Jak dorasta się między ciszą a dźwiękiem? Joanna Jędraszczyk, tłumaczka PJM, w rozmowie z Martą Szewczyk opowiada o dwujęzycznym dzieciństwie w domu głuchych rodziców, pracy w instytucjach kultury i teatralnych eksperymentach. Porusza wątki braku językowej neutralności w PJM, tłumaczenia muzyki jako emocji oraz powrotu do języka, który na chwilę zniknął — a także budowania mostów między światem głuchych i słyszących.
Marta Szewczyk: Pani rodzice byli osobami głuchymi, a pani jest osobą słyszącą. Jak uczyła się pani Polskiego Języka Migowego jako słyszące dziecko niesłyszących rodziców?
Joanna Jędraszczyk: W takich przypadkach język migowy jest najczęściej pierwszym językiem – zanim dziecko nauczy się mówić, już potrafi migać. Tak też było w moim wypadku, co wiem z opowiadań, bo sama oczywiście tego nie pamiętam.
W takim razie, jak wyglądała pani nauka języka polskiego mówionego?
We wczesnym dzieciństwie moim źródłem była babcia, bo ona była osobą słyszącą. Potem już przebiegało to normalnie, kontakty z dziećmi w przedszkolu, szkołach.
Została pani tłumaczką PJM już po odejściu swoich rodziców.
Tak, intensywną pracę w zawodzie zaczęłam już po ich odejściu.
Co złożyło się na taką decyzję?
Z jednej strony był to przypadek, a z drugiej – brak PJM w życiu, bo wraz z odejściem rodziców nagle ten język zniknął. Tak się złożyło, że wtedy kolega zaproponował mi tłumaczenie na język migowy, później kolejne tłumaczenie zaproponował inny kolega, a następnie rozpoczęłam ścisłą współpracę z Polskim Związkiem Głuchych w Łodzi.
Czasami rzeczywiście zdarzy się tak, że nie ma jakiegoś słowa w języku migowym – wtedy przekładam „dookoła”, czyli opisowo staram się wytłumaczyć jakieś słowo
Czy aby móc tłumaczyć na lub z PJM potrzebne są kursy lub certyfikaty, takie jak w wypadku np. tłumaczenia przysięgłego?
Oczywiście. Osoby, które uczą się języka migowego muszą skończyć kursy, które są na takich poziomach, jak przy nauce innych języków obcych. To są poziomy A1, A2 i tak dalej.
Jak wygląda zdawanie egzaminów z języka migowego?
Ja zdawałam egzaminy eksternistycznie i dosyć dawno temu, więc nie wiem, jak wygląda to w tej chwili.
Tłumaczy pani na PJM wydarzenia kulturalne, konferencje, spacery. Jak przygotowuje się pani do tłumaczeń, czy dostaje pani materiały wcześniej?
Tak, wcześniej tłumacze dostają całą agendę, co będzie się działo, na jaki temat odbędzie się rozmowa. Jeżeli jest to możliwe, dostaję pełny tekst, a w wypadku przedstawień teatralnych – cały scenariusz z późniejszymi zmianami. Gdy tłumaczę spacer, wcześniej znam jego temat, czyli kogo spacer dotyczy, którędy będziemy szli. Dostaję to wszystko z wyprzedzeniem, bo przygotowuję również zaproszenia w formie vloga, czyli zaproszenia miganego dla osób niesłyszących. Muszę wiedzieć na co zapraszam.
Co robi pani, gdy podczas tłumaczenia jakiegokolwiek wydarzenia kulturalnego zabraknie pani jakiegoś słowa?
Czasami rzeczywiście zdarzy się tak, że nie ma jakiegoś słowa w języku migowym – wtedy przekładam „dookoła”, czyli opisowo staram się wytłumaczyć jakieś słowo. Próbuję też nie literować, bo nie jest to ani zrozumiałe, ani sensowne.
Ma pani za sobą doświadczenie jako aktorka.
No, to jest dużo powiedziane (śmiech)! Zrobiliśmy jeden spektakl w języku migowym – głównie dlatego, że wcześniej tłumaczyliśmy inną sztukę na język migowy. Wystawiliśmy ją wcześniej w systemie cieniowym, czyli niemal najlepszym możliwym. [System cieniowy to tłumaczenie na język migowy, wykonywane w taki sposób, że każdemu aktorowi na scenie towarzyszy jeden tłumacz, a tłumacze są cieniami aktorów, poruszają się za nimi i w pełni uczestniczą w występie – przyp. red.]. Zrozumieliśmy jednak później, że najlepiej byłoby zrobić po prostu przedstawienie w języku migowym.
Spektakl w systemie cieniowym wystawiany był w Teatrze Nowym w Łodzi.
Tak, między innymi. Kiedyś zaczynałam jednak tłumaczyć w ten sposób w Teatrze Szwalnia u Ewy Łukasiewicz. To również tam zrobiliśmy spektakl w języku migowym.
I to był spektakl „Drugi pokój” na podstawie tekstu Herberta.
Tak, to był „Drugi pokój”. Teraz natomiast jesteśmy w trakcie przygotowywania spektaklu z udziałem osób głuchych w Teatrze Szwalnia. Jeszcze nie wiemy, co będziemy grać, możliwe, że scenariusz napiszemy sami. Projekt jednak wygląda bardzo ciekawie i cieszę się, że wezmą w nim udział osoby niesłyszące.
Pociągnę jeszcze temat spektakli. Jak wyglądała pani rola jako osoby, która gra na scenie, migając? Jak wspomina pani to doświadczenie?
To doświadczenie było jednocześnie przyjemnie, jak i lekko przerażające (śmiech), jak pewnie dla każdego aktora-amatora. Tutaj jednak nie chodzi o samo granie na scenie, bo cały tekst Herberta musieliśmy najpierw przetłumaczyć na język migowy, żeby później się go nauczyć i migać. Najtrudniejsze było nauczenie się tekstu na pamięć.
Czy spektakl oglądały zarówno osoby słyszące, jak i niesłyszące?
Oglądały go osoby głuche, w mniejszym stopniu słyszące, ale one też były.
Muzykę przekłada się bardziej emocjonalnie – nie jest to już jednak tylko język migowy, a bardziej przestrzenne znaki
I jak widownia odebrała sztukę?
Głuchym się bardzo podobało, teraz chodzą na spektakle tłumaczone, bo na razie nie ma innych. Wydaje mi się, że trochę ich w świat teatru wciągnęliśmy. Słyszące osoby też bardzo pozytywnie ten spektakl odebrały, poza jedną osobą. Ja nie słyszałam tej opinii, ale podobno jeden pan był zniesmaczony tym, że w ogóle nic nie rozumiał z tego, co dzieje się na scenie.
Mówi pani o tłumaczeniu z polskiego języka mówionego na język migany. Jakie są podstawowe różnice między tymi dwoma językami?
Jest to po prostu zupełnie inny język. Inny jest układ zdania, inna jest kolejność słów, trzeba też zastępować niektóre słowa zamiennikami, bo nie wszystkie słowa w PJM są takie same, jak w języku mówionym. To jak przekładanie na język angielski czy jakikolwiek inny.
Jeśli chodzi o inny układ zdań – czy jest w stanie pani powiedzieć jak te zdania wyglądają?
W języku polskim mówionym mamy na przykład zdanie: „ja idę po zakupy do sklepu”. W języku migowym nie ma fleksji, są więc znaki: „iść”, „po zakupy”, „sklep”. Czasami PJM nie jest jednak taki prosty, natomiast w wypadku tego zdania taki właśnie jest.
Każdy język odpowiada na potrzeby użytkowniczek i użytkowników. Jak to wygląda w PJM? Czy istnieją feminatywy, język neutralny płciowo?
Nie, niestety nie. Nad tym też pracowałam i próbowałam się dowiedzieć we wszystkich możliwych miejscach, czy jest coś takiego – nic nie znalazłam. Próbowałam się tego dowiedzieć, bo tłumaczyłam wiersze, w których pojawiają się zwroty neutralne, ale niestety, nie udało się.
Jak w takim razie udało się pani przełożyć język neutralny płciowo na PJM w poezji?
W tłumaczonym tomiku poety Aleksa Matuski pojawiają się może nie feminatywy, ale właśnie neutratywy. Postanowiliśmy zrobić na początku nagrania coś w rodzaju vloga, wyjaśnienia. Te wiersze będą tłumaczone na PJM, a równocześnie ich tekst jest już napisany – w tekstach więc będą zwroty neutralne, natomiast w języku migowym – nie. Na początku nagrania wytłumaczyliśmy o co chodzi, dlaczego tych neutratywów nie przetłumaczyłam.
Myślę natomiast, że nie trzeba znać języka migowego, żeby zaznaczyć, że widzi się drugiego człowieka – można uśmiechnąć się, kiwnąć głową. Głusi między sobą też nie witają się, migając „dzień dobry”, tylko właśnie kiwają głową
Jak wygląda kwestia opisywania dźwięków w PJM?
Można opisywać dźwięk po prostu: jeśli jest to odgłos dzwonka, można go zamigać. W jaki sposób osoba głucha to odbierze zależy od stopnia głuchoty, bo między osobami niesłyszącymi są też osoby niedosłyszące, np. osoby, które mają implanty stosunkowo dobrze słyszą. Ja nigdy dobrze nie potrafiłam opisywać muzyki jako takiej, natomiast dźwięki (czy są niskie, czy wysokie, czy to jest dźwięk gwiżdżący) – tak. Nigdy nie chciałam tłumaczyć muzyki, bo po prostu tego nie potrafię.
Wspomina pani o tłumaczeniu muzyki, a co wtedy jest przekładane?
Dużo osób na pewno widziało przekład tekstów piosenek na język migowy. Są jednak osoby, które potrafią w jakimś stopniu oddać np. melodię – ja tego nie potrafię. Osobiście nie jestem też do końca przekonana, czy to jest sensowne. Zdania wśród głuchych są podzielone – jedni też mają takie zdanie jak ja, inni – nie. Muzykę przekłada się bardziej emocjonalnie – nie jest to już jednak tylko język migowy, a bardziej przestrzenne znaki.
Na co osoby słyszące powinny zwracać uwagę w codziennej komunikacji z osobami głuchymi tak, aby komunikacja między obiema stronami była jak najefektywniejsza i najprzyjemniejsza?
Zachowaniem, które jest odbierane przez głuchych jako niegrzeczne, jest moment tłumaczenia, np. u lekarza, gdy w pomieszczeniu znajduje się lekarz, tłumacz i osoba głucha, a lekarz mówi do tłumacza, nie do osoby głuchej. Tak nie powinno się dziać. Niekulturalne jest też stawanie między osobami rozmawiającymi w języku migowym. Są to jednak zachowania, które czasem można przeoczyć. Myślę natomiast, że nie trzeba znać języka migowego, żeby zaznaczyć, że widzi się drugiego człowieka – można uśmiechnąć się, kiwnąć głową. Głusi między sobą też nie witają się, migając „dzień dobry”, tylko właśnie kiwają głową.
Jakie rady ma pani jako tłumaczka PJM dla osób, które zaczynają przygodę z tłumaczeniem?
Trzeba utrzymywać bardzo dużo kontaktów z osobami głuchymi, starać się wejść w środowisko. Lektor PJM oczywiście powinien być głuchy, to nie pozostawia żadnych wątpliwości, natomiast po samej nauce języka migowego na kursie, bez kontaktów z innymi osobami głuchymi nie można pracować. Jeżeli chce się pracować w tym zawodzie, nie można pracować obok osób głuchych – to jest małe środowisko, praktycznie wszyscy się znają, a wszyscy znają tłumaczy. Obracanie się w tym środowisku pomaga w pracy – oczywiście pod warunkiem, że się dobrze miga (śmiech)!
_________________________________
Joanna Szpakowska-Jędraszczyk – od lat zajmuje się od lat zajmuje się tłumaczeniem na Polski Język Migowy. Pracuje jako tłumaczka w ścisłej współpracy z Polskim Związkiem Głuchych, oddział Łódzki. Szczególną sympatią darzy tłumaczenia wydarzeń artystycznych, bardzo lubi tłumaczenia na żywo, kontakt z ludźmi. Cały czas pogłębia wiedzę na temat języka migowego, jest to język żywy, cały czas się rozwija.
_________________________________
Marta Szewczyk – absolwentka Twórczego pisania, obecnie studentka Kultury i sztuki współczesnej na Uniwersytecie Łódzkim. Szczególnie interesuje ją współczesna proza irlandzka i perspektywa lesbijska w literaturze. W wolnym czasie obserwuje ptaki. Pracuje w Domu Literatury w Łodzi.
_________________________________
_________________________________
