwórkach?

Gabriel Gietzky: Co roku towarzyszy nam grant z programu „Kultura dostępna”, zazwyczaj z niego realizujemy spektakle grane na zewnątrz, w domach pomocy społecznej, w ośrodkach zajmujących się dziećmi ze szczególnymi potrzebami lub osobami z niepełnosprawnościami. Spektakle zamierzamy też grać na placu zewnętrznym obok siedziby teatru. Ta droga jest dwukierunkowa, zachęcamy widza, żeby przychodził do nas, ale wychodzimy też do niego. Mam nadzieję, że  będziemy robić to coraz częściej i wreszcie trafimy też do bram.

 



Wasz teatralny neon z napisem Nibylandia, nawiązujący do utopijnej krainy wiecznego dzieciństwa z „Piotrusia Pana”, pozwala marzyć i dorosłym i dzieciakom. Gdybyście mieli dokończyć zdanie: Nibylandia to…

Oboje, choć wcale się nie umówili: Wolność!


 

_____________

 

 

Gabriel Gietzky - dyplomowany reżyser i aktor. Był stypendystą Wydziału Reżyserii DAMU w Pradze. Uzyskał stopień doktora w dziedzinie sztuki (dyscyplina: sztuki filmowe i teatralne); w procesie habilitacji. Jest wykładowcą wrocławskiej Akademii Sztuk Teatralnych oraz wrocławskiej Akademii Muzycznej. Realizuje różnorodne spektakle w teatrach w Polsce i za granicą. W 2016 roku, w 400. rocznicę śmierci Williama Shakespeare'a, wyreżyserował prapremierę nigdy w Polsce nie tłumaczonego tekstu "Dwóch szlachetnych krewnych". W latach 2014–2017 był dyrektorem Teatru Dzieci Zagłębia im. Jana Dormana w Będzinie, którego likwidacji zapobiegł. Od stycznia 2021 roku p.o. dyrektor Teatru Pinokio w Łodzi, od września 2022 roku - dyrektor. Przewodniczący Sekcji Reżyserów ZASP.

 

 

Patrycja Terciak-Wilk -  doktor w dziedzinie sztuki (dyscyplina: sztuki plastyczne i konserwacja zabytków); teatrolożka i kulturoznawczyni (Uniwersytet Łódzki). Studiowała na Wydziale Malarstwa i Rzeźby we wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Była studentką Adiny Bar-On w Bezalel Academy of Fine Arts and Design w Jerozolimie (pracownia performance, program: Aesthetic and Bias). Pracuje w materii teatru oraz sztuk wizualnych. Producentka i certyfikowana menadżerka kultury, w Teatrze Pinokio w Łodzi - zastępczyni dyrektora

 

_____________


Marta Zdanowska - członkini zarządu Fundacji Łódzki Szlak Kobiet, redaktorka, animatorka literatury i recenzentka teatralna. Sekretarzyni Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Prowadzi zajęcia dla twórczego pisania na Uniwersytecie Łódzkim, od lat prowadzi w Łodzi spotkania i warsztaty literackie, głównie związane z herstorią i narracjami kobiet. Publikowała w „Czasie kultury”, „Dwutygodniku”, „Gazecie Wyborczej”, „Krytyce politycznej”, „Miej Miejsce” i innych. Współkoordynuje czytania performatywne Kolektywu Szechiny, oprowadza po Łodzi śladami kobiet.

 
_____________

 

 

Zdjęcie główne: "Ciepłe pszczoły, zimne jelenie, albo jak pozbyć się dzieci', fot. Tomasz Ogrodowczyk

 

 

Patronite