Czy „Ubu Król” Konrada Dworakowskiego przekroczy wasze granice i po raz pierwszy wyjdziecie z teatru? Co może przyśnić się w pofabrycznym budynku, jeśli do snu zapraszają artyści? Gdzie przebiega granica między tańcem, a protestem na Białorusi? I dlaczego w teatrze powstało wydarzenie skierowane wyłącznie do kobiet? Marta Zdanowska rozmawia z Tomaszem Rodowiczem, Olą Shayą i Małgorzatą Lipczyńską o 14. Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Retroperspektywy.
Marta Zdanowska: W tym roku Festiwal Retroperspektywy odbywa się pod hasłem „W formie”. Pytacie o kondycję artystek i artystów oraz społeczeństwa, ale też o formę jako nośnik teatralnej treści. A w jakiej wy jesteście formie? I jakie poszukiwania formy będą dominować na festiwalu?
Tomasz Rodowicz: Wbrew pozorom jesteśmy w bardzo dobrej formie, bo rozumiem, że twoje pytanie dotyczy też tego, jak funkcjonujemy jako Teatr CHOREA po dwudziestu latach w Łodzi. Jednak znacznie ciekawsze niż nasze samopoczucie jest szukanie nowatorskich form w sztukach performatywnych, czyli w spektaklach, muzyce, performansach, które otwierają nowe sposoby spotkania z widzem. Wobec gwałtownych zmian kulturowych w percepcji, wrażliwości, uczestnictwie w kulturze, uważamy, że trzeba szukać innych niż dotychczasowe możliwości złapania kontaktu z widzem. Artysta nadal jednak swoim działaniem powinien nas dotknąć czy zastanowić. W ciągu dziesięciu dni zaproponujemy ponad trzydzieści wydarzeń. To bardzo gęsty program, w którym wiele działań przybiera formę eksperymentu z widzem, próbuje pokazać różne formy artystyczne, ale też szuka odpowiedzi na pytanie, czy dzisiejszy teatr i widz jest w formie.
Takim eksperymentem będzie na pewno Teatr O-Team i jego projekt „Night Piece N°7”, przekraczający granice między teatrem a rzeczywistością. Zastanawiam się, czy nie wziąć w nim udziału. Będziemy mieć możliwość doświadczenia nocnego stanu umysłu w „jedenastogodzinnym rytuale medytacyjnym”, każdy uczestnik otrzyma łóżko polowe z kocem i poduszką, trzeba przynieść własną szczoteczkę do zębów. Wydarzenie trwa przez całą noc. Czy może być coś lepszego niż śnienie na festiwalu?
Ola Shaya: Moim zdaniem jest to jedno z najciekawszych wydarzeń na naszym festiwalu. Można uczestniczyć w nim świadomie i czuwać przez całą noc, a można też zasnąć i wspólnie z innymi śnić. „Night Piece” to poetyckie, muzyczne, pełne symboli doświadczenie performatywne odbywające się w specjalnie zaaranżowanej przestrzeni. Ta instalacja za każdym razem wygląda inaczej. Teatr O-Team, który przyjedzie do nas z Niemiec, przez kilka dni ją buduje, dostosowując do warunków konkretnego miejsca. Śnić będziemy w naszych przestrzeniach pofabrycznych. Uczestnicy dostaną specjalne wdzianko do założenia przed performansem, każdy otrzyma też krótką instrukcję, jak zachowywać się w nocy. Od snu lepsze może być tylko wspólne, poranne zjedzenie śniadania, bo na tym kończy się to działanie artystyczne. W performansie może wziąć udział tylko dwadzieścia sześć osób, więc warto spróbować!
Tomasz Rodowicz: Wszystko rozpoczyna się wieczornym wstępem w formie narracji i obrazów, ale później nie używa się już w ogóle słów. Obrazy i symbole odwołują się do indywidualnej podświadomości i mają na celu otworzyć ją w uczestnikach. Czegoś takiego rzeczywiście jeszcze na Retroperspektywach nie było.
Wobec gwałtownych zmian kulturowych w percepcji, wrażliwości, uczestnictwie w kulturze, uważamy, że trzeba szukać innych niż dotychczasowe możliwości złapania kontaktu z widzem. Artysta nadal jednak swoim działaniem powinien nas dotknąć czy zastanowić. W ciągu dziesięciu dni zaproponujemy ponad trzydzieści wydarzeń
Festiwal po raz pierwszy będzie odbywać się w nowych, dotychczas niewykorzystywanych przestrzeniach. Zmieniliście też nieco formę pracy nad Retroperspektywami.
Małgorzata Lipczyńska: Ponieważ to już 14. edycja festiwalu, poczuliśmy potrzebę odświeżenia stylu pracy, potrzebowaliśmy zmiany. W tym roku proponujemy wydarzenia dla różnych grup odbiorców: mamy blok przeznaczony dla dzieci, blok taneczny, muzyczny, teatralny, instalację i wystawę. Część z nich będzie tłumaczona na Polski Język Migowy. Niektóre wydarzenia odbędą się w plenerze. Koncerty będą grane na rampie i w szklanym holu. W przestrzeniach wystawowych na I piętrze będziemy śnić wspólnie z Teatrem O-Team. Ten zamysł pokazuje, że teatr to nie tylko cztery ściany, bo spotkanie z nim może wydarzyć się wszędzie.
Ola Shaya: Dodam, że na dziedzińcu Fabryki Sztuki zaparkują dwie przyczepy. W jednej z nich włoski teatr Compagnia Samovar zaprezentuje dla siedmioosobowej widowni piętnastominutowy spektakl „Officina Oceanografica Sentimentale”, w drugiej przyczepie Teatr Łątek Supraśl pokaże spektakl „Nosferatu – dziennik zarazy” w reżyserii Krzysztofa Zemły. Po raz pierwszy też zaprezentujemy spektakle u naszego sąsiada – w Fuzji – gdzie na co dzień organizowanych jest wiele świetnych wydarzeń kulturalnych. Pokażemy tam norweski spektakl plenerowy dla dzieci „Pipe Up” i stworzymy miasteczko teatralno-artystyczne dla najmłodszych. W tamtejszej Elektrowni odbędzie się także rezydencja artystyczna pod nazwą „Kalejdoskop” Anny Nowickiej i pokaz jej pracy.
Potrzebowaliśmy jako Teatr Chorea nowego spojrzenia. W tym roku jestem główną koordynatorką festiwalu, a ponieważ lubię pracować w kolektywie, każdy kto chciał pracować nad programem festiwalu, miał taką możliwość. Maja Caban czuwała kuratorsko nad tańcem, Małgorzata Lipczyńska nad programem teatralnym i muzycznym, a Adam Biedrzycki zaproponował działania grup młodzieżowej i międzypokoleniowej. Ja też miałam wiele pomysłów, które Tomek [Tomasz Rodowicz] zaakceptował. Towarzyszyły temu długie rozmowy i dyskusje. Poza tym nareszcie możemy myśleć o festiwalu długofalowo, jak o wchodzących w dialog edycjach, ponieważ otrzymaliśmy trzyletnią dotację z Wydziału Kultury UMŁ i z Ministerstwa Kultury, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Tegoroczna edycja jest naszą przymiarką do wychodzenia w inne przestrzenie, ponieważ w tym roku na Tymienieckiego rozpoczyna się remont, z którym będziemy musieli się zmierzyć.
Porozmawiajmy o premierach, bo one szczególnie elektryzują widzów. Rozpoczynacie od łódzkiej premiery „Ubu Króla” według Alfreda Jarry’ego w reżyserii Konrada Dworakowskiego we współpracy Grupy Coincidentia i Teatru CHOREA. Opis jest bardzo sugestywny: „Znowu zaroiło się od uzurpatorów i tyranów. (…) Dlaczego (…) dajemy się omamić tyranom, politycznym oszołomom, psychopatom?” W informacji ostrzegającej przed elementami wrażliwymi w spektaklu, piszecie: „Wulgarny język, ohydna polityka, (…) pornograficzny stosunek do świata, paserstwo, sutenerstwo, ustawki, zbrodnie, mordy, obijanie mordy, zapijanie mordy”.
Ola Shaya: Idealnie wpisujemy się we współczesność [śmiech].
Tomasz Rodowicz: Dworakowskiemu w „Ubu Królu” chodzi o moment wyjścia z teatru krytycznego, który już się zużył i wejścia w teatr prowokacji, która nas dotyczy. Jednym z założeń tej realizacji jest stwierdzenie, że jeżeli nie uderzymy mocno, to wszyscy będą nadal zadowoleni. Nikt nie myśli o tym, za co odpowiada, na ile można świat zahamować przed szaleństwem. Twórcy posunęli się do granic i przekroczyli je tak, jak tego nigdy nie robili w swoich realizacjach. Spodziewamy się skandalu. Konrad Dworakowski z dużym lękiem dopytywał na próbach, czy nie przesadzają. Uważam, że ich przesłanie jest mocne i klarowne, nie udawajmy, że w białych rękawiczkach dotykamy „grówna”, jak brzmi pierwsze słowo spektaklu, i nie babrzemy się nim. Na początku widz czuje dość mocny efekt odrzucenia, który rzadko spotyka nas w teatrze, ale potem rozumie, dlaczego to tak wygląda. Mam nadzieję, że po realizacji „Ubu Króla”, czeka nas sporo rozmów i kłótni, bo twórcy nie wiedzą do końca, gdzie leżą granice odbiorcy, których nie można przekroczyć. Oni dają nam przestrogę. Wystarczy tylko chęć władzy, dominacji, pieniędzy, żeby prawie każdy poszedł na całość i nie oglądał się na innych.
„Tylko dla dziewczyn” to wydarzenie, które dotyczy tematu dojrzewania i miesiączki: pierwszej, tych kolejnych, ale i żegnania się z nimi, czyli przechodzenia w inny etap życia
Na jeden z premierowych projektów zapraszacie wyłącznie kobiety i dziewczyny.
Małgorzata Lipczyńska: Tak. „Tylko dla dziewczyn” to wydarzenie, które dotyczy tematu dojrzewania i miesiączki: pierwszej, tych kolejnych, ale i żegnania się z nimi, czyli przechodzenia w inny etap życia. Całość będzie złożona z trzech części. Pierwszą z nich nazwałabym teatralno-rytualną, kolejna będzie „stand-upowo”-edukacyjna, a trzecia to warsztaty dla mam i córek. Całość reżyseruje Daria Kopiec, pomysłodawczynią jest Ola Shaya, choreografię, kostiumy, muzykę stworzyły kobiety i jest to projekt skierowany wyłącznie do kobiet.
Zależało nam na tym, żeby dziewczyny, które przyjdą zapoznać się czy oswoić z tematem miesiączki, spotkały się w bezpiecznej atmosferze, czując że to ich temat. Mimo że mężczyźni są bardzo ważni, a edukacja chłopców w zakresie dojrzewania i seksualności jest także istotna, tym razem działanie kierujemy tylko do jednej płci, bo zależy nam, żeby widzki były współuczestniczkami wydarzenia. Kiedyś kobiety spotykały się w swoim kręgu dlatego, że były wykluczane z innych grup. Teraz mogą spotkać się świadomie z wyboru.
Ola Shaya: To działanie kierujemy do dziewczynek przed pierwszą miesiączką, albo na początku menstruacyjnej drogi i chcemy je potraktować jako świecki rytuał przejścia. Dlatego zależy nam na stworzeniu poczucia swobody i bezpieczeństwa, które można uzyskać tylko w kobiecym gronie.
Zaprosiliście do współpracy festiwalowej artystów z Niemiec, Włoch, Czech, Norwegii. Szczególnie jednak zwraca uwagę obecność artystów z Białorusi. Nieprzypadkowo wystawa „Divny Sad” przygotowana przez Anastasię Rydlevskayą, otwiera festiwal. W poprzednich edycjach pokazywaliście sztukę twórców z Ukrainy. Teraz czas na Białoruś, której kultura pozostaje w Polsce niemal nieznana, także z powodów politycznych?
Małgorzata Lipczyńska: Zaangażowaną politycznie opowieść o Białorusi pokazuje przede wszystkim spektakl taneczny „Ich heiße Frau Troffea” Sergey’a Shabohina i Igora Shugaleeva, koprodukcja z Nowym Teatrem w Warszawie. Natomiast Anastasia Rydlevskaya (tu rozmowa z artystką), młoda białoruska artystka, mieszkająca obecnie w Gdańsku, będzie u nas obecna w kilku odsłonach. Pokaże swoją wystawę „Divny Sad”, jest współautorką kostiumów do wydarzenia „Tylko dla dziewczyn”, zagra też koncert „Snake Charmer”, na którym zazwyczaj prezentuje maski, które sama tworzy.
Ola Shaya: Poczuliśmy, że już najwyższy czas, żeby dać przestrzeń do wypowiedzenia się białoruskim artystom, zwłaszcza że w Polsce nie do końca wiemy jak odczytywać ich działania. Wprawdzie Rosja i Białoruś są w politycznym pakcie, ale białoruscy artyści, którzy nie zgadzają się z polityką rządu, są zmuszeni do opuszczenia kraju. Część z nich uciekła przed więzieniem. Wszyscy występujący u nas twórcy znaleźli się w podobnej sytuacji. Spektakl „Ich heiße Frau Troffea” opowiada o traumatycznej potrzebie poszukiwania wolności: na początku poznajemy historię kobiety, która w XVI wieku wpadła w taneczny szał, którym zarażała całe wioski, a potem przechodzimy do historii człowieka, który przygotowuje się do wyjścia z domu – ale nie wiemy, czy idzie na imprezę techno, czy na protest, który może rozszerzyć się na cały kraj. Bo wielu Białorusinów chciałoby, żeby protesty ogarnęły całą Białoruś, choć jest to coraz trudniejsze.
Po spektaklu zapraszamy na DJ set, który zagra DJ Papa Bo Selektah. To znany białoruski muzyk, który grał na demonstracjach. Podczas jednego z protestów został wyciągnięty z tłumu, a funkcjonariusze reżimu wsadzili go do więzienia, gdzie wybili mu zęby. Po odzyskaniu wolności opuścił Białoruś i zamieszkał w Warszawie. Trzeba też dodać, że Białorusini nie bardzo mają możliwość mieszkania gdziekolwiek poza Polską, ich rząd wspiera Rosję, przez co nie są mile widziani w innych krajach europejskich.
Poczuliśmy, że już najwyższy czas, żeby dać przestrzeń do wypowiedzenia się białoruskim artystom, zwłaszcza że w Polsce nie do końca wiemy jak odczytywać ich działania
Dwa lata temu „Retroperspektywy” kończyliście dużym wydarzeniem muzycznym, jakim był koncert „Livet”. W tym roku finał to również premiera muzyczna, występ Chóru Spółdzielczego w kilkudziesięcioosobowym składzie na koncercie „Hoson Zes / Lśnij”.
Tomasz Rodowicz: Chór Spółdzielczy prowadzony przez Grzegorza Wierusa i Elinę Tonevę to nasza wewnętrzna tęsknota za stworzeniem w CHOREI na nowo przestrzeni do muzyki i śpiewu, które moglibyśmy realizować w szerokiej grupie. W pierwszych latach istnienia teatru robiliśmy to z naszym wybitnym muzykiem Tomaszem Krzyżanowskim, dwa lata temu z kompozytorem Piotrem Klimkiem w ramach dużego międzynarodowego projektu muzycznego „Livet”. Chcieliśmy kontynuować podobne działania. We wrześniu w ramach programu Instytutu Teatralnego Przestrzenie Sztuki udało nam się powołać chór, do którego zgłosiło się bardzo wiele osób. Powstała naprawdę wspaniała grupa z dobrymi kwalifikacjami. Zaproponowałem Elinie i Grzegorzowi, żeby skupili się w tej edycji festiwalu na wątku muzyki starożytnej Grecji. To powrót do korzeni CHOREI. Prawie nikt nie śpiewa takiej muzyki, a formalnie i tematycznie ma ona nieoszacowaną wartość. Wszyscy się bardzo zapalili, choć to bardzo trudny materiał z wielogłosami, rytmami nieparzystymi, posiada też nietypowe i złożone harmonie. Myślę, że to będzie wspaniałe zakończenie festiwalu i mam nadzieję, że zaśpiewamy ten materiał jeszcze nie raz.
A co polecilibyście widzom festiwalu szczególnie jako wydarzenia, na które sami czekacie ?
Małgorzata Lipczyńska: Nie powiedzieliśmy zbyt wiele o muzyce, a to bardzo mocna strona festiwalu. Zapraszam zwłaszcza na koncert „Ballady i romanse”. Artyści Ewa Żurakowska i Horsy zaprezentują nam utwory Adama Mickiewicza w nowej, rockowo-folkowej odsłonie. Jak mówią twórcy to „kosmiczna odyseja romantyczna”, energetyczna i transowa. To Mickiewicz, jakiego nie znaliście!
Tomasz Rodowicz: Ja zaprosiłbym widzów szczególnie na „AR.50 RE/MIX” Komuny Warszawy i Akademii Ruchu. Współpracowałem wiele lat temu z artystami z Komuny Otwock, która przekształciła się w Komunę Warszawa i dziś działa jak rodzaj inkubatora teatralnego, pozwalającego na koprodukcje różnych działań. Ten pokaz pozwala spojrzeć innymi oczami na to, co Akademia Ruchu burzyła i rewolucjonizowała w latach 70. W Łodzi można ich pamiętać z Łódzkich Spotkań Teatralnych, gdzie poza Teatrem Ósmego Dnia wnosili największą, ostrą zmianę. Współcześni artyści sięgną po ich tematy, będą to remiksy teatralne wcześniejszych performansów przygotowane w duetach, np. Janusz Bałdyga i Grzegorz Laszuk.
A jeśli chcemy myśleć o najlepszych klasycznych tradycjach Retroperspektyw, to ponownie mamy okazję zobaczyć na scenie Irenę Jun. Tym razem w spektaklu „Stara kobieta wysiaduje”, który w oryginale przygotowała przed wielu laty z Tadeuszem Różewiczem. Spektakl rozpoczyna się od sceny wideo, w której aktorka prowadzi rozmowy z Różewiczem. A potem siedzi z nami – jakby w kawiarni – i mówi tekst, który brzmi jak napisany wczoraj. Stara, mądra kobieta, która patrzy na świat i coś się jej w nim nie zgadza. Ktoś z innej epoki pokazuje nam absurd współczesności. I jest to niezwykle poruszające w tej fenomenalnej interpretacji Ireny Jun.
Ola Shaya: Ja natomiast polecam spektakl „Happy Hour” Jana Mocka. To taki teatralny Minecraft. Pełno w nim typowo czeskiego humoru, absurdu i surrealizmu, ale to też opowieść o znaczeniu formy. Aktorzy przez godzinę budują na scenie konstrukcję z… 150 bloków styropianu, potem niszczą ją… i wznoszą coś na nowo. Czyste szaleństwo, więc gorąco zapraszam. Ciekawy jest też indywidualny taneczny projekt Dominika Więcka „Glory Game”, który zrealizował w ramach stypendium artystycznego w kooperacji z Komuną Warszawa i kolektywem Sticky Fingers Club. To opowieść o ciele, ruchu, sporcie, a przede wszystkim – o patrzeniu na ciało. W zasadzie to polecam wszystkie wydarzenia w ramach Retroperspektyw – będzie różnorodnie, ciekawie – i mam nadzieję, że w świetnej formie!
W FORMIE
21 - 31 sierpnia 2025
Teatr CHOREA
___________________
Małgorzata Lipczyńska – aktorka, tancerka, instruktorka warsztatowa, edukatorka seksualna. Współzałożycielka Teatru CHOREA. Współpracowała z wieloma reżyserami i choreografami, m.in.: Robertem M. Haydenem, Rosanną Gamson, Geraldem Tylerem, Jewgienijem Korniagiem, Jimem Ennisem, Kanem Katsurą, Waldemarem Raźniakiem, Konradem Dworakowskim, Łukaszem Kosem, Krzysztofem Garbaczewskim, Darią Kopiec. W latach 2012-2016 związana z Teatrem Tańca KIJO. Prowadzi warsztaty dla dzieci, dorosłych i młodzieży (w tym osób w spektrum autyzmu), a także zajęcia z edukacji seksualnej.
Tomasz Rodowicz – karierę zaczynał jako pszczelarz, historyk filozofii i muzyk, a także terapeuta młodych osób uzależnionych od narkotyków w Warszawie. Współtwórca, aktor, muzyk i animator pierwszych dwudziestu lat Teatru „Gardzienice”. Współpracownik Jerzego Grotowskiego w postteatralnym okresie jego działalności. Współzałożyciel i lider teatru CHOREA, wykładowca w Szkole Filmowej w Łodzi, autor książki „Rodowicz - teatr - droga” (Wydawnictwo Żywosłowie).
Ola Shaya – kuratorka, producentka, koordynatorka projektów międzynarodowych. Od 2008 roku związana z Teatrem CHOREA. Współtwórczyni Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Retroperspektywy. Laureatka Nagrody Prezydenta Miasta Łodzi za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania kultury oraz ochrony kultury (2021). Pomysłodawczyni i Dyrektorka Artystyczna Festiwalu Książki Obrazkowej „KROPKA+KRESKA” (Łódź), Festiwalu Sztuki Polskiej dla Dzieci „LATAWIEC I TRĄBKA” w Edynburgu, Rodzinnego Festiwalu Książki „TY CHYba czytasz?” w Tychach. Miłośniczka surrealizmu i seansów spirytystycznych.
___________________
Marta Zdanowska – współzałożycielka Fundacji Łódzki Szlak Kobiet, redaktorka, animatorka literatury i recenzentka teatralna. Sekretarzyni Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima i Nagrody Translatorskiej im. Ireny Tuwim. Prowadzi zajęcia dla twórczego pisania na Uniwersytecie Łódzkim oraz spotkania i warsztaty literackie, związane głównie z herstorią i narracjami kobiet oraz tożsamościami lokalnymi. Na co dzień pracuje w Domu Literatury w Łodzi, współtworzy Festiwal Puls Literatury. Pasjonatka Dolnego Śląska.
___________________
